John JUDIS: Powrót socjalizmu

Powrót socjalizmu

Photo of John JUDIS

John JUDIS

Amerykański pisarz i dziennikarz. Redaktor naczelny Talking Points Memo, publikował The National Journal i był starszym redaktorem w The New Republic. Jego ostatnia książka to "The Nationalist Revival: Trade, Immigration, and the Revolt against Globalization".

Nowi socjaliści odrzucają teorię Marksa. Postrzegają socjalizm jako element rozwijający się w kapitalizmie, tak samo jak kapitalizm rozwinął się w feudalizmie – pisze John JUDIS

Fredric Jameson napisał kiedyś: „Łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu”. Jameson, mało znany zagorzały obrońca kapitalizmu (choć być może jest czołowym na świecie marksistowskim krytykiem literackim), nie napisał tych słów pokolenia temu, ale w 2003 r.

W marcu 2020 r., kiedy wybuch pandemii koronawirusa dotknął miliony Amerykanów, z których część musiała pozostać w domach, a Kongres i Rezerwa Federalna zaczęły pompować biliony dolarów w gospodarkę, aby złagodzić cios nadchodzącego załamania, redaktor Dylan Matthews zażartował: „Koniec świata sprawia, że łatwiej sobie wyobrazić koniec kapitalizmu”.

Pandemia koronawirusa pojawiła się zaledwie pięć lat po tym, jak USA i kraje Europy Zachodniej zaczęły w końcu wychodzić z wielkiej recesji 2008 roku.

Koronawirus nie jest i nie będzie końcem świata lub nawet kapitalizmu, ale wbije ostatni gwóźdź do trumny laissez-faire, zglobalizowanemu kapitalizmowi panującemu niepodzielnie na świecie od czasów Margaret Thatcher i Ronalda Reagana.

Era wielkiego rządu, o której Bill Clinton mówił, że dobiegła końca pod jego rządami, powraca; tak samo jak uwaga polityków, skupiona na dobrobycie wielu, nie tylko nielicznych.

Polityka ekonomiczna w Stanach Zjednoczonych i Europie (i innych krajach) wkracza w nową erę, tak jak to miało miejsce na początku lat 30. XX wieku, następnie po II wojnie światowej, a potem znowu na początku lat 80. Porażka kapitalizmu rynkowego została spotęgowana przez zagrożenie, które stanowi koronawirus. Wszystkie słabości poprzedniej epoki – od nadmiernej zależności od łańcuchów dostaw aż do niedofinansowanych usług społecznych; unikanie podatków przez globalne korporacje, prowadzące do zubożenia „pracowników podstawowych” – zostały odsłonięte. I nawet kiedy zagrożenie wirusem ustąpi, kraje na całym świecie wciąż będą borykać się z gwałtownym wzrostem bezrobocia i zadaniem odbudowy gospodarczej. A wraz z rosnącym zagrożeniem zmianą klimatu będzie to wymagało poważnych nakładów środków publicznych.

Te niepowodzenia i słabości mogą być tym, czym były w Stanach Zjednoczonych w latach 30. XX wieku – podstawą tradycyjnego lewicowego sojuszu dołu i klasy średniej. Alternatywą jest prawicowy podział klasy średniej i uznanie najbiedniejszych za kozła ofiarnego. Jeszcze przed obecną pandemią i kryzysem załamanie się konsensusu gospodarczego doprowadziło do nowych, nieprzewidywalnych erupcji emocji politycznych. Wiele z nich miało miejsce po prawej stronie poprzez wzrost toksycznej polityki nacjonalistycznej „my kontra oni” w Stanach Zjednoczonych i Europie oraz ruch w kierunku autorytaryzmów w Europie Wschodniej, Turcji czy Indiach i ku cybertotalitaryzmowi w Chinach. Były też jednak nieoczekiwane erupcje na politycznej lewicy i centrolewicy. Należą do nich lewicowy populizm na Południu Europy, powstanie Zielonych, próby ożywienia wartości socjalistycznych podejmowane przez brytyjską Partię Pracy i przebudzenie polityki socjalistycznej w Stanach Zjednoczonych, bastionie antykomunizmu w czasach zimnej wojny.

W Stanach Zjednoczonych ożywienie zainteresowania socjalizmem zawdzięczamy Berniemu Sandersowi, który (zanim zaczął kandydować na prezydenta w 2015 roku) poza Vermont był mało znany, a nawet pogardzali nim niektórzy koledzy w Kongresie.

Jednak startując jako „demokratyczny socjalista”, prawie wygrał z Hillary Clinton. Cztery lata później Sanders ponownie zajął drugie miejsce, konsekwentnie zdobywając największą liczbę wyborców w wieku poniżej czterdziestu pięciu lat – tych, którzy nie wyrośli w cieniu zimnej wojny i w utożsamianiu socjalizmu z sowieckim komunizmem. W sondażu YouGov z października 2019 r. 70 procent milenialsów (w wieku 23–38 lat) stwierdziło, że „na pewno” lub „prawdopodobnie” zagłosuje na socjalistę.

Niepowodzenie Sandersa w walce o zdobycie nominacji prezydenckiej było przewidywalne, gdyż wciąż zbyt wielu starszych Amerykanów kojarzy socjalizm ze Związkiem Radzieckim. Ale kampanie Sandersa miały ogromny wpływ na program Partii Demokratycznej. Wielu demokratów poparło jego plan reformy systemu opieki zdrowotnej i propozycję podniesienia płacy minimalnej do 15 dolarów za godzinę. Przywódca senackiej mniejszości, Chuck Schumer, dotychczas niepostrzegany jako socjaldemokrata, przyjął plan Sandersa, by umieszczać pracowników w zarządach firm. Joe Biden dał zaś kluczowym zwolennikom Sandersa ważne miejsca w swoich zespołach ds. polityki i stworzył profil kampanii prezydenckiej, która odzwierciedlała wpływ Sandersa.

Młodzi Amerykanie, którzy pozytywnie postrzegają socjalizm, niekoniecznie muszą znać teorię socjalizmu czy socjalistyczne spojrzenie na ekonomię. Często utożsamiają z socjalizmem kraje skandynawskie oraz publiczną opiekę zdrowotną, edukację i energetykę. Potępiają rosnące nierówności, pragną społeczeństwa opartego na współpracy, na równości rasowej i płciowej zamiast na bezwzględnej konkurencji. Nie przewidują, że rząd zostanie właścicielem Apple’a lub Microsoftu. Postrzeganie socjaldemokracji przez Sandersa wygląda w ten sam sposób.

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że ani Sanders, ani jego młodzi zwolennicy nie są w rzeczywistości socjalistami. Bycie socjalistą, jak pisał Eric Levitz, oznacza w końcu „zniesienie stosunku własności i zysku w dystrybucji środków produkcji”. Paul Krugman zdefiniował zaś socjalistów jako ludzi, którzy chcą „znacjonalizować główne gałęzie przemysłu i zastąpić rynek centralnym planowaniem”. Ale nie o to chodzi we wzrastającej sympatii dla socjaldemokracji.

Socjalizm powraca w formie, która różni się nie tylko od komunizmu Związku Radzieckiego czy Kuby, ale także od tego, co wyobrażali sobie socjaliści uważający się za „marksistów”. I może odegrać ważną rolę w kształtowaniu reakcji wyborców na to, co jest największym zagrożeniem dla dobrobytu Amerykanów od czasu Wielkiego Kryzysu i II wojny światowej.

Tak jak nie ma jednej definicji populizmu, liberalizmu czy konserwatyzmu, tak nie ma jednej definicji socjalizmu. Jak pisze Raymond Williams w książce Keywords: A Vocabulary of Culture and Society, termin „socjalizm” pojawił się po raz pierwszy w języku angielskim w latach 20. XIX wieku, a w języku francuskim w latach 30. XIX wieku. Niektórzy myśliciele zostali opisani jako „socjaliści”, ponieważ zajmowali się jedynie sprawami społecznymi, podobnie jak robiłby to dziś socjolog. Ale w termin ten odnosił się do myślicieli, którzy odrzucali konkurencyjny indywidualizm kapitalizmu. Socjalizm był połączony z indywidualizmem; współpracą wobec konkurencji; altruizmem przeciw samolubstwu. Początkowo był inspirowany duchem rewolucji amerykańskiej („wszyscy ludzie zostali stworzeni równi”), Wielkiej Rewolucji Francuskiej („wolność, równość, braterstwo”) i Kazaniem na górze.

Dziś czołowi politycy socjalistyczni w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz ogromna większość ludzi, którzy na nich głosowali, nie popierają ortodoksyjnego marksizmu. Jest też grupa teoretyków socjalistycznych (wielu z nich to byli ortodoksyjni marksiści), którzy próbowali sprecyzować podstawowe założenia nowego socjalizmu i polityki socjalistycznej. Są wśród nich ekonomista Thomas Piketty, filozofowie Nancy Fraser i Axel Honneth, nieżyjący już historyk Martin J. Sklar, nieżyjący socjolog Erik Wright, historyk James Livingston, politolodzy Albena Azmanova, John D. Stephens i Sheri Berman oraz socjologowie Lane Kenworthy, Fred Block, Margaret Somers i Stephanie Mudge.

Występują między nimi ostre spory, nawet jeśli chodzi o samo użycie słowa „socjalizm”, ale dalej u podstaw ich prac można dostrzec początki nowego, postmarksistowskiego, postzimnowojennego, postindustrialnego myślenia socjalistycznego, które opiera się na tym, co mówią dzisiejsi politycy socjalistyczni i ich wyborcy, i wyciąganiu z tego wniosków.

Nowi socjaliści odrzucają teorię Marksa i jego myślenie o etapach historii, a także socjaldemokratyczną wizję socjalizmu jako punktu końcowego na nieskończonej linii czasu. Postrzegają socjalizm jako element rozwijający się w kapitalizmie, tak samo jak kapitalizm, który rozwinął się w feudalizmie. Socjalizm tworzy instytucje i prawa, które spełniają etyczne ideały wolności, równości, sprawiedliwości, demokracji i solidarności społecznej.

Przykładem mogą być sztywny podatek dochodowy, który można wykorzystać do finansowania programów publicznych lub redystrybucji kapitału, prawo „współdecydowania”, które zapewnia przedstawicielom pracowników miejsce w zarządach korporacji, tworzenie agencji regulacyjnych do nadzorowania zachowań korporacyjnych oraz własności publicznej i kontrola podstawowych usług lub gałęzi przemysłu (takich jak opieka zdrowotna, edukacja, transport i produkcja energii).

.W Kapitale i ideologii Thomas Piketty opisuje „socjalizm partycypacyjny”, w którym robotnicy zasiadaliby w zarządach spółek, w których „rozprzestrzeniłby się progresywny podatek od majątku”, rozdzielając bogactwo, a jednocześnie ograniczając jego koncentrację, tak by kapitaliści przestali być klasą dziedziczną.

John Judis
Przekład: Anna Sałaj

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 stycznia 2021