Pomniki wdzięczności Armii Czerwonej. Szlak hańby i wstydu Rosji
Żołnierze Armii Czerwonej, również po śmierci, są – niestety – jedynie użytecznym narzędziem propagandy rosyjskiej. Tak samo jak pomniki wznoszone przez radzieckich artystów. Ich szlak przez Polskę to szlak hańby i wstydu Rosji – pisze Anna BIAŁOSZEWSKA
.W połowie lipca 2017 r. prezydent podpisał nowelizację ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej dającą możliwość usuwania pomników wdzięczności Armii Czerwonej rozsianych po całej Polsce. Ambasador Rosji w Polsce Siegiej Andriejew pytany o pomniki poradzieckie mówił „Postrzegamy działania IPN jako obraźliwe dla Rosji, dla naszych uczuć narodowych. Pomysł, by usuwać pomniki radzieckie, jest oburzający – to znieważanie pamięci nieżyjących żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, którzy walczyli na terytorium Polski przeciwko okupantom hitlerowskim.”
Czy rzeczywiście pomniki te miały kiedykolwiek służyć upamiętnianiu radzieckich ofiar walk? Czy chodzi o pamięć i cześć żołnierzy, co z ogromną konsekwencją od lat 50-tych XX w. podkreślają służby dyplomatyczne Rosji? Warto zwrócić uwagę na sformułowanie, którego użył ambasador Andriejew: „na terytorium Polski”, bowiem nie walczyli oni o wyzwolenie Polski ale za Stalina i Związek Sowiecki, który przynieśli na bagnetach.
O tym jak wyglądało radzieckie „wyzwolenie” w Warszawie, pisałam już w artykule na temat pomników dominacji na Ukrainie [LINK]. Tym razem chcę sięgnąć do innych kwestii, które umykają w kontekście sporu o pomniki i ich rzeczywiste znaczenie.
W Armii Czerwonej nie był ważny człowiek a masa.
I choć na plakatach propagandowych można oglądać marsowe miny upozowanych na kształt rzymskich herosów, piękne mundury i pełne uzbrojenie, jednak rzeczywistość wyglądała zupełnie odmiennie. Był to tłum ludzi, którzy w znacznej większości byli analfabetami, nie dbali o podstawową higienę, a i tak nie zapewniano im po temu warunków, byli wiecznie głodni, gdyż nie przydzielano im racji żywnościowych, uzbrojenie i umundurowanie kradli zmarłym towarzyszom albo wrogom. Jedynie wojska pancerne miały nieco lepiej, głownie dlatego, że ci którzy nie umieli obsłużyć mechanizmów, szybko ginęli albo przenoszono ich do piechoty.
Warto pamiętać, że w latach 1936 -1937 na rozkaz Stalina z armii wyrzucono ponad 40 tys. dowódców każdego szczebla. Co czwarty z nich znalazł się w więzieniu a ponad 4 tys. rozstrzelano. Głownie byli to zwolennicy rozwijania wojsk pancernych i artylerii rakietowej. Skutkiem tego latem 1941 r. Niemcy błyskawicznie rozbili ogromne ilościowo siły Armii Czerwonej, zmuszając je do chaotycznej ucieczki w popłochu pod Moskwę i Leningrad. Do grudnia tego roku Niemcy przesunęli swoje wojska na 1200 km w głąb ZSRR, biorąc do niewoli 3,3 mln jeńców.
16 sierpnia 1941 ludowy komisarz obrony Józef Stalin wydaje osławiony rozkaz nr 270. Rozkaz nakazywał żołnierzom i komisarzom Armii Czerwonej walczyć z Niemcami do końca pod groźbą śmierci dla nich i kary więzienia dla ich rodzin. Najważniejsze punkty rozkazu nr 270 brzmiały: „Każdy, kto usuwa dystynkcje w czasie bitwy i poddaje się, powinien być uznany za dezertera, którego rodzina zostanie aresztowana, jako rodzina łamiącego przysięgę wojskową i zdrajcy ojczyzny. Tacy dezerterzy mają być rozstrzeliwani na miejscu. Wszyscy, którzy znaleźli się w okrążeniu, mają walczyć do ostatka i próbować dotrzeć do własnych linii. Ci, którzy wybrali poddanie się, powinni być zlikwidowani za pomocą wszelkich środków, zaś ich rodziny pozbawione zasiłków i pomocy państwa”.
Żołnierze nie mogli się poddać, nie mogli się wycofać – pod groźbą nie tylko śmierci swojej ale także represji dotykającej ich rodzin.
Stalinowi jest mało tego – wie, że jego armia to zbieranina bez morale, której pranie mózgu robią politrucy przy poborze.
28 lipca 1942 r. ludowy komisarz obrony Józef Stalin wydaje Dekret 227, który jest znany również jako rozkaz „Ani kroku wstecz!”. Zgodnie z jego zapisami żaden dowódca nie miał prawa do odwrotu bez rozkazu. Za naruszenie tej zasady dowódcy mieli odpowiadać przed sądem wojennym, którego wyrok oznaczał rozstrzelanie lub skierowanie do oddziałów karnych. Rozkaz oficjalnie tworzył w strukturach Armii Czerwonej bataliony karne frontów dla dowódców i pracowników politycznych, kompanie karne armii dla szeregowych i młodszych dowódców i tzw. oddziały zaporowe armii. W ostatniej kwestii Stalin rozkazywał sformować w każdej armii kilka dobrze uzbrojonych oddziałów zaporowych (po 200 ludzi w każdym), rozmieścić je na bezpośrednich tyłach dywizji i zobowiązać, „aby w przypadku paniki i bezładnego odwrotu jednostek [takich] dywizji rozstrzeliwać na miejscu panikarzy i tchórzy, i tym pomóc szczerym żołnierzom wypełnić swój obowiązek wobec Ojczyzny„.
W radzieckim kodeksie karnym, w art. 193 § 22 stwierdzono „Porzucenie pozycji bojowej lub oddanie się w niewolę wroga bez bezpośredniego rozkazu dowodzącego podlega karze rozstrzelania”. W specjalnych okólnikach Armii Czerwonej wskazywano, że Związek Radziecki nie zgodził się z głównymi założeniami międzynarodowej konwencji Czerwonego Krzyża z 1929 roku i odmówił uznania ich mocy prawnej. Konsekwencją tego był fakt, iż żołnierze i dowódcy Armii Czerwonej oraz floty, w przypadku dostania się do niewoli nie mieli statusu jeńców wojennych, ze wszystkimi z tego wynikającymi konsekwencjami.
Jaką wobec tego alternatywę mieli żołnierze Armii Czerwonej? Albo poddać się i zginąć w nieludzkich warunkach w obozach niemieckich, gdzie nie traktowano ich jak jeńców wojennych – takich jak ten w Zamościu, który opisywał Sylwester Chęciński „Na całą okolicę niosło się nieludzkie wycie uwięzionych Rosjan”. Mogli też przystać do Własowców i walczyć u boku hitlerowców, albo wrócić do Rosji radzieckiej gdzie czekał ich sąd i najpewniej rozstrzelanie. Piotr Palij, więzień obozu m.in. w Zamościu pisał o tym tak: „Trzeba znaleźć się na granicy rozpaczy, aby dokonać świadomego wyboru między wrogiem zewnętrznym i wrogiem wewnętrznym na korzyść tego pierwszego! Osobiście nie mogę tego uczynić, chociaż zdaję sobie sprawę, co mnie czeka, jeśli dożyję do momentu, gdy znowu wpadnę w łapy wroga wewnętrznego.”
W 1942 Stalin rozkazał zlikwidować nieśmiertelniki, pozwalające identyfikować poległych żołnierzy. „Gwiazda Czerwona” podawała, że w grobach żołnierskich „pogrzebanych jest ponad 6,5 milionów ludzi, z których zaledwie 2,3 miliona zostało zidentyfikowanych”. A kto liczył tych, którzy nie byli pochowani? Wg informacji rosyjskiego MSZ bez pochówku pozostało ok 4 milionów radzieckich żołnierzy. W rzeczywistości należy przypuszczać że liczba ta jest znacznie większa – podobnie jak za Stalina podawano, że w czasie II Wojny Światowej (Wojny Ojczyźnianej jak ją nazywają w Rosji) zginęło ok 7 milionów żołnierzy, obecnie naukowcy wskazują, że w rzeczywistości było to ok. 20 milionów żołnierzy.
Żołnierza za życia nie uważano za człowieka, ale co więcej, nie uważano go za człowieka także po śmierci.
Żołnierza poległego w walce każde europejskie państwo chowało – do dzisiaj dnia, choćby na terenie Polski mamy mogiły z czasów powstań, pierwszej i drugiej Wojny Światowej. Na ciałach żołnierzy radzieckich wyrosły lasy, żywiły się nimi zwierzęta. Ich kości nadal leżą na polach. Ich ojczyzna wzgardziła nimi.
Suworow pisał o tym w swojej książce „Cień zwycięstwa”: Socjalistycznej ojczyzny, Związku Radzieckiego, już nie ma, a my nawet nie możemy pomarzyć, że zostanie pochowany ostatni żołnierz. Nie było pieniędzy na pochówek? Pieniądze były. Nikt na świecie nie wybudował tylu okropnych monumentów, ile Związek Radziecki. Wznoszono u nas ohydztwa niewiarygodnych rozmiarów, w każdym mieście. Bożyszcza na kurhanach. Dlaczego marnowano setki tysięcy ton betonu i stali, miliardy budżetowych rubli na wznoszenie betonowych straszydeł, ale nie chowano zabitych żołnierzy? Dlatego, że chodzenie po lasach i moczarach, szukanie spróchniałych kości jest rzeczą nieprzyjemną i w dodatku niebezpieczną. Można natknąć się na zardzewiałą minę. A stawianie żelaznych posągów z wzniesionymi mieczami – to dla ich autorów i sponsorów sprawa dochodowa i prestiżowa.
.Żołnierze Armii Czerwonej, również po śmierci, są – niestety – jedynie użytecznym narzędziem propagandy rosyjskiej. Tak samo jak pomniki wznoszone przez radzieckich artystów. Ich szlak przez Polskę to szlak hańby i wstydu Rosji.
Anna Białoszewska
Wykorzystano: Wiktor Suworow „Cień zwycięstwa”, Piotr Nikołajewicz Palij „Zapiski oficera z niewoli”, Treść dekretów Stalina, Aleksander Kędziora „Stalag 425 – obóz na Karolówce”