"Medycyna 2015. Triumfy i porażki"
Rok 2015 w medycynie zdominowany został przez informacje o epidemiach — tych dzisiejszych, a także tych, które mogą zagrażać nam w przyszłości. Niestety, gdy podsumowuje się mijający rok, trudno o optymizm.
.Przez ostatnie dwa lata, gdy w mediach mówiło się o medycynie, najczęściej poruszano kwestię epidemii gorączki krwotocznej ebola w Afryce Zachodniej; epidemia ta pochłonęła tysiące ofiar. Jej początek datuje się na grudzień 2013 roku, kiedy w Gwinei zarejestrowano pierwszego pacjenta chorego na ebolę. Stamtąd wirus rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie do krajów ościennych, gdzie głównym winowajcą były marne warunki sanitarne. Wirus nie roznosi się drogą kropelkową, lecz poprzez kontakt z płynami ustrojowymi zarażonej osoby. Mogłoby się wydawać, że będzie to stanowić utrudnienie w rozprzestrzenianiu się wirusa. Z powodu zachorowań na ebolę ucierpiała głównie ludność Gwinei, Sierra Leone i Liberii, chociaż pojedyncze przypadki pojawiały się również w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Niemczech.
Za sprawą epidemii eboli w części Afryki zauważalnie poprawiły się warunki sanitarne oraz zwiększył się dostęp do pomocy medycznej
.Dzięki współpracy WHO, Czerwonego Krzyża i organizacji Lekarze bez Granic epidemię udało się opanować — wirus przestał się rozprzestrzeniać na kolejne państwa Afryki. Kilka dni temu ogłoszono, że w Gwinei zakończył się okres kontrolny ostatniego pacjenta, i oficjalnie uznano to za koniec zmagań z chorobą. W Liberii epidemia zakończyła się we wrześniu ubiegłego roku, a w Sierra Leone w listopadzie. Rozmiary tragedii znacznie przyspieszyły pracę nad lekami i szczepionkami. Choć brzmi to nieco makabrycznie, to właśnie dzięki epidemii eboli w tej części Afryki zauważalnie poprawiły się warunki sanitarne oraz zwiększył się dostęp do pomocy medycznej. Powstały specjalne urządzenia służące do wyjaławiania sprzętu medycznego i pomieszczeń, w których przebywali chorzy. Maszyny te znacznie poprawią bezpieczeństwo nie tylko w Afryce, ale również w szpitalach w Europie i Ameryce. Przykładem takiego urządzenia jest „Little Moe”1, wykorzystujący pulsacyjne światło UV-C do unieszkodliwiania wirusów.
Ebolę udało się zatrzymać przede wszystkim dzięki szczepionce, której ogromna skuteczność została potwierdzona m.in. przez lekarzy pracujących dla ONZ. Zastosowano wówczas taką samą strategię, z jakiej skorzystano w latach 70., gdy trwała walka z epidemią odry — szczepiono wszystkie osoby, które miały styczność z chorym, także przed wykryciem choroby, i w ten sposób „odgradzano” wirusa od zdrowych i niezaszczepionych osób. Prace w National Microbiology Laboratory w Kanadzie nad szczepionką VSV-EBOV2, o której mowa, trwały już ponad 10 lat. W jej skład wchodzi specjalnie genetycznie zmodyfikowany wirus pęcherzykowego zapalenia jamy ustnej (vesicular stomatitis), który „produkuje” jedno ze specyficznych białek wirusa ebola. Samo białko jest zupełnie niegroźne dla pacjenta (tak samo jak wirus pęcherzykowego zapalenia jamy ustnej), a dzięki niemu komórki odpornościowe organizmu mogą nauczyć się rozpoznawać to konkretne białko i niszczyć wszystkie struktury, które takową proteinę zawierają, a więc i śmiertelnie groźnego wirusa ebola. Jest to jedna z kilku szczepionek, nad którymi pracowano, jednak to właśnie ta w trzeciej fazie testów klinicznych (zakończonej w lipcu 2015 roku) okazała się najskuteczniejsza.
.W wyniku epidemii zmarło 11 315 osób na 28 637 przypadków zakażenia (stan na 27 grudnia 2015 roku). Prosta arytmetyka wskazuje, że udało się wyleczyć ponad 17 tysięcy pacjentów. Okazało się jednak, że nawet osoby wyleczone z gorączki krwotocznej nie mogły w krótkim czasie powrócić do pełnego zdrowia. Epidemia i duża liczba zachorowań pozwoliła lepiej pojąć tzw. syndrom poeboliczny (post-ebola syndrome). Choroba ta wyjątkowo mocno eksploatuje organizm ludzki, na dodatek wyleczeni pacjenci cierpią na bóle stawów, apatię, utratę słuchu, a jak okazało się w ubiegłym roku — również utratę wzroku.
Jeden z przypadków powikłań poebolicznych — u lekarza, który się zaraził, gdy niósł pomoc chorym w Afryce — jest niezwykle cenny dla naukowców. Cała historia miała tak dramatyczny przebieg, że nadawałaby się na kanwę scenariusza jednego z odcinków serialu telewizyjnego „Doktor House”.
Pacjent już po wyeliminowaniu wirusa z organizmu (nie wykryto go we krwi) stracił nagle wzrok, a barwa tęczówek jego oczu zmieniła się z niebieskiej na zieloną. Okazało się, że utrata wzroku była skutkiem „zagnieżdżenia się” wirusa w oczach. Dzieje się tak, gdyż oczy są „uprzywilejowane immunologicznie”, co oznacza, że tolerowane są przez nie niektóre patogeny, pozostające w nich niejako w ukryciu. Na szczęście lekarze wykorzystali eksperymentalną terapię przeciwwirusową i oczy wspomnianego lekarza udało się uratować. Co ciekawe, po udanym leczeniu barwa tęczówki wróciła do pierwotnej. Zwróciło to uwagę naukowców na inne miejsca, w których wirus może się „ukrywać”.
.W dzisiejszych czasach często mamy poczucie, że medycyna może zdziałać wszystko, że dążymy do nieśmiertelności, a także do wiecznej młodości (w przeciwieństwie do Sybilli Kumańskiej). Nowe technologie i leki, pionierskie i brawurowe operacje mogą uśpić naszą czujność i dać nam złudne poczucie wszechmocy lekarzy i naukowców.
Zabójcze epidemie są dziś prawdopodobne tak samo jak w średniowieczu.
.Mało tego, zagrażają nam choroby, które w naszym przeświadczeniu dawno zostały wyeliminowane, jak choroba Heinego-Medina, której dwa przypadki zarejestrowano w ubiegłym roku na Ukrainie. Nie dziwią alarmistyczne artykuły w prasie zachodniej, ponieważ obecnie na polio zaszczepionych jest jedynie 50% dzieci, a to przy trudnych warunkach sanitarnych i w obliczu konfliktu zbrojnego na Ukrainie może grozić kolejną epidemią. Statystyki szczepień są szokujące — przez 5 lat, od 2008 do 2012 roku, procent zaszczepionych dzieci na Ukrainie zmalał z 80 do 50%. Biorąc pod uwagę potencjalną migrację ludności na Zachód i popularne na Zachodzie ruchy antyszczepionkowe, sytuacja staje się niepokojąco niebezpieczna. Na razie nie ma nowych doniesień o wykryciu polio u dzieci.
Problem rosnącej oporności bakterii na antybiotyki jest już powszechnie znany (polecam świetny tekst Sylwii Borskiej na ten temat — LINK). Jak uważają naukowcy, nadużywanie i złe dawkowanie antybiotyków sprawia, że grozi nam era postantybiotykowa — śmiertelnym niebezpieczeństwem będą choroby dawno wyeliminowane w Europie. Nie dziwi więc to, że wśród siedmiu najważniejszych wydarzeń w nauce „Rzeczpospolita” wymienia opracowanie skutecznej szczepionki na ebolę i odkrycie tejksobaktyny, czyli pierwszego od 30 lat skutecznego antybiotyku. Pozwala on walczyć z bakteriami gram-dodatnimi — gronkowcem złocistym, prątkami gruźlicy i innymi.
.Rok 2015 w medycynie praktycznej i teoretycznej to przede wszystkim walka z chorobami zakaźnymi i epidemiami. Lekarze i organizacje zajmujące się pomocą humanitarną toczą nierówną walkę z przeciwnikiem, którego zwykle nie znają — gdyż nauka jeszcze nie posiada broni, by z nim walczyć. Metody muszą zostać wypracowane w trakcie tej walki, a to niestety nie może obyć się bez ofiar śmiertelnych. Dlatego tak ważne jest, by nasze decyzje, np. o przyjmowaniu antybiotyków czy szczepieniu, były rozsądne.
Epidemiologia, jak żadna dziedzina medycyny, podobna jest do konfliktu zbrojnego — kosztem zdrowia i życia wielu osób (jak widać, również lekarzy) rozwija się wiele nowatorskich metod, leków i procedur. Wchodząc w erę postantybiotykową i czas „antyszczepionkowców”, miejmy na uwadze, że przyszłość medycyny to ciągła walka, także z ludzką niefrasobliwością.
Bartosz Kabała
_____________
1 World on the verge of an effective ebola vaccine, WHO, 2015 [LINK]
2 In the time of Ebola, we all need a little robot, The Huffington Post, 2014 [LINK]