Magdalena PACH: Libia. Stąd napływają uchodźcy, tu szkoleni są dżihadyści

Libia.
Stąd napływają uchodźcy, tu szkoleni są dżihadyści

Photo of Magdalena PACH

Magdalena PACH

Krakuska, absolwentka studiów bliskowschodnich na Uniwersytecie Jagiellońskim, ukończyła również studia z zakresu historii Europy Wschodniej i ochronę dóbr kultury w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Dopóki Libia nie będzie w stanie funkcjonować jako samorządne państwo, które panuje nad swoim terenem i granicami, dopóty nie zniknie problem grup przestępczych i przemytu ludzi – pisze Magdalena PACH

.Od lat tematem niezmiennie jest problem nielegalnych imigrantów, docierających do Unii Europejskiej głównie z terenów szeroko rozumianego Bliskiego Wschodu oraz Afryki Subsaharyjskiej. Od czasu zawarcia w marcu 2016 roku przez Wspólnotę umowy z Turcją napływ ludzi przez kraj rządzony przez prezydenta Erdogana został uniemożliwiony. To spowodowało, że jedynym sposobem nielegalnego dotarcia do Europy jest droga przez Morze Śródziemne. Sytuację tę wykorzystują organizacje przestępcze zajmujące się przemytem ludzi do Europy. To utrapienie państw nadmorskich, którego nie da się łatwo i bez koalicji rozwiązać, a którego zrozumienie i rozwiązanie jest niezbędne.

Większość imigrantów dociera do Europy przez szlak śródziemnomorski: tylko w 2016 roku z terenów Libii przypłynęło do Włoch 181 tysięcy osób. Sytuacja Libii wpływa na stabilność wszystkich krajów Unii Europejskiej.

Skupiając się na problemie uchodźców, nie zwraca się uwagi na szerszy aspekt wydarzeń, zapominając, że to, co obecnie dzieje się w regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Subsaharyjskiej, to nie tylko wojna w Syrii, mająca już swój stały czas antenowy, lecz także liczne konflikty, mające często na celu walkę o dominację w regionie. A wszystko to zaczęło się po klęsce rewolucji 2011 roku.

Arabska wiosna nie przyniosła długo oczekiwanych demokracji i pokoju, wręcz przeciwnie — doprowadziła do powstania nowych konfliktów i ponownego wybuchu już zapomnianych. Chaos, który został wywołany po tych wydarzeniach, spowodował pogorszenie poziomu życia i exodus ludzi z terenów owładniętych wojną i ubóstwem.

Libia jest jednym z takich krajów. W ciągu ostatnich lat sytuacja zmieniła się tam diametralnie. Kraj ten swoją historię jako niezależny i suwerenny rozpoczął w 1951 roku, będąc najbiedniejszym państwem w regionie. Znalezione cztery lata później znaczące zasoby ropy naftowej pozwoliły Libii zostać głównym eksporterem tego surowca do Europy oraz zapewnić 25% zaopatrzenia dla światowego rynku. Stały napływ funduszy w połączeniu ze staraniami rozwoju kraju, podejmowanymi przez pułkownika Muammara Kaddafiego, doprowadziły do alfabetyzacji prawie 87% społeczeństwa, osiągnięcia PKB per capita 14 878 dolarów. Tym samym z najbiedniejszego kraj stał się w ciągu niespełna 60 lat najbogatszym państwem Afryki. Pozwoliło to funduszowi majątkowemu Libyan Investment Authority, posiadającemu prawie 70 mld dolarów aktywów, na inwestowanie między innymi w „Financial Times”, kanadyjską spółkę naftową Verenex, włoską grupę naftową ENI, a nawet posiadanie akcji w klubie piłkarskim Juventus Turyn. Fundusz zarządzany przez rodzinę Kaddafich dokonywał także licznych inwestycji w gospodarkę państw afrykańskich, czego wynikiem oprócz zwiększenia wpływów w regionie było koronowanie pułkownika na „króla królów Afryki”. Szybki rozwój spowodował, że to sama Libia stała się celem dla imigrantów zarobkowych z Afryki. Do tego stopnia, że w 6,5-milionowym państwie liczbę imigrantów szacowano na 1,8 mln ludzi. Nie odstraszała ich niechęć do przyjezdnych oraz gorsze traktowanie przez rząd i pracodawców. Gdy wybuchła rewolucja, w światowych bankach zostały zamrożone fundusze Libii o wartości 150 mld dolarów.

Obecnie kraj ten słusznie uznawany jest za „państwo upadłe”, niepełniące funkcji przypisywanych organizmom państwowym. Jak to możliwe, że sytuacja Libii uległa aż tak znaczącej degradacji?

Rządy Kaddafiego nie były demokratyczne. Nie dawały obywatelom możliwości wpływania na kierunek i rozwój państwa. Każdą próbę zmiany tego stanu rzeczy karano silnymi represjami. Rządy Kaddafiego były dyktaturą. Jednak szalę goryczy przelał nepotyzm rodziny panującej, która zajmowała nie tylko najważniejsze stanowiska w państwie, ale także panowała nad większością posiadanego przez Libię kapitału, często dysponując nim według własnych potrzeb. Na tę sytuację nałożyły się wydarzenia z Tunezji i Egiptu, gdzie niezadowoleni obywatele wyszli na ulice walczyć o koniec dyktatur Bliskiego Wschodu. I pomimo udanego przewrotu, tak jak w większości krajów, gdzie do głosu doszła arabska wiosna, nie wiedziano, co dalej zrobić ze zdobytą „wolnością”, brak było planu na „po rewolucji”. Powodów takiego stanu rzeczy można wymienić kilka: brak tradycji demokratycznych, do których można byłoby się odwołać; 42 lata niszczenia wszelkich zalążków opozycji przez rządy Kaddafiego — tak skutecznie, że zainteresowanie polityką zostało zepchnięte w otchłań niebytu. Lecz prawdopodobnie najważniejszy był brak pomysłu na wygląd demokracji, a w szczególności wiele sprzecznych interesów różnych ugrupowań i klanów plemiennych, których w Libii jest około 140.

Po wygranej rewolucji, przy czym pomogły bombardowania dokonywane przez siły zachodnie, władzę w kraju przejęła Narodowa Rada Tymczasowa, której zadaniem było przygotować grunt do pierwszych demokratycznych wyborów w kraju. Lecz już wtedy władza nie potrafiła zapanować nad ugrupowaniami paramilitarnymi, które jeszcze w trakcie rewolucji zdobyły arsenały wojskowe, przejmując większość uzbrojenia, dokonując samosądów, niekiedy na całych wsiach, zrównując je z ziemią, nie uznając przy tym żadnej zwierzchniej władzy. W takich warunkach dochodziło do kolejnych wyborów, podczas których powstały dwa opozycyjne i niezależne od siebie nawzajem organy władzy: w Trypolisie, przejęty głównie przez islamistów, oraz laicki w Tobruku.

Skupione na walce między sobą rządy nie potrafiły zapanować nad trudnymi terenami pustynnymi, które zajmują 95% powierzchni kraju. Dało to możliwość rozwinięcia się tam licznych organizacji przestępczych oraz terrorystycznych, takich jak Ansar al-Sharia, libijski oddział Al-Kaidy oraz ISIL.

Powstanie kolejnych sił walczących o władzę doprowadziło w 2014 roku do wojny domowej. O tym, jak bardzo była skomplikowana ta wojna, może świadczyć liczba ugrupowań, które stanęły naprzeciwko siebie. Można je podzielić na laickie (Izba Reprezentantów w Tobruku, Narodowa Armia Wyzwoleńcza z charyzmatycznym generałem Haftarem, Brygady Zintan) i islamistyczne (Powszechny Kongres Narodowy w Trypolisie, Libijski Świt, Siły Obronne „Tarcza”), ponadto plemiona Tuaregów i Toubou, które starają się uzyskać suwerenność.

Konflikt skończył się po dwóch latach podpisaniem porozumienia i wybraniem w marcu 2016 roku kolejnego rządu, który zyskał poparcie Unii Europejskiej.

Pokój okazał się jednak pozorny i chwilowy, rząd dalej był niezdolny do efektywnej konfrontacji z grupami dżihadystycznymi. Świadczą o tym zamachy dokonane w Egipcie, zwłaszcza na wspólnotę Koptów, przez ugrupowania szkolone w Libii. Skuteczniejsze od rządu w walce z nimi są naloty sił koalicyjnych, w tym te dokonywane przez wojsko egipskie. Doprowadziły one do zabicia najważniejszych członków ugrupowania Ansar al-Sharia, co przyczyniło się do rozwiązania grupy w maju tego roku. W walce z terrorystami duże znaczenie ma też Narodowa Armia Wyzwoleńcza generała Haftara, która doprowadziła do niemal całkowitego wypchnięcia ISIL z Libii. Generał wraz z wojskiem staje się coraz bardziej znaczącą siłą w Libii. On i jego sprzymierzeńcy panują obecnie nad większością wschodniej części kraju, w której znajdują się liczne pola roponośne. Dlatego też premier uznanego przez Unię Europejską rządu Fayez al-Sarraj na początku maja spotkał się z nim w Abu Dhabi w celu pozyskania go jako swojego sojusznika w sprawie wspólnych starań dotyczących osiągnięcia pokoju w Libii.

Widząc dotychczasowe, bezkompromisowe działania Haftara, można mieć nadzieję, że wspólne działania tych dwóch polityków z czasem doprowadzą do pokoju w tym regionie, a co za tym idzie, powstrzymania fali imigrantów napływającej do Europy. Warto jednak pamiętać, że poprawa nie nastąpi szybko i co jest typowe dla Bliskiego Wschodu, może pojawić się wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jak trudne jest to zadanie, może świadczyć to, że niedługo po ich spotkaniu zaatakowany został samolot Airbus w południowej Libii; zabitych zostało wtedy 141 żołnierzy lojalnych wobec Haftara.

Dopóki Libia nie będzie w stanie funkcjonować jako samorządne państwo, które panuje nad swoim terenem i granicami, dopóty nie zniknie problem grup przestępczych i przemytu ludzi. Ugrupowania te, które wmawiając ludziom możliwość rozpoczęcia dostatniego życia, zachęcają ich do zaryzykowania i próby przeprawy przez Afrykę oraz Morze Śródziemne, pobierają przy tym wysokie opłaty, wynoszące niekiedy po kilka tysięcy euro.

.Libia jest nie tylko najważniejszym korytarzem przemycającym ludzi — aż 80% imigrantów przybywa właśnie stamtąd — ale także jest miejscem szkolenia dżihadystów. Jak jest to niebezpieczne dla Europy, może świadczyć niedawny zamach w Manchesterze, którego dokonał młody chłopak, przeszkolony w takim obozie.

Magdalena Pach

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 czerwca 2017