Prof. Jeff JARVIS: Mastodon Twitter. Jaki internet po Elonie Musku?

Mastodon Twitter.
Jaki internet po Elonie Musku?

Photo of Prof. Jeff JARVIS

Prof. Jeff JARVIS

Wykładowca, pisarz, intelektualista badający nowe media. Gorący obrońca idei Open Web i transparentności w Internecie.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Przewiduję, że cenzorskie i autorytarne rządy wpadną w furię, gdy zdadzą sobie sprawę, że sfederowanej, powszechnej i rozproszonej rozmowy nie da się kontrolować, jak kiedyś prasy drukarskiej – pisze prof. Jeff JARVIS

.Na początek proponuję, żebyśmy na chwilę zerknęli wstecz. Zobaczymy wówczas, że Elon Musk wyświadczył nam, cywilizowanym obywatelom sieci, przysługę. Zmusił nas do opuszczenia naszego przytulnego, scentralizowanego, skorporacjonizowanego i skorumpowanego internetu, abyśmy odszukali i zbudowali alternatywną przyszłość opartą na zasadach i marzeniach założycieli tej sieciowej epoki. W takim ujęciu szklanka wydaje się do połowy pełna, prawda? 

Jestem optymistą i widzę dla nas lepszą przyszłość. Chodźcie, pokażę wam… 

Twitter upadnie – ze wszystkich przyczyn, które z wielką emfazą przepowiedział Nilay Patel. Skończy na gnojowisku (gdzie zdaniem dziennikarzy był zresztą przez cały czas), zbankrutuje i trafi do rąk książąt saudyjskich lub, kto wie, może nawet do Yahoo!, gdzie zawędrowało wszystko, co dobre, by wydać ostatnie tchnienie. Nie opuszczam Twittera, nadal jestem na Facebooku i cieszę się miesiącem miodowym z TikTokiem. Ale pakuję walizkę, którą zabiorę w podróż do internetu zbudowanego na protokołach ponad platformami. Tam będę badał niektóre z możliwości, jakie dają Bluesky, Scuttlebutt, Fediwersum i IndieWeb, nie wspominając już o starym, dobrym, niezawodnym RSS. Najlepszym punktem wyjściowym dla prób zrozumienia tej wizji rozprzestrzenienia i rozproszenia jest epickie wyjaśnienie Mike’a Masnicka, który promuję ideę „protokołów zamiast platform” (Protocols, Not Platforms: A Technological Approach to Free Speech). 

Teraz jestem na Mastodonie i już się nim cieszę. Dla mnie sieć ta już osiąga masę krytyczną (nie mówię o mass mediach; porzućmy tę skalę i związaną z nią dewaluację). Należą do niej zarówno ludzie, których znam z Twittera, jak i nowi i interesujący rozmówcy, zwłaszcza naukowcy i dziennikarze. Nie dajcie się zniechęcić reporterom rozwodzącym się nad zawiłościami tego protokołu – jesteście mądrzejsi, niż im się wydaje. 

Tak naprawdę korzystanie z Mastodona jest całkiem proste: wystarczy dołączyć do dowolnego serwera, założyć profil i zacząć szukać ludzi, których chcemy obserwować. Wyszukajcie znajomych i obserwujcie tych, których obserwują oni. Możecie też kliknąć na lokalną (wybrany serwer) lub globalną (każdy serwer) oś czasu, aby zobaczyć, kto przechadza się tuż przed waszymi drzwiami. Następnie podążajcie za hashtagami do interesujących rozmów i ludzi. Dam wam jeszcze parę wskazówek wynikających z mojego ogromnego doświadczenia kilku dni: przejdźcie do ustawień i przełączcie się na tryb jasny (daje to naprawdę ogromną różnicę). Włączcie też zaawansowany interfejs internetowy (odpowiednik TweetDecka). Podbijajcie posty, które się wam podobają (nie ma tu cytowania tweetów). I publikujcie do woli. Jeśli aplikacja czasem spowalnia, przypomnijcie sobie o dawnym „wielorybim” błędzie systemu Twittera i miejcie na uwadze to, że wasz serwer jest prowadzony przez wolontariuszy (którym przewodzi niesamowity Eugen Rochko). A przede wszystkim wyluzujcie: przekonacie się, że wszystko przyspieszy. 

Mastodon posiada ponad 3000 serwerów, a wszystkie są zbudowane na protokole ActivityPub i połączone za jego pomocą. Istnieje również możliwość połączenia się z powiązanymi usługami (np. PixelFed, Instagram). Możecie obserwować ludzi z dowolnego serwera, więc nie ma wielkiego znaczenia, od którego z tych serwerów zaczniecie. Jeśli będziecie mieli ochotę, możecie przenieść się na inny serwer – zachowacie przy tym swoich obserwujących, ale stracicie opublikowane przez siebie posty. 

Jaki jest najistotniejszy aspekt tej architektury? Nie ma ona właściciela. Musk nie może jej kupić (i to nie tylko ze względu na fakt, że nie stać go już choćby na bajgla). Przewiduję, że cenzorskie i autorytarne rządy wpadną w furię, gdy zdadzą sobie sprawę, że sfederowanej, powszechnej i rozproszonej rozmowy nie da się kontrolować, jak kiedyś prasy drukarskiej. Odporność na kontrolę jest powodem, by się w tym modelu zakochać – a także by się go obawiać, ponieważ nie istnieje żaden organ centralny, który mógłby weryfikować tożsamość użytkowników czy likwidować szkodliwe konta. 

Prowadzi nas to do kolejnej z najważniejszych cech Fediwersum: można go dostosować. Naukowcy już się gromadzą, by tworzyć grupy i listy osób, które można importować i obserwować jednocześnie. Chciałbym, żeby podobnie zrobili dziennikarze, eksperci COVID i moi ukochani entuzjaści historii książki. Dan Hon przedstawił też doskonałą sugestię dla organizacji informacyjnych – lub uniwersytetów, firm czy jakichkolwiek innych organizacji bądź instytucji – aby założyły własne serwery w Mastodonie w celu weryfikacji i kontroli swoich użytkowników. Powiedzmy, że „The Guardian” założy serwer i utworzy konta dla wszystkich swoich dziennikarzy. Widząc kogoś pochodzącego z tego serwera, będziecie mieć pewność, kim jest ta osoba. To nowa wersja niebieskiego znaczka weryfikacji (w momencie, gdy niebieski znaczek Twittera staje się symbolem mało rozgarniętej osoby za 8 dolarów). Jeśli zaś ktoś odejdzie z gazety, może przenieść swoją tożsamość i społeczność na inny serwer. Jest to bowiem otwarta i sfederowana całość. 

Chciałbym, aby organizacje informacyjne nie tylko założyły własne serwery, ale także zaczęły dodawać do swoich artykułów przyciski „Udostępnij na Mastodon”. Byłby to wyraźny komunikat dla Elona Muska i innych, a także znaczące wsparcie alternatywy. 

Wciąż jesteście ze mną? Teraz zrobi się ekscytująco. Otwarty, sfederowany, rozpowszechniony i rozproszony ekosystem (bazujący również alternatywnie na P2P) stwarza przestrzeń, w której ludzie mogą budować usługi. Jak wyjaśniają Masnick i Daphne Keller (a także Cory Doctorow i Jonathan Zittrain), być może pozwoli to wam wybrać dowolny poziom algorytmicznej i ludzkiej moderacji, ponieważ firmy lub organizacje oferują tu odpowiednie usługi. Powiedzmy, że chcecie mieć disneyowski kanał społecznościowy, oczyszczony z wszelkich paskudztw i wypełniony jednorożcami; Disney mógłby wam to zapewnić i pobierać za to opłaty. Podobnie w przypadku liberalnego kanału „Guardian” moglibyście przekazać darowiznę, aby wesprzeć gazetę. Moglibyście nawet prowadzić kanał szalonych animacji wypełniony wyłącznie teoriami spiskowymi. Wszystko zależałoby od was. 

W tej rozproszonej i rozprzestrzenionej przyszłości można oferować też inne usługi. Instytucje, przedsiębiorcy lub osoby prywatne mogłyby świadczyć usługi obejmujące nadzór i rekomendację (użytkowników i treści), weryfikację (użytkowników) i uwierzytelnianie (treści). Spójrzmy choćby na wizję naszego webmastera, sir Tima Bernersa-Lee, dotyczącą skarbców danych, które pozwoliłyby wam na przechowywanie i kontrolowanie waszych informacji – buduje on usługę o nazwie Inrupt opartą na proponowanym przez niego protokole Solid. Pojawi się nowy sposób na opłacenie i wsparcie wybranych usług i działalności kreatywnej. Przewiduję powstanie nowych rodzajów klubów, w których ludzie o podobnych zainteresowaniach lub potrzebach bądź też znajdujący się w podobnych okolicznościach będą mogli gromadzić się, aby ze sobą obcować lub współpracować. 

W tym scenariuszu zostajemy wyzwoleni z niekończącej udręki zalewu ściekami krążącymi w sieci. Możemy skupić się na znalezieniu dobrego materiału i uzyskać pomoc w tym zakresie. Tak właśnie stało się w przeszłości wraz z pojawieniem się druku. Przypomnijmy sobie Nicolo Perottiego proszącego papieża o cenzurę prasy w 1470 roku, podczas gdy tym, czego naprawdę pragnął, było ustanowienie instytucji redagowania i publikowania: znajdowania, ulepszania, wspierania, polecania, weryfikowania i uwierzytelniania dobrego materiału. 

Jakie instytucje musimy stworzyć teraz, w tej nowej rzeczywistości? Zauważcie, że nie mówię o nowych technologiach. Mamy wiele technologii; w istocie mamy ich nadmiar. Potrzebujemy standardów, norm i środków, aby odkrywać i wspierać jakość i wiarygodność, talent i użyteczność. 

Nie oznacza to, że nie pozostały żadne technologiczne prace do wykonania. Owszem, są one już prowadzone. Od dawna jestem entuzjastycznie nastawiony do perspektyw Bluesky, protokołu dla otwartego, rozproszonego i powszechnego ekosystemu społecznego zaproponowanego przez współzałożyciela Twittera, a obecnie prowadzonego przez Jaya Grabera. Bluesky jest finansowany niezależnie od Twittera i Muska (dzięki Bogu i Jackowi). Jego twórcy wydali właśnie pierwszą wersję protokołu, a wkrótce pojawi się aplikacja. Oto zasady Bluesky: 

Możliwość przenoszenia konta. Tożsamość internetowa danej osoby nie powinna być własnością korporacji nieponoszących odpowiedzialności przed swoimi użytkownikami. Dzięki protokołowi AT możemy przenieść swoje konto od jednego dostawcy do drugiego bez utraty jakichkolwiek danych czy powiązanej społeczności. 

Algorytmiczny wybór. Algorytmy dyktują nam, co widzimy i do kogo możemy dotrzeć. Musimy mieć kontrolę nad naszymi algorytmami, jeśli mamy zamiar zaufać naszym przestrzeniom internetowym. Protokół AT zawiera tryb otwartych algorytmów, aby użytkownicy mieli większą kontrolę nad swoimi doświadczeniami. 

Interoperacyjność. Świat potrzebuje zróżnicowanego rynku połączonych usług, który umożliwi zdrową konkurencję. Interoperacja (współdziałanie) musi być drugą naturą sieci. Protokół AT zawiera oparte na schemacie ramy interoperacyjne o nazwie Lexicon, które pomagają w rozwiązywaniu problemów związanych z koordynacją. 

Wydajność. Wiele nowych protokołów traktuje wydajność po macoszemu, co skutkuje długim czasem ładowania i oczekiwania na pojawienie się osi czasu. Nie uważamy wydajności za cechę opcjonalną, dlatego priorytetem jest dla nas szybkie ładowanie na dużą skalę”. 

Abyśmy nie zachłysnęli się po raz kolejny wyłącznie błyszczącymi nowinkami, zachęcam do śledzenia również kontynuujących swą pracę pionierów, w tym Dave’a Winera, twórcy RSS (i wykorzystującego RSS do publikacji podcastów) i jednego z pierwszych blogerów. Blogowanie jest formą rozmowy, którą chcemy i wciąż możemy prowadzić. Sprawdźcie też Kevina Marksa, mistrza IndieWebu. Obejrzyjcie też naszą rozmowę z Mattem Mullenwegiem o zaletach otwartego oprogramowania (open source) przeprowadzoną na kanale „This Week in Google”. Rzeczy, które działają w sieci, które dają wam wybór i pewną miarę kontroli, to rzeczy zbudowane na otwartych protokołach – model TCP/IP, sieć internetowa, e-mail – a następnie badane tutaj. 

Pamiętajcie jednak, że nie jest to sieć wolna od korporacji i kapitalizmu. Firmy również mogą korzystać z protokołów i cieszę się, że Google daje nam możliwość korzystania z poczty elektronicznej, a przy tym zapewnia ochronę przed spamem. Ale nie musi to być już sieć skorumpowana przez model biznesowy mediów masowych zaimportowanych do sieci, tj. ekonomię uwagi. I nie musi to być już sieć objęta wyłączną kontrolą korporacji, a więc potencjalnie poddana wpływom negatywnych graczy – czy to Muska, czy jego kumpli Putina lub Trumpa. 

.Jeśli zrealizujemy tę obiecującą wersję przyszłości i jeśli wrócimy do zasad założycielskich sieci, nie zapomnijcie, że nie będzie już tak łatwo zwalić winę za sieciowe szambo na korporacje i wrednych nerdów. Sieć będzie nasza, nasza więc będzie też odpowiedzialność za jej budowanie oraz egzekwowanie oczekiwań i upragnionych standardów. Sieć jest nami – albo może się nami nareszcie stać. 

Jeff Jarvis
Tekst ukazał się w nr 47 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 grudnia 2022
Fot. Adrien Fillon / Zuma Press / Forum