Joanna TALARCZYK: Z archiwum E8

Z archiwum E8

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

W konkursie spadania jakości polskie szkolnictwo przegrywa chyba tylko z publiczną służbą zdrowia. Egzamin ósmoklasisty jest tego dobrą ilustracją: niejasne zasady, wewnętrznie sprzeczne kryteria oceniania i bezpośrednie wprowadzanie uczniów w błąd. No i cenzura, oczywiście. A to wszystko dokładnie opisane i potwierdzone przez samą CKE.

.Informator o egzaminie ósmoklasisty z języka polskiego od roku szkolnego 2024/2025 sporządzony przez Centralną Komisję Egzaminacyjną to wbrew pozorom fascynująca lektura. Jak w soczewce można weń dostrzec cały zakres problemów naszego systemu edukacji: od manii punktozy, przez arbitralne i wewnętrznie sprzeczne kryteria, po porażającą technofobię, która jakimś cudem zdawała się jeszcze pogorszyć od czasu, kiedy sama kończyłam podstawówkę dwanaście lat temu. Zważywszy na to, że reformy edukacji przetaczają się przez polskie szkoły szybciej, niż można nadążyć z drukowaniem podręczników, to dość niesamowite – jak wiele musiało się zmienić, żeby tak naprawdę nie zmieniło się nic.

Nielektury obowiązkowe

.Całego zakresu patologii polskiego szkolnictwa nie dałoby się ująć we dwunastu księgach wierszem, skupię się więc tylko na kwestiach dotyczących drugiej części egzaminu, czyli wypracowania. Gwoli przypomnienia: wypracowanie egzaminacyjne to licząca minimum 200 słów wypowiedź o charakterze twórczym (opowiadanie) lub argumentacyjnym (rozprawka bądź przemówienie). W arkuszu podane są dwa tematy, z których uczeń wybiera jeden. Opowiadanie ma najczęściej dotyczyć spotkania z bohaterem lektury obowiązkowej, który daje narratorowi jakąś ważną lekcję lub zabiera go na przygodę – ósmoklasista musi więc zarówno potrafić napisać krótki utwór narracyjny z elementami takimi jak dialogi czy zwrot akcji, jak i udowodnić dobrą znajomość wybranego tekstu wchodzącego w zakres podstawy programowej. W wypracowaniu argumentacyjnym również należy odwołać się do wybranej lektury obowiązkowej, a także do innego utworu literackiego.

Lista lektur obowiązkowych jest zamieszczona na początku arkusza egzaminacyjnego. Ma to całkiem sporo sensu, ponieważ wystarczająco już zestresowany egzaminem uczeń mógłby pomylić się lub zapomnieć, które spośród omawianych przez osiem lat utworów mieszczą się w ścisłej podstawie programowej – szczególnie gdy zmienia się ona tak często, że nawet nauczyciele miewają trudności z podążaniem za rozwojem wypadków. Ostatnia aktualizacja listy lektur miała miejsce zaledwie rok temu, w kwietniu 2024.

I teraz czas na zabawę. Jedną z tych lektur jest bowiem komiks Janusza Christy „Kajko i Kokosz. Szkoła latania”, omawiany w klasach IV–VI. Jego obecność na załączonej w arkuszu liście mogłaby sugerować, że jest to jeden z tekstów kultury, do których uczeń może odwołać się w wypracowaniu – to chyba dość oczywista konkluzja. Jednakże w Informatorze, w punkcie 6. Uwag dodatkowych (s. 15), możemy przeczytać, iż „za utwór literacki w wypracowaniu nie uznaje się powieści obrazkowej, mangi, scenariusza filmowego, gry komputerowej”.

Powstaje więc dość ciekawy paradoks. „Kajko i Kokosz” jest lekturą obowiązkową, która nie jest traktowana jako utwór literacki, tak że uczeń, który odwoła się do niej w rozprawce, nie zrealizuje w całości tematu: „…odwołaj się do wybranej lektury obowiązkowej oraz do innego utworu literackiego” zdaje się implikować, że zarówno lektura obowiązkowa, jak i utwór dodatkowy muszą być tekstami literackimi. W przypadku opowiadania sprawa jest jeszcze bardziej mętna, ponieważ polecenie wymaga napisania tekstu o bohaterze „wybranej lektury obowiązkowej”, ale nie precyzuje, czy musi być ona tekstem literackimi według kryteriów oceniania.

Pomijając już niezrozumiałą arbitralność decydowania o tym, co jest, a co nie jest utworem literackim (dlaczego, u licha, nie miałby nim być scenariusz filmowy, skoro jest nim dramat sceniczny?), oraz wspomnianą już ewoluującą technofobię (polska szkoła przeszła od ignorowania istnienia gatunków takich jak gry wideo czy mangi do kwestionowania ich wartości jako tekstów kultury), taka niekonsekwencja to po prostu jawne wprowadzanie uczniów w błąd. W arkuszu egzaminacyjnym nigdzie nie ma informacji, że podana lista lektur obowiązuje na wypracowaniu tylko w części, a komiks „Kajko i Kokosz” – mimo że znajduje się na tej liście – nie może być wykorzystany jako przykład w pracy.

Oświaty kaganiec

.Ale to nie koniec zabawy, ponieważ zdecydowanie najciekawszy fragment Informatora o egzaminie ósmoklasisty to Uwagi dodatkowe. Punkt 10. przestrzega: „Zabronione jest pisanie wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych lub propagujących postępowanie niezgodne z prawem albo wypowiedzi aprobujących nieetyczne postępowanie bohatera”. Ach, więc pisanie rozprawki nie polega, jak dotąd sądziłam, na postawieniu własnej (hipo)tezy na podstawie podanego tematu, ale na napisaniu rozprawki pod tezę! Cóż za mistrzowsko skonstruowana iluzja wolnego wyboru.

Pozostaje pytanie, dlaczego autorzy arkuszy egzaminacyjnych tę iluzję podtrzymują. Weźmy temat z zeszłego roku: „Napisz rozprawkę, w której rozważysz trafność stwierdzenia, że warto pomagać innym”. Do tak sformułowanego polecenia można by napisać co najmniej trzy różne rozprawki: że warto pomagać innym, że nie warto oraz że czasem warto, a czasem nie i że w sumie to zależy od okoliczności. Oczywiście konieczność odwołania się do lektur obowiązkowych sprawia, że obrona pierwszej tezy jest zdecydowanie łatwiejsza niż dwóch pozostałych, jednak z tego powodu byłabym tym bardziej pod wrażeniem, gdyby mój uczeń był w stanie solidnie uargumentować apologię egoizmu na bazie dość okrojonej i ugrzecznionej podstawy programowej.

Nie chcę się już nawet zagłębiać w paradoksy, do których ta sytuacja doprowadza (bo przecież ktoś mógłby stwierdzić, że Alek, Rudy i Zośka łamali prawo Generalnej Guberni, a decyzja Ordona o wysadzeniu reduty wraz z całym oddziałem bez pytania żołnierzy o zdanie była cokolwiek wątpliwa moralnie), ponieważ nie tu leży problem. Takie podejście do edukacji nie tylko karze uczniów za zbrodnię wolnego i nieszablonowego myślenia, ale wręcz zabija samą esencję tego, czym jest kreatywność. Bycie twórczym wymaga odwagi. Bycie twórczym wymaga konfrontowania się z sytuacjami, postawami i poglądami, które są nam obce czy które są wręcz sprzeczne z naszą duszą – i próby zrozumienia ich pomimo to. Bycie twórczym wymaga wyjścia poza siebie i wyobrażenia sobie świata widzianego oczami innych. Skoro odejmujemy punkty za wypracowania aprobujące nieetyczne postępowanie, to może od razu zdelegalizujmy debaty oksfordzkie? Albo automatycznie stawiajmy jedynki tej grupie uczniów, którzy zostali w takiej debacie przydzieleni do bronienia stanowiska sprzecznego z osobistym kompasem moralnym nauczyciela? A skoro już cenzurujemy wypracowania szkolne, to czemu nie gazety? Instytucja adwokata z urzędu też powinna zostać usunięta, bo przecież to nieładnie bronić nieetycznego postępowania. W ogóle obalmy prawo do obrony…

Niektórzy mogą pewnie zarzucać mi teraz przesadę, ale ja naprawdę widzę, dokąd to prowadzi. W mojej internetowej bańce autorów i czytelników fan fiction od lat toczy się zagorzała dyskusja, czy absolutnie wszystkie treści powinny być dozwolone i akceptowalne w społeczności, czy istnieją jednak tematy, o których pisać nie wolno. Czy gloryfikowanie przemocy, wykorzystywania seksualnego, kazirodztwa, morderstwa, niewolnictwa i całego wachlarza innych obrzydliwości powinno być zabronione? Czy autor takich treści powinien lub wręcz ma obowiązek zapewnić swoich czytelników, że osobiście nie aprobuje takich zachowań, a dany tekst jest wyłącznie eksperymentem twórczym? Czy może wyżej stawiamy jednak wolność jednostki, a w młodych pokoleniach chcemy kształtować raczej zdolność krytycznego myślenia, a nie podsycanego lękiem autocenzora?

Każdy ma prawo do własnej odpowiedzi na to pytanie. Ja nie będę jej narzucać. Ale nie chciałabym także, by narzucała ją polska szkoła.

Niezakończenie

.Chciałam jeszcze wspomnieć o hipokryzji wymagania od uczniów znajomości interpunkcji i ortografii, podczas gdy w szkole pisze się i czyta coraz mniej (a jak inaczej człowiek miałby nauczyć się pisać poprawnie?), ale na temat „odchudzania” podstawy programowej wiele już żalów wylano, a niniejszy artykuł i tak jest dłuższy niż większość tego, co napisałam przez trzy lata studiów dziennikarskich. To ani największy, ani najbardziej rażący problem polskiego szkolnictwa.

Jedyne, o co prosiłabym Centralną Komisję Egzaminacyjną, to żeby przestała wprowadzać uczniów w błąd. Wykreślcie z listy lektur ten nieszczęsny komiks albo napiszcie czarno na białym, że są lektury bardziej i mniej wartościowe, a temat rozprawki niech nie stwarza iluzji, że autor ma cokolwiek „rozważyć” czy „ustosunkować się” do jakiegoś stwierdzenia, skoro według kryteriów oceniania poprawna teza jest tylko jedna. Niech ludzie przynajmniej wiedzą, na czym stoją.

A wszystkich bojowników na froncie egzaminacyjno-maturalnym błagam: nie dajcie im zabić waszej kreatywności. Tworzenie to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie może robić człowiek. To coś, co daje wolność, co rozświetla duszę, co sprawia, że świat otwiera się przed wami jak zalana słońcem dolina. Nie pozwólcie im wcisnąć się w formę! Tak, istnieje coś takiego jak narracja drugoosobowa, mimo że w szkole wam tego nie powiedzą. Nie, w opowiadaniu wcale nie musi być dialogów; to znaczy – na egzaminie muszą być, ale tak naprawdę to nie. Lorebooki z gier wideo to też literatura. Poza tym coraz bardziej zawężającym się horyzontem wiedzy wtłaczanej wam w szkole istnieje cały wszechświat, który nie mieści się być może w egzaminacyjnych rubrykach, ale właśnie dlatego tym bardziej warto go odkrywać! Trochę szkoda, że szkoła w tym odkrywaniu przeszkadza, no ale cóż. Do tego chyba wszyscy już dawno się przyzwyczailiśmy.

Joanna Talarczyk

Klub Młodych Autorów
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 maja 2025