Po dość krótkim pobycie nad jeziorem Como i w Mediolanie przyszedł czas na cieszenie się słońcem i piękną pogodą w jednym z moich ulubionych miast – Wenecji.
W trakcie pierwszego pobytu w tym mieście, kilka tygodni temu, nabrałam przekonania, że to najpiękniejsze miasto, jakie kiedykolwiek widziałam. Za drugim razem utwierdziłam się w tym przekonaniu. Serenissima zachwyca rzecz jasna gęstą siatką kanałów i przecinających je, malowniczych mostków. Jednak to, co uderzyło mnie najbardziej, i za pierwszym, i za drugim razem, to niesłychane wręcz bogactwo architektury. Każdy budynek, każdy najmniejszy nawet detal wydaje się piękniejszy od poprzedniego. Szkoda tylko, że ciągle nie było mi dane obejrzeć i sfotografować na mój sposób słynnego mostu Rialto, który będzie pozostawał w renowacji przez co najmniej kolejny rok…
Po dwóch dniach spędzonych w Wenecji: Portopiccolo – wyjątkowo przyjemna, bo położona nad morzem, idealna baza wypadowa do zwiedzania Triestu. Triest zaskoczył wyjątkowym wręcz porządkiem na ulicach i czystością. Bardzo jasna, jakby dopiero co odrestaurowana zabudowa w połączeniu z mocnym słońcem, zaowocowały bardzo skontrastowanymi zdjęciami sylwetek, wyraźnie odcinających się od silnie oświetlonego, prawie białego tła.
Kolejny przystanek – Bolzano, położone w Dolomitach urocze miasteczko, w którym miałam już okazję być wielokrotnie, jednakże tylko zimą. Letnie Bolzano jest zielone i bardzo gorące. Barwne budynki i kolorowe targowiska, których raczej zimą nie zobaczymy, dodają uroku miastu, które jest w dużej mierze opanowane przez niemieckojęzycznych wczasowiczów.
.Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tych wszystkich miejsc. A ja tymczasem jestem już w kolejnym mieście, które chciałam odwiedzić od bardzo, ale to bardzo dawna… Nie mogę się doczekać, żeby się tym z Państwem podzielić już w przyszłym tygodniu.
Joanna Lemańska