
Sto lat Niepodległej
Uniwersytet to otwartość dla wspólności. To możliwość wymiany myśli. Uniwersytet-miasto to istota społeczeństw opartych na wiedzy. Czegoś jeszcze poważniejszego niż „knowledge based economy” – pisze Rafał DUTKIEWICZ
.Kiedy zapytać któregokolwiek z moich przyjaciół z układu rządowego o to, kim był Tadeusz Kościuszko, usłyszymy odpowiedź, że był wielkim i wspaniałym Polakiem. Wolałbym usłyszeć, że był znakomitym inżynierem, bohaterem dwóch narodów, do dnia dzisiejszego pomagającym w kształtowaniu ich wzajemnego szacunku i możliwości współpracy. Gdybyśmy zadali podobne pytanie dotyczące Marii Curie-Skłodowskiej, usłyszelibyśmy odpowiedź, że była wielką Polką, naszą (!) laureatką Nagrody Nobla. A ja wolałbym odpowiedź, że była wybitnym profesorem paryskiej Sorbony, była pełnym emocji człowiekiem oraz pięknym dowodem na to, że jesteśmy częścią kultury europejskiej i światowej dynamiki rozwoju, fundowanego na tym, co dziś nazywane jest R&D. Z generałem Bemem mielibyśmy jeszcze większy problem – nie dlatego, że zmarł w Aleppo, co samo w sobie jest dziś (może inaczej niż wówczas) symboliczne, ale przecież dlatego, że stał się (formalnie? rzeczywiście?) wyznawcą islamu. Dla sprawy Polski. Bezsprzecznie. Jego polski grobowiec spogląda tam, gdzie Mekka.
W tym, co pokazuję skrótami myślowymi powyżej, chcę oddać sens czegoś, co nazywamy budowaniem wspólnoty w sieci. Chcę też pokazać archaiczność myślenia współczesnych nam PiS-owskich elit. W ich dążeniu do odświeżenia narodowych kategorii rozwoju, które to myślenie w żaden sposób nie pomoże interesom Polski. Ani tym ekonomicznym, ani tym politycznym, w szczególności dotyczącym naszego bezpieczeństwa, ani tym związanym z innowacjami, badaniami i rozwojem. Człowiek jest w naturalny sposób ukształtowany ksenofobicznie. Tymczasem witaminą, sterydem, antybiotykiem, hormonem wzrostu współczesnych społeczeństw stała się otwartość i zdolność współpracy. Coś, co często nazywam umiejętnością wymiany myśli.
Rzecz była od dawna obecna w europejskiej dziedzinie. Dotyczyła uniwersytetów i miast. Wyrażała się w następującym ciągu myślowym: uniwersytet-miasto. Chodzi o to, że kiedy powstaje miasto, w którym mają mieszkać „swoi”, to miasto to, choć otacza się murami, wyznacza jednak przestrzenie targowe, na których wolno bywać obcym. Inni są chętnie widziani i tam, i w gospodach. Częstokroć też śle się posłów w odległe strony, aby zobaczyli, jak żyją inni. W miastach tworzy się zatem obszary wymiany myśli pomiędzy swoimi, a jak już powiedziałem, także pomiędzy swoimi i innymi. W miastach rosną domy jako domeny szczególnej prywatności, w całości lub w podziale. Jeśli jednak nawet zupełnie odgradzamy swą własność i właściwość, to wiemy, że powinniśmy – przynajmniej w podwójnym sensie – zachować otwartość. Raz – przyjmując gości (od czasu do czasu), aby nasze dzieci nauczyły się dobrych obyczajów, ale też i po to, by od dzieciństwa rozumiały, że świat jest większy niż ich rodzina. Dwa – dlatego że owszem, wiemy, iż ogrzewanie jest chyba najważniejszą funkcją własnego domostwa, oprócz ogrzewania musi wszakże funkcjonować wentylacja. Kiedyś poprzez szpary w oknach, dziś w bardziej wyrafinowany sposób. Jeśli jej nie będzie, to udusimy się we własnych waporach (nie wiem czy to wystarczająco delikatne określenie). Uniwersytet to przestrzenie wspólne w miastach, to ogrzewanie i wentylacja w domach. To otwartość dla wspólności. To możliwość wymiany myśli. Uniwersytet-miasto to istota społeczeństw opartych na wiedzy. Czegoś jeszcze poważniejszego niż „knowledge based economy”.
Rzecz była zatem od dawna obecna w europejskiej dziedzinie. Dziś jest może jeszcze dalej i bardziej rozwinięta w intuicjach obejmujących to, co jawi się jako postnowoczesne. Nie zawsze jeszcze uczesane i sprawiedliwe w swoich osądach oraz aspiracjach. Od myślenia o budowaniu otwartych społeczeństw nie ma jednak ucieczki, jeśli chcemy marzyć o „odpowiedzialnym rozwoju”. W nieuchronnie globalizującym się świecie liczyć się będzie siła tkanin. Nie poszczególnych nici, lecz tkanin. Stąd różnice w odpowiedzi na pytania o to, kim byli Kościuszko, Maria Curie-Skłodowska…
.Stanisław Tym napisał kiedyś żartem, że autor koncepcji, że świat staje się wielką wioską, nie był chyba nigdy zimą w Suwałkach, a była wicepremier, dzielnie i nieświadomie wpisując się w żart mistrza satyry, dodała: „Sorry, taki mamy klimat”. Wiemy wszakże, że rozwój to współpraca i wymiana. Otwartość. I sposób na wykorzystywanie kreatywności jak najszerszych grup społecznych. Możliwie różnorodnych. Ale i bezpiecznych.
Rafał Dutkiewicz