Prof. Joanna HAŃDEREK: Kraków to przygoda, magia i deszcz na Brackiej. Jak odzyskać miasto dla mieszkańców?

Kraków to przygoda, magia i deszcz na Brackiej.
Jak odzyskać miasto dla mieszkańców?

Photo of Prof. Joanna HAŃDEREK

Prof. Joanna HAŃDEREK

Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności, ze szczególnym uwzględnieniem postkolonializmu, globalizacji, gender, multikulturalizmu, ekoetyki, podmiotowości zwierząt oraz globalnej sprawiedliwości i wykluczeń. Autorka „Filozofia wegańska”, „Metamorfozy i muzea”, „Czas i spotkanie”, „Wykluczenia” (red.).

Walka o prawo do własnego miasta nie jest niczym nowym. Od dawna robi się to w Berlinie, Barcelonie, Mediolanie, Wenecji czy Rzymie. Kraków też chciałby mówić własnym głosem, jednak w ostatnich dekadach nasze wyjątkowe miasto stało się własnością patodeweloperów, a Rynek Główny, dawniej należący do poetów i bardów Piwnicy pod Baranami, tętni turystyczną wrzawą. Czy krakowianie mają szansę to zmienić – zastanawia się prof. Joanna HAŃDEREK

Kraków oddany deweloperom

.W Krakowie źle się dzieje. Dzielnica Kazimierz już dawno zamieniła się w jedną wielką knajpę, to samo stało się z Rynkiem Głównym i okolicami. Ważniejsi są turyści, którym sprzedaje się mit Krakowa i niczym nieograniczoną rozrywkę. Prezydent miasta Jacek Majchrowski od lat czuje się jak pan i władca, oddając miasto deweloperom, pozwalając na przemoc decybeli, światła, wypierając z miejsc historycznych tradycję. Ostatnio wierni Kościoła katolickiego zaczęli oburzać się na nieustanny hałas zakłócający porządek modlitwy w kościołach. Jako ateistka krytykująca kościelną patologię rozumiem podenerwowanie wiernych. Nie jest ważne, jakie mamy przekonania – istotne, byśmy nauczyli się razem żyć i byśmy czuli się w swoim mieście jak w domu.

Gentryfikacja nie kojarzy się dobrze. To zmiana miejsc zaniedbanych – starych, często popadających w ruinę – w sferę luksusu i nowoczesności. Pozornie wygląda to dobrze, w rzeczywistości jest koszmarem. Ludzie tracą swoje miejsca do życia, osoby w kryzysie ekonomicznym czy w kryzysie bezdomności są wyrzucane z miejsc, które dotąd były ich domem. Ceny nieruchomości idą w górę, pojawiają się lokatorzy, którzy nie są związani z miejscem, podchodzący do danej przestrzeni jak do lokaty, która ma się zwrócić.

Gentryfikacja – proces brutalny i upokarzający

.W miejscach, gdzie rozwija się turystyka, zamierają wspólnota i lokalne życie. Gentryfikacja jest brutalnym i upokarzającym procesem, gdzie ludzie nagle doświadczają własnej nieistotności. Dla włodarzy miasta podejmujących taki kurs liczą się sam wygląd i korzyści ekonomiczne. W kategoriach egzystencjalnych tracą jednak ludzie, a często jest to także śmierć miasta, zniszczenie lokalności i śmierć wspólnoty. Tak dzieje się w Krakowie – korozja toczy nasze miasto coraz bardziej ciasno budowanymi apartamentowcami, wycinaniem drzew, parków, betonowaniem wszystkiego, co tylko daje się jeszcze zawłaszczyć. Odbija się to na samych mieszkańcach, którzy powoli mają już dość i coraz częściej stają w kontrze wobec turystów.

Tylko że my, mieszkańcy mamy już dość tych antagonizmów. Czas wreszcie zrozumieć, że miasto tworzą ludzie i ich relacje. Im nas jest więcej, im bardziej jesteśmy różnorodni, tym więcej miasto może zyskać. Turyści są oczywiście mile wdziani; to nie są wrogowie miasta. Rzecz w tym, że polityka miasta nie może dostrzegać potrzeb jednej grupy społecznej, a inne lekceważyć.

Sztuka małych ustępstw i kompromisów jest do osiągnięcia. Trzeba tylko przestać myśleć jedynie w kategoriach zysków, komercji i gentryfikacji, a zacząć w kategoriach miejskiej wrażliwości i wspólnoty. Mile jest powitać gości, kolorowy świat innych ludzi jest niezwykle pociągający, nie musi on jednak oznaczać zawłaszczenia sfery publicznej – ta przecież jest dla wszystkich.

Kraków wymaga przemyślenia i naprawy

.Antagonizowanie ludzi to bardzo niebezpieczna gra. Podpalić łatwo, gorzej już gasić i pracować u podstaw. Tymczasem, jak każde społeczeństwo, jesteśmy spluralizowani. W Krakowie, jak w miejskim laboratorium, widać to bardzo dobrze. Z jednej strony mamy tradycje i mity (niekoniecznie prawdziwe, jak to z mitami bywa, ale piękne), z drugiej strony rzeczywistość. Z jednej strony bardzo miło jest posłuchać koncertu na Rynku, a z drugiej są tacy, którzy idą do kościoła – nie po to, by oglądać zabytki, ale by się pomodlić. Miejskie laboratorium różnorodności stwarza nam bardzo dużo okazji, by uczyć się wzajemnego szacunku, tworzyć wspólne kody zachowania i współpracy pomimo różnic i odmiennych światopoglądów.

Joanna Hańderek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 stycznia 2023