Prof. Michał KLEIBER: Transpacyficzny Pakt Handlowy bez dwóch gospodarczych potęg regionu

Transpacyficzny Pakt Handlowy bez dwóch gospodarczych potęg regionu

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Wypowiedzi najważniejszych przedstawicieli amerykańskiej administracji położyły parę miesięcy temu kres nadziejom na szybkie zakończenie negocjacji – zapowiedź istotnie zwiększonych opłat celnych na chińskie towary o rocznej wartości 200 miliardów dolarów i sugestie  dalszych działań w tym kierunku wywołały analogiczną reakcję Chin  cofając negocjacje dwu największych gospodarczych potęg świata do zupełnie wstępnej fazy. Ostatnie próby załagodzenia konfliktu są zaś ciągle dalekie od oczekiwań wielu gospodarczych ekspertów  – pisze prof. Michał KLEIBER

.W obliczu twardej gospodarczej rywalizacji i regulacyjnych sporów między Stanami Zjednoczonymi i Chinami warto wrócić do sprawy transpacyficznego paktu handlowego, zwanego w skrócie TPP (Trans-Pacific Partnership). Po latach negocjacji i spektakularnym wycofaniu się USA z rozmów dotyczących tego kluczowego gospodarczego porozumienia państw regionu Pacyfiku negocjatorzy ustalili dzień 30 grudnia 2018 r. jako oficjalny początek funkcjonowania paktu.

Negocjacje dotyczące transpacyficznego porozumienia prowadzone były od przeszło 15 lat z różnymi cząstkowymi sukcesami po drodze w postaci wstępnych porozumień uzgodnionych najpierw przez cztery państwa a później, po dołączaniu się kolejnych chętnych, aż przez 12.  Za głównego architekta ostatniej wersji porozumienia uznaje się premiera Japonii Shinzo Abe. To jego wysiłkom przypisać należy fakt, iż w końcu 11 państw olbrzymiego regionu, a mianowicie Japonia, Australia, Meksyk, Singapur, Nowa Zelandia, Kanada, Chile, Malezja, Brunei, Peru i Wietnam, złożyło podpisy pod uzgodnionym tekstem umowy. Dwunasty negocjujący i bez wątpienia najważniejszy partner, czyli Stany Zjednoczone, wycofał się z rozmów parę miesięcy temu.

Warto przyjrzeć się dokładniej naturze tego porozumienia. TPP-11, bo tak obiegowo jest ono obecnie nazywane, obejmuje swym zasięgiem 500 milionów mieszkańców wymienionych państw, generujących łącznie ponad 14 proc. światowego PKB. Pod względem populacyjnym jest więc zbliżony do Unii Europejskiej, której łączny PKB stanowi wprawdzie około 22 proc. w relacji do całego świata, ale ma od lat tendencje malejącą. 

Nie jest tajemnicą, że ważnym aspektem porozumienia TPP-11 jest chęć stworzenia siły zdolnej przeciwstawić się rosnącej dominacji Chin w regionie Pacyfiku.

Gdyby prezydent Trump nie podjął decyzji o rezygnacji Stanów Zjednoczonych z TPP, kraje zrzeszone w tym pakcie miałyby wkład do globalnego PKB na poziomie prawie 40 proc., co istotnie zwiększyłoby szanse w tej rywalizacji. Ale amerykański przywódca wybrał inną strategię. Opowiedział się mianowicie za bezpośrednim stawieniem czoła rosnącej potędze Chin nie zważając na niepokój, jaki ta decyzja wywołuje w państwach nie tylko należących do TPP, ale w istocie całego świata. Nie ma bowiem wątpliwości, że wywołane w ten sposób napięcie między dwiema największymi gospodarkami świata będzie miało istotny wpływ na całość globalnej gospodarki, a pakt TPP-11 niewiele tu może pomóc. Nawet, o czym nieoficjalnie słychać, wejście do paktu po-brexitowej Wielkiej Brytanii mającej piątą największą gospodarkę świata i gorąco do akcesji zachęcanej przez premiera Abe, niewiele tu zapewne zmieni. Chiny w potencjalnie rozszerzającym się na inne kraje pakcie TPP-11 dostrzegają zagrożenie dla swej globalnej pozycji – zainteresowanie uczestnictwem w tej inicjatywie wykazały ostatnio np. Kolumbia, Indonezja, Tajlandia i Korea Płd.

Regulacje uzgodnione dotychczas przez sygnatariuszy paktu dotyczące np. standardów prawa pracy czy ochrony własności intelektualnej są wprawdzie trudne do akceptacji przez Chiny, ale przewidywane przyszłe sukcesy porozumienia mogą okazać się argumentem nie do odrzucenia. Duże znaczenie będzie oczywiście miał dalszy przebieg handlowych negocjacji amerykańsko-chińskich. Jeszcze niedawno panowało powszechne przekonanie, że są one coraz bliższe finału. Jedynym pozostającym do rozwiązania problemem wydawały się bowiem być regulacje dotyczące transgranicznego przepływu danych handlowych będących w posiadaniu wielonarodowych korporacji – problemu uznawanego wprawdzie za sedno technologicznej rywalizacji obu mocarstw, ale obudowanego optymistycznymi deklaracjami obu stron.

Wypowiedzi najważniejszych przedstawicieli amerykańskiej administracji położyły parę miesięcy temu kres nadziejom na szybkie zakończenie negocjacji – zapowiedź istotnie zwiększonych opłat celnych na chińskie towary o rocznej wartości 200 miliardów dolarów i sugestie  dalszych działań w tym kierunku wywołały analogiczną reakcję Chin  cofając negocjacje dwu największych gospodarczych potęg świata do zupełnie wstępnej fazy. Ostatnie próby załagodzenia konfliktu są zaś ciągle dalekie od oczekiwań wielu gospodarczych ekspertów.

W kontekście podpisanego porozumienia paktu TPP-11 dla nas szczególnie interesujący jest jego przyszły wpływ na gospodarkę europejską.

Europejscy politycy już dawno dostrzegli znaczenie współpracy gospodarczej z regionem Pacyfiku, czego dowodem była unijna publikacja w roku 2015 strategicznego dokumentu „Trade for All”, dotyczącego handlu z azjatyckimi państwami regionu Pacyfiku. Konkretnym rezultatem tej polityki było niedawne podpisanie porozumienia gospodarczego z Japonią. Oczywista waga tego porozumienia wynika z faktu, iż dotyczyć on będzie państw generujących 30 proc. światowego PKB i mających wymianę handlowa o wartości 40-proc. w relacji do wartości handlu całego globu.

W ramach porozumienia Japonia zniesie cła na 94 proc. towarów importowanych z Unii, a Unia zrobi to samo w odniesieniu do 99 proc. towarów japońskich.  Łącznie z mniej spektakularnymi regulacjami dotyczącymi przestrzegania własności intelektualnej, rządowych przetargów i korporacyjnej etyki porozumienie ma wszelkie szanse przyniesienia rzeczywistych korzyści obu stronom. Może także pomóc Unii w zminimalizowaniu gospodarczych problemów związanych z Brexitem. A także być potraktowane jako symbol wolnego handlu, stając się automatycznie w opinii wielu polityków i ekspertów krytyką protekcjonistycznej polityki prezydenta Trumpa. 

.Droga do poszerzenia przez UE porozumienia z Japonią na innych sygnatariuszy TPP-11 ma jednak przed sobą wiele przeszkód. Ważnym powodem trudności okażą się na przykład zapewne standardy dotyczące ochrony środowiska, znacznie ostrzejsze w Unii niż w tych krajach. Może coraz bardziej widoczne i coraz mocniej artykułowane na świecie problemy związane z anomaliami klimatycznymi pomogą w zmniejszeniu tych różnic w poglądach z pożytkiem dla naturalnego środowiska naszego globu?

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 lutego 2020