"Ukraina. Tydzień po wyborach. Konkluzje"
OD REDAKCJI: Michał Boni relacjonował w tym miejscu wybory na Ukrainie. Polecamy tę relację (LINK). Dziś Autor przedstawia konkluzje.
.Mija tydzień od wyborów na Ukrainie. Widać zwycięstwo sił proreformatorskich, proeuropejskich i nastawionych negatywnie do rosyjskiej agresji. Wysoka pozycja ugrupowania Jaceniuka spowoduje, że prezydent Poroszenko będzie musiał skorygować politykę wobec Rosji, kontynuując dążenie do pokoju – i to nie za wszelką cenę – ale zarazem wyostrzając zachowania rządu Ukrainy. Jeśli wynegocjowane porozumienie w sprawie dostaw gazu okaże się możliwe do wdrożenia – dodatkowo zmieni to relacje z Rosją.
Rosja uznała wyniki wyborów oraz same wybory na Ukrainie. To dobry znak. Ale zapowiedziała, że uzna również przeprowadzane 2 listopada wybory w samozwańczych republikach ludowych, donieckiej i ługańskiej, organizowane przez separatystów, w Zachodnich mediach nazywanych też terrorystami. I tu zacznie się nowy problem polityczny. Tych wyborów słusznie nie uznaje Ukraina. Tych wyborów nie uzna Unia Europejska – zresztą nikt ich nie kontroluje pod względem uczciwości i przejrzystości. Rosja jednak stworzy nową presję. Putin pewnie zasugeruje, że skoro Rosja uznała wybory na Ukrainie z 26 października, to i symetrycznie inne kraje winny uznać wyniki tzw. wyborów z 2 listopada.
Oprócz tej pozornie niewinnej sugestii Putin może powiedzieć, iż skoro chcemy (wszyscy!) pokoju, to zgódźmy się na federację: Ukrainy oraz tych nowych republik z władzami (prorosyjskimi) już po wyborach – i wtedy utrzymamy jedność Ukrainy jako państwa, ale w modelu federacyjnym. Na przykład w takim modelu federacyjnym, w którym wszystkie podmioty mają równe prawa, czyli o najważniejszych sprawach decyduje się konsensualnie albo większością.
Pułapka jest oczywista – Ukraina „właściwa” zawsze będzie przegrywała w tej rosyjskiej ruletce demokracji. Niewykluczone, że właśnie taki jest plan Putina (pewnie jeden z wielu) na zakończenie konfliktu i wprowadzenie prowizorycznego pokoju na Ukrainie.
Nie może być zgody na realizację takich zamysłów. To istotne w wymiarze politycznym. Jednak tę postawę sprzeciwu muszą wspomagać działania na rzecz szybkiego rozpoczęcia reform na Ukrainie. Nie tylko dlatego, że oczekuje ich UE i że ukraińscy wyborcy wyraźnie usankcjonowali nowe władze, lecz przede wszystkim dlatego, że od reform zależy jakość i kierunek zmian zachodzących w kraju. Decentralizacja to energia samorządowa i obywatelska wpleciona w reformy i kontynuację dziedzictwa Majdanu. To również odpowiedź na wiele potrzeb zarządzania własnymi wspólnotami bardziej samodzielnie – odpowiedź na część haseł separatystów.
Równocześnie obok ustaw decentralizacyjnych potrzebne jest dokończenie prac nad prawem antykorupcyjnym oraz lustracyjnym (jeśli chodzi o zawłaszczanie majątku narodowego przez wielu oligarchów), żeby uczynić Ukrainę państwem bardziej przejrzystym. Tu, w tych sprawach, oprócz nowego parlamentu wielką rolę do odegrania mają organizacje pozarządowe, obywatelskie.
.To jeszcze nie wszystko. Bo zmieniając państwo i mobilizując siły rozwojowe, trzeba w jak największym zakresie sięgnąć do technologii informacyjnej. Administracja będzie lepsza i będzie działać transparentnie, kiedy będzie dostępna dla obywateli również za pośrednictwem internetu. 21 listopada będę dyskutował w Kijowie o zielonej księdze dotyczącej cyfryzacji i administracji z autorami tego opracowania i ekspertami. Zarazem jednak trzeba przystąpić do równoważenia finansów publicznych oraz wytworzenia fali małej przedsiębiorczości, bo to będzie grunt dla większej stabilności gospodarczej Ukrainy.
Ukraina po wyborach 26 października otrzymała kredyt zaufania. Teraz musi zacząć powiększać to zaufanie mądrą i odważną polityką.
Michał Boni
1 listopada 2014