
Schładzanie przegrzanego świata
Dominacja człowieka nad planetą coraz częściej ujawnia niezamierzone skutki uboczne, diagnozując postępowe i optymistyczne wizje nowoczesności jako krótkowzroczne, niewrażliwe i ostatecznie destrukcyjne – pisze Prof. Thomas Hylland ERIKSEN
.Gdybyśmy mieli wybrać tylko jedno słowo, by opisać współczesność – jej praktyki, jej ideologie, jej marzenia, jej wpływ na ludzi i ich środowisko – mogłoby się okazać, że jest to: przyspieszenie.
Nowoczesność i szybkość to bliźnięta syjamskie. Wzrost gospodarczy, zwykle postrzegany jako konieczny i korzystny zarówno przez lewicę, jak i prawicę, wymaga zwiększonej wydajności, zwiększonej produkcji i szybszych obrotów z roku na rok, zgodnie z metodą „dokładnie na czas” (ang. just-in-time) obowiązującą w międzynarodowej produkcji i międzynarodowym handlu.
Pierwszy transatlantycki kabel telegraficzny, położony na dnie Atlantyku w 1866 r., był cudem techniki, okrzykniętym przez „The Times” jako największe osiągnięcie ludzkości od czasu zbudowania wielkich piramid w Gizie. Być może brzmi to jak ogromna przesada, ale z perspektywy półtora wieku taki osąd niekoniecznie musi być nietrafiony. Przyspieszenie komunikacji transnarodowej, która w ciągu zaledwie jednego pokolenia uległa przemianie od żaglowca, przez parowiec, do telegrafu, zasygnalizowała nową erę, do której internet jest tylko przypisem; erę natychmiastowej komunikacji, w której każdy z nas jest natychmiast osiągalny przez wszystkich uczestników globalnej sieci.
Żyjemy w czasach uzależnionych od szybkości. Tempo zmian wyraźnie wzrosło od zakończenia zimnej wojny, kiedy neoliberalny kapitalizm, który przez kilka lat był hegemoniczny, stał się niemal uniwersalnym systemem gospodarczym świata. Przyspieszenie można zauważyć w wielu domenach. Tylko w latach 2010–2015 liczba zdjęć wykonanych na świecie się potroiła. W latach 1980–2019 liczba międzynarodowych wyjazdów turystycznych wzrosła siedmiokrotnie, z 200 milionów do 1,4 miliarda. W tym samym okresie handel światowy zwiększył się czterokrotnie. Od momentu premiery pierwszego iPhone’a w 2007 r. liczba smartfonów wzrosła od zera do czterech miliardów – podbijając ludzkość w zaledwie czternaście lat. A teraz, gdy w wielu krajach ma zostać wdrożona sieć komórkowa 5G, jedynym argumentem przemawiającym za jej wprowadzeniem, akceptowanym przez władze jako wystarczający, jest jej prędkość, która ma przewyższyć prędkość przestarzałej wkrótce sieci 4G.
Innymi słowy, trudno zaprzeczyć, że początek XXI wieku był niezwykle gorączkowym i niespokojnym okresem w historii ludzkości. Wydaje się, że gdziekolwiek spojrzymy, zachodzą szybkie zmiany. Od bezpośrednich inwestycji zagranicznych i liczby użytkowników mediów społecznościowych po światowe zużycie energii, urbanizację na globalnym Południu i wskaźniki migracji gwałtowne przemiany wpływają na życie społeczne na wiele sposobów. Dramatyczne zmiany w środowisku, przemiany gospodarcze i przyspieszenie innowacji w technologii informacyjnej są na porządku dziennym na całym świecie.
Chociaż w polityce głównego nurtu nadal istnieje znaczne poparcie dla koncepcji nieustannego wzrostu gospodarczego, szybkości i zwiększonej wydajności produkcji, w ostatnich latach entuzjazm nieco osłabł. Dominacja człowieka nad planetą coraz częściej ujawnia niezamierzone skutki uboczne, diagnozując postępowe i optymistyczne wizje nowoczesności jako krótkowzroczne, niewrażliwe i ostatecznie destrukcyjne. Nowoczesność i oświecenie nie wykorzeniły, jak się okazało, nienawistnych ideologii, przemocy na tle religijnym i fanatyzmu, a czasami wręcz je dodatkowo wzmacniają. Wojny nadal wybuchają. W erze globalnego neoliberalizmu nierówność i ubóstwo nie zniknęły, lecz stały się bardziej widoczne. Powtarzające się kryzysy gospodarcze zmusiły ekonomistów do przyznania, co prawda niechętnie, że ich nauka nie jest nauką ścisłą. Chociaż wiele krajów przypisuje sobie przymioty demokracji, to coraz więcej społeczeństw odczuwa, że w ich życiu i najbliższym otoczeniu zachodzą poważne zmiany, które nie są z nimi konsultowane. Prowadzi to do różnych form oporu wobec globalizacji, od prawicowego populizmu do ruchów w obronie praw człowieka.
Siły postępu okazały się mieczem obosiecznym. To, co było zbawieniem ludzkości przez dwieście lat, a mianowicie niedroga i dostępna energia oparta na paliwach kopalnych, wkrótce doprowadzi do naszej zguby poprzez swój destrukcyjny wpływ na środowisko i wywoływanie zmian klimatu. Przyspieszone zmiany rozpoczęły się również w wielu innych obszarach, od produkcji odpadów po migrację. To tak, jakby nowoczesność, zawsze zdeterminowana, by wprowadzać zmiany, pod koniec XX wieku przeszła na wyższy bieg. Jedziemy teraz autostradą bez ograniczeń prędkości. Tę zmianę nazywam przegrzaniem (ang. overheating). W fizyce prędkość i ciepło to dwie strony tego samego medalu. Jako metafora przegrzanie wiąże się zatem z prędkością, która ostatecznie doprowadzi do awarii silnika samochodowego, wypluwającego obłoki czarnego dymu, chyba że zmieni się styl jazdy. Przegrzanie powstaje również poprzez rozcieranie rąk, co często robimy w zimne dni w północnej Europie. Ręce rozgrzewają się wskutek tarcia. Gdybyśmy mogli rozcierać ręce naprawdę szybko, w końcu by się spaliły. Na szczęście nie możemy tego zrobić, ponieważ mamy wbudowany „termostat”, który informuję nas, kiedy przestać. Problem z globalnym przegrzaniem polega na tym, że planeta ani ludzkość nie mają takiego termostatu. Nie ma żadnego kierunku, żadnego ostatecznego celu szaleńczych zmian, które widzimy wokół nas, z wyjątkiem – być może – ciągłego wzrostu i zwiększonej konsumpcji.
Termin przegrzanie oznacza zarówno przyspieszone zmiany, jak i napięcia, konflikty, tarcia, a także sygnalizuje potrzebę zbadania możliwości spowolnienia lub ochłodzenia. Ogólnie rzecz biorąc, rzeczy wprawione w ruch wytwarzają tarcie; kiedy rzeczy ocierają się o siebie, powstaje ciepło. Ciepło może wywołać upał, ale może też doprowadzić do szeregu innych przemian, których skutki są na początku niejasne. Kiedy woda zostaje doprowadzona do temperatury wrzenia, zmienia stan skupienia. Przegrzanie to seria niezamierzonych i powiązanych ze sobą konsekwencji wywołanych globalną neoliberalną deregulacją, rozwojem technologicznym, sprawiającym, że komunikacja jest natychmiastowa, a transport tani, zwiększonym zużyciem energii i konsumpcyjnym etosem ożywiającym niemożliwe do zaspokojenia pragnienia rosnącej populacji świata.
Destrukcyjne skutki przegrzanego neoliberalnego globalnego kapitalizmu są widoczne w całej biosferze – wymieranie gatunków i zmniejszanie się bioróżnorodności, zanieczyszczenia i niedobory zasobów, ale przede wszystkim antropogeniczne czynniki zmiany klimatu. Należy postawić pytanie, w jakim stopniu możliwe jest świadome globalne ochłodzenie przegrzanego świata i w jaki sposób można to zrobić.
* * *
.Pandemia koronawirusa dostarcza nam pewnych wskazówek dotyczących możliwych sposobów postępowania. W marcu 2020 r. koronawirus SARS-CoV-2 doprowadził do natychmiastowego ochłodzenia przegrzanego świata. Koła globalnej maszynerii zwolniły. W latach 2004–2019 liczba sprzedanych biletów lotniczych wzrosła ponaddwukrotnie, z dwóch miliardów do prawie czterech i pół miliarda, ale w kwietniu 2020 r. spadła o 90 proc. Członkowie światowej klasy średniej i wyższej zaczęli raczej spacerować po swoich dzielnicach niż latać samolotami. Pandemia zagroziła bezpieczeństwu ekonomicznemu milionów ludzi; miliony osób straciło pracę. Doprowadziło to m.in. do dyskusji na temat koniecznych przemian w sposobie naszego myślenia o pracy i gospodarce. Ograniczony został globalny transport, co zmusiło do poważnego zastanowienia się nad redukcją ryzyka związanego z łańcuchami dostaw i przejściem do bardziej pracochłonnych, ale bezpieczniejszych systemów produkcji, opartych na lokalnych rynkach. Wreszcie ograniczenia wolności osobistej wprowadzone przez rządy na całym świecie, które odniosły zaskakujący sukces w wielu krajach, od Nepalu po Boliwię, udowodniły, że społeczeństwo może w razie potrzeby szybko zmienić swój kierunek. Gdy stawką jest życie i zdrowie, bezpieczeństwo okazuje się ważniejsze niż wolność.
Pandemia być może jest kryzysem, którego potrzebowaliśmy. Rozprzestrzeniła się na całym świecie jak efekt motyla, od rynku w Wuhan, szybko poruszając się i multiplikując, nie pozostawiając nikogo na planecie całkowicie nietkniętym jej konsekwencjami. Uświadomiła nam skalę wzajemnych powiązań i istnienie punktów krytycznych w globalnie splecionej gospodarce. W takim świecie małe zdarzenia mogą mieć ogromne konsekwencje. I nie możemy zapomnieć, że ten sam efekt motyla, obejmujący globalne łańcuchy dostaw, sieci produkcji, dystrybucji i konsumpcji, był błogosławieństwem dla milionów żyjących dziś na planecie, ale może być katastrofą dla przyszłych pokoleń. Sytuacja wymaga przemyślenia, pokory i nowych pomysłów, aby zapewnić bezpieczeństwo ludzi i biosfery.
Na tle doświadczeń związanych z pandemią myśl o postkapitalistycznym świecie nie wydaje się już utopijną ideą pielęgnowaną przez dzikookich aktywistów i intelektualistów pozbawionych kontaktu z rzeczywistością. Podczas globalnego kryzysu stało się jasne, że w razie potrzeby można z dnia na dzień zasadniczo zmienić nasze codzienne życie. Głębsze zmiany systemowe mogą okazać się realną alternatywą – pandemia może być kontrolowana w wolniejszym, bardziej ograniczonym świecie; nie można jej powstrzymać za pomocą mechanizmu rynkowego, bo wymaga zbiorowego działania; ponadto gospodarka oparta na zaspokajaniu potrzeb, a nie na pomnażaniu kapitału byłaby bardziej sprawiedliwa niż obecny system gospodarczy, oparty na krótkoterminowym dążeniu do zysku.
.Społeczeństwo postpandemiczne może oferować bardziej satysfakcjonujące życie – z częstszym spędzaniem czasu z rodziną i przyjaciółmi, głębszym zaangażowaniem w ochronę środowiska oraz poświęcaniem dłuższego czasu na czytanie powieści, grę na gitarze lub pieczenie chleba na zakwasie. Być może za dziesięć lub dwadzieścia lat spojrzymy wstecz i zapytamy siebie, dlaczego nie dokonaliśmy tej transformacji wcześniej.
Mniej szalony, mniej rozgrzany świat może uratować biosferę przed katastrofą, spowalniając zmiany klimatyczne, ale może też na nowo uczłowieczyć społeczeństwa, które zachowywały się dotąd jak twory uzależnione od opium i zdeterminowane, by bezcelowo zwiększać prędkość kosztem relacji międzyludzkich i troski o przyszłość.
Odzwyczajenie się od współczesnego uzależnienia od szybkości, wydajności i konsumpcji nie będzie łatwe, a objawy odstawienia mogą być porównywalne z tymi, które odczuwa człowiek powracający do zdrowia po odwyku alkoholowym. Jednak na dłuższą metę nie ma alternatywy. Przegrzany świat musi się ochłodzić. Pandemia może okazać się nagłym podmuchem wiatru, który otwiera nam okno na możliwość zmiany kursu.
Thomas Hylland Eriksen
Tekst ukazał się w nr 33 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].