
Zaduma biegacza
Jest noc. W mieście pozostała jedynie garstka ludzi – kobiet, starców, ułomnych… Czekają na wiadomość, od której zależy ich życie. Szybkie kroki biegnącego po bruku człowieka odbijają się echem od ścian pustych domów. To posłaniec! I jego krzyk: Zwycięstwo z nami! Biegnący pada na bruk. A kiedy przy blasku pochodni ludzie pochylają się nad nim – on już nie żyje. Potem zdejmują mu pancerz, ale nie widzą ran…
W zapomnianym już dziś poemacie Kornela Ujejskiego Maraton hoplita wysłany przez stratega Aten, Miltiadesa, z wieścią o zwycięstwie Greków kona z wycieńczenia… Tradycja podaje nawet jego imię – Filippides. Ten sam, którego Miltiades tuż przed starciem z Persami wysłał do Sparty z prośbą o przysłanie wsparcia… Ale Sparta nie przyśle swoich wojsk i najsłynniejszych wojowników starożytnego świata zabraknie pod Maratonem… Ateńczycy jednak tego nie wiedzą – i wyślą posłańca – właśnie Filippidesa. On pokona odległość 246 kilometrów w ciągu jednego dnia, a następnego wróci z odpowiedzią…
Ten człowiek musiał być biegaczem! Kimś specjalnie przygotowanym do wielogodzinnego wysiłku i biegu w upale. Grecy mieli takich kurierów. Spore odległości między wolnymi polis i górski teren powodowały, że koń nie zawsze się sprawdzał. Posłaniec nie był zatem jeźdźcem, był biegaczem. Dlaczego więc Filippides umarł po przebiegnięciu tylko 42 kilometrów – z równiny Maraton do Aten? Być może zdecydowali o tym sami Ateńczycy, dla których zwycięstwo nad Persami stało się powodem chwały. Siebie widzieli jako obrońców całej Hellady – tak, że stworzyli własną legendę tej bitwy. Bycie maratonomachos – tym, który walczył pod Maratonem, stawiało człowieka ponad przeciętnością. Uczestnik bitwy przynależał do elity podziwianych wybrańców… A może jednak posłaniec umarł rzeczywiście, bo nie zniósł morderczego wysiłku? Waga wojennego rynsztunku pancernego hoplity przekraczała trzydzieści kilogramów!
Kiedy Milcjades ujrzał naprzeciw greckich szyków perskich łuczników, zrozumiał, że jego hoplici muszą biec, aby uniknąć deszczu perskich strzał, które zdziesiątkowałyby ich… I ci ludzie biegli. Ciężkozbrojne falangi greckie pokonały kilkusetmetrową odległość biegiem! A potem musieli jeszcze walczyć – i walczyli. Bitwa trwała kilka godzin… Spróbujmy dziś wziąć trzydziestopięciokilogramowy ciężar i przebiec choćby kilkanaście metrów. Być może dlatego słowo Mataron robi takie wrażenie… Przebiec 42 kilometry nie każdy może… Bieganie stało się sposobem na zaistnienie…
Nastała moda na maratony – półmaratony, różne odmiany biegów – uliczne, terenowe, leśne, nocne, jakieś ekstremalne runmageddony itd. Biegamy po zdrowie, dla idei, dla poprawności politycznej i w celach charytatywnych… Biegamy z korporacjami, organizacjami i fundacjami, biegamy, by się zintegrować albo certyfikować – że dało się radę. Niektórzy mówią, że biegają dla przyjemności, dla siebie… Zasadniczo jednak wspólną cechą tego biegania jest masowość, ekologiczny styl życia i… statystyka. Słyszymy, że w biegu uczestniczyło trzy, pięć, osiem, siedemnaście tysięcy biegaczy, z których najstarszy miał osiemdziesiąt lat! No i zawsze jeszcze można powiedzieć: przebiegłem maraton – ty dałbyś radę… To wydobycie się nad powierzchnię przeciętności… I trochę ekstremalnie. Jakby kamyk spod prawdziwego Maratonu.
W niedzielne przedpołudnie stoję na skrzyżowaniu. Policjantka frontalnie odwrócona w stronę mojego samochodu na razie sygnalizuje zakaz wjazdu. Trwa bieg. Maraton. Z opisu dowiaduję się, że będzie to walka o nowe rekordy życiowe, zmaganie z własnymi słabościami, rywalizacja o jak najlepszą pozycję i… doskonała okazja do poznania najciekawszych miejsc na mapie mojego miasta. Zatem łączenie zdrowego wysiłku fizycznego z walorami poznawczymi? Czekam… Ale dziesiątki biegnących mijają mnie nieprzerwanym strumieniem. Zawrócić nie mogę, bo za mną sznur samochodów i podwójna linia ciągła. Po dwudziestu minutach dochodzę do wniosku, że powinienem jednak czytać komunikaty u utrudnieniach w mieście. Mogłem pojechać inną trasą…
Przyglądam się zatem ludziom w obcisłych kombinezonach z termoaktywnych materiałów, w obuwiu z systemami stabilizującymi. Biegną środkiem miasta. Niektórzy uzupełniają niedobór minerałów specjalnymi mieszankami płynów. I myślę, że gdybym miał biec 42 kilometry i pokonywać samego siebie, wolałbym być sam… Filippides był sam. Choć niektórzy twierdzą, że dziewięć tysięcy hoplitów, natychmiast po zwycięstwie na równinie Maraton ruszyło w drogę powrotną do Aten, w kierunku których płynęły już okręty perskie. Pokonali tę odległość w kilka godzin. W pełnym rynsztunku wojennym…
We współczesnym masowym bieganiu jest coś z kolektywizmu, jakby bieg w grupie dawał poczucie dobra wspólnego i jednoczył ludzi wokół sprawy… To rodzaj manifestowania. Nie odpowiada mi. Nie mogę się skupić! W tłumie nie mogę spokojnie pomyśleć… A bieg to przede wszystkim spotkanie z własnymi myślami – jak w Samotności długodystansowca. Nigdy w życiu nie byłem taki wolny, jak jestem przez tych parę godzin, kiedy biegnę… – powie bohater opowiadania Alana Sillitoe. Co prawda jest wychowankiem domu poprawczego, którego dyrektor uważa, że sport przywróci go na łono społeczeństwa…
Roland Maszka