Łukasz GIBAŁA: Kraków - miasto bez przyszłości?

Kraków - miasto bez przyszłości?

Photo of Łukasz GIBAŁA

Łukasz GIBAŁA

Krakowianin, doktor logiki UJ, współzałożyciel dwóch firm z branży nowoczesnych technologii, poseł na Sejm VI i VII kadencji. W 2018 roku uzyskał trzeci wynik w wyborach na prezydenta Krakowa (17,14%). Przewodniczący krakowskiego stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców.

zobacz inne teksty Autora

Podmiotowe traktowanie zbiorowości tworzącej samorząd przez każdy z jego organów – z prezydentem na czele – jest warunkiem koniecznym, by w Krakowie dokonała się pozytywna zmiana. Nasze miasto potrzebuje nowego modelu zarządzania i przywództwa – pisze Łukasz GIBAŁA

Pod koniec 2021 roku ukazał się raport „Polskie Miasta Przyszłości 2050”. Eksperci Grupy Saint-Gobain i Polskiego Towarzystwa Studiów nad Przyszłością, analizując możliwe konsekwencje podejmowanych dzisiaj decyzji strategicznych, próbowali odpowiedzieć na pytanie, co czeka mieszkańców polskich metropolii w perspektywie najbliższych dekad. Stworzyli także „Ranking Polskich Miast Przyszłości 2050”, wskazujący, które z nich mają szanse stać się nowoczesnymi, najlepiej dostosowanymi do zmieniającej się rzeczywistości aglomeracjami. Opracowując go, badacze dokonali analizy czterech obszarów ich funkcjonowania: pracę w mieście, mieszkanie w mieście, infrastrukturę związaną ze spędzaniem wolnego czasu oraz transport. Liderem okazała się Warszawa. Drugie miejsce zajął Wrocław, na podium znalazły się również Katowice. Poznań i Gdańsk zajęły ex aequo czwartą pozycję. Przedostatnia w rankingu jest Łódź.

Kraków jest ostatni. Tak – ostatni. Drugie co do wielkości miasto w Polsce, potężny ośrodek naukowy, akademicki i kulturalny osiągał we wszystkich kategoriach niskie lub bardzo niskie wyniki. Metropolia, która ma wszelkie dane, by być przykładem dla innych i wyznaczać kierunki rozwoju, została oceniona jako miasto z najgorszymi widokami na przyszłość.

Oczywiście, z każdym rankingiem można dyskutować, wskazywać mielizny metodologiczne i kwestionować kryteria kwantyfikacji. Tak surowa ocena Krakowa nie jest jednak przypadkiem. Dobitnie pokazuje bowiem rzeczywistość, której na co dzień doświadczają mieszkańcy stolicy Małopolski – Kraków stał się „miastem teoretycznym”, które już dziś ma coraz większe problemy z zaspokajaniem podstawowych potrzeb mieszkańców. A jeżeli coś nie działa już teraz, to w przyszłości będzie działało tak samo źle lub gorzej. O ile nie zajdzie żadna zmiana.

„Kto mieszka w Krakowie, ten się w cyrku nie śmieje” – ten żart coraz częściej powtarzają krakowianie w facebookowych i kawiarnianych rozmowach. To śmiech przez łzy, próba oswojenia realiów, które ocierają się o absurd i groteskę. W Krakowie smutną normą są zjawiska, których trudno nie uznać za patologiczne. Miasto „promuje” komunikację zbiorową, podnosząc ceny biletów, a autobusy grzęzną w narastających korkach. Urzędnicy jawnie lekceważą mieszkańców zaangażowanych w mechanizmy partycypacyjne: konsultacje społeczne uważają za zło konieczne, arogancko odrzucają postulaty aktywistów, nie realizują inwestycji wybranych przez krakowian w ramach budżetu obywatelskiego. W mieście, w którym na wszystko, co zawiera chlorofil, należy chuchać i dmuchać, zabudowywane są kolejne tereny zielone. Nikt nie panuje nad betonowaniem miasta, a urząd w spornych przypadkach staje po stronie deweloperów, a nie mieszkańców. Władze miasta, budując Trasę Łagiewnicką, forsują rozwiązania komunikacyjne rodem z lat 70. Brną – wbrew dobitnie wyrażonej w referendum opinii mieszkańców – w organizację nikomu niepotrzebnych Igrzysk Europejskich. I tak dalej. Litanię grzechów i zaniechań ekipy rządzącej Krakowem można by ciągnąć długo. A wielu krakowian zapewne dorzuciłoby do niej swoje obserwacje.

Decydenci – z prezydentem Jackiem Majchrowskim na czele – mają problem z bieżącym administrowaniem miastem, a co dopiero z refleksją na temat przyszłości, kreowaniem wizji, wyznaczaniem priorytetów i kierunków rozwoju.

Nikt nie myśli o tym, co stanie się, gdy przestaną działać dotychczasowe koła zamachowe gospodarki Krakowa – turystyka i outsourcing. Władze nie robią nic, by korzystając z potencjału miasta, uczynić z niego centrum przemysłów kreatywnych na skalę europejską. Wdrażanie rozwiązań smart city i smart mobility (oczywistość w miastach europejskich) w Krakowie jest farsą. Zagadnienia neutralności klimatycznej czy innowacji społecznych pozostają w ogóle poza horyzontem poznawczym prezydenta i jego ludzi. Pod Wawelem nie jest efektywnie realizowana żadna z polityk publicznych.

Energia urzędników i lokalnych polityków skoncentrowana jest na utrzymaniu status quo. Od wielu lat jedynym celem rządzącej miastem ekipy jest zachowanie władzy i płynących z niej korzyści. To wyjaśnia, dlaczego Jacek Majchrowski i jego ludzie traktują mieszkańców jako „zło konieczne”. Są dokuczliwi, bo czegoś chcą, czegoś się domagają. Zakłócają spokój.

Jakże to odległe od wyznawanej przeze mnie filozofii miasta, w którym na pierwszym miejscu są jego mieszkańcy. Mój Kraków to miasto sprawnie zarządzane (będę szczery: zarządzać gorzej niż dziś się nie da, poprzeczka jest zawieszona bardzo nisko), ale przede wszystkim życzliwe. Wierzę bowiem, że przyszłość metropolii zależy od mieszkańców. Podmiotowe traktowanie zbiorowości tworzącej samorząd przez każdy z jego organów – z prezydentem na czele – jest warunkiem koniecznym, by w Krakowie dokonała się pozytywna zmiana. Nasze miasto potrzebuje nowego modelu zarządzania i przywództwa. Ten, który pod Wawelem obserwujemy w działaniu od wielu lat, jest rażąco anachroniczny, kompletnie nie przystaje do współczesności.

Przekonania, postawy i poglądy prezentowane przez Jacka Majchrowskiego i jego współpracowników kształtowały się jeszcze w ubiegłym wieku, w świecie, który mocno różni się od naszego. W roku 2022 stanowią skamielinę. Mentalny skansen, który blokuje rozwój miasta i wprost szkodzi jego mieszkańcom.

Rzymianie posiadali dwa określenia oznaczające miasto. Urbs dla przestrzeni zagospodarowanej murami obronnymi, ulicami, domami i akweduktami oraz civitas w odniesieniu do ludzi powiązanych ze sobą w przestrzeni społecznej i kulturowej. Nie da się rozwiązać problemów aspektu urbs bez odwołania się do aspektu civitas. Krakowianie muszą mieć możliwość realnego kształtowania swojej metropolii, a zadaniem władz miasta jest wprowadzenie mechanizmów współrządzenia i współzarządzania. Zadania tego na pewno nie wykona ekipa Jacka Majchrowskiego, bo nie widzi takiej potrzeby. Nie dostrzega bowiem, że odchodzi w przeszłość model zarządzania imperatywnego, opartego na odgórnym procesie decyzyjnym. Ba, nie wie nawet, że inny model zarządzania istnieje. Nie rozumie, że nowych problemów nie da się rozwiązać starymi metodami. Nie potrafi analizować posiadanych zasobów, diagnozować problemów i tworzyć mechanizmów skutecznej odpowiedzi na nie. Dlatego obecne władze Krakowa kapitulują wobec dynamicznie zmieniającej się teraźniejszości i nie robią nic, by przygotować miasto do wyzwań przyszłości.

.Czy Kraków jest skazany na coraz gorsze dziś i mało optymistyczne jutro? To zależy przede wszystkim od tego, czy władze miasta zamiast lekceważyć mieszkańców, zaczną wykorzystywać ich potencjał. Przyszłość Krakowa zależy od krakowian. Trzeba tylko (i aż) sprawić, by w sprawach własnego miasta zyskali wreszcie decydujący głos.

Łukasz Gibała

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 stycznia 2022