Nowy traktat o francusko-polskiej przyjaźni – Nathaniel GARSTECKA

Nancy.

Jako Francuz i Polak jestem szczególnie poruszony symboliką nowego traktatu o przyjaźni podpisanego przez oba kraje w Nancy. To dobry moment, aby przypomnieć, jak blisko historycznie są Francja i Polska.

.Traktat z Nancy został podpisany w piątek 9 maja 2025 r., po kilkuletnich przygotowaniach. Wybór miasta, Nancy, nie jest bez znaczenia: Stanisław Leszczyński, wygnany król Polski, otrzymał Księstwo Lotaryngii w ramach wymiany między Francją a Świętym Cesarstwem Rzymskim. Nancy stało się jego stolicą księstwa, którą Leszczyński wyposażył we francuskie instytucje i naznaczył swoją obecnością. Jego córka Maria poślubiła Ludwika XV i została królową Francji. Była babką ostatnich francuskich królów: Ludwika XVI, Ludwika XVIII i Karola X.

Traktat z Nancy ma zastąpić przestarzały traktat z 1991 roku. Wówczas prezydenci Mitterrand i Wałęsa potwierdzili zbliżenie między oboma krajami, otwierając drogę do szerokiego zakresu inicjatyw współpracy gospodarczej. Francja zobowiązała się również wspierać przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. 34 lata później to sukces. Polska definitywnie dołączyła do obozu zachodniego, zwłaszcza poprzez NATO i UE, rozkwitła wymiana gospodarcza między Paryżem a Warszawą, a francuskie postrzeganie Polski i Polaków znacznie ewoluowało.

Ten ostatni punkt był bez wątpienia najtrudniejszy do osiągnięcia. Polska, podobnie jak większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej wyzwolonych z komunizmu, była uważana za „średniowieczną” i „zacofaną”. W zbiorowej wyobraźni Francuzów Polacy byli biedni, obskuranccy i bez wątpienia niezdolni do właściwego zarządzania swoim krajem. Dzięki temu, że w latach 90. i dwutysięcznych ukończyłem w Paryżu szkołę (podstawową i średnią) oraz studia, mogłem obserwować, jak zmieniała się opinia o Polsce. Najbardziej skomplikowanym momentem było niewątpliwie wejście państw Europy Środkowo-Wschodniej do UE w 2004 roku, po którym nastąpił słynny epizod „polskiego hydraulika”. Na szczęście dla mnie miałem w klasie kolegów pochodzenia bułgarskiego i rumuńskiego, więc mogłem podzielić się ciężarem kpin.

Bezrobocie i bieda w Polsce nie były jedynymi tematami, z którymi musiałem się zmierzyć. Polacy szybko zostali oskarżeni o bycie prawdziwymi „poplecznikami Stanów Zjednoczonych”. Wielka Brytania nie była już jedynym „amerykańskim koniem trojańskim w Europie”. Kraje Europy Środkowej podążyły za Waszyngtonem do Iraku i kupowały Boeingi zamiast Airbusów. Zostałem więc oskarżony o „przekierowanie europejskich dotacji” do amerykańskiego przemysłu. Oskarżono mnie również o bycie przeszkodą dla dobrych stosunków między Francją a Rosją. Francja, czując się rywalem Stanów Zjednoczonych, starała się pielęgnować więzi z Moskwą, aby ostentacyjnie zademonstrować swoją potrzebę „suwerenności” i „równowagi”. Francuska protekcjonalność dyplomatyczna ujawniła się przy kilku okazjach, od słynnego „te kraje straciły okazję, by się zamknąć” rosyjskojęzycznego rusofila Jacques’a Chiraca po „skrajnie prawicowego antysemitę” Emmanuela Macrona (o Mateuszu Morawieckim).

Ale francuscy przywódcy mają krótką pamięć. Polskę i Francję łączy długa monarchiczna historia. Oprócz Stanisława Leszczyńskiego i jego córki Marii jednymi z najbardziej znanych postaci wspólnej historii są polska królowa Jadwiga Andegaweńska (Hedwige d’Anjou), potomkini króla Ludwika VIII Lwa; Henryk III, który najpierw został wybrany na króla Polski jako Henryk Walezy, zanim został królem Francji; polskie królowe Ludwika Maria Gonzaga de Nevers (Louise-Marie de Gonzague) i Maria Kazimiera de La Grange d’Arquien (Marie Casimire Louise de La Grange d’Arquien, słynna Marysieńka) oraz hrabia Walewski, syn cesarza Napoleona i Marii Walewskiej.

Polska nie jest dla Francji zwykłym krajem. Jest to jeden z niewielu krajów w Europie, który nigdy nie był w stanie wojny z Francją, a współpraca wojskowa między dwoma mocarstwami sięga czasów wypraw krzyżowych. Przez bardzo długi czas Francja postrzegała Polskę jako sojusznika w swoich wysiłkach na rzecz okrążenia bloku germańskiego, a Polska z kolei, gdy była zagrożona, liczyła na to, że Francja zagwarantuje jej niepodległość. Najbardziej znaczącymi przykładami tego sojuszu były kampanie napoleońskie, podczas których wielu Polaków wyróżniło się w Grande Armée (np. książę Józef Poniatowski), oraz wojna sowiecko-polska w 1920 r., kiedy Francja udzieliła wsparcia wojskowego i dyplomatycznego Polsce zagrożonej inwazją ze strony Rosji Sowieckiej (obecność kapitana Charles’a de Gaulle’a na miejscu jest wciąż pamiętana). Te dwa epizody są dla mnie szczególnie istotne, ponieważ mój przodek Berek Joselewicz walczył w armii Napoleona, a mój pradziadek Gaston Billotte brał udział we francuskiej misji wojskowej w Polsce w 1920 roku.

Od ponad dwudziestu lat Francja i Polska są oficjalnymi sojusznikami poprzez wspólne członkostwo w NATO i UE, z obopólną korzyścią. Francuskie firmy uzyskały szeroki dostęp do rynku liczącego prawie 40 milionów mieszkańców, a Polska przyjęła wiele francuskich inwestycji. Dzięki francuskiej firmie mogłem się przenieść do Warszawy; od tego czasu wspierałem w Polsce rozwój kilku innych francuskich firm.

To prowadzi nas do współczesnej francuskiej obecności w Polsce. Podczas gdy Polacy bardzo często emigrowali do Francji, szczególnie w ciągu ostatnich dwóch stuleci, przepływy w drugą stronę zawsze były rzadsze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat zaobserwowaliśmy jednak zwiększenie liczby Francuzów osiedlających się w Polsce. W latach 2019–2024 liczba Francuzów zarejestrowanych na konsularnej liście wyborców zwiększyła się z 4027 do 5183, co stanowi wzrost o prawie 30 proc., nie licząc Francuzów, którzy nie mają praw wyborczych.

Istnieją trzy główne kategorie imigrantów z Francji. Pierwszą z nich są kadry zarządcze i menedżerowie dużych spółek francuskich, z których część to imigranci już od lat 90. Druga to Polacy wygnani w czasach komunizmu, którzy powracają do kraju, często uzyskując obywatelstwo francuskie. Może to również dotyczyć ich dzieci, które urodziły się we Francji i „powracają na ziemie rodzinne”. Wreszcie w latach 2014–2015 pojawiła się trzecia fala: Francuzi opuszczający Francję z powodów kulturowych i cywilizacyjnych. Osoby te często nie mają wcześniejszych związków z Polską i wahają się między kilkoma krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Niektórzy osiedlają się na Węgrzech, inni w Rumunii, jeszcze inni w Polsce. Ludzie ci są często „poza systemem”, nie są związani np. z siatkami ekspatów i mogą polegać jedynie na grupach samopomocy, które sami tworzą. Ta trzecia fala różni się politycznie od poprzednich, jeśli chodzi o jej nastawienie polityczne i ideowe.

Sprawa ta dotyka mnie tym bardziej, że uważam, iż należę do wszystkich trzech kategorii francuskich imigrantów jednocześnie: zostałem ekspatriowany jako specjalista przez francuską firmę i kontynuuję karierę zawodową z francuskimi grupami, jestem potomkiem polskich emigrantów, którzy osiedlili się we Francji w XX wieku, i postrzegam Polskę jako schronienie dla Francuzów poszukujących ponownego połączenia z cywilizacją europejską. Związki między Francją a Polską mają zatem dla mnie wielką wartość symboliczną, dlatego byłem tak poruszony, gdy podpisano traktat z Nancy.

Co zawiera ten nowy traktat o przyjaźni? Jest podobny do obowiązujących między Francją a Niemcami, Włochami czy Hiszpanią, ponieważ podkreśla współpracę między oboma krajami w wielu dziedzinach, w tym w gospodarce, dyplomacji, nauce, energetyce i kulturze. Jest to wyraźnie kwestia polityczna, w której Francja stara się ściślej związać Polskę z UE – ze szkodą dla tradycyjnego sojuszu Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Kontekst jest tutaj ważny: Francja Emmanuela Macrona próbuje wzmocnić swoją pozycję międzynarodową, a Polska Donalda Tuska znajduje się na rozdrożu z rosyjskim imperializmem w Europie Wschodniej i prezydenturą Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych jako tłem.

Potencjał wzmocnienia przyjaźni francusko-polskiej jest znaczny i wielowymiarowy. Ożywienie nauki języka francuskiego w Polsce, lepsza integracja Francji z rozwojem Polski (pomyślmy na przykład o przyszłych elektrowniach jądrowych, które Polska chce zbudować), wkład w dozbrojenie wschodniej flanki UE i NATO… Polska, jako centralny punkt zachodniego systemu w tym regionie świata, musi więc być naturalnym i uprzywilejowanym partnerem dla Francji.

Poprawa stosunków między naszymi krajami jest zatem czymś wspaniałym. Nie może ona jednak zastąpić sojuszu transatlantyckiego, który jest jedyną realną gwarancją bezpieczeństwa dla Europy Środkowej w obliczu zagrożenia rosyjskiego. Rzeczywiście, kraje Europy Zachodniej nie sprawiają wrażenia, że są w pełni świadome wrogości Moskwy wobec nas. Jeśli Paryż, Berlin i Bruksela chcą, aby Warszawa, Wilno i Praga zmieniły kurs swojej dyplomacji, muszą najpierw zrobić to samo po swojej stronie i zapewnić sobie do tego środki militarne, do czego wciąż jest daleko.

Nathaniel Garstecka
Tekst pochodzi z kroniki prowadzonej przez Autora w tygodniku „Gazeta na Niedzielę” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 maja 2025