
Jedynym celem papieża jest zakończenie wojny
Papież stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, aby zakończyć wojnę realistycznym pokojem, który uwzględniałby sprawiedliwość i rozwiązanie konfliktu – mówi Andrea TORNIELLI
Michał KŁOSOWSKI: – Dlaczego papież Franciszek nigdy nie wskazał Władimira Putina jako odpowiedzialnego za wojnę na Ukrainie?
Andrea TORNIELLI: – Fakt, że papież nigdy nie wskazał agresora w żadnej wojnie w ciągu ostatnich dwóch stuleci, jest całkiem naturalny. Nawet Święty Jan Paweł II nigdy tego nie robił. Przykładem może być wojna na Bałkanach – Jan Paweł II nigdy nie wymienił Miloszevicia, mimo że popełnił on wiele zbrodni wojennych. Zachodnie media nazwały go nawet „bałkańskim Hitlerem”.
Nie należy do tradycji i roli Kościoła wskazywanie, kto jest agresorem. Jednak papież zdecydowanie uznał za niewłaściwe nazywanie tego, co dzieje się na Ukrainie, „wojskową operacją specjalną”. Franciszek wyraźnie stwierdził, że jest to wojna, rosyjska agresja.
– Jest to pierwszy poważny konflikt zbrojny na taką skalę w Europie od czasów II wojny światowej. Jeśli nie wskazywanie, kto jest winny, a kto nie, to jaki jest właściwie cel według papieża Franciszka, aby poradzić sobie z tą „sytuacją”?
– Jedynym celem według papieża jest teraz zaprzestanie bombardowań, zaprzestanie zabijania ludzi. Po prostu: zakończenie wojny. Ponadto będzie starał się skłonić kraje do innego myślenia w kontekście stosunków międzynarodowych. Aby zamiast odstraszania wprowadzić współpracę. Myślenie w kategoriach odstraszania doprowadzi tylko do trzeciej wojny światowej, która unicestwi rasę ludzką – z powodu możliwości użycia broni jądrowej.
Dodam jeszcze, że bez Rosji trudno jest zbudować długotrwały pokój w Europie…
– Celem Władimira Putina najwyraźniej nie są negocjacje. Po tym, co jego wojska robią na Ukrainie, widać wyraźnie, że chce on przejąć władzę nad Ukrainą i jej mieszkańcami. Czy uważa Pan, że można rozmawiać z kimś, kto po prostu nie chce rozmawiać?
– Sytuacja jest trudna. Musimy być bardzo ostrożni – Rosja ma broń jądrową. Musimy być kreatywni. Nie możemy myśleć tylko w kategoriach walki. Musimy mówić o pokoju. Musimy myśleć w taki sposób, aby żadna ze stron nie miała poczucia, że jest atakowana. Jakkolwiek niefortunnie to brzmi, jest to jedyna droga, nawet jeśli jedna ze stron nie chce rozmawiać. Musimy próbować. Jeśli tego nie zrobimy – co będzie dalej?
Należy podkreślić, że jest to konflikt nie tylko między dwoma państwami, nie tylko między dwoma krajami. Dlatego też trudno mi uwierzyć, że konflikt ten zostanie rozwiązany przez Putina i Zełenskiego. To jest konflikt globalny. Europa zaczęła teraz mówić wspólnym głosem, co jest również bardzo ważne. Miejmy nadzieję, że będzie to nadal zbliżać do siebie państwa, aby utrzymać pokój w przyszłości.
– Dlaczego papież Franciszek udał się do ambasady rosyjskiej i dlaczego spotkał się za pośrednictwem wideokonferencji z patriarchą Cyrylem w pierwszych dniach wojny? Czy uważa Pan, że między tymi dwoma wydarzeniami istnieje jakiś większy plan?
– Rozumiem, że decyzja papieża o udaniu się do ambasady Rosji w Watykanie może być dla wielu osób dziwna, ponieważ zazwyczaj jest odwrotnie, a właściwie niemal zawsze. To ambasadorowie odwiedzają papieża w Watykanie. Ojciec Święty jednak chciał osobiście udać się do ambasadora Rosji, który jest przedstawicielem narodu rosyjskiego. Chciał podkreślić publiczne przesłanie do Putina – aby Rosjanie zatrzymali wojnę. Aby oszczędzić życie cywilów.
– Pojawiają się pytania, dlaczego papież nie udał się także do ambasady Ukrainy.
– Cóż, papież nie udał się do ambasady ukraińskiej, ponieważ udanie się tam tego samego dnia byłoby złym sygnałem, oznaczającym stawianie na równi agresora i ofiary agresji. Niemniej jednak papież wyraża i będzie wyrażał żal z powodu cierpienia narodu ukraińskiego.
Co do spotkania wideo z Cyrylem – myślę, że wyjaśnienie jest proste: papieże nie mogą nigdy zamknąć relacji z braćmi innych wyznań chrześcijańskich. Zawsze muszą utrzymywać jakąś formę kontaktu. Nawet jeśli jest to trudne.
– Minęły już prawie dwa miesiące, odkąd trwa ta wojna. Co jeszcze może zrobić papież, aby budować pokój?
– Może po prostu skupić się na przesłaniu pokoju. Widać to w gestach papieża, potępiającego ataki, pojawiającego się z ukraińską flagą itd. Ale trudno liczyć na to, że papież oficjalnie potępi Putina; myślę, że tak się nie stanie. Będzie starał się skupić na budowaniu pokoju po wojnie. Na tym, aby sytuacja się uspokoiła, a kraje współpracowały po zakończeniu tego wszystkiego. Papież stara się zachować realistyczne i arbitralne spojrzenie, tak aby obie strony mogły się zwrócić do godnej zaufania instytucji, która pomoże w budowaniu pokoju.
– Z pewnością można zaobserwować pewną ewolucję działań papieża Franciszka w wykonywanych przez niego gestach. Czy sądzi Pan, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się pielgrzymki papieża do Kijowa? Wspomniał o takiej możliwości podczas konferencji w samolocie, wracając z Malty.
– Myślę, że jest to możliwe. Wyjaśnił, że jest taka możliwość, ale wszystko zależy od okoliczności. Jeśli jego gest pomoże zakończyć wojnę na dobre, nie na godzinę czy dwie, to taka pielgrzymka będzie możliwa. Papież nie obawia się o własne bezpieczeństwo. W wielu miejscach ogarniętych wojną – na przykład w Iraku w marcu 2021 roku – nie przejmował się tym. Papież stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, aby zakończyć wojnę realistycznym pokojem, który uwzględniałby sprawiedliwość i rozwagę.
– W 2015 r. podczas jednej ze swoich pielgrzymek papież powiedział w Bośni, że „trzecia wojna światowa już trwa”, ale nikt tak naprawdę nie słuchał. Jak zatem przekazywać pokój i wartości ewangeliczne, gdy świat zewnętrzny nie chce ich przyjąć?
– Myślę, że słowa papieża dotyczące trzeciej wojny światowej i pokoju są dla nas trudne do zrozumienia. Papież ma o wiele więcej informacji zebranych ze swoich źródeł. Obecnie na całym świecie toczą się wojny. Kościół katolicki musi mieć globalne spojrzenie. Dlatego komunikacja powinna być podobna we wszystkich przypadkach. Papież musi ocalić możliwość dialogu z każdym. Jego obowiązkiem jest przekazywanie jasnego przesłania pokoju, z dala od propagandy wschodniej czy zachodniej. Kościół musi mieć możliwość powątpiewania w dobrej wierze.
– Kiedy toczy się wojna, trzeba w jakiś sposób wybrać jedną ze stron. Nawet nie wybierając strony, opowiadamy się za którąś z nich. Słuszne jest nazywanie dobra – dobrem, a zła – złem. Czy dostrzega Pan historyczną korelację między sposobem, w jaki papież Franciszek reaguje na tę sytuację, a sposobem, w jaki papież Pius XII postępował w czasie II wojny światowej?
– Myślę, że nie da się tego porównać. W czasie II wojny światowej (wyjąwszy jej koniec) nie było broni jądrowej, ONZ itd. Nie sądzę, aby można było porównywać Putina do Hitlera. Czasami, aby pomóc ludziom, trzeba utrzymywać dialog i otwarte drzwi ze wszystkimi stronami konfliktu, nawet jeśli wiadomo, kto jest agresorem, a kto ofiarą. Celem jest osiągnięcie stabilnego i długotrwałego pokoju.
Choć może się to wydawać dziwne, ponieważ papież Pius XII nie mówił otwarcie i bezpośrednio o tragedii Holocaustu, jego głównym celem było uratowanie jak największej liczby istnień ludzkich. Uważał, że jego sprzeciw przyniesie tylko więcej śmierci. Dlatego zachował się tak, jak się zachował.
.Papież analizuje wszystko i stara się podjąć jak najlepszą decyzję, aby zaprowadzić pokój. Nie ze względów dyplomatycznych czy dotyczących interesów, ale tylko dlatego, że chce zrobić wszystko, co w jego mocy, aby pokój był możliwy.
Rozmawiał Michał Kłosowski