Prof. Krzysztof ŁAZARSKI: Dwa kraje, dwa umysły

Dwa kraje, dwa umysły

Photo of Prof. Krzysztof ŁAZARSKI

Prof. Krzysztof ŁAZARSKI

Historyk i politolog, doktor habilitowany nauk społecznych. Profesor nadzwyczajny, wykładowca na Wydziale Ekonomii i Zarządzania Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

W sposobie walki z pandemią widać zasadnicze różnice między Francją i Wielką Brytanią. Skąd się one biorą? To wynik procesów historycznych trwających od średniowiecza – pisze prof. Krzysztof ŁAZARSKI

.Lord Acton nazwał Francję „klasyczną krainą absolutyzmu”, dodając, że naród francuski ma w sobie coś, co „czyni go niezdolnym do wolności… intelektualnie rosyjskim”. Z kolei o swoim własnym kraju powiada, że przed absolutyzmem uchroniło go nie „wyspiarskie położenie, niezależność ducha czy wielkoduszność narodu, lecz jedynie uparta, banalna i głupia wierność feudalnemu systemowi politycznemu”. Spójrzmy pokrótce na dzieje Francji i Anglii i sprawdźmy, czy to nie tam znajdziemy przyczyny odmiennych dróg, którymi kroczą te narody, i ich różnych charakterów.

Francja okresu rozkwitu i późnego średniowiecza (XI–XV w.) to na tle ówczesnej Europy kraj ludny i zamożny, ale politycznie słaby. Francuski feudalizm przyjął, że „każdy baron jest suwerenem w swojej domenie” oraz że „wasal mojego wasala nie jest moim wasalem”. Te zasady uczyniły z Francji zlepek różnych prowincji z osobnymi statutami, prawami, daninami, władcami i stopniowo pogłębiającymi się różnicami narodowościowymi. Król sprawował nad nimi władzę nominalną, uzależnioną od indywidualnych umów lennych zawieranych z panami prowincji, a pełnię rządów mógł sprawować tylko w swojej własnej domenie wokół Paryża (Ile-de-France).

W wiekach XVI i XVII ten proces fragmentacji państwa został odwrócony. Korzystając z zasobów i pomocy Kościoła (konkordat boloński z 1516 r. stworzył de facto narodowy Kościół „gallikański”, zależny od króla), kolejni władcy stopniowo niszczyli potęgę możnowładców, wzmacniali swoją władzę, a ostatecznie Ludwik XIV (1643–1715) był w stanie narzucić rządy absolutne, które stały się wzorem dla innych koronowanych głów w Europie. „Nieracjonalne” rządy feudalne zastąpiono władzą centralną, nadzorowaną pod okiem króla przez specjalistów i jurystów, którzy „racjonalnie” zarządzali państwem, tak aby jego środki służyły budowie jego siły. Ten zamysł Ludwikowi się powiódł: Francja stała się wtedy pierwszą potęgą Europy (oraz wznosiła wiele wspaniałych budowli, szczególnie świątynię absolutyzmu – Wersal), choć ceną wielkości państwa było zubożenie Francuzów, a nawet zagłodzenie setek tysięcy ludzi u schyłku jego panowania.

Rewolucja francuska i okres napoleoński (1789–1815) przywróciły i zwielokrotniły więdnącą w końcu XVIII w. potęgę Francji, ale odbyło się to za cenę wypowiedzenia wojny francuskiej przeszłości i dalszej drastycznej centralizacji władzy. Jak dowodzi Tocqueville, rewolucja nie zniosła absolutyzmu, lecz go wzmocniła; zmieniła tylko suwerena. Zgodnie z przesłaniem oświecenia stał się nim „lud”, który w osobach swoich reprezentantów mógł zrobić to, co chciał, bez względu na wielowiekowe prawa, obyczaje i wierzenia.

W ten sposób łamano wszelkie organizacje pośrednie, takie jak na przykład Kościół czy prowincje. Te ostatnie zlikwidowano, a nowy podział administracyjny na departamenty nie uwzględniał historycznych granic i odrębności. Francja stała się wtedy państwem unitarnym; w miejsce 8–9 narodów i narodowości pojawia się jeden nowożytny naród francuski. Owszem, zniesiono podziały stanowe, zaprowadzono równość jednostki wobec prawa oraz rządy przedstawicielskie, jednak prawa wyborcze pozbawiały większość Francuzów prawa głosu. W postnapoleońskiej Francji te ograniczenia były tak drastyczne, że w wyborach mogło brać udział tylko ok. 100 tysięcy najbogatszych Francuzów przy populacji liczącej ok. 30 milionów ludzi. W rezultacie formalnie liberalne zasady zapewniały władzę skorumpowanym elitom, wywodzącym się głównie ze wzbogaconej rewolucyjnej i napoleońskiej „nomenklatury”.

Po 1815 r. Francja weszła też w okres rewolucji przemysłowej, z typowymi dla jej początkowych etapów nędzą i bezdusznym wyzyskiem. Te zjawiska pogłębiały rażącą niesprawiedliwość systemu i prowadziły do gwałtownych zmian ustrojowych. Po 15 latach rządów „restauracji” tzw. „rewolucja lipcowa” usunęła Karola X i zastąpiła go młodszą linią Burbonów (1830). Władza Ludwika Filipa, króla-mieszczanina, zmieniła wiele w warstwie symbolicznej – trójkolorowa flaga, pochwała bogacenia się – ale niewiele w istocie systemu, którego naturę najlepiej oddał Viktor Hugo w Nędznikach. W rezultacie tę władzę obaliła rewolucja lutowa 1848 r. i ustanowiono II Republikę w miejsce monarchii. Tocqueville, który był członkiem rządu republikańskiego, podsumował patologię postnapoleońskiej Francji w następujący sposób: ponieważ wypaczono ideę wolności, Francuzi wybrali równość, nawet za cenę ograniczenia wolności.

II Republika trwała tylko trzy lata, do czasu, gdy jej prezydent Ludwik Napoleon mianował się cesarzem (co Francuzi legitymizowali w plebiscycie dającym mu 92 proc. poparcia). Wojna francusko-pruska w 1870 r. zakończyła się upadkiem cesarstwa, krwawą Komuną Paryską, a następnie powstaniem III Republiki, która dotrwała do 1940 r. Kolejny etap to Francja Vichy i po wojnie IV Republika (1946–1958) zastąpiona przez prezydenta de Gaulle’a przez V Republikę, trwającą do dziś.

Przy okazji każdej z tych gwałtownych zmian następowały przerwanie ciągłości politycznej oraz reformy praw zasadniczych. Nawet jeśli pominiemy cztery zmiany konstytucji między latami 1789 i 1815, Francuzi w ciągu następnych 200 lat zrewidowali prawo zasadnicze siedem razy, czyli średnio co pokolenie. Każdy kolejny porządek polityczny zrywał z istniejącą tradycją i budował nowy. Bez zmian pozostawały odwoływanie się do ogólnych, abstrakcyjnych zasad (równość, wolność jednostki i świeckość) oraz próby budowania bardziej racjonalnego porządku, z reguły poprzez wzmocnienie władzy centralnej w Paryżu. Ostoją tradycji we Francji pozostawała natomiast prowincja, która nie do końca dała się „skolonizować” przez stolicę i tam też do dziś najlepiej zachowało się zdrowe podejście do życia oraz ignorowanie poprawności politycznej.

* * *

.Dzieje Anglii przebiegały w zupełnie odmienny sposób, choć punkt wyjścia wydawał się podobny i choć także nie obyło się bez pewnych zawirowań. W okresie rozkwitu i późnego średniowiecza w Anglii również panował system wasalny, ale obowiązywała zasada, że „wasal mojego wasala jest moim wasalem”, co uniemożliwiło przekształcenie kraju w seminiezależne domeny baronów. Król zachował także władzę mianowania szeryfów, którzy go reprezentowali na prowincji. To powodowało, że władza centralna była silna, i doprowadziło do zadziwiającej sytuacji, że trzykrotnie mniej liczna i uboższa Anglia łupiła i kontrolowała Francję przez większą część wojny stuletniej (1337–1453).

Pewnym ograniczeniem władzy królewskiej był parlament wywodzący się z Magna Charta Libertatum (1215), kontrolujący podatki i gwarantujący pewne prawa obywatelom („tradycyjne prawa Anglika”). Tych obywateli, czyli ludu-narodu Anglii, było początkowo ok. 50 osób wymienionych w karcie lub ją sygnujących. Z czasem ich liczba rosła, obejmując wszystkich, którzy wybierali reprezentantów hrabstw i miast do parlamentu, ale jeszcze w końcu XVIII w. stanowili oni nie więcej niż ok. 3 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii. W Izbie Gmin zasiadali przede wszystkim przedstawiciele gentry (niższej szlachty), a w Izbie Lordów dziedziczni parowie (arystokracja) i wyższe duchowieństwo. Znacznie większy odsetek ludności uczestniczył w wyborach samorządów lokalnych, co również pozwalało na kształtowanie się postaw obywatelskich.

Dynastia Tudorów (1485–1603) wzmocniła władzę królewską i rozpoczęła budowę Anglii jako potęgi morskiej. Brutalność konwersji na anglikanizm (od 1534 r.) umożliwiła to pierwsze, a wojny morskie z Hiszpanią i Francją to drugie. Gdyby nie przerwanie ciągłości dynastii (Elżbieta I, rzekomo królowa-dziewica, zmarła bezpotomnie), Anglia podążyłaby zapewne za resztą Europy w ustanawianiu absolutyzmu. Tak się jednak nie stało, ponieważ szkocka dynastia Stuartów, która odziedziczyła tron, zantagonizowała uległy wcześniej parlament, sędziów oraz anglikański establishment. W pewnym momencie wojny domowej skazano na śmierć i ścięto króla Karola I (1649). Ostatecznie tzw. „chwalebna” (bo bezkrwawa) rewolucja (1688) wypędziła Stuartów, a długotrwały konflikt między władzą królewską i parlamentem zakończył się zdecydowanym zwycięstwem przedstawicieli narodu. I to parlament zaprosił nową dynastię na opustoszały tron, uzależniając jednak jej panowanie od poszanowania prawa tworzonego przez reprezentantów narodu.

Po chwalebnej rewolucji nastąpił długi okres powolnej ewolucji ustroju. Początkowy dwupodział rządu (władza ustawodawcza parlamentu oraz władza wykonawcza i sądownicza w rękach króla) zastąpiono trójpodziałem oraz zwolna rozciągano prawa wyborcze na coraz większą liczbę mieszkańców.

Anglia – czy od 1801 r. Zjednoczone Królestwo, tj. Anglia z Walią, Szkocja i Irlandia – stopniowo wprowadza liberalny system rządów, który w przeciwieństwie do kontynentalnego liberalizmu odwoływał się nie do abstrakcyjnych haseł, ale do tradycyjnych praw Anglików, zapisanych na „pożółkłych pergaminach”. Innymi słowy, angielski ustrój kształtował się przez organiczny wzrost istniejących instytucji i praw, a nie przez ich obalanie i tworzenie systemu politycznego od nowa, w oparciu o rewolucję. Najlepszym symbolem tego procesu jest brak konstytucji, czyli dokumentu stanowiącego prawo fundamentalne. W Anglii taką rolę odgrywa szereg praw uchwalanych przez parlament od czasów średniowiecza.

Ten ewolucyjny charakter angielskiego liberalizmu znajdował odbicie w samej nazwie angielskich liberałów. Rządzącą partią po 1688 r. byli wigowie reprezentujący interesy gentry i sporej części arystokracji. Wigizm przemianowano na liberalizm dopiero w połowie XIX wieku i wiązało się to z gwałtownie rozwijającą się od końca XVIII w. rewolucją przemysłową wynoszącą do wpływów zarówno przemysłowców, jak i ich przeciwników. Angielski liberalizm staje się wtedy coraz bardziej podatny na hasła kontynentalnego liberalizmu, a za swoich politycznych konkurentów ma z jednej strony starą partię torysów, a z drugiej od końca XIX wieku unionistyczno-socjalistyczną Partię Pracy (Labour Party). W przeciwieństwie do konserwatystów-reakcjonistów na kontynencie, takich jak de Maistre czy de Bonald, konserwatywni torysi nie kwestionują suwerenności ludu (narodu), a od czasu opublikowania Rozważań o rewolucji we Francji (1790) Edmunda Burke’a i jego przejścia od wigów do torysów coraz wyraźniej przejmują program „starych” wigów, stojący w opozycji do doktrynerskiego podejścia zarówno Partii Liberalnej, jak i Partii Pracy. Rywalizacja w obozie progresywnym ostatecznie doprowadzi w początkach XX stulecia do utraty wpływów przez liberałów i do wyparcia ich ze sceny politycznej przez Partię Pracy.

Anglia przez cały wiek XIX uchodzi za najbardziej stabilne i zasobne państwo świata. Utwierdza wtedy swoje panowanie nad morzami, obejmuje koloniami jedną trzecią globu, przoduje w rewolucji przemysłowej i szybko zwiększa swą liczbę ludności. Powszechnie uznawana jest za wzór stabilnego liberalnego państwa (i miejsce schronienia upadłych władców ze wszystkich zakątków świata). Ale już w pod koniec tego stulecia daje się prześcignąć Niemcom, którzy wkrótce po zjednoczeniu (1871) stają się największą potęgą przemysłową Europy.

Pierwsza, a zwłaszcza druga wojna światowa kończy pozycję Anglii jako wiodącego mocarstwa świata. Traci ona swoje kolonie, a pasja do upaństwawiania wszystkiego przez laburzystów czyni z powojennej Anglii państwo stagnacji gospodarczej oraz permanentnych strajków, często bardzo gwałtownych. W latach 70. ubiegłego stulecia prasa często nazywa ją „chorym państwem Europy”. Co gorsza, nawet torysi nie widzą wtedy żadnej drogi wyjścia poza zwiększaniem świadczeń socjalnych i biurokracji.

Przypadłości chorego człowieka Europy leczy dopiero innowacyjna liderka konserwatystów, premier Margaret Thatcher. Przełamując imposybilizm poprzedników, reprywatyzuje i demonopolizuje większość gospodarki, uwłaszcza lokatorów socjalnych mieszkań i próbuje zredukować niebywale rozbudowane świadczenia socjalne i biurokrację. Jej zadanie jest o wiele trudniejsze niż prezydenta Reagana w USA, który w tym samym czasie przeprowadza konserwatywną rewolucję w Ameryce, ponieważ system rozdawnictwa w Anglii był znacznie bardziej ugruntowany. W obu wypadkach udaje się tym mężom stanu odwrócić degeneracyjne procesy w ich krajach – na Zachodzie dekada lat 70. zwana była malaise – i zapewnić wieloletni rozwój i prosperity. W Anglii trwają one do dziś.

* * *

.Podsumowując to pobieżne porównanie Francji i Anglii, nie da się nie zauważyć zupełnie odmiennego biegu ich dziejów. Francja, zaczynając od słabej władzy w średniowieczu, wstępuje w okresie wczesnonowożytnym na drogę wiodącą do rządów arbitralnych, których nie może się pozbyć mimo rewolucyjnych konwulsji i buntów.

Dążenie Francuzów do wolności ma niejako destruktywny charakter: chcąc stworzyć lepszy ład, odrzucają to, co jest, na rzecz ideału, którego wprowadzenie ma zapewnić silna władza. Być może to miał na myśli Lord Acton, określając Francuzów jako niezdolnych do wolności. Z angielskiej perspektywy to pewnie tak wygląda.

.Anglia z kolei, zaczynając od znacznie silniejszej władzy, tworzy swój polityczny porządek drogą ewolucji. Wprawdzie nie unika gwałtownych przemian, ale poza zerwaniem z katolicyzmem (brutalność tego procesu zaczyna dostrzegać dopiero najnowsza historiografia) jej rewolucje i bunty są krótkie i od schyłku XVII w. bezkrwawe. Anglia rozwija swój ustrój drogą ewolucyjną, bez radykalnych zmian, za to adresując konkretne potrzeby i wyzwania. Jej polityczna stabilność kontrastuje z rewolucyjnymi zmianami ekonomicznymi i społecznymi w wieku XIX. Przewaga, którą wtedy zdobywa Anglia, nie trwa jednak wiecznie i w wieku XX powoli wchodzi w okres schyłkowy, a w rezultacie powojennych rządów laburzystów wkracza w stan rozkładu. Ewolucyjne zmiany, jak widać, wymagają od czasu do czasu wstrząsu. Premier Thatcher dokonała tego w latach 80., a teraz podobnym takim wstrząsem może stać się brexit.

Krzysztof Łazarski
Tekst opublikowany w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 października 2021