
Polska zamknięta w dwóch bańkach
Polityka zamieniła się w zawody w pompowanie baniek informacyjnych. Ale przez to Polska znalazła się w stanie permanentnego braku zdolności do dyskusji o sprawach fundamentalnie ważnych dla naszej przyszłości – pisze Agaton KOZIŃSKI
.Emigranci to jeden z najważniejszych dramatów okresu powojennego, poruszający ważne, uniwersalne tematy – napisała mi sztuczna inteligencja, gdy ją zapytałem, czy ten słynny dramat Sławomira Mrożka cały czas jest lekturą szkolną (jest, chyba że nie jest – sztuczne inteligencje szybko nauczyły się udzielać odpowiedzi w stylu antycznej wyroczni delfickiej). Ale nie o listę lektur chodzi w tej odpowiedzi, lecz o zwrot „uniwersalne tematy”. Bo co jest tak naprawdę uniwersalnego w Emigrantach? Z Polski dziś się właściwie nie wyjeżdża za pracą – chyba że polska firma wyśle kogoś do swojej zagranicznej filii. Przestaliśmy produkować emigrantów. Polacy co najwyżej dołączają do grona globalnych ekspatów, ewentualnie włączają się w światowy ruch w ramach city breaków. Taka zmiana.
Być może SI uznała, że uniwersalizm Emigrantów tkwi w samej fabule – w końcu jest to de facto ciągła rozmowa dwóch Polaków stłoczonych w ciasnej suterenie gdzieś na Zachodzie. Kontrast między nimi (inteligent kontra niewykształcony robotnik) buduje dramaturgię dzieła Mrożka, prowadząc do szokującego finału. Pewne schematy tu się powtarzają.
Ale wyobraźmy sobie Emigrantów dziś. Umówmy się, że to dramat, którego akcja rozgrywa się przed drugą turą wyborów prezydenckich w Polsce. Jest 2025 r., bohaterowie Mrożka siedzą w swojej ciasnej suterenie. I o czym rozmawiają? Spierają się o politykę w kraju, o różnice między Trzaskowskim i Nawrockim? A może dla nich ważniejszym tematem jest wzrost napięcia na Zachodzie wywołany migracją, Trumpem, wojną na Ukrainie? Jak będą komentować rosnące notowania antyimigranckich Marine Le Pen, AfD, Geerta Wildersa (niepotrzebne skreślić – Mrożek nigdy nie dookreślił, w którym kraju toczy się akcja)?
Obstawiam, że żaden z tych tematów. Więcej, żadnych współczesnych Emigrantów Mrożek nie dałby rady napisać. Z prostej przyczyny: bo jego bohaterowie w 2025 r. w ogóle by ze sobą nie rozmawiali. Każdy z nich siedziałby w swoim świecie. Ze słuchawkami na uszach jeden grzebałby w swoim laptopie, a drugi ciągle skrolowałby coś na komórce. W oryginalnych Emigrantach panowie AA i XX rozmawiali ze sobą, bo musieli – bo żyli pod jednym dachem, nie znali nikogo innego, poza tym musieli jakoś wymieniać ze sobą informacje. Właśnie ta konieczność rozmowy między nimi – wtedy wydawała się ona tak naturalna, to pewnie ten element „uniwersalny” – budowała kontrast dramatu. Dziś już rozmowa nie jest do niczego potrzebna. Każdy z nich byłby szczelnie zamknięty w swojej bańce: ze swoimi mediami, swoimi filmami, muzyką. Co najwyżej pisaliby do siebie krótkie komunikaty na WhatsAppie, że skończył się płyn do mycia podłóg i trzeba go kupić w supermarkecie.
Dokładnie tak samo wygląda obecna kampania w Polsce. Proszę zwrócić uwagę, że właściwie nie było w niej tematów „ogólnopolskich”.
Na tym właśnie polega specyfika baniek informacyjnych. Dziś nie wygrywa wyborów ten, kto porwie za sobą większą grupę wyborców. Wybory wygrywa ten, kto stworzy szczelniejszą bańkę informacyjną wokół siebie – taką, która nie dopuści do uszu swoich wyborców negatywnych informacji o własnym kandydacie. Niby politycy zawsze do tego dążyli, ale dziś jest to łatwiejsze niż kiedykolwiek właśnie przez specyfikę współczesnej komunikacji opartej na bardzo daleko rozwiniętej personalizacji mediów. „Dziś łatwiej niż kiedykolwiek usłyszeć tylko to, co chce się usłyszeć” – pisał Eli Pariser, autor książki The Filter Bubble: How the New Personalized Web Is Changing What We Read and How We Think, w której zdefiniował jako pierwszy zjawisko bańki informacyjnej.
Dziś Polska jest bardzo szczelnie zamknięta w dwóch bańkach, bardzo niewiele jest tematów, które z jednej takiej bańki przebijają się do drugiej. Kampanijnie to pewnie wygodne, pozwala specom od robienia polityki skupić na esencji tej roboty – bez zerkania na szerszy plan, bez łapania wszystkiego w dużym obrazku. Wystarcza uszczelniać swoją bańkę, pilnować, by swoi słyszeli tylko co, słyszeć powinni. Polityka zamieniła się w zawody w pompowanie baniek. Wygrywa ten, którego bańka urośnie większa.
.Tyle że to jedynie taktyka wyborcza – natomiast za tą taktyką nie idzie szersza strategia. Proszę zwrócić uwagę, że w tej kampanii właściwie nie pojawił się żaden makrotemat. Mieliśmy rekordową liczbę debat (w kampaniach prezydenckich w latach 1990–2020 debaty łącznie trwały krócej niż w tej kampanii), ale właściwie w żadnej nie pojawił się jakiś ważny temat. Nawet nie próbowano dyskutować na poważnie o tym, jak podnieść bezpieczeństwo kraju, jak poprawić konkurencyjność gospodarki, w jaki sposób zbudować trwałe przewagi nad innymi państwami, jak zmniejszyć nierówności społeczne. Żaden z tych tematów się teraz nie pojawił – a jeśli już, to co najwyżej w formie bardzo ogólnych haseł wpisujących się w logikę dwóch dominujących w Polsce baniek informacyjnych. Te hasła rzucano nie po to, by coś realnie zmienić, tylko by te bańki uszczelnić.
Kampanijnie to na pewno bardzo skuteczne, w końcu dwóch kandydatów zdystansowało w pierwszej turze innych rywali. Ale w kategoriach państwowych zbytniego pożytku z takiej kampanii nie mamy. Z takiej polityki też nie. Polska znalazła się w stanie permanentnego braku zdolności do dyskusji o sprawach fundamentalnie ważnych dla przyszłości kraju. To jest nasza współcześnie największa słabość. I ciągle istnieje ryzyko, że przez nią wrócimy do realiów politycznych, w których Mrożek pisał Emigrantów. Pod tym względem ten dramat jest ciągle dziełem uniwersalnym.