Prof. Jacek CZAPUTOWICZ: Zdrada Unii Europejskiej

Zdrada Unii Europejskiej

Photo of Prof. Jacek CZAPUTOWICZ

Prof. Jacek CZAPUTOWICZ

Minister spraw zagranicznych w pierwszym i drugim rządzie Mateusza Morawieckiego (2018–2020). Absolwent SGPiS i Uniwersytetu Oksfordzkiego. W MSZ od 1990 r. Od 2008 do 2012 r. był dyrektorem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

W interesie Polski powinno leżeć, by linia rozgraniczenia między Rosją a Ukrainą biegła jak najdalej od naszych granic i była pilnowana przez siły międzynarodowe – pisze prof. Jacek CZAPUTOWICZ

.To nie Donald Tusk – premier kraju sprawującego prezydencję w Unii Europejskiej – lecz prezydent Emmanuel Macron zgromadził państwa gotowe rozmieścić siły pokojowe na Ukrainie. Prezydent Francji potwierdził w Białym Domu, że „Europa jest gotowa zapewnić Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa” poprzez rozmieszczenie swoich sił po podpisaniu porozumienia pokojowego. Innymi słowy, powiedział Donaldowi Trumpowi: „Sprawdzam! Mówiłeś, że masz zgodę Rosji na rozmieszczenie sił europejskich, to teraz udowodnij to”. Siły te mają być rozmieszczone w głębi kraju jako gwarancja stabilizacji i bezpieczeństwa ukraińskiego państwa. Donald Trump jest czuły na opinię publiczną, co jest pewną szansą dla Europy. Szansą, a nie gwarancją, że Stany Zjednoczone nie podpiszą jakiegoś zgniłego kompromisu z Rosją.

Domorośli geopolitycy, zarówno z kręgów koalicji rządowej, jak i opozycji, położyli już krzyżyk na dekadenckiej Europie. Wskazują, że w Polsce znamy dobrze Rosjan i wiemy, że Putin się na żadne siły pokojowe nie zgodzi. Dlaczego mamy pchać się tam z naszymi wojskami, które zostałyby niechybnie i w pierwszej kolejności wzięte na cel. Skoncentrujmy się na obronie na linii Sanu i Bugu, a nie Dniepru, co z perspektywy strategii militarnej jest postulatem absurdalnym.

Wizyta przywódców państw europejskich i Kanady w Kijowie w trzecią rocznicę rosyjskiej agresji zrobiła wrażenie. Być może dzięki niej porozumienie Ukrainy z USA w sprawie podziału zysków z eksploatacji metali ziem rzadkich będzie bardziej sprawiedliwe. Nie zmienia to jednak ogólnego obrazu, że Stany Zjednoczone wcielają się w rolę w rekietera, który żąda haraczu za ochronę. Wracają więc czasy wojny peloponeskiej, opisanej przez Tukidydesa, kiedy zachowywały się w ten sposób Ateny. Czy z faktu, że jednak Ateny przegrały tę wojnę, Amerykanie wyciągną naukę?

W Kijowie nie było przedstawiciela Polski, choć wystąpił z Warszawy online prezydent Andrzej Duda, który chętnie podejmuje się niewdzięcznych ról. Domagał się, by Ukrainie dać gwarancje bezpieczeństwa, co zabrzmiało bardzo fałszywie wobec faktu, że Polska odmówiła udziału w misji pokojowej, która ma te gwarancje zapewnić.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski gorączkowo próbuje uzasadnić naszą bierność wobec Ukrainy. Głosi więc w amerykańskich mediach, że Ukraina da sobie radę z Rosją sama i nie będziemy jej w tym przeszkadzać. Przy wsparciu Europejczyków może jeszcze pociągnąć do końca roku, a może nawet i dłużej. Stosuje więc z premedytacją strategię „buck passing” – przerzucania odpowiedzialności na innych i trzymania się na uboczu. Minister Sikorski już wcześniej proponował, by w państwach Unii Europejskiej wyłapywać młodych Ukraińców i odstawiać ich do Kijowa celem wcielenia w kamasze. To Ukraińcy mają umierać za nas, a nie my za nich! Choć Ukraina jedzie już na oparach i błaga o pomoc, polski minister twardo mobilizuje ją do dalszej walki.

.Minister Sikorski został zaproszony do Waszyngtonu na spotkanie z amerykańskim sekretarzem stanu Markiem Rubio. Myślałem, że zostanie skrytykowany za uchylenie się Polski od wzięcia większej odpowiedzi za bezpieczeństwo Ukrainy. Tymczasem zaproszenie okazało się jednak nagrodą za pozostawienie Ukrainy i Unii Europejskiej na lodzie. Człowiek jednak uczy się przez całe życie, nie przyszło mi do głowy, że Polska będzie uczestniczyć w ustawce, której celem jest wykazanie impotencji Unii Europejskiej.

Minister Sikorski rozmawiał ze swoim odpowiednikiem przez godzinę, po czym oświadczył, że jego zdaniem Stanom Zjednoczonym zależy na trwałym pokoju. Na pytanie dziennikarza o misję stabilizacyjną na Ukrainie odpowiedział: „Tego tematu akurat nie było”. Okazuje się, że panowie przez godzinę rozmawiali o pogodzie. Minister spraw zagranicznych państwa sprawującego prezydencję w Unii Europejskiej uznał, że nie warto zajmować się tak błahym tematem, jak unijna misja pokojowa na Ukrainie.

Z kolei Marco Rubio w komunikacie po spotkaniu poinformował, że szefowie dyplomacji rozmawiali o współpracy Polski i USA w zakresie uczciwego i wzajemnego dostępu do rynku, co jednak należy do wyłącznej kompetencji Komisji Europejskiej. Czyżby zapowiadało to dalszy udział Polski w rozbijaniu unijnej jedności?

Aktywność prezydenta Macrona utrudnia trwałe podporządkowanie Ukrainy Stanom Zjednoczonym, jednak temu nie zapobiega. Powstaje protektorat – forma zależności polegająca na tym, że państwo silniejsze prowadzi politykę zagraniczną i gospodarczą państwa ochranianego. Protektoraty powstawały w czasach kolonialnych na podstawie nierównoprawnych umów międzynarodowych narzucanych państwom podbitym. Gdy piszę te słowa, właśnie ogłoszono, że prezydent Wołodymyr Zełenski udaje się do Waszyngtonu, by złożyć hołd Donaldowi Trumpowi i uroczyście podpisać umowę międzynarodową o podziale zysków z eksploatacji surowców naturalnych Ukrainy. Czyli powrót do przyszłości.

Nie ulega jednak wątpliwości, że za ten zwrot w polskiej polityce zagranicznej główną nagrodę odebrał Donald Tusk. Premier pracował na nią ciężko już wcześniej, udzielając listu żelaznego Beniaminowi Netanjahu, jeszcze zanim wyszło na jaw, że premier Izraela do Polski się nie wybierał. Nagroda miała postać uznania dla Donalda Tuska i wspaniałego rządu polskiego, wyrażonego przez Marka Wallace’a, prowadzącego konferencję CPAC w Waszyngtonie. Dla PiS-u, który uważał, że ma monopol na współpracę z amerykańskimi konserwatystami, był to szok, podobnie jak dla środowisk liberalnych w Europie, dla których fraternizowanie się z narodowo-konserwatywną prawicą w USA uchodzi za zdradę. To właśnie na tej konferencji Steve Bannon wykonał salut rzymski. Donald Tusk został więc cennym sojusznikiem Donalda Trumpa. Jako premier dużego kraju i były przewodniczący Rady Europejskiej ma znacznie większe możliwości obrony amerykańskich interesów niż zmarginalizowany PiS. A jak to wpłynie na szanse kandydatów w wyborach prezydenckich w Polsce? Czyż w interesie USA jest zwycięstwo kandydata, który zapewni sprawne funkcjonowanie rządu?

.Polska wraca więc do polityki zagranicznej z okresu pierwszej kadencji Donalda Trumpa, kiedy to byliśmy jednym z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych. Jest jednak istotna różnica: wtedy mieliśmy przekonanie, że mamy silne podstawy moralne, bronimy prawa międzynarodowego, wspieramy suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, przeciwstawiamy się współpracy Unii Europejskiej z Moskwą i uzależnieniu się Starego Kontynentu od rosyjskich surowców energetycznych. Czy teraz jest podobnie?

Polska jest największym państwem w Europie Środkowej, na które często orientują inne państwa regionu. Mamy największą armię, wydajemy najwięcej w Europie na zbrojenia, uchodzimy za ekspertów w sprawach Rosji. Inne państwa pomyślą, że Polska odmawia udziału w misji pokojowej na Ukrainie, ponieważ ma ku temu poważne powody. Czy zatem warto brać udział w misji, która zdaniem Polski jest niebezpieczna i z góry skazana na fiasko?

Nietrudno też zauważyć, że polityka Polski jest w tym zakresie zbieżna z polityką Rosji. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow sprzeciwił się kategorycznie rozmieszczeniu sił pokojowych z państw natowskich, choćby pod unijną czy narodową flagą. Minister Sikorski odpowiedział mu, że „ta decyzja należy do Ukrainy, a nie Rosji”. Jednak Ukraina chce takiej misji, decyzja o udziale w niej należy więc także do Polski.

Polska stosuje różne zasłony dymne, by odwrócić uwagę od istoty rzeczy, czyli opuszczenia Ukrainy. Wzywa państwa członkowskie Unii Europejskiej do zwiększenia wydatków na zbrojenia, co jest generalnie słusznym postulatem, przyniesie jednak efekt za kilka lat i nie odpowiada na pytanie, co należy robić w najbliższych tygodniach. Wzywa do fortyfikacji granic Unii Europejskiej, czym sugeruje, że Ukrainę należy spisać już na straty. W interesie Polski powinno jednak leżeć, by linia rozgraniczenia między Rosją a Ukrainą biegła jak najdalej od naszych granic i była pilnowana przez siły międzynarodowe. Powtarzamy też bezsensowny argument, że ewentualny udział Polski w misji pokojowej wykorzysta rosyjska propaganda, sugerując, że chcemy zająć zachodnią Ukrainę. Jednak Ukraina takich obaw nie zgłasza, czym wskazuje, że propaganda rosyjska stała się dla nas dogodnym pretekstem do uchylenia się od odpowiedzialności.

.W konferencji CPAC wziął udział też prezydent Andrzej Duda, który dołączył do wyznawców Donalda Trumpa, za co został wynagrodzony krótką rozmową z głównym bohaterem wieczoru. Sprawa bez większego znaczenia, która jednak wywołuje w Polsce spore emocje. Tymczasem Andrzej Duda swoją obecnością jedynie podżyrował nową politykę Donalda Trumpa i zbliżenie z rządem Donalda Tuska. Dowiedział się też przy okazji, że prezydent Stanów Zjednoczonych nie wybiera się na szczyt Inicjatywy Trójmorza do Warszawy, ponieważ przygotowuje się do wizyty w Moskwie.

Pozytywnym efektem tej wizyty było też podpisanie kapitulacji w sprawie blokady nominacji ambasadorskich. To bardzo dobra decyzja, choć mocno spóźniona. Wygląda na to, że premier Donald Tusk objął swoistą ochroną autorytet głowy państwa. Miejmy nadzieję, że tak będzie już do końca kadencji. Wiceminister MSZ z ramienia lewicy podkreślił z przekonaniem, że „prezydent wykonał w USA kawał dobrej roboty”. Rzeczywiście, z perspektywy koalicji rządowej trudno sobie wyobrazić lepsze efekty.

O nowej polskiej nowej strategii wypowiedział się także wicemarszałek sejmu z ramienia PSL Piotr Zgorzelski. Otóż rząd wykoncypował sobie, że będzie działał przeciwko misji unijnej na Ukrainie, ponieważ przeszkadzałaby ona w osiąganiu korzyści ze współpracy z Amerykanami. Na Ukrainę powinny więc pojechać nie polskie wojska, lecz polskie firmy, by robić tam interesy. Ponieważ w odbudowie kraju uczestniczą zazwyczaj przedsiębiorstwa z tych państw, które zapewniają mu bezpieczeństwo, liczymy, że nie Unia Europejska, lecz Donald Trump będzie decydować o kolejnych krokach i że on te polskie firmy na rynek ukraiński wprowadzi. Można powiedzieć – strategia prosta jak konstrukcja cepa.

.Wicemarszałek sejmu odniósł się również do mojej osoby, a właściwie do mojej propozycji, by jednak Polska rozważyła przystąpienie do unijnej misji pokojowej na Ukrainie: „Niech założy mundur i jedzie walczyć. Panie profesorze, proszę włożyć mundurek, i do boju. Teraz są ważniejsze sprawy niż słuchanie takich pomysłów”. No cóż, należy pogratulować proeuropejskiej postawy. W końcu to Platforma Obywatelska i PSL należą do Europejskiej Partii Ludowej.

Jacek Czaputowicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 lutego 2025
Fot. Nathan Howard / Reuters / Forum