Od dawna, a ostatnio nawet z większym nasileniem, daje się odnotować liczne głosy nauczycieli domagających się zmian w systemie edukacji, a w szczególności sposobu traktowania ich samych jako jego wiodących przedstawicieli. Jedną z typowych opinii tego rodzaju jest wypowiedź: „Dość samowoli ministrów edukacji. Najwyższy czas, żeby resort oświaty wsłuchał się w głos nauczycieli!” I co mógłby usłyszeć?
.Najczęściej powtarzające się kwestie to:
- niskie płace,
- zbyt częste zmiany,
- nadmierne przywiązanie do wyników kształcenia,
- zbędna a wymagana biurokracja,
- złe zarządzanie szkołami (tak przez dyrektorów jak i organy prowadzące),
- upadający autorytet nauczyciela.
.Zdaniem osób wygłaszających powyższe poglądy wszystkiemu winna jest „władza” (ktokolwiek miałby ją reprezentować) i to właśnie ta „władza” powinna zdecydowanie wszystko zmienić, żeby było dobrze.
Szkoły rzeczywiście powinny się zmienić. Zdecydowanie powinna się również zmienić sytuacja nauczycieli. Przede wszystkim powinni móc więcej. Powinni być również w odpowiedni sposób doceniani za to co robią. Dotyczy to zresztą nie tylko stanu polskiej oświaty i losu polskich nauczycieli. Jesper Juul w kultowej książce „Kryzys szkoły. Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców?” tak pisze o szkolnictwie w Danii: „Naszym nauczycielom wiedzie się źle i wiemy, dlaczego: dlatego, że są zmuszani do wykonywania zadań, do których nie zostali przygotowani (…) Najwyższy czas, żeby na poważnie zatroszczyć się o nauczycieli, ale jednocześnie trzeba im uświadomić, że dotychczasowy styl pracy odchodzi w przeszłość (…) trzeba zapewnić nauczycielom odpowiednie wykształcenie dodatkowe i superwizje, umożliwić im pracę w większych zespołach, które mogą ich inspirować i mobilizować do rozwoju”.
Oznacza to, że zmiana sytuacji nauczycieli wymaga radykalnych zmian w pracy osób związanych z oświatą. A zwłaszcza tych, którzy są najbliżej uczniów. Współczesny świat stawia przed młodymi ludźmi wiele nowych wyzwań. W istotny sposób wpływa na młodych ludzi, wyznacza inną rolę nauczycieli, wymaga zmian w funkcjonowaniu szkoły jako instytucji. Kolejny guru zmian w edukacji – Ken Robinson, zamieścił w swojej książce „Kreatywne szkoły oddolna rewolucja, która zmienia edukację” następujące zdanie: „…edukacja ma na celu umożliwienie uczniom zrozumienia świata wokół nich oraz naturalnych talentów tkwiących w ich wnętrzu, aby mogli stać się spełnionymi jednostkami i aktywnymi wrażliwymi obywatelami”.
Uczniowie powinni w szkole uczyć się, a nie być nauczani. Muszą umieć samodzielnie zdobywać wiedzę, gromadzić i analizować informacje, stawiać pytania i rozwiązywać problemy, badać otaczający świat i kierować własnym rozwojem.
Nowe podejście do edukacji określa też inną rolę nauczyciela. Jego zadaniem jest odejście od tradycji przekazywania wiedzy, na rzecz rozwoju umiejętności uczenia się, współpracy i współdziałania, budzenia potrzeby uczenia się przez całe życie. Istotne jest również stwarzanie uczniom niezbędnych warunków umożliwiających rozwijanie ich zainteresowań czy talentów.
.Nauczyciele są, a przynajmniej powinni być główną siłą zmieniających się szkół. Badania wskazują, że o jakości kształcenia decyduje przede wszystkim sposób uczenia się uczniów oraz efektywność stosowanych przez nauczycieli metod nauczania. Oznacza to, że oczekiwana przez nauczycieli zmiana ich położenia, wymaga zwiększenia ich zaangażowania w rozwój edukacji. Szczęśliwie podobną potrzebę zaczyna dostrzegać coraz więcej rodziców. Wielu z nich próbuje szukać dla swoich dzieci rozwiązań alternatywnych poza systemem. Szczęśliwie pojawia się jednak coraz więcej przykładów potwierdzających, że nowych rozwiązań można szukać także w samym systemie. Doskonałym przykładem w tym zakresie jest Zespół Szkół Publicznych w Radowie Małym czy jedna z „budzących się” szkół, Szkoła Podstawowa nr 81 w Łodzi. W obu przypadkach zmian dokonali sami nauczyciele. W obu pod wodzą niebanalnych pań dyrektor – Ewy Radanowicz i Bożeny Będzińskiej-Wosik.
Obie szkoły przygotowały filmy na temat swojej pracy. Na filmie pokazującym szkołę z Łodzi jej wicedyrektor Wioletta Szwebs mówi: „Dla mnie niezwykle ważną rzeczą jest to, aby w naszej szkole, nasze dzieci rozwinęły swoje skrzydła. Uważam, że szkoła podstawowa jest takim etapem życia dziecka, że to jest najistotniejsze. Dzieci muszą uwierzyć w swoje siły. Zobaczyć, że tak naprawdę wszystkie są wielkie. Że wszystkie mogą zrobić to, o czym tylko zamarzą”. I dobrze, by to był właśnie cel zmian, których od systemu oczekują nauczyciele.
Jarosław Kordziński