Prof. Kazimierz DADAK: Franciszek wobec rosyjskiej napaści

Franciszek wobec rosyjskiej napaści

Photo of Prof. Kazimierz DADAK

Prof. Kazimierz DADAK

Profesor ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia w USA.

zobacz inne teksty Autora

Papież nie potępia wprost Rosji i Kościół zapłaci za to wysoką cenę; działania papieża wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę to żenada – tego typu wypowiedzi są na porządku dziennym, także ze strony katolickich publicystów – pisze prof. Kazimierz DADAK

.Czarę goryczy przelała inicjatywa wspólnego udziału Ukrainki i Rosjanki w wielkopiątkowej drodze krzyżowej. Ten pomysł spotkał się z powszechnym sprzeciwem, szczególnie ukraińskich polityków, ale również części ukraińskiego duchowieństwa. Wszystko to napawa smutkiem i obawami odnośnie do przyszłości.

Doktryna czy polityka?

.Jezus jednoznacznie powiedział, jak mamy postępować z wrogami: „powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą” (Łk 6, 27). W innym miejscu czytamy: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 43-45). Stąd pochodzi głoszona przez św. Augustyna zasada „kochaj grzesznika, nienawidź grzechu”.

Postulat miłości nieprzyjaciół jest niezwykle trudny do zaakceptowania i jeszcze trudniejszy do wcielania w życie. Można zrozumieć fakt, że politycy nic sobie z niego nie robią, ale papież jako strażnik depozytu wiary żadnego wyboru tu nie ma. Jest rzeczą zaskakującą, że postawa Franciszka nie znajduje zrozumienia u wielu publicystów katolickich, a jeszcze bardziej zdumiewa zachowanie części ukraińskiego duchowieństwa.

Aby uniknąć nieporozumień, dodajmy, że postulat miłości nieprzyjaciół nie implikuje niestawiania oporu. Ta sprawa jest szerzej omówiona w koncepcji wojny sprawiedliwej (obecnie Katechizm Kościoła Katolickiego posługuje się określeniem „obrona pokoju” – KKK 2307–2317).

Miłość grzesznika niejednokrotnie wymaga uzmysłowienia mu, że grzeszy – i to właśnie czyni Franciszek: jednoznacznie potępia wojnę. Nazajutrz po napadzie na Ukrainę Franciszek w bezprecedensowy sposób wyraził protest, udając się do ambasady rosyjskiej w Rzymie. Tymczasem jego krytycy chcą, żeby on wytykał palcem konkretnego grzesznika. Papież takiej rzeczy robić nie może, ponieważ osąd grzesznika jest wyłączną prerogatywą Boga („nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” – Mt 7, 1). W sumie, stanowisko Franciszka ma niewiele wspólnego z polityką, natomiast ma wszystko wspólne z wiernością doktrynie.

Kłopoty z osądami

.Oczywiście, wyrażanie ocen na temat wydarzeń i zachowania ludzi jest rzeczą dopuszczalną. Niektóre gałęzie wiedzy wręcz tego wymagają, na przykład historia, ale to nie ma wymiaru osądu namiestnika Chrystusowego.

Ocena zjawisk z zakresu historii jest szczególnie trudna w chwili, gdy one zachodzą, bo zwykle nie mamy pełnej informacji. 1 września 1939 r. wszystko wskazywało na to, że jedynym winowajcą jest Adolf Hitler, dopiero dużo później wyszło na jaw, że równie winny był Józef Stalin, bo bez paktu Ribbentrop–Mołotow wojny by nie było.

Można jeszcze bardziej cofnąć się w czasie. Do wojny by nie doszło, gdyby nie zgoda Francji i Wielkiej Brytanii na rozbiór Czechosłowacji. Zatem Neville Chamberlain i Édouard Daladier byli pośrednio współwinni II wojny światowej. Winnych grzechu zaniedbania było dużo więcej, zatem gdyby we wrześniu 1939 r. Pius XII potępił Hitlera (w 1937 r. Pius XI potępił nazizm jako taki), jak zapewne domagaliby się ci, którzy dziś krytykują Franciszka, dokonałby niepełnej oceny sytuacji i tym samym jego osąd moralny byłby spaczony. Na ziemi nigdy nie zdołamy uzyskać pełnego obrazu sytuacji, dlatego jedną z prawd wiary jest to, że „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym”.

Polityka i sprawy ducha

.Ponad tysiąc lat istniało Państwo Kościelne, papieże byli zarówno władcami świeckimi, jak i przywódcami duchowymi. Jako ci pierwsi brali udział w wojnach i nawet odnosili sukcesy na polach bitew. Niemniej fakt, że papiestwo przestało być potęgą polityczną i wojskową, chyba wyszedł Kościołowi na dobre, nawet z punktu widzenia bezpieczeństwa mieszkańców Watykanu. Dość przypomnieć, że w 1527 r. doszło do „sacco di Roma”, złupienia Rzymu przez wojska katolickiego (sic!) cesarza Karola V (papież Klemens VII w ostatniej chwili zdołał uciec do Zamku św. Anioła), podczas gdy zbrodniarz na miarę Adolfa Hitlera, mimo tego, że jego wojska okupowały Rzym, nie odważył się podnieść ręki na Piusa XII.

Dziś Franciszek niesie pomoc Ukrainie, moim skromnym zdaniem daleko bardziej skuteczną niż wytykanie palcem Władimira Putina. Zgodnie z zaleceniem z Fatimy w łączności ze wszystkimi biskupami świata poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Teraz trzeba czekać na skutki tego czynu i można przypuszczać, że one wystąpią tym szybciej, im szybciej ludzkość – w szczególności najbardziej zainteresowani, czyli Ukraińcy – zacznie stosować się do podstawowych zasad wiary, z nakazem miłowania nieprzyjaciół na czele.

Poświęcenie Rosji było już dokonane, aczkolwiek bardziej „dyskretnie”. Pius XII uczynił to w 1952 r. w prywatnej kaplicy, publicznie, ale bez wymienienia Rosji z nazwy, uczynił to także Jan Paweł II w 1982 i 1984 r. Można spekulować, że poświęcenie dokonane przez Piusa XII przyczyniło się do „odwilży” w 1956 r. i zakończenia stalinowskiego terroru. Podobnie można wysnuć przypuszczenie, że akty dokonane przez Jana Pawła II przyczyniły się do upadku ZSRR. Niemniej nie sposób wykazać tu związku przyczynowo-skutkowego, bo Bóg to nie jest polityk, który ochoczo wychodzi na piedestał i ogłasza światu: „To jest moja zasługa!”.

Zbrodnia i pojednanie

.Zakończenie zmagań rosyjsko-ukraińskich będzie możliwe tylko na drodze pojednania. Bo na dłuższą metę spory międzynarodowe kończą się albo pojednaniem, albo unicestwieniem jednej ze stron konfliktu. Pomysł Franciszka, żeby krzyż w czasie drogi krzyżowej w Koloseum w Wielki Piątek niosły wspólnie Ukrainka i Rosjanka, mógł stanowić pierwszy kroczek w kierunku zmiany w stosunkach ukraińsko-rosyjskich, ale strona ukraińska wyraziła stanowczy sprzeciw. Ponownie: taka postawa nie dziwi wśród polityków, bo dla nich nakaz miłości nieprzyjaciół jest zupełnie niezrozumiały, natomiast niemiłym zaskoczeniem jest to, że takie samo stanowisko zajmuje wielu przywódców duchowych.

Jeden z tamtejszych hierarchów miał przekazać Franciszkowi, że dla grekokatolików pojednanie „będzie możliwe tylko wtedy, gdy wojna się skończy, a winni zbrodni przeciwko ludzkości staną przed sądem”. Na tak ostry osąd być może mógłby sobie pozwolić przedstawiciel narodu, który ma nieskazitelną przeszłość, nigdy nie skalał się żadnym przestępstwem, o ludobójstwie nie wspominając. Tymczasem w przypadku Ukrainy o takiej przeszłości raczej nie ma mowy.

Cały świat podziwia Polskę i Polaków za pomoc udzielaną uchodźcom. Zaiste, nasz stosunek do ogromnych cierpień Ukrainy jest godny najwyższej pochwały. Jest przejawem chrześcijańskiego ducha i dowodem wybaczenia dokonanych na nas zbrodni. Gdybyśmy w tej sytuacji wykazywali taką postawę, jaką w stosunku do Rosji wykazuje chyba większość Ukraińców, włącznie z licznymi duchownymi, tobyśmy na przykład powiedzieli: Rozliczcie się z rzezi wołyńskiej, a dopiero wówczas zaczniemy udzielać wam pomocy. Na szczęście przyjęliśmy inną postawę i chwała za to wszystkim, którzy pomagają uchodźcom.

Stanowisko Ukraińców w zakresie wspólnego z Rosjanką niesienia krzyża jest także przejawem mało chlubnej postawy – stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej. Rosjanka, która wspólnie z Ukrainką niosła krzyż, nie ma nic wspólnego ze zbrodniami na Ukrainie, od lat mieszka poza granicami Rosji, przyjaźni się z ową Ukrainką i nie ma śladu dowodu na to, że popiera poczynania Putina. Niemniej zdaniem strony ukraińskiej jest niegodna występować wspólnie z przedstawicielką ich narodu. Jest to zjawisko pożałowania godne, ponieważ tym sposobem strona ukraińska udowadnia, że obecne zmagania to nie jest wojna pomiędzy Putinem i jego ekipą a Ukrainą, ale między każdym Rosjaninem i Ukrainą. To jest właśnie woda na młyn Kremla.

Wybaczenie a zapomnienie

.Od lat głoszę konieczność pojednania i sojuszu pomiędzy Polską a Ukrainą. Wydarzenia ostatnich miesięcy dowodzą, że zdecydowana większość Polaków wybaczyła Ukraińcom zbrodnie ludobójstwa dokonane podczas II wojny światowej. Fakt ten stanowi milowy krok na drodze do nawiązania bliższej współpracy. Niemniej nieprzychylny stosunek Ukraińców do inicjatywy Franciszka wskazuje, że do podobnego stanu rzeczy po stronie ukraińskiej jeszcze jest daleko. Nawet wysoko postawione osoby w Kościele greckokatolickim zachowują się tak, jakby nie istniał ewangeliczny nakaz miłowania nieprzyjaciół i tak jakby one same miały nieskazitelną przeszłość i dzięki temu były uprawnione do wystawiania papieżowi „oceny ze sprawowania”. Smutkiem napawa także to, że nad Wisłą podobną postawę wykazuje niejeden publicysta uchodzący za katolika.

Jest rzeczą ze wszech miar godną pochwały to, że przebaczyliśmy Ukraińcom zbrodnie na nas popełnione, ale to nie znaczy, że należy o nich zapomnieć. W sytuacji, gdy Ukraińcy, włącznie z licznymi przedstawicielami duchowieństwa, zdają się pomijać tamte tragiczne wydarzenia, puszczenie w niepamięć zbrodni popełnionych na nas byłoby równoznaczne z grzechem przeciwko cnocie roztropności. Albowiem jak długo winowajca nie rozliczy się ze swej mało chwalebnej przeszłości, czy też jej wręcz zaprzecza, tak długo możliwa jest „recydywa” i naszym obowiązkiem jest mieć to na uwadze.

.Trwały sojusz pomiędzy narodami jest możliwy tylko w oparciu o wspólne wartości. Najbardziej trwałe są te oparte na zasadach chrześcijańskich. Wysuwając ideę wspólnej modlitwy, wspólnego niesienia krzyża, Franciszek dał Ukraińcom możliwość oderwania się od potworności wojny i skupieniu na przesłaniu płynącym z Biblii. Niestety, trudno zauważyć, żeby oni tę okazję pochwycili.

Kazimierz Dadak  

Tekst opublikowany w nr 861 tygodnika “Idziemy” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 maja 2022
Fot. VATICAN MEDIA / Reuters / Forum