"No to czytamy, czy nie czytamy?"
.Wielu z nas jest bardzo przejętych zanikiem czytelnictwa w Polsce. Tymczasem, kiedy jedziemy metrem, autobusem czy tramwajem, widzimy mnóstwo ludzi zanurzonych w lekturze książek. Niestety część z podróżujących trzyma w rękach smartfony albo tablety i coś tam sobie ogląda. Większość ma słuchawki w uszach. Wygląda na to, że nie czytają. Czy aby na pewno?
Czytanie przenosi się w inny wymiar. Co więcej, podobnie jak zmienia się znaczenie słów „książka” i „biblioteka”, zmianie ulega również znaczenie czasownika „czytać”.
Wciąż większość czytelników korzysta z książek tradycyjnych. Główny powód to przyzwyczajenie, szelest kartek, możliwość przewracania stron, zapach.
Książki tradycyjne dla większości czytelników są też łatwiejsze w obsłudze. Papierowe książki to możliwość robienia w nich rozmaitych zakładek, podkreślania wartościowych fragmentów, czytania na plaży czy w kąpieli. Poza tym, dla wielu wciąż jeszcze ważne jest posiadanie książek jako elementu osobistego prestiżu czy choćby wystroju mieszkania. Jak się pochwalić tysiącami tomów, pokazując znajomym niepozorny tablet!?
A przecież rynek czytelników się zmienia. Opublikowany w The Economist esej zatytułowany „Przyszłość książki” wskazuje wyraźnie na wzrost popularności książek elektronicznych. Szczególnie widać to w krajach, w których już dziś książki elektroniczne są bardziej popularne niż gdzie indziej. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdzie w 2018 roku ma dojść do zrównoważenia liczby wydawanych w obu wersjach publikacji książkowych.
.Pozycja książki elektronicznej w Polsce jest wciąż w defensywie, głównie z powodu jej dostępności. Porównanie cen książki papierowej i e-booków czy audiobooków w dalszym ciągu nie rzuca na kolana. Niezbyt wiele też wersji elektronicznych książek można odnaleźć w bibliotekach. Poważnym zagrożeniem tego stanu rzeczy jest lawinowo wzrastający dostęp do książek w internecie. Z jednej strony sieć otwiera się na kolejne biblioteki cyfrowe, z drugiej strony wielu czytelników mających ograniczony dostęp do bibliotek tradycyjnych (także cyfrowych), a poszukujących rozmaitych trudnodostępnych pozycji, coraz łatwiej je odnajduje w różnych, często haniebnie wykonanych wersjach PDF. Tu i ówdzie pojawiają się też dobrze opracowane edytorsko wydania ciekawych pozycji, udostępniane w dodatku za stosunkowo przyzwoitą cenę.
Z badań wynika, że wciąż najwięcej e-booków czytamy na specjalnych odtwarzaczach z papierem elektronicznym, ale rośnie liczba osób zainteresowanych czytaniem na laptopach, tabletach czy nawet smartfonach. Dotyczy to zwłaszcza ludzi często przemieszczających się i tych, którzy zawsze mają przy sobie telefon czy komputer. Skoro można na nie ściągnąć pożądany tekst i mieć go zawsze w zasięgu ręki, to po co obciążać się wersją papierową?
.Przy wyborze lektury w wersji elektronicznej zawsze w którymś momencie korzystamy z internetu. Bywa, że wręcz czytamy online. To powoduje nowe zjawisko, z którego próbują korzystać najważniejsi dostawcy książek elektronicznych. Polega ono na śledzeniu preferencji osób korzystających z udostępnianych pozycji. Zwłaszcza nowych. Najwięksi wydawcy już posiadają narzędzia pozwalające śledzić, co nas szczególnie interesuje w trakcie czytania. Gromadzi się i analizuje słowa klucze. Preferencje dotyczące środków stylistycznych, ale też opisów, bohaterów, dynamiki zdarzeń.
Elektroniczni wydawcy pracują nad narzędziem pozwalającym modyfikować tekst online. Jeśli czytelnikowi nie podobają się opisy, maszyna będzie je skracać. Jeśli któryś bohater wzbudzi szczególne zainteresowanie, zacznie się pojawiać częściej i będzie prezentować cechy odnotowane jako najbardziej atrakcyjne dla czytelników. Będziemy czytać same „najfajniejsze” książki na świecie.
Zmiana nośnika powoduje zmiany nawyków. Wiele osób, przenosząc się ze świata papierowego w świat pikseli, przez długi czas drukuje na swoich drukarkach własne wersje papierowe. Do czasu. Zmienia się sposób czytania. Zamiast zaznaczać fragmenty, potem je wypisywać i wykorzystywać w formie cytatów, zaczynamy czytać całość, odnotowywać, niekiedy w urządzeniu, za którego pomocą odczytujemy tekst, własne refleksje czy komentarze. Przestajemy się skupiać na zapamiętywaniu, a zaczynamy odczytywać idee i z nimi polemizować. Za pomocą nowego narzędzia zaczynamy tworzyć nową jakość pojęcia „czytanie”.
Pojawia się również nowa kategoria odbiorców literatury. Wielu moich znajomych mówi, że nie czyta książek. Są za duże, za ciężkie, jakieś takie niewygodne. Jednocześnie wielu z nich mówi o szczególnym zjawisku, jakie ich coraz częściej dotyka. „Wiesz, dojeżdżam na miejsce i nie mogę wysiąść z samochodu. Czekam aż skończy się audiobook, którego słucham. No, choćby jakaś jego wyraźna część”. Widzieliście państwo samochody stojące w różnych miejscach, a w nich nieruchomych, zapatrzonych gdzieś przed siebie, czasami uśmiechniętych, niekiedy przerażonych ludzi? To nie zombi. To część dzisiejszych czytelników (?) książek.
.Świat czytelnictwa się zmienia. Zmienia się też rzeczywistość dostawców nowych tekstów. Znaczna część autorów przechodzi wprost do internetu, z całkowitym pominięciem półek księgarskich. Mamy już pierwsze listy bestsellerów – książek, które nigdy nie zobaczyły wersji papierowej. Wiele wydawnictw specjalizuje się w publikacjach hybrydowych, bazując głównie na wersji elektronicznej, drukuje również dla zainteresowanych wersje papierowe. Dziś może „drukować” w zasadzie każdy. Wśród twórców literatury pięknej pojawiła się nowa kategoria autorów nazywanych self-published authors. Dla wielu znawców literatury to jawna obraza słowa pisanego. Zwróćmy uwagę, że najbardziej popularne książki elektroniczne to lekceważona przez wielu „znawców” literatury fantastyka (często ocierająca się o horror) czy powieści sensacyjne.
.Opisane zjawisko to jednak problem nie tylko naszych czasów. Zmiany związane z czytaniem kreują równoczesne zmiany społeczne. Przed wiekami, kiedy książki powielane w klasztorach przez mnichów zaczynały być wypierane przez pierwsze publikacje drukowane, włoski humanista Mikołaj Perotti skarżył się przyjacielowi, że żyją w czasach, w których każdy może drukować, co tylko zechce. Perotti miał szczególny żal do kiepskich tłumaczy, którzy poprzez swoją nie najlepszą pracę hańbili dzieła literatury antycznej. Blisko pięćdziesiąt lat po wspominanych słowach swoje druki zaczął publikować Marcin Luter. Nie przywiązywał do nich specjalnej wagi, ale wiedział, że dzięki nim będzie mógł dotrzeć do większej liczby osób. Jego broszury i teksty wielu innych, znacznie mniej od niego istotnych autorów, przyczyniły się nie tylko do reformacji, ale wręcz do obalenia feudalizmu. Ewolucja nośnika tekstu i funkcji czytania doprowadziła do zmiany formacji społecznej.
Do czego doprowadzą e-booki?
Jarosław Kordziński