"Wszystko zawdzięczamy, ale też wszystkiemu winni są nasi rodzice"
Wakacje to dla wielu dobry czas do refleksji. Kiedy obserwuję szalejące w moim ogrodzie dzieci moich dzieci, zastanawiam się nad tym, w jaki sposób rodzice wpływają na los swojego potomstwa.
.Nasz sposób dogadywania się z innymi, podobnie jak to, jak postrzegamy i oceniamy świat, a nawet to, jak się zachowujemy w sytuacji zagrożenia, w znacznym stopniu stanowi naturalną konsekwencję tego, jak porozumiewali się ze sobą oraz z nami nasi rodzice. W jaki sposób rozmawiano w środowisku, w którym powoli wkraczaliśmy w dorosłość.
O tym, że to właśnie od naszych rodziców przejmujemy pewne powtarzane klisze językowe świadczy choćby sytuacja, kiedy w dorosłych związkach słyszymy niekiedy: „Mówisz jak twoja matka” albo „Zachowujesz się dokładnie jak twój ojciec”. Co więcej, sami niekiedy się łapiemy na tym, że wypowiadane przez nas słowa oraz kryjące się za nimi poglądu już gdzieś słyszeliśmy. I właśnie wtedy przypominamy sobie, że to były słowa naszych rodziców. Co gorsza, słowa, które swego czasu bardzo nas irytowały…
.Wspomniane kalki językowe bardzo często przekładają się na nasze postawy czy reprezentowany przez nas system wartości. W jakim przekonaniu żyje dziewczyna, w której głowie zasiano pogląd, że „Faceci potrafią tylko krzywdzić kobiety”, a w jakim chłopak, któremu zakodowano pogląd, że „One zrobią wszystko, żeby cię wykorzystać”? Jak się układają związki tych osób z przedstawicielami płci przeciwnej? I jak muszą się czuć ich partnerzy osądzani od czasu do czasu poprzez pryzmat tych właśnie poglądów?
Stereotypy myślowe i powtarzające się w naszych wypowiedziach kalki to efekt powszechnie używanych form komunikowania się bezrefleksyjnie wykorzystywanych niemal przez wszystkich. Jednym z tego typu mechanizmów jest używanie słów „nigdy” bądź „zawsze”. Słownikowe znaczenie obu pojęć wskazuje na swoistą ciągłość określanych nimi zdarzeń. Natomiast w zdaniach typu: „Ty nigdy nie potrafisz tego zrobić tak jak należy” albo „Zawsze zachowujesz się tak samo” mówią nie tyle o zauważonej ciągłości, ale o poziomie emocji reprezentowanych przez osoby, które je wypowiadają. I nigdy nie są do końca prawdziwe.
Podobne zadanie pełni szereg innych schematów wypowiadania się. Choćby para-pytanie, które w gruncie rzeczy stanowi najczęściej ocenę: „Czy na ciebie można kiedykolwiek liczyć?” albo jeszcze gorzej: „Czy musisz postępować tak nierozważnie?”. W podobny sposób używamy też zdań typu: „A więc uważasz, że nie mam racji” czy „No oczywiście, zaraz znowu się okaże, że ja jestem wszystkiemu winny”.
.Wszystko zawdzięczamy, ale też wszystkiemu winni są nasi rodzice. Dorothy Law Nolte, amerykańska pedagog rodzinny, opublikowała na łamach l„Torrance Herald” skierowany do rodziców wiersz mający im uzmysłowić zakres wpływu na postawy oraz zachowania swojego potomstwa. Zawarła w nim szereg tez typu:
- Dzieci wciąż krytykowane uczą się potępiać
- Dzieci, którym nie szczędzi się pochwał uczą się uznawać wartości
- Dzieci wychowywane w atmosferze wrogości uczą się walczyć
- Dzieci w pełni aprobowane uczą się lubić samych siebie
- Dzieci wzrastające w strachu uczą się bać
- Dzieci akceptowane uczą się odnajdywać w świecie miłości
- Dzieci, które spotykają się wciąż z politowaniem uczą się użalać nad sobą
- Dzieci wzrastające w atmosferze wspólnoty, uczą się hojności
- Dzieci ciągle ośmieszane uczą się nieśmiałości
- Dzieci otaczane atmosferą uczciwości uczą się czym jest prawda i sprawiedliwość
- Dzieci wzrastające wśród zazdrości uczą się czym jest zawiść
- Dzieci otoczone łagodnością uczą się spokoju ducha
- Dzieci bezustannie zawstydzane uczą się poczucia winy
- Dzieci żyjące w klimacie przyjaźni uczą się jak wspaniale jest żyć
- Dzieci otoczone tolerancją uczą się cierpliwości
- Dzieci wychowane w poczuciu bezpieczeństwa, uczą się ufać sobie i innym
- Dzieci otrzymujące dość zachęty uczą się śmiałości
.Bardzo szybko zbiór tych tez stał się jedną z bardziej popularnych ilustracji spotkań, konferencji i szkoleń dla rodziców.
Nasze dzieci są takie, jakimi my jesteśmy dla naszych dzieci. Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci szanowały innych, umiały z nimi współpracować, potrafiły się komunikować i kochały bez cienia zaborczości – to my dorośli powinniśmy przede wszystkim polubić siebie i poprzez naszą samoakceptację budować naszą dobrą miłość dla naszych dzieci. Nasze dobre z nimi relacje. Naszą zgodę na to, że są inne od nas i przez to inaczej niż my mogą (a nawet powinny) widzieć i oceniać otaczający je świat.
.Kiedy patrzę na swoje córki widzę przede wszystkim, że są różne. Można powiedzieć skrajnie różne. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Kiedy się im jednak bliżej przyjrzę widzę, że mają wiele podobnych cech, charakterystycznego sposobu mówienia (myślenia?), zachowań. Dobrych i złych. Wiele z nich, zwłaszcza w obszarze reakcji na innych, to ewidentna moja zasługa. Zasługa czy wina? Też jestem tylko człowiekiem. Przepraszam Aniu, Zuzo, Weroniko i Ewo za to, co ze mnie w was doskwiera. Czyni, że Wasze życie, a zwłaszcza ci, z którymi w tym życiu się spotykacie, nie zawsze wzbudzają w Was Wasz entuzjazm. Mam jednak nadzieję, że jeśli sobie z tym radzicie, a jeszcze bardziej, że to z czego w swoim życiu jesteście szczególnie dumne, to również, przynajmniej po części, moja zasługa. A za to z kolei najbardziej chciałbym podziękować swoim rodzicom.
Jarosław Kordziński