
Islam, lewica, dyktatura
Tytuł oczywiście nawiązuje do klasycznego tekstu Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog”. Ale po latach zmieniły się tematy i konfiguracje – pisze Jan ŚLIWA
Między Tel Awiwem a Teheranem
.Teheran-Warszawa, wspólna sprawa – takie hasło dało się ostatnio słyszeć. Moja krótka odpowiedź brzmi: nie. Z Izraelem mamy na pieńku, ale reżim ajatollahów nie jest moim sojusznikiem. W tym artykule chcę wyjaśnić, dlaczego z islamem mi nie po drodze (ani islamowi ze mną).
Czy wojna na Bliskim Wschodzie nas dotyczy? To przecież tak daleko. Ciekawe jednak, że ci, którzy w przypadku toczącej się tuż za polską granicą wojny na Ukrainie głoszą, że to nie nasza wojna, w tym przypadku dziwnie się rozpalają. Przyczyną tych emocji jest oczywiście bezpośrednie zaangażowanie Żydów: Izraela, diaspory i ich sojuszników – oraz ich wrogów.
Stosunki polsko-żydowskie są oględnie mówiąc złożone. Mnie najbardziej boli, że Żydzi w zamian za materialne wsparcie zamietli pod dywan winy Niemców, złych Niemców przemianowali na nazistów, a z „dobrymi Niemcami” robią korzystne interesy.
Jako że potrzebni są jacyś winni Zagłady, rola ta została przydzielona Polakom. Od lat żaden polityk izraelski nie powiedział dobrego słowa o Polsce, bojąc się ostracyzmu. Tym niemniej w czerwcu 2019 premierzy Morawiecki i Netanyahu (pod silną presją Wielkiego Protektora) wspólnie potępili zarówno antysemityzm jak i antypolonizm. Jedyne takie wydarzenie w historii. Ale tematów spornych można by znaleźć więcej. Przykre jest to, że wielu mieszkających w Polsce Żydów stara się, by nie zapanował między nami pokój, zrozumienie i współpraca. Jeszcze dziwniejsze jest to, że często to ambasador Izraela dba o to, żeby stosunki nasze były jak najgorsze. Specyficzne pojęcie roli ambasadora.
.Obecnie wizerunek Izraela na świecie jest mocno zszargany, lobby izraelskie jest w defensywie. W sferze wizualnej dominują obrazy cywilnych ofiar w Gazie. Dokonana 7 października 2023 r. arabska masakra na Żydach została zapomniana, a zniszczenie Izraela, którego muzułmanie mogliby dokonać, nie robi wrażenia. Więcej – nawet, gdyby do niego doszło, wielu by wewnętrznie (albo i publicznie) przyznało, że właściwie to się należało. Pamiętajmy, że po 7 października, jeszcze przed izraelskim atakiem na Gazę, w wielu miastach na Zachodzie odbyły się manifestacje entuzjastycznie popierające te zbrodnie. Wsparcie dla sprawy palestyńskiej przeplata się z antysemityzmem. Bo tak jak twierdzę, że z Izraelem/Żydami należy dyskutować rzeczowo, nie godząc się na wyciąganie przez nich co chwilę pałki antysemityzmu, nie akceptuję generalnej stygmatyzacji opartej na podstawach rasowych. Natomiast specyficzna mentalność spowodowana określonym wychowaniem, to inna sprawa. I znów należy dodać, że co jest prawdziwe statystycznie, nie musi być prawdziwe indywidualnie, jako że wielu Żydów radykalnie się nie zgadza z agresywną polityką rządu Netanyahu.
Tyle o stronie izraelskiej. Ale co z islamską? Patrząc na chłodno, islam nie jest naszym sojusznikiem. Nie mamy wspólnej sprawy z Teheranem. Tu znowu należy dodać, że problemem nie jest rasa ani narodowość muzułmanów, jako że muzułmanami oprócz Arabów są również Persowie i Indonezyjczycy. Problemem są pewne głęboko wpojone zasady. Nie wiemy – lub nie chcemy wiedzieć, że dalekosiężnym celem islamu jest dominacja nad światem i cały niegdyś chrześcijański Zachód jest wrogiem, którego należy ujarzmić. Dlatego lepiej jest nie powodować się emocjami, lecz przyjrzeć się faktom i spokojnie ocenić, gdzie stanąć. Najlepiej stanąć obok i się uważnie przyglądać.
Co w temacie islamu robi lewica? Mają wspólnego wroga, zdroworozsądkowy konserwatyzm. Stąd ten dziwny sojusz wczesnośredniowiecznej religii objawionej i postępowych zachodnich uniwersytetów. Sojusz ten widzimy też w polityce. A dyktatura pojawia się tu stąd, ponieważ zarówno islam, jak i polityczna poprawność zawężają pole dyskusji i tępią heretyków, często tych samych.
Tytuł oczywiście nawiązuje do klasycznego tekstu Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog”. Ale po latach zmieniły się tematy i konfiguracje.
14 wieków dżihadu
.Ostatnie dwieście lat, od rewolucji przemysłowej, jest okresem dominacji Zachodu nad resztą świata. Kolonializm w różnych formach utwierdził obraz tych krajów jako biednych, uciskanych, wyzyskiwanych przez złego białego człowieka. Ale przez stulecia było inaczej. Jeżeli chodzi o islam, to już Mahomet przystąpił do dżihadu, świętej wojny z resztą świata. W błyskawicznym tempie muzułmanie podbili Egipt i Persję, Mezopotamię i Syrię, Afrykę Północną, przekroczyli Gibraltar i opanowali Hiszpanię. W roku 732, zaledwie 100 lat po śmierci Mahometa, dotarli do Poitiers, na 250 km od Paryża, gdzie pokonał ich Karol Młot. Tak szybka ekspansja była możliwa, ponieważ islam jest religią otwartą. Kto wyzna, że Allah jest jedynym Bogiem, a Mahomet jego prorokiem, może zostać muzułmaninem. Rasa i narodowość nie mają znaczenia. Niewielkie pustynne plemię nie miałoby szansy z ludnymi krajami starych cywilizacji. Przejście na islam było opłacalne, bo niewierny miał jako opcje: walczyć i zginąć, płacić wysoki podatek jako poniżany mieszkaniec drugiej kategorii lub się przyłączyć. Gdy się przyłączył, to nie jego łupiono, lecz on mógł łupić innych. W ten sposób każdy podbity kraj z całym swoim potencjałem przyłączał się do sprawy islamu. Kolejne kraje padały jak kostki domina.
Podstawą przynależności była wyznawana religia. Dżihad, walka z bronią w ręku, była najświętszym zajęciem. Śmierć w walce gwarantowała zbawienie, dobrobyt w raju Mahometa, a zwłaszcza wdzięki 72 dziewic o obfitych kształtach. Po tej stronie można było sobie pozwolić na dowolne okrucieństwo, jak że po tamtej miało być ono nie tyle wybaczone, co nagrodzone. Z tych powodów dla wierzącego muzułmanina śmierć męczeńska jest inwestycją. W naszym kręgu odbierane jest to jako kult śmierci – cudzej i własnej.
Od swojego powstania islam usiłował pokonać świat chrześcijański. Chrześcijanie byli znienawidzeni z powodu wiary w boskość Chrystusa i Trójcę Przenajświętszą, co było uważane za formę politeizmu. Zapominamy czasem, że Bliski Wschód i Afryka Północna przez kilkaset lat należały do chrześcijaństwa. Bijemy się w piersi z powodu krucjat, które były odbijaniem utraconych terenów, re-konkwistą, odpowiedzią na dżihad. Pokojowe współistnienie było niemożliwe – islam nie miał zamiaru zatrzymać się bez walki. Po podboju arabskim nastąpił podbój turecki, którego ostatnią szarżę zatrzymała nasza husaria. A niewiele brakowało, by turecki był Wiedeń i nie wiadomo co jeszcze. A tak zostały worki z kawą i Marsz turecki Mozarta. A obecnie tureccy imigranci, z powodu których Wiedeń nie świętuje już wiktorii chrześcijaństwa, wstydzi się jej, z obawy o oskarżenie o islamofobię.
Nie zapominajmy też o niewolnictwie. Już we wczesnym średniowieczu istniały targi niewolników w Pradze, Krakowie i Kijowie, gdzie kupowano młodzieńców do wojska i blondynki do haremu. Brali w tym udział kupcy żydowscy, przedstawieni w szpiczastych czapeczkach na Drzwiach Gnieźnieńskich (panel 8). Piraci z Algieru i Tunisu uprowadzali białych niewolników z wybrzeży Francji. Przez 13 wieków Arabowie sprowadzali też czarnych niewolników. Ocenia się ich liczbę na 9 milionów. By uniknąć rozwoju ich populacji, mężczyźni byli kastrowani, co prowadziło do chorób i śmierci. Takie marnotrawstwo jest możliwe jedynie wtedy, gdy się liczy na ciągły dopływ świeżego ludzkiego towaru. Z kolei muzułmanie wykorzystywali seksualnie czarne kobiety, które rodziły im dzieci. Czarni mężczyźni widzieli to, zdarzały się wśród nich samobójstwa. Stosunek Arabów o jasnej karnacji do czarnoskórych był mocno rasistowski, ich życie nie było wiele warte. Tras karawan przez pustynię nie dało się zgubić, ich obrzeża były pokryte szkieletami porzuconych niewolników. Ostatni targ niewolników został zamknięty w Maroku w 1920, ale niewolnictwo w takiej czy innej formie trwało i trwa. Traktowanie robotników w krajach zatoki Perskiej niewiele od tego odbiega. Transsaharyjskimi szlakami handlarzy niewolników dziś wędrują czarnoskórzy przymuszeni warunkami ekonomicznymi, dobrowolnie lub nie. Na drodze do Europy są w takiej Libii zarządzanej przez watażków wykorzystywani niemiłosiernie, najgorzej oczywiście kobiety. Na łodziach kobiety są często gwałcone, a zbyteczni mężczyźni wyrzucani za burtę. Muzułmański handel czarnymi niewolnikami – a tym bardziej białymi – jest starannie wygumkowany z historii. Nie mówiąc już o żydowskich pośrednikach. Teza, że „było pięknie, tylko przyszedł biały człowiek i wszystko zepsuł”, jest fałszywa.
W ostatnich latach widzieliśmy terroryzm: bomby, podrzynanie gardeł, jazdy ciężarówką po przechodniach, ataki nożem. Było ścinanie zakładników, zbrodnicze państwo Islamskie (ISIS), Boko Haram, mordujące dziewczynki w Afryce chcące się uczyć w zachodnich szkołach – a wszystko filmowane i rozpowszechniane, by samemu się delektować własną dominacją, a wśród innych wzbudzać strach i swoisty respekt, Ale to przecież daleko, dla nas prawie koloryt lokalny. Tym niemniej wszystko to jest elementem walki z zachodnią zarazą, niszczącą islamskie dusze. To ten sam dżihad, co 14 wieków temu. Arabowie myślą w długiej perspektywie czasowej – w przeciwieństwie do Zachodu, który szybko zapomina.
Codzienna islamizacja
.Islam jest w Europie, coraz bardziej widoczny, pewny siebie i agresywny. Mamy do czynienia z islamizacją życia codziennego. Muzułmanie mają o wiele więcej dzieci, a więc jeżeli nawet nie dominują jeszcze w populacji, procent islamskich dzieci w szkołach jest naprawdę znaczący. Do tego traktują swoje zasady poważnie i są asertywni. Publiczne skonsumowanie na przerwie kanapki z szynką może być ryzykowne, a na europejskie dziewczynki wywierana jest presja, by nosić chustę. Nauczycielka może mieć ciężkie życie, ponieważ dla mężczyzny (nawet chłopaka) poniżające jest słuchanie rozkazów kobiety. Muzułmanie mogą wymusić oddzielne sektory szkoły i klasy dla różnych płci. Oczywiście o temacie niebinarnych płci i okazywania skłonności homoseksualnych można zapomnieć. Prędzej oni wymuszą szariat, niż biali lewicowcy ich nawrócą na LGBT. To kwestia liczby, determinacji i skłonności do używania siły. Szczególnym polem bitwy są kąpieliska publiczne. Obecność roznegliżowanych kobiet narusza normy moralne i prowokuje do agresji. Częste jest obmacywanie kobiet. Kąpieliska zatrudniają ochroniarzy i wzywają policję, ale zorganizowana grupa młodych mężczyzn jest trudna do powstrzymania. Obrazem mentalnego zagubienia Zachodu w konflikcie między światem realnym a polityczną poprawnością jest seria niemieckich plakatów przeciw agresywnemu obmacywaniu na basenach. Typowa scena przedstawia korpulentną Niemkę w średnim wieku dobierającą się do niewinnego czarnoskórego chłopaka, który ucieka krzycząc „Tiki!” Wielu widzi w niej Angelę Merkel, a jako „Frau Müller, postrach basenów” jest bohaterką wielu filmików. Tak, niewyżyte białe kobiety to niewątpliwe największe zagrożenie. A lekarstwem na to szaleństwo jest ostry humor.
Może się to Zachodowi należy, jako rewanż za kolonializm, ale tym niemniej jest to kolonializm, tyle że w drugą stronę. Ciekawe, że rodzice i dziadkowie tych młodych lepiej się dostosowali do zachodniego społeczeństwa. Byli nowi i mniej pewni siebie, może doceniali Zachód, który dał im lepsze warunki niż w kraju. Wykonując gorsze prace, mieli też mniejszą siłę przebicia. Zachowując swoje zwyczaje nie narzucali ich innym. Obecnie rodzice mają mniejszy wpływ na wychowanie dzieci niż Internet. Młodzi słuchają tiktokowych imamów, który siedzą gdzieś w Emiratach i propagują fundamentalizm religijny. A młodzi widzą, że w trzecim pokoleniu mają nad sobą szklany sufit. Nie widzą sensu nauki, nie uczą się, mało potrafią, stoją społecznie w miejscu, a islam im daje poczucie wyższości i zachęca do buntu.
Polityczne przejmowanie Zachodu, islam i lewica
.Rosnąca populacja wyznawców islamu pozwala im na przejmowanie władzy całkowicie demokratycznie. I tak burmistrzem Londynu od paru lat jest Pakistańczyk Sadiq Khan, a burmistrzem Nowego Jorku może zostać indyjsko-ugandyjski szyita Zohran Mamdani. Moim kandydatem byłby Curtis Sliwa, założyciel patroli obywatelskich Guardian Angels, ale Mamdani ze swoim populistycznym programem (autobusy za darmo itp.) ma duże szanse.
Ważnym ugrupowaniem jest Bractwo Muzułmańskie. Jest to raczej rozproszona idea niż konkretna organizacja. Obecnie najlepsze warunki rozwoju ma w Europie. Jej celem jest (re)islamizacja społeczeństwa. Stara się działać dyskretnie, unikać konfliktu – przynajmniej na razie. Ich działanie opiera się na kilku pokrewnych ideach. Jedną z nich jest islamska takijja, polegająca na ukrywaniu swoich prawdziwych poglądów i zamiarów, by uniknąć prześladowań. Inną jest długi marsz przez instytucje w stylu Antonio Gramsciego. Społeczeństwo ma krok po kroku stawać się zgodne z szariatem. Coraz więcej kuchni halal, coraz więcej dziewcząt z chustą na głowie. Pomocna jest demografia – w Niemczech, Francji, a zwłaszcza w małej Belgii muzułmanie stają się większością lub bardzo widoczną mniejszością. Coraz częściej rodowici mieszkańcy akceptują to jako fakt dokonany, zwłaszcza że jakakolwiek krytyka islamu jest tabu. Organizacje islamskie wymuszają walkę z islamofobią, co domyka system. Islamizacja życia na Zachodzie jest również problemem dla Arabów – mianowicie dla tych, którzy wyjechali do Europy chcąc się wyzwolić od islamu, a teraz islam ich dopadł.
Ważnym zjawiskiem jest sojusz lewicy z islamem. We Francji to zjawisko nazywa się islamo-gauchisme, islamolewactwo. Schlebianie muzułmanom pozwala łatwo zdobywać głosy. Do lokalnego polityka przychodzi przywódca muzułmanów i oferuje mu kilkaset głosów w zamian za zgodę na meczet lub centrum kulturalno-sportowe. Komu przeszkadza sport? Z naszego doświadczenia historycznego wiemy, że Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” zajmowało się nie tylko sportem. Podobnie jest z klubami przy meczecie. I tak krok po kroku. Ale sojusz ma głębsze podstawy. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać to bezsensowne, jako że islam zaprzecza wszystkim ideałom lewicy, a francuski laicyzm powinien być zaporą nie do przejścia. W islamie kobieta jest poddaną mężczyzny, może być bita lub ukamienowana. Tak było w Państwie Islamskim, a w 2024 publiczne biczowanie i kamienowanie przywrócili Talibowie w Afganistanie. Afgański przywódca oświadczył: „Może wasze demokratyczne zasady są inne, ale ja reprezentuję Allaha, a wy szatana”. Śmiercią karana jest niewierność kobiety, bluźnierstwo i odstępstwo od wiary. W przypadku homoseksualizmu możliwe jest ścięcie, kamieniowanie, zrzucenie z wysokiego muru lub spalenie żywcem. Dlatego hasło „Queers for Palestine” jest delikatnie mówiąc nieprzemyślane. Ale emocje są ważniejsze od logiki. A te emocje łączące islam i lewicę to nienawiść do wspólnych wrogów. Tym wrogiem jest Zachód, jego konserwatywna tradycja, kapitalizm, a zwłaszcza dwaj szatani – Ameryka i Izrael.
Dzisiejsi rządzący to byle pokolenie ’68. Obecnie noszą garnitury, ale w młodości rzucali koktajlami Mołotowa i biegali z portretami Mao. W Niemczech wielu sympatyzowało z terrorystami z RAF (Frakcja Armii Czerwonej), wychowankami obozów treningowych Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Niemcy były podzielone – część wschodnia była pod sowieckim zarządem, część zachodnia szukała z nią porozumienia, bo mimo przynależności do Zachodu (Westbindung) marzeniem było zjednoczenie, a to nie było możliwe wbrew Związkowi Sowieckiemu. A Amerykanie byli zwycięzcami i okupantami – łagodnymi, ale jednak okupantami. Stąd ruchy pokojowe i marsze wielkanocne przeciw (amerykańskim) zbrojeniom. Hasłem było: Amis, go home! Ile z tych czasów pozostało powiązań, Putin raczy wiedzieć. Putin – rezydent KGB w Dreźnie, znawca Niemiec. Teraz ta lewica dominuje w zachodnich mediach i kształtuje ludzkie umysły, choć podobno komunizm upadł. Ten lewicowy pakiet intelektualny obejmuje antyamerykanizm, antykolonializm, idealizację reżimów Trzeciego Świata, walkę z patriarchatem (u siebie) i tradycją oraz wszelkie formy ideologii woke i gender.
We Francji dodatkowym wątkiem jest tradycja proniemieckiego rządu Vichy w tej części kraju, której nie okupowali Niemcy. Funkcjonowało tam życie intelektualne, dające ciągłość od okresu przedwojennego poprzez Vichy do wolnej Francji i Unii Europejskiej. Ci sami politycy, którzy budowali nową Europę w oparciu o III Rzeszę, dziś budują jeszcze nowszą Europę w oparciu o Republikę Federalną. Komuniści musieli przetrawić i zamieść pod dywan dwuletni epizod paktu Ribbentrop-Mołotow. Dawało to dziwnie splątane drogi życiowe. I tak przez kilka lat Vichy antysemityzm był częścią oficjalnej ideologii – walka z bolszewizmem, ale i z amerykańsko-żydowską plutokracją. Czy obecny antysyjonizm jest jego przedłużeniem?
Istotnym elementem lewicowości jest walka z faszyzmem, czyli nacjonalizmem, czyli patriotyzmem. Jeżeli się traktuje swój kraj jako coś złego a rodaków jak wstrętnych nacjonalistów, jeżeli narodowa flaga budzi odrazę, to współpraca z wrogiem jest tego naturalną konsekwencją. Może najbardziej konsekwentnie w Europie politykę oparcia się na islamie wbrew własnemu narodowi uprawia we Francji Jean-Luc Mélenchon, przywódca partii Francja Niepokorna. Uważany jest za polityka autorytarnego, żądającego ślepego posłuszeństwa, bez skrupułów dążącego do władzy. Głosi takie tezy, jak to, że rodowici Francuzi (Français de souche) nie istnieją. Nie istnieje też język francuski jako taki, są tylko warianty kreolskie, jak np. francuski senegalski.
Wygląda to na niewinne igraszki, na zdobywanie głosów cynicznymi metodami, tak, jak to robią wszyscy politycy. Ale do czego to prowadzi? W coraz liczniejszych krajach europejskich prawo islamskie spełnia rolę pomocniczą, np. w sprawach małżeńskich pomiędzy nie-obywatelami. W Wielkiej Brytanii działa 85 „rad islamskich”. Oto co potrafi (w ekstremalnym przypadku) oznaczać szariat: w Pakistanie chłopak zgwałcił kobietę, a w ramach „zadośćuczynienia” jego siostra została skazana na publiczny gwałt, który wykonany został w obecności jej rodziców i 40-osobowej wioskowej rady islamskiej. Z innych zwyczajów: ponieważ rodzina potrzebuje syna, setki zabitych nowonarodzonych dziewczynek wyrzucane są na śmietnik. Wśród głosów oburzenia, pewien przytomny komentator stwierdził, że to tak samo jak z aborcją. I słusznie, bo pomijając kryterium selekcji i metodę wykonania, spotyka się tu islam z postępowym Zachodem. Życie może być produktem, który można wyrzucić.
W Wielkiej Brytanie osławione też były pakistańskie gangi gwałcicieli. Mogły one bezkarnie działać latami, ponieważ były chronione przez walkę z islamofobią. Policja raczej ścigała alarmujących, a nawet gwałcone dziewczyny, tak wielki był strach przed oskarżeniem o rasizm.
Wokeness i dyktatura
.Obóz postępu głosi wiele interesujących teorii społecznych. Nawet jeżeli są fałszywe, trudno je obalić, jako że ich mierzalne konsekwencje ponoszą nie ci, którzy je formułują. Papier zniesie wszystko, a podobni autorom ich pochwalą. Żyją z propagowania podobnych poglądów, tworzą wspólny ekosystem wzajemnej adoracji.
Obserwacja i rozum są na słabej pozycji, jako że „poprawne” poglądy są zabezpieczane poprzez ciągle zaostrzane prawa o mowie nienawiści. A jako (prawicowa) mowa nienawiści może się kwalifikować wszystko, również jakość szczepionek i sensowność likwidowania stabilnych źródeł energii. W ten sposób elity te uzyskują rząd dusz, z możliwością egzekucji wyroków przez władzę doczesną.
Często nie zdają sobie sprawy, co islam oznacza dla ich samych. Dotyczy to zwłaszcza kobiet. Paradują z flagami Palestyny i irańskiej republiki islamskiej, wykrzykują hasła nawołujące do „wyzwolenia Palestyny od rzeki (Jordan) do morza, pewnie nie zdając sobie sprawy, że oznacza to eksterminację Żydów. Może im to nie zmienia. Ale przecież nie chciałyby żyć pod rządami szariatu – gdyby tylko logicznie pomyślały. Problem ten wystąpił, gdy niemieccy terroryści z RAF szkolili się u ludzi Arafata. Były to czasy rewolucji seksualnej, a że było gorąco, Niemki walcząc z patriarchatem chciały się opalać półnago. Tego już było za dużo. Islam i postęp łączą się słabo. Im więcej LGBT i walki w tradycją i religią, tym szybciej obowiązkowe staną się burki. Natura nie znosi próżni. Podobnie dziwią mnie Żydzi, którzy nienawidząc polskiego nacjonalizmu i katolicyzmu wyśmiewają obronę granic. Czy nie pamiętają, jak propalestyńscy manifestanci w Paryżu w zamożnej dzielnicy żydowskiej pod oknami wołali „Śmierć Żydom!” Argumentują tak nawet (albo zwłaszcza) osoby o tytułach profesorskich, które powinny umieć połączyć elementarne fakty. Ale czucie i wiara silniej mówią do nich niż obserwacja.
Samobójcza empatia
.Symbolem tego Zachodu, który jest wart naszych starań, jest old white man, stary, biały mężczyzna. Obiekt pogardy i nienawiści, winny wszystkiego złego na tym świecie. Spotyka go rechot tłumu. Dla mnie jest on godny szacunku, to postać tragiczna.
- stary – posiadający doświadczenie, kierujący się raczej rozumem niż emocjami
- biały – opierający się na kilku tysiącach lat kultury europejskiej, ceniący prawdę i gotowy jej szukać
- mężczyzna – znający swoją rolę i odpowiedzialność, gotowy do czynów odważnych, z podniesioną głową
Stary człowiek i może – czy rzeczywiście jeszcze może?
.Zachód nastawiony jest pokojowo, wierzy, że z w końcu z każdym się da dogadać. Nie wierzy w istnienie zła, a jeżeli już, to u siebie. Dokładnie mówiąc – nie u siebie osobiście, ale u tych złych obok – (skrajnej) prawicy. Stawanie po stronie obcych przeciw swoim (zwłaszcza niewykształconym prostakom) jest formą virtue signalling, okazywania moralnej wyższości.
Zachód łatwo wybacza, zwłaszcza w cudzym imieniu. Gdy podczas koncertu (Bataclan, Ariana Grande) bomba pełna ostrych przedmiotów rozrywa ciała kilkudziesięciu młodych ludzi, pierwszą reakcją jest nie gniew, wola oporu i odwetu, lecz chęć zachowania czystego serca, nieskażonego nienawiścią. A jeżeli już się pojawia nienawiść, to do nacjonalistów. Ważne jest, by nie chować w sercu złych uczuć, nie poddawać się prawicowej propagandzie, a zwłaszcza nie uogólniać, nie łączyć punktów, nie wyciągać wniosków. Jeżeli wszyscy uczestnicy gangu nazywają się Mohamed lub Ahmed, to jest to przypadek bez znaczenia. To katastrofalna naiwność.
Zachód nie ma asertywności, albo raczej jest asertywny selektywnie. Chce sterować klimatem całej planety, kontrolując tylko jej skrawek, sceptyków ściga za herezję. Na swoich potrafi brutalnie wymuszać posłuszeństwo – przymusem, karami, szantażem. Ale nie potrafi niczego wyegzekwować na obcych. Nie wie, co zrobić, gdy tamci powiedzą „nie”. Stąd takie rozpaczliwe pomysły, jak opaski dla kobiet z sugestią, by ich nie gwałcić (a inne ewentualnie tak). Boi się kontaktu fizycznego, dotyku. Prawdopodobnie wierzy, że hitlerowskie Niemcy zostały pokonane perswazją.
Ostrzeganie przed zagrożeniem islamskim wymaga odwagi. Pamiętam gromy, jakie spadały na głowę Oriany Fallaci, gdy przed laty ostrzegała przed nadchodzącą Eurabią. Dziś może to być ścigane z paragrafów o mowie nienawiści. Niedawno francuski Figaro Magazine opublikował blok artykułów zatytułowany „Podróż do Belgiquistanu”, opisujący społeczeństwo belgijskie zgniatane między ideologią woke i islamizmem. Reakcja była ostra: histeria i ksenofobia, ale najgorszym grzechem było łączenie islamu z lewicą.
W kraju takim jak Polska koronnym argumentem jest to, że problemu jeszcze nie widać. Ludzie obnoszący się znajomością świata (udają, że) nie wiedzą, co dzieje się na Zachodzie i jak do tego doszło, krok po kroku. Miłośnicy łączenia kropek nie potrafią powiązać ewidentnych faktów – tego, że co jest wielkie, najpierw jest małe i niepozorne. To tak, jakby mówić: „Oto dziewczyna, ożeń się, a potem się zobaczy; chyba nie powiesz, że się boisz!”
.A tymczasem ciśnienie rośnie i nie pomogą na to uchwały Parlamentu Europejskiego ani dyrektywy Komisji. Nawet siłowe instalowanie w krajach członkowskich spolegliwych rządów nie wystarczy. Ostatnio wybuchły zamieszki w Hiszpanii. Jako człowiek łagodny, wolałbym uniknąć rewolucji. Ale jak ktoś jedzie na betonowy mur i dodaje gazu, to nikt nie pomoże. No chyba żeby zneutralizować kierowcę. Ale wychował on zwolenników, których nic nie przekona. Ciężka sprawa.
Literatura
Raymond Ibrahim „Sword and Scimitar”, 2018
Gerhard Conrad „Nichtwissen ist tödlich: Der Nahe Osten und die Rolle der Geheimdienste”, 2024
Tidiane N’Diaye “Le génocide voile”, 2008
Alexandre Skirda „La traite des Slaves”, 2010
Dougral Murray „On Democracies and Death Cults: Israel and the Future of Civilization”, 2025
Michel Onfray „L’autre Collaboration: Les origines françaises de l’islamo-gauchisme”, 2025
Olivier Pérou i Charlotte Belaïch „La Meute: Enquête sur la France Insoumise de Jean-Luc Mélenchon”, 2025
Jean Sévillia „Les habits neufs du terrorisme intellectuel”, 2025