"Wojna Informacyjna. Dlaczego Zachód przegrywa z Rosją?"
.Wojna informacyjna nie jest odkryciem dzisiejszych czasów. Informacje o przeciwniku pozyskiwały wywiady, własne informacje chroniły kontrwywiady; kupcy docierali do informacji o nowych towarach, planach konkurencji, usiłowali przewidywać ruchy cen. Przeciwnikom podsuwano plotki, kłamstwa lub tak spreparowane informacje, aby wyciągnęli na ich podstawie fałszywe wnioski.
.Warto przypomnieć w tym kontekście choćby myśli chińskiego stratega sprzed ponad dwóch i pół tysiąca lat – Sun Tzu, który do informacji przykładał olbrzymie znaczenie, podkreślając nie tylko znaczenie zachowania łączności, ale równocześnie wskazując: „mądrzy i przebiegli władcy pokonują przeciwników i dokonują wybitnych czynów, ponieważ zdobywają wiedzę o wrogu”. Wiedzę taką otrzymuje się od ludzi, „ponieważ jest to wiedza o rzeczywistej sytuacji nieprzyjaciela”. Ważną rzeczą jest także ochrona własnych zasobów informacyjnych i wprowadzanie nieprzyjaciela w błąd: „jeżeli misja wyjdzie na jaw, trzeba zabić szpiega i wszystkich, którym udzielił informacji (…), trzeba poszukiwać agentów przeciwnika, którzy przybyli do nas szpiegować. Kuś ich zyskami, pouczaj i nie wypuszczaj z ręki. W taki sposób pozyskuje się podwójnych agentów (…) [którzy] mogą rozgłaszać fałszywe informacje i dezinformować przeciwnika.”
Upływ czasu nie zdezaktualizował koncepcji Sun Tzu. Przeciwnie, wzrost znaczenia informacji i rozwój technologii informacyjnych spowodował, iż dopiero teraz może ona być w pełni wykorzystana. Powstawanie społeczeństwa informacyjnego na skutek dokonującej się rewolucji informacyjnej spowodowało istotną, a w niektórych parametrach rewolucyjną zmianę warunków bezpieczeństwa, charakteru i sposobu rozwiązywania kryzysów, charakteru konfliktów zbrojnych i wojen.
Uznanie informacji za kluczowy element stanowi immanentną cechę współczesnych konfliktów, w których informacja jest wykorzystywana zarówno jako broń, jak i traktowana jako cel.
Teoretycy wskazują nawet na konieczność traktowania sfery informacyjnej (naturalnie łącznie z cybeprzestrzenią) jako nowego środowiska walki.
.Uznanie informacji za zasób strategiczny – zarówno w wymiarze militarnym, jak i pozamilitarnym – spowodowało powstanie kategorii walki informacyjnej, a więc takiej, w której informacja traktowana jest zarówno jako broń, jaki i cel ataku.
Sam termin został po raz pierwszy użyty w latach 90. W 1994 r. w ramach Uniwersytetu Obrony w Waszyngtonie powstała Szkoła Strategii i Walki Informacyjnej, w tym samym roku Winn Schwartau opublikował książkę na temat walki informacyjnej („Information Warfare”, New York 1994), w której definiował ją jako działania ukierunkowane na ochronę, wykorzystanie, uszkodzenie, zniszczenie informacji lub zasobów informacji albo też zaprzeczenie informacjom po to, aby osiągnąć znaczne korzyści, jakiś cel lub zwycięstwo nad przeciwnikiem.
.Pojawienie się pojęcia walki informacyjnej dopiero pod koniec XX wieku wiąże się bez wątpienia z rewolucją informacyjną w zakresie technologii pozyskiwania, przetwarzania i wykorzystania informacji. Zaczęto mówić o bezpieczeństwie informacyjnym państwa jako integralnej części bezpieczeństwa narodowego, a w konsekwencji następnie o zagrożeniach informacyjnych. W ramach takiego podejścia należy uwzględnić szereg uwarunkowań bezpieczeństwa informacyjnego, a przede wszystkim następujące fakty:
- informacja stanowi zasób strategiczny państwa;
- informacja i wynikająca z niej wiedza oraz technologie informatyczne stają się podstawowym czynnikiem wytwórczym;
- szeroko rozumiany sektor informacyjny generuje znaczną część dochodu narodowego;
- procesy decyzyjne w innych sektorach gospodarki i życia społecznego są w znacznej mierze uzależnione od systemów przetwarzania i przesyłania informacji;
- zakłócenie prawidłowości działania systemów informacyjno – sterujących nie wymaga wysokich nakładów materialnych;
- rywalizacja pomiędzy przeciwnikami przeniesie się na płaszczyznę walki informacyjnej;
- technologie informatyczne stały się istotnym elementem funkcjonowania sił zbrojnych;
- media masowe mogą być wykorzystywane jako narzędzia skutecznego zakłócania informacyjnego, np. na drodze dezinformacji.
Stąd definicja bezpieczeństwa informacyjnego, zgodnie z którą jest to stan warunków wewnętrznych i zewnętrznych, który pozwala państwu na posiadanie, przetrwanie i swobodę rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Stan ten jest osiągnięty, gdy spełnione są następujące warunki:
- nie są zagrożone strategiczne zasoby państwa;
- organy władzy podejmują decyzje w oparciu o wiarygodne, istotne, dokładne i aktualne informacje;
- przepływ informacji pomiędzy organami państwa jest niezakłócony;
- funkcjonowanie sieci teleinformatycznych tworzących krytyczną infrastrukturę teleinformatyczną państwa jest niezakłócone;
- państwo gwarantuje ochronę informacji niejawnych i danych osobowych obywateli;
- instytucje publiczne nie naruszają prawa obywateli do prywatności;
- obywatele, organizacje pozarządowe i media masowe przedstawiciele posiadają dostęp do informacji publicznej.
.Samo pojęcie walki informacyjnej możemy za prof. Piotrem Sienkiewiczem zdefiniować jako całokształt działań ofensywnych i defensywnych koniecznych do uzyskania przewagi informacyjnej nad przeciwnikiem i osiągnięcia zamierzonych celów militarnych (politycznych). Istotą tak rozumianej walki informacyjnej jest:
- zniszczenie (lub degradacja wartości) zasobów informacyjnych przeciwnika oraz stosowanych przez niego systemów informacyjnych;
- zapewnienie bezpieczeństwa własnych zasobów informacyjnych i wykorzystywanych systemów informacyjnych.
Mówiąc inaczej, walka informacyjna to całokształt działań ofensywnych i defensywnych koniecznych do uzyskania przewagi nad przeciwnikiem i osiągnięcia zamierzonych celów. Istotą walki informacyjnej jest zniszczenie lub degradacja wartości zasobów informacyjnych przeciwnika oraz stosowanych przez niego systemów informacyjnych, a z drugiej strony – zapewnienie bezpieczeństwa własnych zasobów informacyjnych i wykorzystywanych systemów informacyjnych.
.Amerykański Komitet Połączonych Szefów Sztabów w dokumencie „Joint Doctrine for Command and Control Warfare (C2W)” definiował wojnę informacyjną jako „działania podjęte w celu osiągnięcia dominacji informacyjnej poprzez wpływ na informacje przeciwnika, jego procesy oparte na informacji, systemy informacyjne oraz sieci komputerowe”. Jako elementy walki informacyjnej można zatem wskazać destrukcję fizyczną, operacje bezpieczeństwa, operacje psychologiczne, sabotaż i walkę elektroniczną. Natomiast jako narzędzia wykorzystywane w tej walce można wskazać m.in.:
- dyplomację;
- propagandę;
- kampanie psychologiczne;
- działania na poziomie wpływania na procesy polityczne lub kulturowe;
- dezinformację, manipulowanie lokalnymi mediami;
- infiltrację sieci komputerowych i baz danych.
.Brzmi znajomo, prawda? Ze wszystkimi wskazanymi elementami spotykamy się każdego dnia, szczególnie w kontekście konfliktu ukraińskiego. Trudno się dziwić, iż James R. Clapper, Director of National Intelligence, przedstawiając 26 lutego br. ocenę amerykańskiego wywiadu bieżących zagrożeń globalnych sprzed Senackim Komitetem do spraw Sił Zbrojnych podkreślił, że Rosja podniosła walkę informacyjną na nowy poziom, podsycając antyamerykańskie i antyzachodnie sentymenty zarówno w samej Rosji, jak i na całym świecie. Rosyjskie media państwowe publikują fałszywe i mylące informacje w celu zdyskredytowania Zachodu, podważając jego jedność w sprawach rosyjskich i budując poparcie dla rosyjskiego stanowiska.
Rosja prowadzi bardzo spójną i konsekwentną politykę informacyjną.
Dość prześledzić dokumenty strategiczne Rady Bezpieczeństwa FR w obszarze „Bezpieczeństwo informacyjne Federacji Rosyjskiej”. Znajdziemy tam doktrynę bezpieczeństwa informacyjnego, strategię rozwoju społeczeństwa informacyjnego FR, główne kierunki badań naukowych w dziedzinie bezpieczeństwa informacyjnego czy podstawy polityki państwowej FR w dziedzinie międzynarodowego bezpieczeństwa informacyjnego do roku 2020.
Praktyka wskazuje, że założenia zawarte w tych dokumentach są realizowane. W zakresie bezpieczeństwa informacyjnego Rosja zdobyła zarówno zdolności ofensywne, jak i defensywne. Media są kontrolowane przez władze, dziennikarstwo opozycyjne znajduje się w stanie szczątkowym, nastroje społeczne są skutecznie manipulowane. Treści prezentowane przez media zachodnie są albo w Rosji niedostępne, albo skutecznie dezawuowane.
Zdolności ofensywne z kolei są konsekwencją realizacji założeń, zgodnie z którymi Moskwa tworzy efektywne kampanie informacyjne wszędzie tam, gdzie dostrzega zagrożenia dla rosyjskich interesów. Temu celowi służy rozwój własnych mediów wpływających na zagraniczną opinię publiczną, wzmacnianie ich roli w międzynarodowym środowisku informacyjnym i zapewnianie im ze strony władz odpowiedniego wsparcia.
Russia Today ma dziś na Zachodzie 150 mln odbiorców do których dociera głos zachodnich prorosyjskich dziennikarzy, ekspertów, polityków. W USA i Wielkiej Brytanii RT zaliczana jest do czołówki zagranicznych stacji telewizyjnych.
Na podobnej zasadzie działa radio Głos Rosji i Sputnik, w Polsce znane z wykupienia godzin transmisji w legionowskim Radio Hobby.
.Media to jednak nie wszystko. Trzeba wspomnieć o armii rosyjskich i prorosyjskich trolli w internecie, publikujących komentarze pod artykułami na portalach informacyjnych, aktywnych na portalach społecznościowych. Nie są bezbłędni: na portalu Demotywatory opublikowano zdjęcie ubogiej kobiety, która po odstaniu w długiej kolejce otrzymała miskę darmowej zupy z chlebem. Podpis w języku polskim głosi: nie będę umierać za etat w Biedronce! Tyle… że na zdjęciu widać tabliczkę z nazwą ulicy w języku rosyjskim.
.Nie oznacza to porzucenia przez Rosjan klasycznych metod wywiadowczych, stosowanych przez Kreml od dziesięcioleci. Agentura, agentura wpływu, ideowcy przekonani o rosyjskich racjach, tzw. pożyteczni idioci. To znane od lat, sprawdzone mechanizmy, jak np. wsparcie partii politycznych o nastawieniu prorosyjskim, podsycanie sporów i kontrowersji, wykorzystywanie różnic politycznych i pluralizmu w życiu politycznym państw demokratycznych. W ten sposób rozczarowanie polityką Unii Europejskiej na Węgrzech zaowocowało prorosyjską polityką Victora Orbana; widać grę wykorzystującą narastające w Europie nastroje strachu przed islamizacją. Jasno trzeba powiedzieć: poparcie dla polityki Putina nie jest równoznaczne z byciem agentem rosyjskiego wywiadu. Jednak rosyjski wywiad dyskretnie wspiera ludzi popierających na Zachodzie politykę Putina.
Efekty widać gołym okiem. Dziś tematem obrad i konsultacji jest sytuacja w Debalcewie i zaopatrzenie Donbasu w gaz; o Krymie nawet nikt nie wspomina.
Nadal mowa jest o separatystach, a nie o żołnierzach armii rosyjskiej i agentach GRU. Zestrzelenie pasażerskiego samolotu nad Ukrainą nazywane jest katastrofą, a nie zbrodnią.
Na Ukrainie – jeśli wsłuchamy się w komunikaty rosyjskiej propagandy chętnie przejmowane przez zachodnie „pudła rezonansowe” – rządzą faszyści i pogrobowcy Bandery. Można zawierać z Putinem porozumienia, bo będzie ich dotrzymywał. Co tu ukrywać: z Londynu, Paryża czy Berlina wojna na Ukrainie widziana jest z innej perspektywy niż z Warszawy. Putin za chwilę wystąpi w roli sojusznika Zachodu w walce z Państwem Islamskim i zostanie prawdopodobnie w tej roli zaakceptowany.
.Analitycy pracujący dla Władimira Putina znakomicie rozumieją niuanse zachodniej demokracji i na tej znajomości wygrywają w prowadzonej walce informacyjnej, korzystając z zasad pluralizmu, wolności słowa, swobód politycznych. Potrafią nawet swojego przywódcę ubrać w szaty obrońcy praw człowieka dającemu schronienie ściganemu przez zachodnie służby specjalne Edwardowi Snowdenowi. Ilu obywateli państw zachodnich, oburzonych amerykańskim programem inwigilacyjnym, wzięło to za dobrą monetę?
.Zachód jest podzielony, ludzie chcą żyć, robić interesy, czytać gazety, oglądać w kinach „50 twarzy Greya”. Rosjanie zaś mówią: i po co te sankcje? Róbcie z nami interesy, powiększajcie swój dobrobyt, żyjmy w pokoju jak dobrzy sąsiedzi. Przestańcie podburzać Ukraińców, to faszyści, uwzględnijcie naszą strefę wpływów… Do ilu ludzi, dziennikarzy, ekspertów, polityków dociera ten przekaz i ilu z nich uznaje go za przekonujący?
… Nie ma już Radia Wolna Europa. Nie ma też telewizji Polsza Siegodnia ani Ewropejskij Sojuz Siegodnia. Jest Biełsat – i za tę pracę należy się Agnieszce Romaszewskiej niski ukłon. To jednak kropla w morzu potrzeb. Nie mamy armii internetowych trolli. Mamy za to partię Zmiana pod wodzą występującego w Russia Today Mateusza Piskorskiego.
Tomasz Aleksandrowicz
27 lutego 2015