Elon Musk, czyli jak zarobić na sztucznej inteligencji
Elon Musk wielokrotnie przestrzegał przed sztuczną inteligencją, nazywając ją największym zagrożeniem dla ludzkiej egzystencji, większym nawet od broni atomowej – pisze Bartosz KABAŁA
W 1965 roku amerykański kompozytor Alvin Lucier przyczepił do swojego czoła dwie elektrody EEG. Drugi koniec kabla podłączył do kilku bębnów i talerzy. Po chwili skupienia usłyszał muzykę. Nie była to konkretna kompozycja czy utwór. Trudno nawet posądzić te dźwięki o jakiś styl muzyczny. Kilka minut czegoś na pograniczu eksperymentalnego jazzu i zupełnej kakofonii.
Jednak jeśli spojrzymy na to doświadczenie od strony naukowej, okazuje się, że usłyszeliśmy mózg, jego aktywność elektryczną, a konkretnie fale alfa, które pojawiają się w zapisie elektroencefalograficznym, gdy zamkniemy oczy i się zrelaksujemy. Mózg niezajmujący się myśleniem, odbieraniem bodźców i wysyłaniem impulsów do kończyn synchronizuje swoją aktywność elektryczną, szczególnie w obszarze płatów potylicznych. Na wydruku pojawia się zapis przypominający sinusoidę.
To właśnie ta aktywność elektryczna, wzmocniona i oczyszczona przez dodatkowe urządzenia, poruszała membraną głośników ułożonych na instrumentach. Tak powstał jeden z pierwszych interfejsów mózg-maszyna (brain-machine interface – BMI lub brain-computer interface – BCI).
Idea połączenia mózgu z komputerem lub maszyną, bez użycia całej reszty ludzkiego ciała, jest prawie tak stara, jak sam komputer.
Jednak zapis elektrycznej aktywności mózgu zbierany z powierzchni skóry nie jest najlepszym źródłem sygnału.
W zapisie EEG, którego początki sięgają lat 20. XX wieku, możemy wyróżnić kilka podstawowych rodzajów fal. Wspomniane fale alfa pojawiają się, gdy umysł jest w stanie całkowitej relaksacji, pomiędzy zwykłą aktywnością a snem. W trakcie snu odbierane są fale delta i theta. Na jawie zaś fale beta oraz gamma. Nie mamy jednak żadnej kontroli nad amplitudą, częstotliwością i rodzajem pojawiających się w EEG fal. Elektroda zbiera aktywność ze sporego obszaru mózgu, w dodatku zapis jest pełen artefaktów.
Dlatego kluczowe było stworzenie elektrod umieszczanych wewnątrz mózgu. Pierwsze próby nie były do końca udane, gdyż elektrody przesuwały się w tkance i niszczyły ją, co utrudniało odbiór sygnału. Przełomowe było skonstruowanie przez Philipa Kennedy’ego, amerykańskiego neurologa i naukowca, zupełnie nowej elektrody. Zbudowana była ze złotych drucików pokrytych teflonem i szklanego stożka. Jednak najważniejsza okazała się mieszanka czynników wzrostu, którymi wypełniał elektrody. To pozwoliło całej konstrukcji wrastać w tkankę nerwową. Elektroda nie niszczyła neuronów i nie przesuwała się, a więc pozwalała na długotrwałe eksperymenty.
Pokonywanie kolejnych problemów i wyzwań zajęło nauce wiele lat. Udało się w tym czasie nauczyć małpy poruszania bioniczną ręką wyłącznie za pomocą umysłu. Miguel Nicolelis badał makaki królewskie, zwane rezusami, które początkowo za pomocą joysticka kontrolowały ruch w grze komputerowej. Po jakimś czasie małpy orientowały się, że joystick nie jest potrzebny do wykonywania ruchu w grze i zaczynały używać wyłącznie swoich myśli. Joystick był zbędny, gdyż sygnały z kory ruchowej małp były przekazywane do robotycznego ramienia, które poruszało własnym joystickiem. W eksperymencie Andrew Schwartza z 2006 roku małpa bez żadnego problemu sięgała po kawałki owoców i je zjadała.
.Doktor Philip Kennedy stworzył także implant mózgowy, za pomocą którego chory z zespołem zamknięcia mógł kontrolować kursor na ekranie komputera. Zespół zamknięcia to całkowite porażenie wszystkich mięśni szkieletowych z wyjątkiem mięśni poruszających gałką oczną i powiekami, przez co oczy stają się jedynym źródłem komunikatów wysyłanych przez umysł zamknięty w niewładnym ciele. Dla takiego pacjenta komputer, którym może sterować, jest nie tylko oknem na świat, ale ogromnymi drzwiami i całym światem możliwości.
Wart wspomnienia jest również projekt BrainGate. Naukowcy z firmy Cyberkinetics stworzyli implant mózgowy, zbudowany z płytki z elektrodami, dekodera z oprogramowaniem oraz zewnętrznej protezy, która umożliwia ruch. Pierwszym pacjentem, któremu wszczepiono całe urządzenie, był Matt Nagle. W 2001 roku w wyniku bójki doznał uszkodzenia rdzenia kręgowego na poziomie trzeciego kręgu szyjnego. Ostrze noża, którym Nagle został ugodzony, wbiło się tuż pod uchem, przecinając rdzeń. W 2005 roku podłączony interfejs mózg-maszyna pozwolił mu na poruszanie protezą za pomocą myśli.
Naukowcy od lat 70. XX wieku nieprzerwanie pracują nad połączeniem mózgu z komputerem (maszyną). Celem wydaje się całkowite odłączenie mózgu od biologicznego ciała. Do tego konieczne jest odtworzenie wszystkich funkcji organizmu i przetworzenie sygnałów elektrycznych i biochemicznych na „język”, którym porozumiewają się neurony. Mózg musi być połączony z okiem kamery, syntezatorem mowy, mechanicznymi kończynami, mikrofonem odbierającym dźwięk, całym mnóstwem czujników imitujących dotyk, ból, czucie temperatury. Część z funkcji trzeba będzie wyłączyć, jak np. duży fragment autonomicznego układu nerwowego, który zarządza pracą serca, mięśniami gładkimi układu pokarmowego, rozszerzaniem i zwężaniem źrenic itd.
Podłączenie mózgu do komputera pozwala także znacznie poszerzyć ludzkie zdolności, zwiększyć naszą „moc obliczeniową”, zupełnie zmienić postrzeganie świata i korzystanie z technologii. To właśnie ten aspekt jest najbardziej dyskutowany, co pokazała niedawna prezentacja, którą wygłosił Elon Musk na konferencji należącej do niego firmy Neuralink.
Musk w swoim krótkim i dość chaotycznym przemówieniu omówił pokrótce zagadnienia, którymi zajmuje się Neuralink. Najważniejszym celem, który sobie stawia razem ze współpracownikami, jest oczywiście leczenie chorób neurologicznych. Miliarder wspomniał o demencji i chorobie Alzheimera oraz mechanicznych uszkodzeniach rdzenia kręgowego. Tym jednak, co najchętniej powtarzały media, było połączenie mózgu ze sztuczną inteligencją. Poza samym hasłem Musk niewiele wyjaśnia.
Te trzy słowa – „mózg” i „sztuczna inteligencja” – wystarczyły, by odnieść kolejny marketingowy sukces i zdobyć rozgłos. Konferencja, o czym sam Musk informował, była jedną wielką ofertą pracy dla zdolnych naukowców, chcących rozwijać swoje zainteresowania i pokonywać kolejne technologiczne wyzwania.
Poza wielkimi planami na odległą przyszłość zaprezentowano wówczas także nowe elektrody oraz „szyjącego robota”, który potrafi założyć te elektrody w konkretnym miejscu w korze mózgu, omijając naczynia. Cieńsze i bardziej elastyczne elektrody mieszczą się na niewielkich, ale gęsto upakowanych płytkach. Płytki Neuralink zawierają ponad 3 tys. elektrod, a uzyskany z nich sygnał będzie można przekazać dalej dzięki zwykłemu kablowi USB-C. Z kolei niezwykle precyzyjny neurochirurgiczny robot, którym chwalili się naukowcy Elona Muska, potrafi „wszyć” 192 elektrody na minutę.
Jednak jak podkreślają naukowcy zajmujący się na co dzień interfejsami mózg-komputer, elektrody technologicznie są podobne do tych już istniejących. Neuralink chwali się, że jego elektrody potrafią zbierać sygnał z około tysiąca neuronów, tymczasem wystarczy „odczytać” 30 neuronów w korze ruchowej, by poruszać kursorem lub bioniczną ręką. Natomiast „szyjący robot” nie jest dziełem wyłącznie Neuralink. DARPA, czyli Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności, poinformowała na Twitterze, że „szyjący robot został opracowany przez Uniwersytet Kalifornijski w San Francisco z funduszy DARPA”.
Musk nie jest naukowcem ani lekarzem. Jest biznesmenem. Tak jak inni próbują sprzedać wszystko jako „ekologiczne”, tak Musk sprzedaje swoje produkty jako ratujące świat i ludzkość. Choć przecież prawdziwym celem jest skomercjalizowanie interfejsów mózg-maszyna, sprawienie, by posiadanie implantu w głowie było tak powszechne jak posiadanie samochodu (oczywiście elektrycznej Tesli) czy smartfonu. BCI dla mas!
Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałby świat pełen ludzi z AI wmontowaną w mózg. Po pierwsze dlatego, że wciąż nie sposób jednoznacznie zdefiniować, czym sztuczna inteligencja jest i co potrafi. Czy byłby to superwydajny komputer, który pozwoliłby wygrywać we wszystkich grach logicznych? Czy też byłaby to sieć neuronowa przewidująca wyniki giełdowe i czyniąca z jej posiadacza milionera? A może druga osoba, czująca, myśląca i doradzająca (do czasu) osobie właściwej, niczym HAL 9000? Po drugie, nie wiadomo, na jakiej zasadzie zachodziłaby wymiana informacji między mózgiem ludzkim a komputerowym. Czy człowiek poprzez interfejs zadawałby wyłącznie pytania sztucznej inteligencji, informację zwrotną otrzymując na zewnątrz? Czy też zarówno pytanie, jak i odpowiedź byłyby przekazywane bezpośrednio z i do mózgu? To z kolei rodzi kolejne, coraz bardziej fantastyczno-naukowe pytania. Ile kompetencji uzyska sztuczna inteligencja? Jaką kontrolę otrzyma nad człowiekiem AI i czy sama nie spróbuje zdobyć jej więcej?
Elon Musk wielokrotnie przestrzegał przed sztuczną inteligencją, nazywając ją największym zagrożeniem dla ludzkiej egzystencji, większym nawet od broni atomowej. Jeśli jednak jest w tym interes… Technologia nie jest przecież darmowa. Musk (choć nie jest powiedziane, że to on jako pierwszy stworzy BCI ze sztuczną inteligencją), jako człowiek biznesu, będzie chciał na tym zarobić, tak jak planuje zarabiać na wysyłaniu w kosmos zwykłych śmiertelników i każdym innym swoim przedsięwzięciu. Jednocześnie, odziany w strój zbawcy świata, chce, żeby z naukowych i technologicznych przełomów mogli korzystać wszyscy.
.W rozmowie z MIT Technology Review Andrew Schwartz, jeden z najważniejszych naukowców pracujących nad połączeniem mózgu z maszynami, powiedział wprost: „These guys mean business”. I trudno się nie zgodzić.
Bartosz Kabała