Jan ROKITA: Zandberg w Nowym Jorku

Zandberg w Nowym Jorku

Photo of Jan ROKITA

Jan ROKITA

Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wykładowca akademicki. Autor felietonów "Luksus własnego zdania", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc.: Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Mamdani jest politycznym produktem rozczarowania kapitalizmem ze strony tych akurat ludzi, których jeszcze niedawno skłonni byliśmy uważać za jego podporę, w zgodzie zresztą z dawnymi przewidywaniami Adama Smitha: młodej klasy średniej – pisze Jan ROKITA

.Prawdę mówiąc, nie jest jeszcze pewne, czy jesienią 2025 roku Adrian Zandberg zostanie burmistrzem Nowego Jorku. Ale w każdym razie jest to więcej niż prawdopodobne, skoro nieoczekiwanie pokonał w prawyborach wszystkich konkurentów i tym samym zdobył nominację demokratów, wygrywających zwykle nowojorskie wybory.

To, co niezwykłe w tej historii, to fakt, iż zwycięskiego kandydata czynnie zwalczał stary establishment Partii Demokratycznej, z państwem Clintonami na czele. Oni forsowali swojego człowieka – 67-letniego partyjnego wygę, wieloletniego gubernatora, który z niejednego politycznego pieca chleb jadał, a na sumieniu ma i korupcję, i skandale seksualne, i fatalne zarządzanie podczas zarazy. Ale establishmentowy kandydat przegrał powszechne prawybory w liberalno-lewicowej Partii Demokratycznej. A wygrał je – należałoby chyba rzec – prawdziwy demokratyczny komunista, wywołując falę entuzjazmu w pokoleniu milenialsów, a zwłaszcza wśród tych, których jakieś pół wieku temu zwano „yuppies”, czyli młodymi wielkomiejskimi profesjonalistami z uniwersyteckimi dyplomami.

Tak, tak… to nie pomyłka. Nowojorskim zwycięzcą jest Adrian Zandberg, tyle że w swojej nieco zmodernizowanej i odmłodzonej amerykańskiej kopii.

Nazywa się Zohran Mamdani, urodzony jest nie w Danii, ale w Ugandzie, ma 34 lata, a nie 45 lat, no i ponoć wierzy w Allaha. A cała reszta już się w pełni zgadza. Nowojorskim milenialsom obiecał, że jeśli zostanie burmistrzem, to stać ich będzie nie tylko na jedzenie kupowane w dobrych sklepach i leczenie w prestiżowych lecznicach, ale także na nieosiągalne przy dzisiejszych cenach własne mieszkania w Nowym Jorku.

Innymi słowy – obiecał przywrócić nowojorską klasę średnią do stanu dawnej świetności z czasów Ronalda Reagana i kwitnącego wówczas liberalnego kapitalizmu. Z jedną tylko różnicą. Bo ile za Reagana, którego wielkomiejską bazę społeczną stanowili właśnie „yuppies”, zafascynowani nowymi możliwościami, jakie otwierały wtedy elitarne miejsca pracy w prywatnych finansach, edukacji czy firmach technologicznych, o tyle teraz ów nawrót złotego wieku dla profesjonalistów ma się dokonać dzięki państwu. Nowy Jork pod władzą Mamdaniego ma stać się bowiem antytrumpistowską republiką, w której zaprowadzony zostanie … (tu waham się z określeniem) radykalny socjalizm – albo mówiąc chyba bardziej precyzyjnie – demokratyczny komunizm.

.Tak więc mieszkania, których ceny rosną od lat w Nowym Jorku siedmiokrotnie szybciej niźli płace, staną się znów osiągalne, bo władza obniży cenę kredytu. Żywność, której ceny wzrosły w Nowym Jorku o 60 proc. w ciągu dekady, potanieje, gdyż burmistrz stworzy sieć państwowych sklepów spożywczych, które nie będą spekulować cenami. Najlepsze lecznice i przychodnie staną się dostępne, gdyż ubezpieczenie Medicare będzie systemem powszechnym. Nowojorskie autobusy będą jeździć za darmo, a właściciele taksówek nie będą musieli spłacać swoich długów.

Wszystko to ma się dziać w ramach systemowego Powszechnego Zielonego Nowego Ładu, gdyż nowojorczycy zasługują na życie w czystym powietrzu, zdrowej zieleni i generalnie ekologicznych warunkach. No i na okrasę całego tego wielkiego projektu jest jeszcze ważny postulat podjęcia na nowo walki klas. A jej współczesnym przejawem ma być… (proszę mnie nie pytać dlaczego) powszechne prawo do zmiany płci, przede wszystkim dla dzieci. Entuzjastyczni zwolennicy Mamdaniego z DSA (czyli Demokratycznych Socjalistów Ameryki) ukuli tu nawet nadające się nieźle do skandowania hasło wyborcze: „TRANS RIGHTS = CLASS FIGHT”.

Widać jak na dłoni, że przemiany społeczne w Ameryce wyprzedzają to, co dzieje się w Polsce. W wyborach prezydenckich w Warszawie kandydat lewicowo-liberalnego establishmentu Rafał Trzaskowski zyskał 42 proc. głosów, zaś demokratyczny komunista Adrian Zandberg zaledwie 8,5 proc. Widać, że w Warszawie, inaczej niźli w Nowym Jorku, młodzi profesjonaliści z wyższym wykształceniem muszą jeszcze mieć poczucie, iż ciągle mają jakiś swój udział w dobrodziejstwach liberalnego kapitalizmu. Bo jak nie bez racji pisał swego czasu filozof, twórca PayPala i miliarder Peter Thiel (w liściku do Marka Zuckerberga): „Kto nie ma żadnego udziału w dobrodziejstwach kapitalizmu, obraca się nieuchronnie przeciw niemu”.

.Mamdani jest politycznym produktem owego rozczarowania kapitalizmem ze strony tych akurat ludzi, których jeszcze niedawno skłonni byliśmy uważać za jego podporę, w zgodzie zresztą z dawnymi przewidywaniami Adama Smitha: młodej klasy średniej. Zandberg jest wytworem dokładnie tego samego rozczarowania, które jednak w kręgu polskich „yuppies” nie przybrało jeszcze ani tej skali, ani tego radykalizmu, co w Nowym Jorku. Ale nie należy mieć złudzeń: rzeczy w Polsce (to znaczy w tym przypadku w Warszawie i kilku innych metropoliach) podążają w tę samą stronę co w Nowym Jorku. Tyle że kilka kroków za Nowym Jorkiem.

Jan Rokita

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 lipca 2025