Prof. Marci SHORE: Ukraińcy będą walczyć do samego końca

Ukraińcy będą walczyć do samego końca

Photo of Prof. Marci SHORE

Prof. Marci SHORE

Profesor historii na Uniwersytecie Yale. Autorka: "The Ukrainian Night: An Intimate History of Revolution" oraz „Kawior i popiół: Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem".

Ukraińcy dowiedli, że chcą być kowalami własnego losu. Zresztą mam wrażenie, że w Polsce każdy, kto przeżył Solidarność, doskonale to rozumie – mówi prof. Marci SHORE w rozmowie z Agatonem KOZIŃSKIM

Agaton KOZIŃSKI: – Ukraińcy imponują całemu światu tym, w jaki sposób stawili opór agresji Rosji. Jak Pani na to patrzy z perspektywy historyka? Jakie są źródła ich determinacji? Jak długo będą w stanie walczyć?

Prof. Marci SHORE: – Oczywiście nie jesteśmy w stanie znać przyszłości, ale moja intuicja jest taka, że będą walczyć do samego końca. Decyzję – w najbardziej egzystencjalnym sensie tego słowa – już podjęto.

To na pewno nie jest łatwy ani prosty wybór. Dla Ukraińców musi być nie do zniesienia obserwowanie, jak siły rosyjskie atakują, bombardują w pierwszej kolejności nie żołnierzy, ale dzieci, cywilów, kobiety w ciąży. To jest szantaż moralny. Patrzymy na czyste zło. Dla Putina życie innych ludzi – nieważne, czy to Rosjanie, czy Ukraińcy, czy Syryjczycy, czy ktokolwiek inny – nie ma najmniejszego znaczenia. Mamy do czynienia z nihilizmem moralnym. To mu daje wolną rękę, bo dla niego nie ma granic moralnych.

Ukraina jest stosunkowo nowym państwem, z krótkim okresem samodzielnego istnienia. Skąd to silne przywiązanie do niego jego obywateli?

– Można było zapytać o to samo Polaków, dlaczego walczyli w 1939 roku. II Rzeczpospolita istniała wtedy zaledwie 21 lat i miała, delikatnie mówiąc, mnóstwo problemów i niedoskonałości, a jednak jej obywatele byli bardzo przywiązani do niej.

W II RP była silna pamięć o Polsce przedrozbiorowej. Ona budowała przywiązanie do własnej, niepodległej ojczyzny. Ukraińcy takich odwołań historycznych mieli zdecydowanie mniej.

– Niezależne państwo ukraińskie istnieje nieprzerwanie od 1991 r. Przez ten czas mieszkańcy tego państwa przeżyli bardzo wiele ważnych zdarzeń, m.in. zamordowanie dziennikarza Heorhija Gongadzego, Pomarańczową Rewolucję, 10 lat później Rewolucję Godności na Majdanie, wojnę w Donbasie. Euromajdan stanowił dla nich przełomowe doświadczenie, okazał się momentem przełomu tworzącym naród obywatelski. To było powstanie przeciwko samowoli wcześniejszych władz w Kijowie, przeciwko brutalności i tyranii. Ale to było jeszcze coś więcej niż powstanie: to była erupcja niesamowitej samoorganizacji i przezwyciężania wszelkiego rodzaju podziałów społecznych. Takie momenty się zdarzają rzadko w historii i są bardzo cenne: to demonstracja tego, do czego my, ludzie, jesteśmy zdolni. Ukraińcy dowiedli wtedy, że chcą być kowalami własnego losu. Zresztą mam wrażenie, że w Polsce każdy, kto przeżył Solidarność, doskonale to rozumie.

„Nie widzę sensu w życiu, jeśli nie potrafimy zapobiec śmierci dzieci” – mówił Wołodymyr Zełenski w amerykańskim Kongresie, przypominając, że ta wojna jest także wojną o wartości. Czy wojna na Ukrainie redefiniuje system wartości Zachodu? Na ile wartości, o które walczy Ukraina, są wartościami współdzielonymi przez inne kraje europejskie?

– Zgadzam się z Wołodymyrem Zełenskim w stu procentach – życie nie ma sensu, jeśli musimy oglądać, jak na naszych oczach mordowane są dzieci. Ale w tym stwierdzeniu ukraińskiego prezydenta widzę głębszy, metafizyczny wręcz sens. W rozmowie dla „Gazety Wyborczej” podczas Majdanu Marcin Król krytykował społeczeństwo zachodnie za to, że przestaliśmy sobie zadawać pytania metafizyczne. „Nikt nie rozważa na przykład, skąd się bierze zło” – mówił wtedy. Komunizm upadł, Francis Fukuyama ogłosił „koniec historii” i przestaliśmy sobie zadawać pytania o to, jakie są źródła zła, co to znaczy wolność, po co żyć.

W czasie Euromajdanu w 2014 r. Ukraińcy zaimponowali po raz pierwszy swoją determinacją w walce o prawo do samostanowienia we własnym państwie.

– Tamta rewolucja była też powrotem metafizyki, czyli powrotem właśnie tych pytań, na które nie ma ostatecznych odpowiedzi, a które bez przerwy należy sobie zadawać. Tamten zryw tym mnie urzekł w pierwszej kolejności. Ukraińcy rozpoczęli wtedy walkę, która trwa do dziś – o prawo do życia według własnych wartości. To nie są żadne nowe wartości czy wartości zastrzeżone tylko dla Ukraińców. Nie.

Ukraińcy walczą o wartości wieczne: o ludzką godność, o podstawowe prawa człowieka. Pisał o nich choćby Immanuel Kant, gdy definiował, czym jest imperatyw kategoryczny – że należy traktować każdego człowieka jako cel sam w sobie, a nie tylko środek do celu. Czyli my, ludzie, jesteśmy podmiotami, a nie przedmiotami. Teraz Ukraińcy walczą za nas wszystkich – czyli mówiąc po polsku, walczą „za wolność naszą i waszą”. Ukraińcy dzisiaj przypominają nam o tych uniwersalnych wartościach, o których zbyt często i zbyt łatwo zapominamy.

– Jak zmieni się Europa, świat cywilizacji zachodniej, pod wpływem tej walki?

– Czuję, że ta wojna jest przełomem, już nie będzie powrotu do świata sprzed miesiąca. Cała postkomunistyczna epoka, którą wprowadzono wesołą, zbyt entuzjastyczną deklaracją o „końcu historii”, właśnie definitywnie się zakończyła. Ciągłość czasu, przynajmniej w Europie, została przerwana, obowiązujące do tej pory status quo 24 lutego 2022 r. zostało zanegowane. Co przyjdzie w to miejsce? Czy Europa ma jeszcze przyszłość? Czy w ogóle świat ma przyszłość? Tego dziś nie wiemy. Ale obiecałam swojemu ukraińskiemu koledze ze Lwowa, tłumaczowi literackiemu Jurijowi Prochaśce, że nie przestanę wierzyć. A więc nie przestaję.

Rozmawiał Agaton Koziński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 marca 2022
Fot. Gleb GARANICH / Reuters / Forum