Prof. Krzysztof BRZECHCZYN: Efekt Karola Nawrockiego

Efekt Karola Nawrockiego

Photo of Prof. Krzysztof BRZECHCZYN

Prof. Krzysztof BRZECHCZYN

Historyk i filozof. Profesor Wydziału Filozoficznego UAM zatrudniony w Instytucie Pamięci Narodowej. Autor książek: „The Historical Distinctiveness of Central Europe: A Study in the Philosophy of History” (Berlin, Peter Lang, 2020) i “Umysł solidarnościowy. Geneza i ewolucja myśli społeczno-politycznej Solidarności w latach 1980–1989” (Warszawa-Poznań: Wyd. IPN 2022).

Domykanie systemu liberalnej demokracji można zdefiniować jako stworzenie systemu zabezpieczeń prawnych, medialnych i ekonomicznych, które uniemożliwiają przejęcie władzy wykonawczej przez partie spoza liberalnego mainstreamu – pisze prof. Krzysztof BRZECHCZYN

.Jesienią 2023 r. ówczesna opozycja, określając się mianem demokratycznej, oskarżała Zjednoczoną Prawicę o autorytaryzm, populizm i zamiar zniesienia demokracji parlamentarnej w przypadku wygranej. PiS wybory wprawdzie wygrał, lecz nie zdobył wystarczającej liczby posłów, aby uformować rząd. W ten sposób 13 grudnia 2023 władzę przejęła Koalicja Obywatelska. Jednakże przejmowanie pełnej kontroli nad instytucjami państwa i realizacja składanej w trakcie wyborów obietnicy „rozliczeń rządów Zjednoczonej Prawicy” – według akolitów KO – szła dosyć opornie, gdyż na przeszkodzie stał posiadający również demokratyczny mandat prezydent Andrzej Duda. Dlatego też warunkiem – użyjmy frazy Grzegorza Schetyny z października 2024 r. – „domknięcia systemu” było zwycięstwo kandydata KO w wyborach prezydenckich.

Konflikt polityczny zachodzący w Polsce jest odzwierciedleniem ogólnych procesów politycznych w świecie euroatlantyckim, prowadzących, według sformułowania Fareeda Zakarii, do wyłonienia się liberalnego autorytaryzmu – systemu, który ogranicza prawa polityczne, lecz (nadal) chroni przynajmniej pewne prawa podstawowe. Jednym z cech tego systemu jest wykorzystywanie prawa i procedur prawnych do zwalczania opozycji politycznej. Sympatyzujący z Partią Demokratyczną Zakaria stwierdził, że wynik wyborów prezydenckich w USA w 2024 r. był efektem wystąpienia wyborców przeciwko temu, co określił mianem lawfare (prawo walczące), czyli wykorzystywania prawa do zwalczania Donalda Trumpa, co w oczach wyborców czyniło go ofiarą systemu, a nie winnym (Zakaria, Dems BIG mistakes that lost them the election).

.Używanie prawa jako broni politycznej ma miejsce również w Europie. W grudniu 2024 r. Sąd Konstytucyjny w Rumunii na podstawie raportu służb specjalnych (podległych premierowi, który sam kandydował w wyborach) unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich z powodów ingerencji w kampanię „zewnętrznego gracza państwowego”. Przed wyborami w Niemczech w lutym 2025 r. były komisarz EU Thierry Breton 10 stycznia 2025 r. ostrzegł: „Zachowajmy spokój i egzekwujmy nasze przepisy w Europie, gdy istnieje ryzyko ich obejścia i gdy mogą, jeśli nie będą egzekwowane, prowadzić do ingerencji. Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech”. Pod koniec marca 2025 r. sąd uznał Marine Le Pen za winną sprzeniewierzenia funduszy publicznych (chodziło o zatrudnienie asystentów eurodeputowanych) i skazał ją na cztery lata pozbawienia wolności (dwa lata w zawieszeniu) oraz pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który ma być egzekwowany natychmiast, co eliminuje Le Pen z udziału w następnych wyborach prezydenckich. Domykanie systemu liberalnej demokracji można zatem zdefiniować jako stworzenie systemu zabezpieczeń prawnych, medialnych i ekonomicznych, które uniemożliwiają przejęcie władzy wykonawczej przez partie spoza liberalnego mainstreamu.

Próby domykania systemu alla polacca można zrekonstruować, analizując wypowiedzi przywódców KO i wysokich urzędników państwowych. Premier Donald Tusk 6 września 2024 r. podczas konferencji prasowej otwierającej spotkanie ze „środowiskami prawniczymi” powiedział: „Muszę państwu powiedzieć, też trochę jako historyk interesujący się historią polityczną Europy… Zakres rozliczeń, a także odpowiedzialności, już powoli także odpowiedzialności karnej, ludzi władzy, którzy nadużyli władzy przeciwko ludziom, on jest największy od kilkudziesięciu lat, biorąc pod uwagę całą Europę. Tylko rozliczenia powojenne Niemiec, mówię Norymberga i jej konsekwencje. I Jugosławia po wojnie jugosłowiańskiej. […] Natomiast rozliczenia nieprawidłowości i nadużyć ze strony władzy w wyniku zmiany władzy po demokratycznych wyborach są w Polsce największe w porównaniu do jakichkolwiek zdarzeń w Europie w ostatnich kilkudziesięciu latach”.

Choć Donald Tusk bezpośrednio nie porównywał rządów Zjednoczonej Prawicy do rządów NSDAP w Niemczech czy Tito w komunistycznej Jugosławii, to podczas spotkania w Senacie zadeklarował, że działania rządu będą mieścić się w formule „demokracji walczącej”. Termin ten, wprowadzony w 1937 r. przez Karla Loewensteina, uzasadniać miał stosowanie przez demokratyczne państwo niedemokratycznych środków przeciwko totalitarnym partiom i ruchom: komunistycznym i faszystowskim.

.Kilka miesięcy wcześniej, w maju 2024 r., prokurator Ewa Wrzosek stwierdziła: „Żyjemy w czasach powojennych, gdzie po lasach grasują bandy, państwo wciąż jest zagrożone i trzeba działać w sposób niestandardowy”. Na czym ta niestandardowość działania może polegać, wyjawił premier podczas debaty „Drogi wyjścia z kryzysu konstytucyjnego”, która odbyła się w Senacie 10 września 2024 r.: „Musimy podejmować decyzje, które będą czasem kwestionowane; będę je podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie wszystkie one będą odpowiadały kryteriom pełnej praworządności z punktu widzenia purystów” [LINK]

Wielokrotnie w wystąpieniach Donalda Tuska pojawia się manichejski obraz świata społecznego, zgodnie z którym siły Dobra reprezentowane przez Koalicję Obywatelską walczą w Polsce z siłami Zła reprezentowanymi przez wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji (np. spotkanie w Pabianicach w lipcu 2025 r.). Retoryka używana przez przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej i ich ideowych zwolenników (dziennikarzy, intelektualistów, celebrytów) powtarza się tak często, że warto pokusić o rekonstrukcję sytuacji społeczno-politycznej, w której ten dychotomiczny obraz życia publicznego staje się funkcjonalny dla interesów władzy. Trzeba sobie zdawać sprawę, że do pewnego stopnia polaryzacja polityczna jest normalną praktyką w demokracji i służy mobilizacji własnego elektoratu. Przykładowo w 2005 r. Jacek Kurski wspomniał o dziadku Tuska, który miał na ochotnika zgłosić się do Wehrmachtu. Kurski został wykluczony ze sztabu wyborczego, a Lech Kaczyński osobiście przeprosił za te słowa. Z kolei Tusk po przegranych wyborach parlamentarnych i prezydenckich zadeklarował, że Polska nie jest skazana na „moherową koalicję”, co rozpoczęło bezpardonowe atakowanie elektoratu PiS-u.

Wydaje się jednak, że stosowana przez obecny obóz władzy retoryka służy nie tylko mobilizacji własnego elektoratu, lecz przede wszystkim uzasadnieniu domykania systemu. Można znaleźć historyczne antecedensy. Przypomnijmy przykład z historii wskazany przez Ewę Wrzosek – komuniści w latach 1945–1948 stosowali podobną retorykę: PPR zawiązała Blok Demokratyczny, który walczył (w sensie fizycznym poprzez UB) z Polskim Stronnictwem Ludowym, a w ówczesnej propagandzie Stanisław Mikołajczyk kreowany był na „wroga ludu”, „reakcjonistę” i sługusa imperializmu.

Domykanie systemu można rozumieć jako wzrost regulacji życia społeczno-politycznego, który zachodzi poprzez biurokratyzację życia społecznego i represje wobec oponentów. Wzrost regulacji politycznej – aby nie wywołać masowego protestu społecznego – może zachodzić albo w sposób przyśpieszony, albo spowolniony. Zdolność obywateli do oporu i protestów jest między innymi rezultatem stopnia ich zorganizowania. Raptowny, zachodzący z dnia na dzień wzrost regulacji władczej, prowadzący do publicznego napiętnowania (np. poprzez aroganckie przesłuchania przez komisje śledcze) bądź represjonowania (np. poprzez widowiskowe aresztowania) obywateli pełniących w niedalekiej przeszłości role polityczne zaskakuje i zarazem zastrasza pozostałych: rodziny prześladowanych, ich sympatyków, elektorat, a w końcu zwykłych obywateli, osłabiając ich zdolność do zbiorowych wystąpień.

.Na takim socjologicznym efekcie zaskoczenia oparte jest przeprowadzanie zamachu stanu, który aby był skuteczny, musi zostać przeprowadzony w błyskawiczny i zdecydowany sposób. Raptowne zniesienie większości swobód obywatelskich, kontrola korespondencji i rozmów telefonicznych, wykorzystanie zaskoczenia i przerażenia obywateli – uniemożliwiają stawienie przez nich skutecznego oporu. Paradygmatycznym przykładem może być wprowadzenie stanu wojennego przez Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 r., choć ów przyspieszony wzrost regulacji władczej nie musi być przeprowadzony z naruszeniem obowiązującego prawa.

Podobne efekty społeczne wywołuje spowolnione tempo wzrostu regulacji władczej. Ponieważ wzrost ten jest mało dotkliwy dla przeciętnych obywateli albo ich bezpośrednio nie dotyczy, utrudnia to ich mobilizację do wspólnych wystąpień przeciw władzy. W języku potocznym nazywa się to „metodą salami” lub efektem „podgrzewania żaby”. Temperatura wody, w której przebywa żaba, podnosi się dla niej niezauważalnie. Gdy woda staje się zbyt gorąca, jest już zbyt późno, aby żaba mogła z niej wyskoczyć.

Po 13 grudnia 2023 roku wzrost regulacji władczej w ramach systemu „demokracji walczącej” nie odbywał się ani w klasycznie przyśpieszony, ani w spowolniony sposób. Władza obrała metodę hybrydową, łączącą spowolniony tryb wzrostu regulacji władczej połączony z punktowym stosowaniem represji. W taki sposób można interpretować siłowe przejęcie TVP, aresztowanie w Wielki Czwartek ks. Michała Olszewskiego i wyprowadzanie go w kajdankach zespolonych, zastosowanie aresztu wydobywczego wobec niego i urzędniczek z Ministerstwa Sprawiedliwości czy brak zgody na obecność pełnomocnika Barbary Skrzypek podczas jej przesłuchania (dwa dni później Barbara Skrzypek zmarła).

Przejawem spowolnionego wzrostu regulacji władczej może być np. odmowa wypłacenia przez ministra Andrzeja Domańskiego wbrew decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych odebranej wcześniej dotacji w wysokości 11 mln zł. Decyzja ta utrudnia wprawdzie działalność największej partii opozycyjnej, lecz jest czymś innym niż jej delegalizacja, czego domagają się radykalni zwolennicy obozu władzy. Niewpuszczanie na konferencje prasowe premiera dziennikarzy telewizji „Republika” czy „wPolsce24” ogranicza zagwarantowany konstytucją dostęp obywateli do informacji, lecz całkowicie go nie ogranicza itd.

Wydaje się, że ta hybrydowa strategia wzrostu regulacji władczej była spowodowana spodziewanym zwycięstwem Rafała Trzaskowskiego. Wiosną 2025 r. Donald Tusk na konferencjach prasowych odliczał dni do końca prezydentury Andrzeja Dudy. Gdyby Trzaskowski wygrał wybory prezydenckie, można byłoby w przyśpieszony sposób domykać „demokrację walczącą”, wprowadzając ustawy niezagrożone wetem prezydenta. Rachuby te z wielu powodów – np. wpływu prezydentury Donalda Trumpa – nie zostały zrealizowane, a wariant rumuński w Polsce nie przeszedł. Pierwszym zatem efektem zwycięstwa Karola Nawrockiego jest zniweczenie przyśpieszonej strategii „domykania systemu”, choć jak wskazuje powołanie sędziego Waldemara Żurka na ministra sprawiedliwości (który jest jednocześnie prokuratorem generalnym), obóz władzy nie rezygnuje bynajmniej z punktowych konfrontacji. Ich liczbę jednak może ograniczyć aktywny model prezydentury sprawowany przez nowego prezydenta.

.Drugim efektem zwycięstwa Karola Nawrockiego jest bowiem promowanie inwestycji modernizacyjnych typu Centralny Port Komunikacyjny i szukanie w tej materii porozumień ponad politycznymi podziałami (vide udział posłanki Pauliny Matysiak z Partii Razem na wiecu w Kaliszu 7 sierpnia 2025 r.) oraz proponowanie rozwiązań legislacyjnych przynoszących korzyści całemu społeczeństwu (np. zerowy PIT).

Tymczasem Koalicja Obywatelska zafiksowana na „rozliczeniach PiS-u” staje się coraz bardziej anachroniczna. Po pierwsze, niejasności związane z rozdziałem środków z Krajowego Planu Odbudowy podważa całą narrację Koalicji Obywatelskiej o nowych standardach życia publicznego. Po drugie, zafiksowanie na rozliczeniach odwraca uwagę opinii publicznej od dokonujących się zmian technologicznych, np. coraz większego wykorzystywania narzędzi sztucznej inteligencji, które w nieodwracalny sposób zmienią rynek pracy w Polsce i na świecie i wpłyną na zawodową przyszłość młodych wyborców. Akurat w tej materii Karol Nawrocki ma już pewne doświadczenie, gdyż będąc prezesem IPN, stworzył Biuro Nowych Technologii opowiadające młodemu pokoleniu o historii za pomocą narzędzi cyfrowych. Czy te doświadczenia wykorzysta w pracy dla Polski – czas pokaże.

Krzysztof Brzechczyn

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 sierpnia 2025