Mariola SERAFIN: Szkoła Młodszych Ochotniczek. Odkrywana karta polskiej historii w Nazarecie

Szkoła Młodszych Ochotniczek. Odkrywana karta polskiej historii w Nazarecie

Photo of Mariola SERAFIN

Mariola SERAFIN

Doktor teologii w zakresie biblistyki. Część studiów doktoranckich odbyła w École Biblique et Archéologique w Jerozolimie. Pasjonatka Bliskiego Wschodu. Pilot wycieczek. Podróżniczka.

Szkoła Młodszych Ochotniczek – placówka, która stała się domem dla 1036 dziewcząt, którym wojna odebrała dzieciństwo, wyrwanych z objęć rodziców, ze swoich domów rodzinnych i środowisk. Wstęp do monografii autorstwa Marioli SERAFIN

Po podpisaniu w lipcu 1941 roku układu Sikorski-Majski, na którego mocy odnowione zostały stosunki dyplomatyczne pomiędzy Polską a ZSRR, stało się możliwe budowanie polskiego wojska. Z całego ZSRR zaczęli ściągać do Buzułuku, gdzie formowała się armia, uwolnieni z miejsc zsyłki mężczyźni, by na nowo stać się żołnierzami. W ślad za nimi ciągnęli cywile. 

I tak przy Wojsku Polskim zaczęły powstawać sierocińce, a wraz z nimi szkoły. Szkoła Junaczek, od przyjazdu do Palestyny przemianowana na Szkołę Młodszych Ochotniczek (SMO), była unikatową w skali światowej szkołą o charakterze wojskowym dla dziewcząt. Generał Władysław Anders w rozkazie z dnia 20 maja 1942 r., dotyczącym szkoły, określił jej cele: „Zaopiekowanie się polską młodzieżą żeńską pod względem moralnym, ułatwienie jej uzupełnienia swej wiedzy i danie wykształcenia w zakresie szkoły powszechnej i średniej”.

Pierwsza placówka szkoły znajdowała się w Karkin-Batasz, tj. Dolinie Śmierci, w Uzbekistanie, gdzie stacjonował oddział wojska i sierociniec. Miasteczku tę złowieszczą nazwę nadali sami mieszkańcy – określa klimat, który w dolinie panuje latem. 

Komendantką szkoły została mianowana Teodora Sychowska. 

Uczennice SMO na wycieczce na Górze Tabor

Komendantka Sychowska sama przeszła tułaczą drogę. Była harcerką, nauczycielem i wszechstronnym pedagogiem. Pewnie dlatego tak dobrze rozumiała swoje podopieczne i miała dla nich tyle wyrozumiałości i serca. Została aresztowana w Wilnie i w lipcu 1941 roku wraz z 21 innymi polskimi więźniarkami z więzienia starobielskiego przewieziona do łagru Studio 2 na północnym Uralu. Były jedynymi kobietami pomiędzy 900 więźniami estońskimi. Mieszkały w zniszczonych barakach na podmokłym terenie w tajdze syberyjskiej. W tych trudnych warunkach udało się im przetrwać do stycznia 1942 r., kiedy na mocy amnestii zostały uwolnione. Teodora Sychowska wraz ze szkołą przeszła wszystkie etapy: kształtowanie się jej w ZSRR, ewakuację do Palestyny, najdłuższy (trzyipółletni) okres w Nazarecie. Razem z nią przeniosła się w 1947 r. do Anglii, gdzie w 1948 r. SMO rozwiązano.

.Początkowo, jeszcze w ZSRR, lekcje odbywały się w formie pogadanek. Brak pomocy naukowych uniemożliwiał prowadzenie regularnego nauczania. Po kilku porannych zajęciach był czas na długi poobiedni odpoczynek, bo wynędzniałe dziecięce organizmy nie były w stanie długo skupiać się na temacie lekcji. Dzieci były dziesiątkowane przez choroby lub umierały ze skrajnego wycieńczenia. Tradycyjny system przydzielania do klas na podstawie wieku i ukończonych wcześniejszych klas często nie zdawał egzaminu. Dzieci zesłańców po częstokroć przez wiele lat były pozbawione jakiejkolwiek edukacji. Niektóre się uwsteczniły, a inne nie miały żadnego edukacyjnego doświadczenia, mimo że osiągnęły już wiek szkolny. 

Najstabilniejszy czas dla SMO to okres nazaretański, od 1 stycznia 1944 do 25 lipca 1947 r. Uczennice po raz pierwszy miały prawdziwe sypialnie, a nie namioty. Dzieliły pokoje po 5–7 dziewcząt. Miały klasy i pracownie lekcyjne. Podręczniki i materiały pomocnicze były uzupełniane najrozmaitszymi drogami. Zaraz po osiedleniu kilka nauczycielek, widząc, że biblioteka jest praktycznie pusta, wyruszyło na poszukiwania książek w języku polskim. W Palestynie pod mandatem brytyjskim mieszkało wielu Żydów polskiego pochodzenia, niejednokrotnie posiadali większe lub mniejsze biblioteczki, które mogły poszczycić się wieloma polskimi dziełami. Do nich skierowały z powodzeniem swoje kroki i tak stworzyły bibliotekę szkolną. Po pewnym czasie niedostatku szkoła została doposażona i mogły się w niej odbywać systematyczne lekcje. Nie dało się uporać z jednym problemem – brakiem boiska szkolnego. Początkowo uczennice na zajęcia z gimnastyki chodziły na boisko miejskie. Jednak stroje sportowe Młodszych Ochotniczek Arabom wydały się nad wyraz nieobyczajne. Pojawiły się skargi i nieprzyjemności, więc z ćwiczenia tam zrezygnowano.

.Różnice kulturowe pomiędzy ludnością lokalną a SMO budziły wzajemną ciekawość. By wyjść temu naprzeciw, organizowane były wspólne spotkania harcerzy i miejscowych skautów czy ogniska. Jak pokazuje historia Marii Lukaniuk, takie spotkania mogły mieć piękne finały. Maria w wieku 13 lat wraz z 10-letnią siostrą i matką została w 1939 r. wywieziona w głąb Kazachstanu. Przewożone były od sowchozu do sowchozu, za każdym razem słysząc, że wreszcie zostaną połączone z ojcem. W trakcie tułaczki zmarła matka dziewczynek, a obietnice spotkania z ojcem okazywały się zwykłą ułudą. By przeżyć, żebrały o pożywienie, błąkając się w strzępach ubrań. Trafiły do sierocińca, a następnie do SMO. Ojca spotkały w Nazarecie. Stacjonował w Egipcie i przyjeżdżał do dziewcząt w odwiedziny. W trakcie pobytu w Nazarecie Maria poznała przyszłego męża – policjanta arabskiego. Wspólnie wychowali 5 dzieci i mimo że mąż Marii był muzułmaninem, darzył życzliwością społeczność chrześcijańską. W ich domu celebrowano również katolickie święta. Maria Fahum, obecnie wdowa, wciąż mieszka w Nazarecie.

Większość uczennic stanowiły dziewczęta, które przeszły trudny syberyjski szlak. W 1945 r. dołączyło do nich 38 dziewcząt, które brały udział w Powstaniu Warszawskim. Te w 1945 r. generał Anders skierował do Nazaretu, by mogły dokończyć przerwaną edukację. Pośród nich była Wanda Traczyk-Stawska „Pączek”. O dziewczętach z AK opowiada, że były nad wyraz samodzielne, co czasem przysparzało im kłopotów. W każdą niedzielę dziewczęta uczestniczyły we wspólnej mszy św. z angielskimi żołnierzami w bazylice Zwiastowania. Niestety, była tam dość zła wentylacja, a Brytyjczycy mieli w zwyczaju na śniadanie jadać fasolkę, co skutkowało potem nieprzyjemnymi zapachami. Dziewczęta prosiły komendantkę Sychowską, by mogły uczestniczyć w innej mszy – nie wyrażała na to jednak zgody. Wanda „Pączek” wraz z kilkoma koleżankami, które również były z AK, postanowiły w odwecie urządzić Anglikom lany poniedziałek. Podłączyły szlauch do kranu w łazience w pokoju w internacie naprzeciw wejścia do Bazyliki, a gdy lotnicy w szyku szli na eucharystię, obficie oblały ich wodą. Zabawa poskutkowała napisaniem raportu przez dowódcę Anglików i stawieniem się dziewcząt do karnego raportu. Gdy z drżeniem czekały na wyrok komendantki, usłyszały, że za karę muszą iść na bal organizowany przez Brytyjczyków i z nimi tańczyć. Dziewczęta osiągnęły jednak zamierzony cel i lotnicy zaczęli chodzić na inne msze. A bal wszyscy uważali za bardzo udany.

Maria Lukaniuk w mundurze

Nieuniknione były też czasem nieporozumienia na tle kulturowym. Wanda „Pączek” opowiedziała historię, która przytrafiła się jednej z jej koleżanek z lat szkolnych – Melce „Kaktusowi”. W Nazarecie było publiczne kino. Rozrywka tego typu była tam atrakcją dostępną tylko dla mężczyzn. Jako że w mieście stacjonowało wojsko polskie i angielscy lotnicy, dalej od ekranu wydzielono strefę dla nich. Nieświadoma tego Mela „Kaktus” wybrała się na seans i usiadła pomiędzy miejscowymi w jednym z pierwszych rzędów. Gdy światło przygasło, jeden z Arabów zaczął ją „podskubywać”. Jak przystało na porządną pannę, za te amory odpłaciła mu spoliczkowaniem. Dla Araba była to ogromna zniewaga. Nie dość, że policzek został wymierzony przez kobietę, to odbyło się to przy licznych świadkach. Sponiewierany mężczyzna przychodził pod okno pokoju, gdzie mieszkała dziewczyna, i wyśpiewywał pod nim piosenki. Nie były to serenady, chciał sprowokować jej wyjście na zewnątrz, by móc się zemścić za zniewagę. Biedna Melka „Kaktus” już do końca swojego pobytu w Nazarecie musiała chodzić z obstawą.

.Obecność wojsk alianckich, a następnie SMO zmieniły częściowo charakter Nazaretu, co bywa widoczne jeszcze i dziś. Czasem, choć już coraz rzadziej, idąc ulicami Nazaretu, można zostać zaczepionym przez starszego Araba pytaniem o pochodzenie. Na odpowiedź, że jest się Polką, szeroko się uśmiecha, mówiąc, że rozpoznaje tę urodę, i z rozrzewnieniem wspomina okres, w którym dziewczęta mieszkały w mieście. Arabowie lubili przyglądać się tym egzotycznym w ich odczuciu dziewczętom, tym bardziej że poubierane były w mundurki ze spódniczkami, tak inne niż tradycyjny arabski strój kobiecy.

Innego razu pewna starsza Arabka, słysząc na ulicy język polski, przywitała się, wymieniając kilka podstawowych słów po polsku. Niewiele tego było, bo pamiętała je jedynie ze swego dzieciństwa. U jej rodziców pokój wynajmowało polskie małżeństwo, którego córka uczęszczała do SMO. Ludzie ci byli tak serdeczni, że jak tylko kończyła swoje domowe obowiązki, swój wolny czas spędzała z nimi. 

Mariola Serafin

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 grudnia 2019