
Czarne łabędzie
Nasza ślepota na zjawisko czarnych łabędzi wynika z wielu przyczyn, na przykład skupiamy się na z góry wybranych fragmentach rzeczywistości, a następnie ekstrapolujemy je na całość znanego nam świata, albo mamy klapki na oczach i zachowujemy się tak, jakby czarne łabędzie nie miały prawa zaistnieć – pisze prof. Piotr CZAUDERNA
.Na niedawnym świątecznym spotkaniu Autorów „Wszystko co Najważniejsze” padło pytanie, gdzie szukać źródeł optymizmu w dzisiejszym świecie. Wydaje mi się, że paradoksalnie takim źródłem może być pojęcie „czarnego łabędzia”. Wprowadził je Nassim Nicholas Taleb, amerykański ekonomista i filozof libańskiego pochodzenia, w swojej książce Czarny łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych zdarzeń.
Czym jest czarny łabędź? Otóż jest to całkowicie nietypowe, a co za tym idzie, nieprzewidywalne i wykraczające poza domenę naszych zwykłych oczekiwań zdarzenie wywierające drastyczny wpływ na rzeczywistość. Nasza natura każe nam po fakcie, retrospektywnie, szukać uzasadnienia jego wystąpienia, tak aby stało się wytłumaczalne i przewidywalne. Życie mogą kształtować nieliczne, lecz przełomowe wydarzenia i to właśnie bywa źródłem nadziei. Oznacza to również, że nie możemy skutecznie przewidzieć biegu historii, która zdaniem Taleba rozwija się skokowo. Nic więc dziwnego, że wiele dawnych dramatycznych prognoz, np. Klubu Rzymskiego, dotyczących przeludnienia Ziemi czy wyczerpania się surowców naturalnych, całkowicie się nie sprawdziło.
Nassim Taleb wyróżnił dwa środowiska ludzkiej aktywności: ekstremistan, w którym panują takie nierówności, że jedna obserwacja może w nieproporcjonalny sposób wpłynąć na łączny wynik oraz sumę zdarzeń, i który jest domeną czarnych łabędzi, oraz tzw. przeciętnostan, który rządzi się zupełnie innymi regułami i w którym nadal obowiązują twarde prawidła statystyki i kalkulacji. Podział ten ma bardzo poważne konsekwencje zarówno dla sprawiedliwości społecznej, jak i dynamiki zdarzeń historycznych. Ujmując to inaczej, to właśnie ekstremistan odpowiada w dużej mierze za obserwowane dziś drastyczne nierówności ekonomiczne i społeczne. W przeciętnostanie generalnie niemożliwe są niespodzianki na miarę czarnych łabędzi, a zjawiska podlegają efektowi skalowalności. W ekstremistanie jest na odwrót: zjawiska podlegają przypadkowości i tyranii tego, co bezprecedensowe i nieprzewidywalne.
Czarne łabędzie wcale nie muszą pojawić się błyskawicznie. Niekiedy mogą być kumulacją wielu powolnych zmian. Nie muszą też w ogóle zaistnieć, do tej kategorii mogą bowiem należeć również istotne spodziewane zdarzenia, do których wbrew oczekiwaniom nie doszło. Nasza ślepota na zjawisko czarnych łabędzi wynika z wielu przyczyn, na przykład skupiamy się na z góry wybranych fragmentach rzeczywistości, a następnie ekstrapolujemy je na całość znanego nam świata, albo mamy klapki na oczach i zachowujemy się tak, jakby czarne łabędzie nie miały prawa zaistnieć.
Prof. Jacek Koronacki przywołał ostatnio myśl Maxa Webera wygłoszoną w trakcie jego słynnego monachijskiego wykładu, mówiącą, że nie ma żadnych tajemniczych mocy, które by w naszym życiu odgrywały jakąś rolę, a wszystkie rzeczy – można w zasadzie – opanować przez kalkulację. I rzeczywiście całkiem często wydaje nam się, że potrafimy opanować życie i wszelkie związane z nim rzeczy „przez kalkulację”, zwłaszcza że obecnie pomóc nam może w tym zastosowanie sztucznej inteligencji (AI). Jednak, jak trafnie zwraca uwagę prof. Koronacki, otoczenie, w którym działają współczesne programy AI, jest ściśle określone albo inaczej mówiąc – bardzo wąskie. Pogląd Maxa Webera kłóci się też zdecydowanie z koncepcją istnienia czarnych łabędzi. Czasami zastanawiam się, czy czarne łabędzie nie oznaczają po prostu nieoczekiwanej interwencji ze strony Pana Boga w ludzką historię.
Takim czarnym łabędziem jest w mojej opinii ponowny wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA mimo wielu działań, aby temu za wszelką cenę zapobiec, które podjęły amerykańskie i globalne biznesowo-polityczno-kulturalne elity. Czas pokaże, jakie ostatecznie będą tego konsekwencje tak dla USA, jak i dla całego świata. Jednak już dziś widać, że będą one najprawdopodobniej wszechpotężne – na przykład powstaje pytanie, czy odwrócone zostanie szaleństwo zielonego ładu i motywowanej ideologicznie genderowej rewolucji społecznej.
A może stoimy przed szansą lub niebezpieczeństwem (co kto woli) istotnej przemiany dzisiejszego świata? Ekonomista, polityk i były minister finansów Grecji Janis Warufakis w swej najnowszej książce Technofeudalism what killed capitalism postawił prowokacyjną tezę, że kapitalizm jest martwy, gdyż jego wewnętrzna dynamika nie rządzi już światową gospodarką i że nastała obecnie era nowego ustroju społeczno-ekonomicznego, który nazwał technofeudalizmem.
Sam termin „technofeudalizm” jest jednak starszy i pochodzi z książki Johna Kennetha Galbraitha New Industrial State, opublikowanej w roku 1967. Zdaniem Varoufakisa właściciele firm Big Tech stali się nowymi feudalnymi panami świata, a sam technofeudalizm zniewala nasze umysły, niszczy demokrację i definiuje rządy globalnej władzy, choć jednocześnie stwarza pewne możliwości, które mogą posłużyć, aby w przyszłości to udaremnić i obalić, co pozwoli nam uciec z cyfrowego więzienia, w jakim się znaleźliśmy. Jednym z istotnych powodów tego stanu rzeczy jest biznesowa prywatyzacja internetu, do jakiej w pewnym sensie doszło. Dzisiejszy kapitał uległ przemianie w kapitał wirtualny w chmurze internetowej (cloud capital), jak nazywa to Warufakis – w przeciwieństwie do tradycyjnie rozumianych rzeczywistych zasobów kapitałowych.
Co dokładnie rozumie on pod określeniem cloud capital? Jest to aglomeracja maszynerii sieciowej, oprogramowania oraz algorytmów sztucznej inteligencji (AI) i urządzeń umożliwiających powszechną komunikację internetową w skali globalnej. Źródłem tego kapitału jest nieuświadomiona i co za tym idzie, zupełnie darmowa „praca” rzesz współczesnych niewolników, inaczej mówiąc, współczesnego proletariatu i prekariatu, na rzecz właścicieli Big Tech, na przykład w formie udostępniania informacji na własny temat czy „wciskania” nam nachalnych reklam zachęcających do kupna określonych produktów i usług.
Oczywiście nadal istnieją zyski i rynki, jednak owe rynki zostały w dużej mierze zastąpione przez internetowe platformy transakcyjne, które bardziej przypominają feudalne lenna niż tradycyjne rynki. Z kolei w miejsce zysku będącego dotąd napędem kapitalizmu pojawiło się pojęcie dzierżawy różnego rodzaju usług czy dostępu do zasobów internetowych (chmury) i przywiązania klienta do marki – wystarczy popatrzeć na modele biznesowe wielu firm Big Tech, np. Microsoftu czy Apple’a.
W rezultacie rzeczywista władza nie znajduje się już w rękach właścicieli budynków, maszyn czy innych realnie istniejących zasobów. Mamy raczej do czynienia z nową klasą feudalnych panów, którymi są właściciele wspomnianego już kapitału w chmurze internetowej. Nam wszystkim przypada jedynie, mniej lub bardziej uświadomiona, rola poddanych tej nowej klasy panującej. Tyrania kapitału w chmurze internetowej odbiera nam bowiem w cichy i niepostrzeżony sposób wolność, autonomię i możliwość rzeczywistego wpływu na pozornie demokratycznie wybierane władze. Alienacja robotników od środków produkcji i ich wytworów, którą wieszczył niegdyś Karol Marks, przyjęła dziś o wiele bardziej dramatyczną formę: zostaliśmy poddani alienacji od naszych umysłów. I o ile kapitał prywatny odziera nas z całego bogactwa wokół nas, to kapitał w chmurze internetowej zajmuje się wyprzedawaniem aktywów naszych mózgów.
.Czas pokaże, czy jest to zmiana trwała. Jak przewiduje Warufakis, aby zerwać z systemem współczesnego niewolnictwa cyfrowego, czyli technofeudalizmu, konieczna jest budowa szerokiej koalicji rzesz proletariatu, prekariatu i co najmniej części kapitalistów zwasalizowanych obecnie przez Big Tech. Przypomina to wyzwanie, jakim w XIX wieku w dobie rewolucji przemysłowej była budowa związków zawodowych i nie sprzyja temu społeczna izolacja, którą cechuje się technofeudalizm. Z drugiej jednak strony nowe technologie komunikacji społecznej wytworzone w obrębie cyfrowego świata mogą stanowić tutaj pewne ułatwienie i dawać nadzieję na zmiany. Dowiodły tego na przykład Arabska Wiosna albo Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie. Także i teoria czarnych łabędzi pozwala wierzyć w możliwość przemiany naszego świata.