Najpopularniejsze teksty o kulturze na "Wszystko co Najważniejsze"

Przedstawiamy Państwu zestawienie jednych z najpopularniejszych tekstów z dziedziny kultury i sztuki, które zostały opublikowane na łamach „Wszystko Co Najważniejsze”.

Przedstawiamy Państwu zestawienie jednych z najpopularniejszych tekstów z dziedziny kultury i sztuki, które zostały opublikowane na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.

1. Prof. Jerzy MIZIOŁEK – Polskość to tolerancja

.Na temat sztuki wielkich artystów, którzy opowiadali światu, co to jest Polska, gdy jej nie było na mapie świata, i przygotowywali jej odrodzenie – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Jerzy MIZIOŁEK.

„Gdy w 2003 roku na listę UNESCO „Pamięć świata” wpisano Akt konfederacji warszawskiej z 1573 roku, kilku moich przyjaciół z zagranicy wyraziło szczere uznanie, niektórzy prosili o podsunięcie im stosownej lektury. Rzeczywiście ten akt, który gwarantował bezwarunkowy i wieczysty pokój między „rozróżnionymi w wierze” i zalecał m.in. niewszczynanie pod żadnym pozorem walk religijnych, może być przedmiotem dumy. Ten akt tolerancji, niezwykły, bez mała unikatowy w całej ówczesnej Europie, nie wzbudził powszechnego uznania w Rzeczypospolitej, ale wszedł w życie i jego tradycje żyją w Polsce po dzień dzisiejszy.

Iluż to artystów i architektów, mimo że byli protestantami żyjącymi w morzu polskiego katolicyzmu, miewało się znakomicie, realizowało bardzo intratne zamówienia. Jednym z nich był Saksończyk Jan Chrystian Kamsetzer, który tak pisał: „Ponieważ uchodzę prawie zawsze za Polaka, gdyż wiadomo, że jestem w służbie Jego Wysokości Króla Polskiego, mam szczególną intencję spróbowania, tak jak mi na to zezwalają moje skromne możliwości, przyniesienia zaszczytu Narodowi, którego chleb spożywam od dłuższego czasu”. Jego dzieła, m.in. wnętrza Zamku Królewskiego w Warszawie, piękne fragmenty Łazienek Królewskich, pałace Raczyńskich i Tyszkiewiczów-Potockich, są perłami architektury warszawskiej czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Przykłady można mnożyć, zarówno w XVIII, jak i XIX i kolejnych wiekach, wpisują się w nie m.in. Samuel Bogumił Linde, twórca pierwszego słownika języka polskiego, rodzina Kolbergów z wielkim Oskarem na czele i Wojciech Gerson, wielki malarz warszawski, m.in. twórca obrazu Mikołaj Kopernik wykłada astronomię w Rzymie.

A więc Polska to wolność wyznania, tolerancja religijna. Pięknie o tym pisze Karolina Lanckorońska w Szkicach wspomnień, które dotyczą czasów jej młodości spędzanej w okolicach Lwowa w okresie pomiędzy pierwszą i drugą wojną światową. Z taką samą sympatią odnosi się do Polaków, Żydów i Ukraińców, wtedy nazywanych Małorusinami. Idzie śladem swego ojca – hrabiego Karola Lanckorońskiego, dla którego prawosławna cerkiew, żydowska bóżnica czy polski kościół są tak samo warte troski, łoży na ich konserwację, a nawet rozbudowę”.

2. Wiesław KOT – Cannes. Skandal ponad wszystko

.Na temat festiwalu filmowego w Cannes, o rewelacjach z zakresu sztuki filmowej i tanich ekscesach, które sąsiadują ze sobą o włos – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Wiesław KOT.

„Ten brak proporcji w światku filmowym bynajmniej nas nie zaskakuje ani nie dziwi. Od początków sztuki filmowej wielkie uczucia, tragedie, choroby, a nawet błahe zajścia z życia osób znanych z ekranu wydają się o wiele bardziej interesujące, niż gdy przytrafiają się sąsiadom z tej samej klatki schodowej. Ludzi ekranu, sceny czy estrady mamy skłonność traktować, jak starożytni Grecy traktowali bogów na Olimpie. I nie żal nam czasu, by roztrząsać ich awantury, kłótnie i podstępy. Niby do złudzenia przypominają one nasze własne, ale skoro stały się udziałem „bogów”, nabierają blasku i wzniosłości. A my, zwykli ziemianie, cieszymy się, że obserwując je, mamy choć skromny udział w tych niedostępnych, a przecież z pewnością wspaniałych i przerastających nas celebracjach.

Przywróćmy jednak na chwilę proporcje i zsumujmy artystyczne dokonania Michaela Douglasa (ur. 1944). „Michael miał najmniej ambicji z moich czterech synów” – oceniał jego ojciec, słynny Kirk Douglas. Zamiast studiować na Uniwersytecie Yale, gdzie kierowali go rodzice, Michael zapisał się na Uniwersytet Kalifornijski w Santa Barbara, ponieważ proporcja studentek do studentów wynosiła tam cztery do jednego. A gdy jego oceny obniżyły się do stopnia „nieakceptowalnego”, porzucił szkołę i w ramach młodzieńczego buntu zamieszkał w komunie hipisowskiej, i utrzymywał się z pracy pompiarza na stacji benzynowej. Po długotrwałej rodzicielskiej perswazji ukończył jednak studia i próbował kariery scenicznej, w której bardziej pomagało mu nazwisko ojca niż umiejętności aktorskie. Powoli jednak dorabiał się autonomii. Po pierwsze, z tego powodu, iż sława ojca przygasała – na boczny tor spychały go młodsze gwiazdy: Steve McQueen, Robert Redford, Clint Eastwood. A po drugie – jego twarz cała Ameryka poznała z serialu policyjnego Ulice San Francisco

I kiedy już poczuł wiatr w żaglach, szybko zrozumiał, że aktorstwo serialowe to rozmienianie się na drobne. Za pieniądze zarobione w telewizji zdecydował się przenieść na ekran – jako producent – biblię własnej hipisowskiej młodości, powieść Kena Keseya Lot na kukułczym gniazdem (1962). Reżyserię powierzył utalentowanemu imigrantowi z Czechosłowacji, Milošowi Formanowi, a rolę McMurphy’ego – Jackowi Nicholsonowi. Zrezygnował przy tym z własnego ojca – ten nie mógł mu tego wybaczyć do końca życia – ponieważ rozumiał, że ta postać wymaga już zupełnie innego aktorstwa.

Doceniła to Amerykańska Akademia Filmowa, honorując Michaela Oscarem (1976) za produkcję filmu. Poszedł więc ścieżką kina zaangażowanego i w filmie Coma (1978) zagrał lekarza, który wpada na trop handlarzy narządami do transplantacji. A w obrazie Chiński syndrom pokazał się – u boku Jane Fondy i Jacka Lemmona – jako kamerzysta ekipy filmowej, która wpadła na trop afery z wyciekiem materiałów radioaktywnych z elektrowni jądrowej. 

Kiedy brakowało mu pomysłów, udzielał się w historiach komercyjnych typu Miłość, szmaragd i krokodyl. Do wielkiej klasy powrócił postacią Gordona Gekko, finansisty-spekulanta w filmie Olivera Stone’a Wall Street (1987), która została przypieczętowana Oscarem. Nieźle też radził sobie w dramatach – powiedzmy – interwencyjnych. W Fatalnym zauroczeniu (1987) przestrzegał przed małżeńską niewiernością i przypadkowymi kontaktami męsko-damskimi w dobie szalejącego AIDS. W dramacie Upadek (1993) pokazał krok po kroku frustrację bezrobotnego, który stacza się w bezrozumną przemoc. Tymczasem aktor dobiega osiemdziesiątki i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa…”.

3. Edmund STEWART – Jak uciec przed Duchem Czasu?

.O tym dlaczego kultura klasyczna ma znaczenie – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Edmund STEWART.

„Historia i kultura klasyczna mają znaczenie. Nie tylko dlatego, że starożytne teksty są ciekawą lekturą, ale także dlatego, że pozwalają nam powrócić do przeszłości i zrozumieć świat i kulturę, które różnią się od naszych dzisiejszych. Przeszłość to obcy kraj (jak zauważył L.P. Hartley), a historyk to podróżnik. Tak jak wzbogacają nas podróże zagraniczne, tak samo możemy uczyć się, poznając sukcesy i błędy minionych epok.

Czasami przekonujemy się, że idee, które uważaliśmy za nowe, są w rzeczywistości stare, że to, co wydaje się rozsądne, niegdyś okazało się błędne, a niektóre rzeczy, znane już od dawna, nie powinny zostać zapomniane. Co najważniejsze, historyk nie musi akceptować zaściankowych zwyczajów swojej epoki, podobnie nie musi akceptować zwyczajów innych epok, lecz może wybierać według własnego gustu. Dlatego też większość ludzi współczesnego świata kieruje się tekstami powstałymi w starożytności: Biblią, Koranem czy naukami Konfucjusza.

W praktyce wiedza o Grekach i Rzymianach nie jest bardziej satysfakcjonująca niż nauka o czymkolwiek innym – najważniejsze jest po prostu poznanie innych języków i innych kultur. Jednak kultura klasyczna zawsze była ważna, ponieważ z różnych powodów (a jest ich wiele) starożytna Grecja i Rzym we wszystkich kolejnych epokach okazywały się szczególnie atrakcyjnym celem podróży w czasie”.

4. Patric JOVELL – Szwedzki taniec ludowy, Chopin i królewski smak

.O tym, że istnieje wiele powodów, by doceniać wymianę kulturową między Polską a Szwecją – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Patric JOVELL. W swoim tekście podkreśla, że „najbardziej szwedzki ze wszystkich szwedzkich tańców ludowych – o nazwie „polska” – ma swoje źródło właśnie w bliskich kontaktach Szwecji z Polską w drugiej połowie XVI wieku.

„Na dworze w Sztokholmie działali wówczas polscy muzycy, którzy grali polskie tańce. Równolegle z wprowadzeniem „polski” jako tańca, w Szwecji stopniowo zaczęto też wprowadzać skrzypce jako instrument”. W późniejszej historii muzyki Szwecja wzbogaciła się o kontakty z Fryderykiem Chopinem, który jako polski symbol narodowy jest dziś bez wątpienia najpopularniejszym kompozytorem fortepianowym na świecie i jest grywany wszędzie, we wszystkich rodzajach mediów i we wszystkich salach koncertowych. W jaki sposób Chopin pojawił się w Szwecji i jakie ślady nawiązujące do słynnego Polaka można znaleźć wśród szwedzkich pianistów i ich stylów gry?

W 2021 roku Szwedzka Królewska Akademia Muzyczna uroczyście obchodziła 250-lecie istnienia. Celem Akademii, która została założona przez szwedzkiego monarchę Gustawa III, było stworzenie narodowej edukacji muzycznej.

Podobnie jak wielu innych XVIII-wiecznych władców, Gustaw III pozostawał pod wpływem filozofów francuskiego oświecenia. Był dobrze zaznajomiony z ówczesnymi myślicielami i już jako książę koronny wymieniał listy z Wolterem. Król popierał oświeceniowe reformy, takie jak wolność religijna, zniesienie tortur i kary śmierci.

Gustaw III, wychowany w tradycji francuskiej i powszechnie chwalący jej prawa, starał się wspierać literaturę i sztukę szwedzką. W 1786 r. utworzył Akademię Szwedzką, która później – z pomocą Alfreda Nobla – stała się fundamentem Nagrody Nobla, dziś postrzeganej jako jedna z najsilniejszych szwedzkich marek na świecie. Eklektyczny monarcha w 1782 r. zlecił także budowę opery obok sztokholmskiego zamku, czerpiąc inspirację i wzorce z Francji. Salon teatralny w kształcie podkowy i pochylona podłoga sceny stanowiły wzór dla teatru w Lyonie. Konstrukcja ta może być postrzegana jako symbol szerokiej międzynarodowej wymiany kulturalnej, która miała miejsce w ówczesnej Europie. Nie tylko opera króla Gustawa III wystawiała utwory kompozytorów krajowych i zagranicznych. 

W całej Europie zaczęły powstawać akademie muzyczne i konserwatoria, a przepływ artystów i studentów stał się częścią życia kulturalnego i codziennego. Kiedy w 1864 roku Akademia Króla Gustawa przyjęła nazwę „konserwatorium”, wymiana muzyczna z Europą kwitła. Importowano muzykę, a wraz z nią muzyków; nie brakowało artystów krajowych i zagranicznych, coraz częściej produkowano i sprzedawano fortepiany. Burżuazja była coraz silniejsza dzięki rozwijającemu się handlowi i industrializacji i domagała się nowości. Pod koniec XIX wieku Szwecja była jednym z wiodących krajów na świecie pod względem produkcji fortepianów – w kraju działało prawie 200 wytwórców tych instrumentów”.

5. Prof. Michał KLEIBER – Alert UNESCO dla Ukrainy

.O niszczeniu najbardziej cennych zabytków kultury – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Michał KLEIBER.

„Pisząc o obecnej zbrodniczej inwazji Rosji na Ukrainę, musimy w pierwszym rzędzie podkreślać dramat mieszkańców – tysięcy zabitych, milionów uciekinierów z kraju, dziesiątek milionów przeżywających tragedię w swych zniszczonych domach, pozbawionych możliwości zaspakajania elementarnych potrzeb życiowych. Priorytetem naszych działań musi oczywiście być wszechstronna pomoc wszystkim potrzebującym dzisiaj niezbędnego wsparcia. Nie znaczy to jednak, że możemy nie myśleć o innych zbrodniach i zniszczeniach popełnianych przez najeźdźców. Pamiętać musimy w szczególności o wszelkich zabytkowych obiektach, zgromadzonych dziełach sztuki i dokumentach ukazujących historię i osiągnięcia kultury, elementach niezwykle ważnych, wręcz niezbywalnych dla tożsamościowych podstaw istnienia każdego społeczeństwa. Niestety, w wielu rejonach świata przebieg dramatycznych wydarzeń tylko w ostatnich dekadach, nie wspominając już nawet o bardziej odległej historii, udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że niszczenie najbardziej cennych zabytków kultury było często wręcz celem prowadzonych działań militarnych. Wystarczy wspomnieć tu choćby o niedawnych przecież wojnach w Syrii, Iraku czy na Bałkanach.

Obecne rosyjskie działania wojenne na Ukrainie są niestety kolejnym, skrajnie drastycznym przykładem takiej sytuacji. Dewastacja kraju nie oszczędza najcenniejszych obiektów i ich bezcennej zawartości, a nawet sprawia wrażenie precyzyjnie zaplanowanej akcji mającej służyć pozbawianiu mieszkańców Ukrainy kluczowych elementów ich narodowej tożsamości. Według danych Sekretariatu UNESCO z końca marca br. zniszczone zostały 53 obiekty o wielkim znaczeniu dla kultury, takie jak zabytkowe budowle, pomniki, świątynie, biblioteki itp. Władze Ukrainy podają jeszcze parokrotnie większą liczbę strat. Liczby te zwiększają się w zastraszającym tempie i nie obejmują w dodatku zniszczeń dokonanych w wielu miejscowościach niedostępnych obecnie ze względu na prowadzone działania wojenne, takich jak Mariupol czy Chersoń.

Przypomnijmy art. 6.3 Konwencji o ochronie światowego dziedzictwa z 1972 r., który zobowiązuje wszystkie podpisane państwa (w tym Rosję) do zapobiegania niszczeniu kulturowego i przyrodniczego dziedzictwa na terenie państw sygnatariuszy konwencji. Rosja jest także sygnatariuszem tzw. Konwencji haskiej z roku 1954, poświęconej ochronie dziedzictwa kulturowego w czasach konfliktów zbrojnych. Pogwałcenie zawartych tam zapisów pozwala oskarżyć agresorów o popełnienie zbrodni wojennej. 

Audrey Azoulay, dyrektor generalna UNESCO, wystosowała niedawno list w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych Rosji, ale nie doczekała się żadnej odpowiedzi. Większość narodowych komitetów ds. UNESCO podpisała ostatnio oficjalny list deklarujący odmowę uczestniczenia w zbliżającej się 45. sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa w rosyjskim Kazaniu bądź w innym państwie, jeśli obradom przewodniczyć będzie pełniąca obecnie te obowiązki Rosja. Polska jest konsekwentna w swym dobitnie krytycznym stanowisku wobec Rosji i na niedawnym posiedzeniu ministrów kultury państw należących do Unii Europejskiej opowiedziała się wręcz za usunięciem jej z tej ważnej organizacji. UNESCO zamierza także zorganizować spotkanie dyrektorów ukraińskich muzeów w celu skoordynowania ich ochrony i niesionej pomocy”.

6. Jérôme GOUADAIN – Kultura, przyroda, więzi społeczne, to wszystko się ze sobą wiąże

.Na temat wymiaru kulturowego, który kształtuje środowisko, w którym rozgrywa się nasze życie – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Jérôme GOUADAIN. Podkreślając, że jest on nierozerwalnie związany z gospodarką życia codziennego, dlatego tak mocno wybrzmiewa w dzisiejszej sytuacji.

„Wzrost kulturowego komponentu wartości dodanej to silny trend, który już teraz odgrywa ważną rolę w sferze publicznej i strategiach biznesowych.

Biorąc pod uwagę te ewolucje, wszędzie tam, gdzie najlepiej chronione są i promowane oryginalne elementy tożsamości, możliwa jest prawdziwa przewaga konkurencyjna. Istnieje jednak pewien warunek – te elementy należy odpowiednio wyeksponować.

Taka kulturowa rewitalizacja środowiska lokalnego nie prowadzi jednak do braku zainteresowania bardziej odległymi społeczeństwami. Nasz apetyt na inne kultury i potrzeba lepszego ich zrozumienia będą rosły coraz szybciej w świecie jutra. Wszystkie obszary, w tym te mniej zasobne gospodarczo i technologicznie, są nośnikami przesłania kulturowego. Chodzi o to, by każdemu z nich dać szansę pokazania tego, co czyni je wyjątkowymi, w świecie, w którym homogenizacja jest oznaką dewitalizacji. Mimo rosnącego znaczenia kultura nadal nie jest postrzegana jako prawdziwy ekosystem. Zamiast tego rozumie się ją jako czynnik poboczny.

Miasta i miasteczka to symbole takiego stanu rzeczy. Przestrzenie publiczne i prywatne muszą być funkcjonalne, ale także zgodne z aspiracjami miejscowej ludności. Architektura i design mogą pomóc w zreorganizowaniu zurbanizowanego świata tak, by rozwijał się on w parze z ekologią, życzliwością oraz pięknem. Wskazany tutaj trend będzie zachęcał do nieprzerwanego rozwoju rynku uwzgledniającego kulturowy wymiar przestrzeni mieszkalnej. Poza tym coraz rosnąć będzie zainteresowanie sztuką dobrego życia”.

7. John ALLISON – Ignacego Paderewskiego romans ze światem anglojęzycznym

.Na temat Ignacego Paderewskiego i jego wyjątkowości – pisał na łamach „Wszystko co Najważniejsze” John ALLISON.

„Wśród wielu słynnych postaci obecnych na konferencji pokojowej w Paryżu na początku 1919 roku znalazł się także znakomity muzyk. W tamtym czasie zaangażowanie w politykę zmusiło jednak Ignacego Jana Paderewskiego, aby od działalności muzycznej wziął dłuższy urlop. Narzekając na najazd szacownych gości, Marcel Proust stwierdził: „W Ritzu nie można wytrzymać, choć jest tu Paderewski, niestety bez polonezów Chopina”. Ignacy Jan Paderewski (1860–1941) już wcześniej porzucił komponowanie, a ponieważ starania o odrodzenie niepodległej Polski – zwieńczone sukcesem po zakończeniu I wojny światowej – absorbowały go bez reszty, o powrocie do kariery wirtuoza fortepianu mógł myśleć dopiero po krótkim okresie sprawowania urzędów premiera i ministra spraw zagranicznych, które w odrodzonej Polsce powierzył mu Józef Piłsudski.

Kiedy zaczął koncertować ponownie, przyciągał tłumy, czemu trudno się dziwić, zważywszy, że był pierwszą supergwiazdą XX wieku. Prawdę mówiąc, „paddymania” szalała po obydwu stronach Atlantyku już od lat 90. XIX w., kiedy to z koncertów Paderewskiego trzeba było wynosić omdlałe damy. Najjaśniej jego gwiazda świeciła chyba mimo wszystko w Stanach Zjednoczonych, gdzie o sprawę Polski walczyła wcześniej na polu kultury pionierska aktorka Helena Modrzejewska, która potrafiłaby porwać publiczność, recytując polski alfabet. Nie minęło wiele czasu, zanim Paderewski zaczął przemieszczać się po Ameryce swoim prywatnym wagonem kolejowym, co było przywilejem niewielu.

Polityka miała wpływ na jego życie od samego początku. Jako małe dziecko nie tylko był świadkiem aresztowania swojego ojca w związku z zaangażowaniem tego ostatniego w powstanie styczniowe, ale i sam otrzymał kilka batów od rosyjskich żołnierzy. Zdobyty w Stanach Zjednoczonych rozgłos wykorzystał, aby uzyskać dla ojczyzny wsparcie Woodrowa Wilsona, który okazał się najbardziej wpływowym i skutecznym sojusznikiem Polski w walce o niepodległość. Paderewski poznał także trzech poprzedników prezydenta Wilsona – Williama McKinleya, Theodore’a Roosevelta i Williama Howarda Tafta (jako postscriptum warto dodać, że kiedy po upadku komunizmu trumnę z prochami Paderewskiego sprowadzono wreszcie do Polski w 1992 r., we mszy żałobnej uczestniczył między innymi George Bush senior).

Bez cienia przesady można stwierdzić, że choć Paderewski zawsze był ceniony w swojej ojczyźnie, to największą sławę zdobył w świecie anglojęzycznym, co nie do końca przysłużyło się jego pośmiertnej, pozamuzycznej reputacji. Umarł w Nowym Jorku, chociaż jego głównym miejscem zamieszkania i bazą, z której wyruszał na tournée, była od 1899 roku wystawna willa Riond-Bosson pod Morges, w pobliżu Lozanny. Korzystając z obfitych owoców swojego sukcesu, zakupił również kalifornijskie ranczo w Paso Robles, gdzie próbował sił jako hodowca winorośli zinfandel. Od wczesnych lat 90. XIX w. oraz w okresie tras koncertowych Paderewski nigdy na długo nie oddalał się także od Londynu. To tutaj udało mu się pozyskać kolejnych orędowników sprawy polskiej. Hołd muzykowi oddał Elgar, umieszczając cytat z utworu Paderewskiego w swoim symfonicznym preludium Polonia, skomponowanym w roku 1915 na rzecz Polskiego Funduszu Pomocy Ofiarom. To wspaniałe dzieło zawiera jeszcze inne zapożyczenia – w tym z Mazurka Dąbrowskiego, przyszłego hymnu Polski – ubrane w charakterystyczne dla Elgara orkiestrowe barwy. O sile zdolności organizacyjnych Paderewskiego najlepiej świadczy to, że na liście wielkich i szlachetnych (choć nie zawsze) postaci wspierających polski fundusz znaleźli się między innymi Thomas Hardy i Winston Churchill. Zaproszenia nie przyjął tylko jego rodak Joseph Conrad, wyjaśniając swoją decyzję telegramem: „Z całym szacunkiem dla Pana znamienitej osobowości muszę odmówić członkostwa w komitecie, w którym, jak rozumiem, pojawiają się rosyjskie nazwiska”. Poza tym wyjątkiem niemal wszystkie drzwi stały przed Paderewskim otworem, również te na Downing Street 10, gdzie szukał poparcia dla Polski ze strony brytyjskiego premiera Davida Lloyda George’a”.

8. Matthieu WAGNER – Opera. Narzędzie polityczne Zachodu

.Na temat Opery, która jest marką samą w sobie. O oddziaływaniu na świat za pośrednictwem sztuki, które jest różnorakie, ale to właśnie opera postrzegana jest jako sztuka najbardziej podkreślająca markę i prestiż kraju – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Matthieu WAGNER.

„Opera a geopolityka? Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec związek między operą a badaniem stosunków międzynarodowych. Ale gdy pomyślimy o takich przejawach ludzkiej aktywności, jak sztuka czy sport, ich związek z interesami geopolitycznymi wyda nam się oczywisty. I tak jest w rzeczywistości. Państwa można porównywać nie tylko pod względem gospodarczym czy militarnym, ale również kulturalnym. Weźmy choćby przykład kina amerykańskiego – przyczyny jego supremacji są zarówno kulturowe, jak i polityczne. Podobnie powinniśmy interpretować ceremonię otwarcia igrzysk w Pekinie w 2008 roku, która niezwykle dobitnie pokazała, jak bardzo sztuka sceniczna może być elementem demonstracji siły.

Podobnie rzecz się ma z operą. Między XVII a XIX wiekiem – czyli w epoce, w której narody zaczęły zyskiwać swoją niezależność – operze włoskiej przydawano funkcję polityczną. Doskonałość jej artyzmu przyniosła jej popularność w skali całego świata, czego skutki odczuwalne są po dziś dzień. Niektórzy, jak na przykład były dyrektor paryskiej opery Stéphane Lissner, wskazują na wzrost zainteresowania tym gatunkiem sztuki muzycznej. W czasie wykładu w Collège de France Lissner mówił, że cieszy go to zjawisko, choć nie wskazał wszystkich jego przyczyn.

Po II wojnie światowej wraz z nastaniem telewizji i umasowieniem środków przekazu (kiedyś rozwój technologii płytowej, dziś portale społecznościowe oraz platformy cyfrowe i VOD) sposób pokazywania i przekazywania sztuki intensywnie ewoluował. Na przestrzeni dziesięcioleci zmieniały się nie tylko nośniki, ale także oczekiwania publiczności. Proces ten sprawił, że dostęp do opery jest dzisiaj o wiele łatwiejszy niż 50 lat temu. Jak pokazują statystyki, co roku na świecie odbywa się kilkadziesiąt tysięcy premier operowych, z czego na Francję przypada około 3500, gromadzących ponad 2,4 mln widzów. W skali świata liczba ta wynosi kilkadziesiąt milionów widzów rocznie. To zjawisko bez precedensu.

75 proc. spektakli (przedstawień w teatrach operowych bądź odtwarzanych w salach kinowych) ma miejsce w Europie, 10 proc. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii, a zaledwie 3 proc. w Ameryce Południowej, Afryce i Azji. Liczby te nie pokazują jednak dynamiki rozwoju opery w krajach, w których jest ona odzwierciedleniem wyzwań kulturowych i politycznych”.

9. Anne APPLEBAUM – Nowi purytanie

.O tym, że społeczne normy ulegają zmianie – często na lepsze pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Anne APPLEBAUM. Dodając, że biada jednak tym, którzy za nimi nie nadążają, bo kara może być szybka i bezlitosna.

„Od bramy więziennej do rynku nie było w owych czasach daleko. Lecz biorąc pod uwagę uczucia, jakich doznawała więźniarka, odległość zdawała się wydłużać” – tak zaczyna się historia Hester Prynne opowiedziana przez Nathaniela Hawthorne’a w słynnej książce Szkarłatna litera. Ci, którzy znają tę klasyczną amerykańską powieść, wiedzą, że jej akcja rozpoczyna się po tym, kiedy Hester rodzi nieślubne dziecko i nie chce zdradzić tożsamości ojca. Zostaje za to skazana na pośmiewisko, tak że „każdy krok tych, co się tu tłoczyli, aby ją oglądać, sprawiał jej ból – tak jakby rzucono na ulicę jej serce po to, by każdy z nich mógł je kopnąć z pogardą i podeptać”. Do końca życia musi nosić wyszytą na sukni szkarłatną literę A (od angielskiego słowa adultery, cudzołóstwo). Żyje jako wygnaniec na przedmieściach Bostonu. Nikt nie chce mieć z nią do czynienia, nawet ci, którzy po kryjomu popełniają podobne grzechy, tak jak ojciec dziecka, świątobliwy wiejski pastor. Szkarłatna litera „miała […] jakby moc zaklęcia: usuwała Hester Prynne poza nawias zwyczajnych ludzkich więzów i zamykała we własnym, odrębnym świecie”.

Czytamy dzisiaj tę powieść z poczuciem samozadowolenia. Co za zamierzchłe czasy! Nawet Hawthorne drwił z purytanów, opisując ich „suknie o smutnych barwach i szare, wysokie jak dzwonnica kapelusze”, surowy konformizm, ograniczone horyzonty i hipokryzję.

Dziś na szczęście jesteśmy nowocześni i na czasie. Mało tego, żyjemy w praworządnym kraju, gdzie obowiązują procedury chroniące nas przed niesprawiedliwą karą. Szkarłatne litery odeszły w przeszłość. Wszystko pięknie, tyle że to nieprawda. W dzisiejszej Ameryce, tu i teraz, można spotkać ludzi, którzy stracili wszystko – pracę, pieniądze, przyjaciół, kolegów – nie naruszając żadnego prawa, a bywa, że i żadnego obowiązującego w ich miejscu pracy regulaminu. Osoby takie naruszyły natomiast (lub zostały o to oskarżone) społeczne normy dotyczące rasy, płci, zachowania czy wręcz dopuszczalnego poczucia humoru, które nie istniały jeszcze pięć lat, ba, pięć miesięcy temu. Niektóre z tych osób popełniły skandaliczny błąd. Inne nie zrobiły nic złego. Nie zawsze jest to jasne.

Pomimo związanych z takimi przypadkami wątpliwości nie brakuje dziś ludzi, którzy szybko i dla własnej korzyści wpisują je w szerszy kontekst. Zwolennicy różnych stron politycznego podziału, a w szczególności prawica, szermują dziś pojęciem cancel culture, ilekroć chcą zasłonić się przed krytyką, jakkolwiek nie byłaby zasadna. Wystarczy jednak zainteresować się losem tych, którzy padli ofiarą współczesnej wersji samosądu, aby przekonać się, że ich problemy zaczynają się często nie od oczywistej różnicy zdań pomiędzy zwolennikami obozu woke i anti-woke, ale od incydentu, który jest interpretowany, opisywany lub pamiętany inaczej przez różne osoby, niekiedy w oderwaniu od politycznych lub intelektualnych kwestii, o które pierwotnie chodziło”.

10. Piotr SENDECKI – Leonardo da Vinci. Artysta globalny. I wciąż obecny

.O wyjątkowych dziełach Leonarda, o tym że zarówno surrealiści, dadaiści, pop-artowcy, minimaliści, streetartowcy (grafficiarze?), jak i konceptualiści – współcześni twórcy sztuki wciąż sięgają po jego dzieła – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Piotr SENDECKI.

„Heros nowożytnej historii ludzkości – nie ma równego mu geniuszem artysty w ciągu połowy minionego tysiąclecia: przerasta wachlarzem dokonań, stworzonych projektów i wizji dobry tuzin razem wziętych innych twórców.

Ciekawe, że wśród współczesnych Leonardo da Vinci nie uchodził przede wszystkim za artystę, jak to ma miejsce dzisiaj. Miano go za wynalazcę, twórcę projektów latających i podwodnych machin, opancerzonych wozów bojowych, spadochronu, czasami za utopijnego fantastę, architekta i urbanistę (projekty przebudowy Florencji, ukończenia Duomo w Mediolanie), optyka, inżyniera wojskowego (tak się deklarował Ludovico Sforzy il Moro), rysownika i rzeźbiarza, muzyka, autora rozpraw (Traktatu o malarstwie, w którym m.in. rozważał o wyższości malarstwa nad poezją), znawcę anatomii, geologii i przyrody (rysunki w Codice Atlantico z Biblioteca Ambrosiana w Milano). Jego pisma wydawano przez wieki (Biblioteca Ambrosiana, Windsor, Biblioteka Watykańska). Oczywiście, uznawano Leonarda także za malarza: florencka szkoła Verrocchia, z której wyszedł już w wieku 20 lat, dała mu status samodzielnego twórcy, niezależnego członka cechu.

O jego nadzwyczajnym warsztacie plastycznym, biegłości w technikach malarskich (słynne sfumato) oraz wielorakich zainteresowaniach świadczą liczne rysunki – szkice portretów i planowanych rzeźb (w większości niezrealizowanych), motywy przyrodnicze, techniczne, anatomiczne, geometryczne, urbanistyczne. Zamawiali u niego dzieła malarskie książęta i królowie, ale obrazów pozostało niewiele, a część z nich była nieukończona. Powszechne uznanie jako malarz, jako największy spośród wielkich Renesansu – obok Michała Anioła i Rafaela Santi – zdobył po śmierci.

Szczególny poziom arcydzieł da Vinciego odzwierciedlają liczne kopie, odniesienia, cytaty, zapożyczenia, by nie rzec: zawłaszczenia, dokonywane już w XVI wieku, a z całą siłą i świadomością naruszania świętości – dzieła i samego artysty – chęcią prowokowania wreszcie są obecne u twórców XX-wiecznych. 

Przyczyna tego stanu tkwi po pierwsze w perfekcyjnym, niedościgłym warsztacie malarskim Leonarda, a po drugie – w głęboko humanistycznym, duchowym przesłaniu jego dzieł. Te dwa elementy stanowią o ponadczasowości da Vinciego, o stałej i przez niemal pięć wieków niezmiennej potrzebie przywoływania dzieła geniusza. Twórcy kolejnych generacji nie mogą przejść obojętnie obok zmieniających się mód, stylów artystycznych, rewolucyjnych wręcz zmian w patrzeniu na sztukę, na jej rolę w życiu, we wzbudzaniu reakcji odbiorcy”.

Kultura Najważniejsza – przepis na udany weekend

.„Kultura Najważniejsza” to newsletter, w którym podpowiadamy, co warto obejrzeć, co przeczytać, czego posłuchać, ale i czego – posmakować. Odrywając się od codzienności, chcemy przypomnieć o fascynującym świecie kultury i sztuki, na który warto znaleźć czas.

Co innego niż kultura i sztuka może wyrwać nas z codzienności? Co innego pozwoli choć na chwilę uwolnić się od nieustającego biegu i skupić na czymś, co skierowane jest tylko do nas? Chcemy razem, wspólnie z Państwem, wybierać, to co najważniejsze w kulturze. W każdy czwartek, punktualnie o godzinie 21.00 znajdą Państwo w swojej skrzynce e-mailowej zbiór propozycji kulturalnych, które warto uwzględnić podczas planowania weekendu.

Piszemy o najgłośniejszych premierach, przypominamy o klasyce, do której warto wrócić.

Niekiedy proponujemy takie pozycje, które z pewnością Państwo widzieli, ale które naszym zadaniem warto przeanalizować i poznać ponownie.

.Zachęcamy do zapisania się do specjalnego, darmowego newslettera „Kultura Najważniejsza”, który pozwoli Państwu zaplanować kulturalny weekend [LINK DO ZAPISÓW].

Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 października 2023