1 września 1939 r. – dzień, który zmienił wszystko
1 września 1939 r. wojska III Rzeszy zaatakowały Polskę, dając początek II wojnie światowej w Europie. Rozpoczął się wówczas jeden z najtragiczniejszych okresów polskiej historii, który – choć krótki – na stałe zapisał się w pamięci zbiorowej Polaków i wpłynął na tożsamość kolejnych generacji. Dają temu wyraz niezliczone wytwory kultury materialnej i niematerialnej: od dzieł sztuki wszelkich kategorii, przez miejsca pamięci i kultu, po właściwy Polakom sposób myślenia o świecie. Dnia 1 września, celem upamiętnienia jednej z najbardziej emblematycznych rocznic w polskim kalendarzu, redakcja „Wszystko co Najważniejsze” proponuje wybrane teksty na temat II wojny światowej, ze szczególnym uwzględnieniem jej wpływu na Polskę.
Unoszą się drzewa i czarne ptaki, o szyby
biją liście czerwieńsze niż jesień.
Wydęte uciekają dni i obłoki spłoszone jak ryby
w ten nasz bolesny, pierwszy wrzesień.
(Krzysztof K. Baczyński, fragm. utworu Wiatr, IX 1940 r.)
Polska, Niemcy i geneza II wojny światowej
.„Nigdy wcześniej ani też później polska polityka zagraniczna nie splotła się ze stosunkami międzynarodowymi tak ściśle, jak w 1939 r., kiedy doszło do otwartej politycznej konfrontacji między Berlinem a Warszawą” – pisze prof. Stanisław ŻERKO, historyk, pracownik Instytutu Zachodniego w Poznaniu i wykładowca Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Zauważa, że „nazistowska Rzesza już od kilku lat podejmowała próby pozyskania Warszawy. Niedługo po dojściu do władzy (1933) Hitler uznał, że Polska mogłaby zostać włączona do niemieckiego systemu sojuszy. Bez rozwiązania problemu polskiego niemożliwa byłaby przecież budowa dominującego w Europie niemieckiego imperium na gruzach Związku Radzieckiego, którą to wizję wódz NSDAP wyłożył na kartach Mein Kampf. Przede wszystkim ze względów geograficznych: Rzeczpospolita oddzielała Rzeszę od ZSRR. Hitler długo się łudził, że w Polsce będzie mógł znaleźć sojusznika, w dodatku – ze względu na jej silną i bitną armię, opromienioną zwycięstwami nad bolszewikami w 1920 r. – sojusznika cennego. Niemal od początku z Berlina kierowano w stronę Warszawy mniej lub bardziej wyraźne sygnały, iż strona niemiecka widzi w Polsce przyszłego sprzymierzeńca”.
Prof. Stanisław ŻERKO pisze również, że „w Mein Kampf Hitler wyraził też nadzieję, że uda mu się też zwerbować jako sojusznika Wielką Brytanię. Po trwających kilka lat bezskutecznych zabiegach o sojusz z Brytyjczykami doszedł do wniosku, że Londyn może zaoferować Rzeszy najwyżej politykę appeasementu, ale nie zgodę na hegemonię Niemiec na kontynencie. W tej sytuacji niemiecki dyktator uznał, że pierwsze uderzenie powinno pójść w kierunku zachodnim, w celu zabezpieczenia Niemcom tyłów przed zbrojną wyprawą na wschód. W razie konfliktu zbrojnego z mocarstwami zachodnimi Polska – zerwawszy swój zawarty w 1921 r. sojusz z Francją – miała osłaniać od wschodu, przed Armią Czerwoną, oddziały Wehrmachtu uderzające na siły francuskie. W następnej zaś fazie planowanej przez Hitlera wojny, gdy Niemcy podporządkowałyby już sobie niemal cały kontynent europejski, Polska miałaby wziąć udział w niemieckiej krucjacie przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Wcześniej zaś miałaby ustąpić Niemcom w sprawie Gdańska i oddać im część Pomorza Gdańskiego pod eksterytorialne połączenie drogowo-kolejowe między Rzeszą a Prusami Wschodnimi. Były to rojenia. Owszem, Polska była w latach trzydziestych w niezwykle trudnej sytuacji. Ugodowa wobec Niemiec polityka Paryża i Londynu, której zenitem była polityka appeasementu, zmuszała Warszawę do lawirowania między mocarstwami. Stosunki Polski z sojuszniczą Francją pogarszały się, niemniej przymierze polsko-francuskie pozostawało w Warszawie fundamentem strategii. Polska nie miała najmniejszego zamiaru przyjąć oferty niemieckiej, przedstawionej 24 października 1938 r. – cztery tygodnie po niesławnej konferencji monachijskiej – przez ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa ambasadorowi RP w Berlinie Józefowi Lipskiemu. Ewentualna zgoda Polski na powrót Gdańska do Rzeszy i na wytyczenie przez Pomorze Gdańskie eksterytorialnego (a więc pas terytorium polskiego miał należeć do Niemiec) połączenia. W zamian Hitler oferował gwarancję nienaruszalności granicy polsko-niemieckiej. Polska jednak miała związać się trwale z Niemcami poprzez akces do paktu antykominternowskiego i zgodę na „konsultowanie” jej polityki zagranicznej z Berlinem”.
„Minister Beck sądził jesienią 1938 r., że niemiecką propozycję będzie można zignorować. Podczas narady ze współpracownikami 4 listopada mówił, że jesteśmy w dobrym punkcie politycznym, a więc pozycja Polski jest znakomita. Dopiero jego rozmowa z Hitlerem w Berchtesgaden i z Ribbentropem w Monachium w początkach stycznia 1939 r. przekonała go, że sytuacja jest poważna. (…) W znakomicie skonstruowanym przemówieniu, wygłoszonym na forum Sejmu 5 maja 1939 r., minister Beck odrzucił niemieckie żądania. Mowa została zapamiętana głównie z dobitnie sformułowanej tezy, iż Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da, ale też z frazy, iż my w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę, a jedną tylko rzeczą bezcenną w życiu ludzi, narodów i państw jest honor. (…) Deklaracje, iż Polska zastraszyć się nie da, szły w parze z prowadzonymi z inicjatywy Becka licznymi próbami, różnymi kanałami, nawiązania zerwanych kontaktów z Niemcami. Strona polska wysyłała sygnały poprzez Japończyków, Węgrów, Włochów, wykorzystywała dyplomatów bułgarskich, a nawet, jak się zdaje, głównodowodzącego armii estońskiej. Próbowano też nawiązać z Berlinem kontakt bezpośredni. Jest to w zasadzie nieznany rozdział w dziejach polskiej dyplomacji. Za każdym razem jednak, deklarując gotowość do rozmów, zastrzegano, że rozmawiać można jedynie o rozwiązaniu kompromisowym, a nie o przyjęciu w całości niemieckich żądań. Dla Hitlera jednak tego rodzaju rozwiązanie w ogóle nie wchodziło w grę. Dążył do wojny, wojnę tę zaplanował, przygotował i 1 września 1939 r. świadomie rozpętał” – pisze prof. Stanisław ŻERKO.
„Polska dyplomacja w ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej popełniała błędy. Dużo było w polskiej polityce zagranicznej tego okresu błędnych założeń, fałszywych ocen, dezorientacji, a niekiedy nawet zwykłej niefrasobliwości. Pamiętać jednak trzeba, że w 1939 r. pole manewru Polski było niezwykle ograniczone. Ekspansję Rzeszy mogła powstrzymać jedynie stanowczość i konsekwencja mocarstw zachodnich. Tego zaś czynnika zabrakło” – twierdzi prof. Stanisław ŻERKO.
Czy mogliśmy uniknąć tej wojny?
.„Czy Europa mogła uciec przed II wojną światową? Nie. Po prostu dlatego, że wódz III Rzeszy, kraju dysponującego najskuteczniejszą machiną wojenną na kontynencie, z determinacją parł do wojny” – pisze brytyjski historyk sir Antony BEEVOR.
Historyk podkreśla, że wśród elit politycznych Zachodu byli tacy, którzy wiedzieli, do czego zmierza polityka Hitlera. „Przede wszystkim Winston Churchill i jego otoczenie (…)[a] nawet brytyjski premier Neville Chamberlain (…), nie miał wątpliwości, że wojna nadchodzi, zwłaszcza po tym, gdy naziści wkroczyli do Pragi i zajęli resztę Czechosłowacji w marcu 1939 r. Cokolwiek wtedy robił, było na to za późno. Poza tym wciąż chwytał się nadziei, że uda się jednak zapobiec wybuchowi pełnowymiarowego konfliktu. Podobnie było z Francuzami. Doskonale wiedzieli, że nie są przygotowani do wojny, i żywili taką samą nadzieję jak Chamberlain. Dlatego nie używali nawet słowa wojna w debacie parlamentarnej na forum Zgromadzenia Narodowego po inwazji Niemiec na Polskę 1 września”.
„Płynie z tego nauka, że wielkim błędem jest mierzyć przeciwnika miarą własnej logiki. Trzeba wejść w jego głowę, myśleć jego sposobem myślenia. Inaczej można wpaść w pułapkę całkowicie fałszywego założenia, jak zdarzyło się to w Monachium” – pisze sir Antony BEEVOR.
Silni historią i doświadczeniem
.„O świcie 1 września 1939 roku rozpoczął się najtragiczniejszy rozdział historii ludzkości” – pisze Prezydent Andrzej DUDA. „Nalot na pozbawione obecności wojskowej polskie miasto Wieluń zainicjował napaść niemieckiej III Rzeszy na Rzeczpospolitą Polską. Od bomb, broni maszynowej i pożarów zginęło blisko 2000 bezbronnych osób cywilnych. Unicestwiono prawie całe miasto, w tym oznaczony znakiem Czerwonego Krzyża szpital, katolicki kościół i synagogę. Równocześnie pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał polskiego obiektu wojskowego w Gdańsku-Westerplatte, a w głąb terytorium Polski wdarły się niemieckie formacje lądowe” – przypomina prezydent.
Jak podkreśla, „wojna ta kosztowała życie 80 milionów ludzi – w tym ponad 6 milionów obywateli polskich, spośród których blisko 3 miliony stanowili polscy Żydzi. Do dziś trudno w pełni opisać ów ogrom cierpień fizycznych i psychicznych, a także rabunek i zniszczenia w sferze kultury, sztuki, nauki i gospodarki”.
„Polscy patrioci pamiętali słowa jednego ze swoich bohaterów narodowych, Józefa Piłsudskiego: być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo. Już we wrześniu 1939 roku zaczęliśmy tworzyć struktury Polskiego Państwa Podziemnego: parlament, rząd na uchodźstwie, sądownictwo, szkolnictwo oraz instytucje humanitarne, takie jak Rada Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj (ułatwiająca Polakom pomaganie swoim skazanym na zagładę żydowskim współobywatelom – mimo grożącej za to kary śmierci). Zbrojne ramię tamtego niewidzialnego państwa, Armia Krajowa, było najliczebniejszym i najbitniejszym w okupowanej Europie ruchem oporu, w roku 1944 liczącym blisko 390 tysięcy żołnierzy. (…) Zacytowana tu myśl Piłsudskiego ma swój ciąg dalszy: zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. (…) Społeczność państw wolnego świata musi trwać zjednoczona wokół celu, którym jest budowa trwałego ładu bezpieczeństwa, opartego na realnym poszanowaniu praw człowieka oraz prawa narodów” – twierdzi prezydent Andrzej DUDA.
Wrzesień 1939 i polska forma
.„Wrzesień ’39 był niczym ponure szyderstwo, jakie historia robiła sobie z polskiego marzenia o państwie i niepodległości” – pisze Jan ROKITA, filozof i polityk.
Jak zauważa, „w Polsce każdy wie, że II wojna światowa w istocie na nowo stworzyła zarówno nasz naród, jak i państwo. Wymordowana została albo zmuszona do emigracji niemal cała elita narodu (z wyjątkiem tych, którzy po wojnie zgłosili akces do komunizmu), zagłada spotkała polskich Żydów, a 1/3 terytorium państwa została przesunięta ze wschodu na zachód. Powojenna Polska stała się z konieczności krajem chłopskim, a nowy kształt narodu powstawał w wyniku stalinowskiego procesu uprzemysłowienia i wielkiej wędrówki dawnych włościan z przeludnionej wsi do brzydkich i tandetnie rozbudowywanych miast. Ale wojna, która wybuchła 1 września (…), okaleczyła również trwale polską duszę, zmuszając nas do uznania za narodowe prawdy owych wszystkich najbardziej ponurych podejrzeń i hipotez, jakie na temat własnych losów mogliśmy powziąć w wyniku zdarzeń poprzedniego stulecia. Owe czarne hipotezy i podejrzenia potwierdziły się bowiem podczas sześciu lat tamtej wojny tak jednoznacznie, jak mało kto mógłby się tego wcześniej spodziewać. I dlatego to one zaczęły kształtować formę współczesnej polskości”.
„Bez wątpienia najważniejszy był kolejny i rozstrzygający dowód kruchości polskiego politycznego bytu. We Wrześniu 1939 r. niepodległe państwo rozsypało się niemal jak domek z kart, chociaż dwie dekady wcześniej, kiedy dopiero się odradzało, już miało w sobie tyle siły, aby nie tylko pozbyć się okupacji niemieckiej, ale także zbrojnie zatrzymać idącą na Europę nawałę bolszewicką. Okazało się jednak, że tamte zwycięstwa wcale nie oznaczały trwałości polskiego państwa. Doświadczenie nagłej rozsypki państwa i symbolizującej ją szosy zaleszczyckiej, którą uciekali do Rumunii warszawscy dygnitarze, było duchowym wstrząsem dla Polaków. Unaoczniało bowiem, że u końca XVIII wieku Polska nie została podzielona między sąsiadów jakimś historycznym przypadkiem albo złym zbiegiem politycznych okoliczności, ale że na polskie państwo może naprawdę nie być już nigdy miejsca pomiędzy Niemcami a Rosją. Wrzesień ’39 był więc niczym jakieś ponure szyderstwo, jakie historia robiła sobie z polskiego marzenia o państwie i niepodległości. Marzenia, które u początku XX wieku ze szczególną mocą wyraził Stanisław Wyspiański, dramaturg i malarz, uważany w Polsce za proroka. Jego Konrad wykrzyczał w Wyzwoleniu najważniejszą polską prawdę, iż: Naród ma jedynie prawo być jako państwo. Wrzesień 1939 roku prawdę tę znów obalił w proch” – pisze Jan ROKITA.
Dodaje on, że „piętno Września 1939 r. jest tak mocne, że pozostało niezatarte do dziś dnia. Zapewne przyczyniły się do tego nieznane w polskiej historii na taką skalę niemieckie i sowieckie prześladowania, które potem nastąpiły”. Jednocześnie Jan ROKITA stwierdza: „to prawda, że Wrzesień 1939 r. jakoś okaleczył naszą polityczną samowiedzę. Ale uczynił nas także odporniejszymi na te wszystkie niezliczone iluzje, którymi żyje zwłaszcza dzisiejsza unijno-europejska polityka”.
Polski Wrzesień 1939 i jego konsekwencje
.„Dlaczego tak trudno zrozumieć na Zachodzie, jak wielką katastrofą były dla Polaków wrzesień 1939 r. i jego dalekosiężne konsekwencje? Historia Polski XX wieku jest nie tylko trudna, ale także nie jest w smak wielkim tego świata” – pisze prof. Wojciech ROSZKOWSKI, historyk i publicysta.
Nawiązując do sytuacji politycznej podczas II wojny światowej stwierdza on, że „los Polski został w przesądzony podczas konferencji w Teheranie w 1943 r., gdy ZSRR uzyskał praktyczny monopol na działania na froncie wschodnim. Alianci zachodni mieli wkraczać do Niemiec od zachodu, ZSRR zaś – od wschodu przez tereny polskie. Wielka Trójka uzgodniła przesunięcie terytorium Polski na zachód: miała stracić część obszaru na rzecz ZSRR, a uzyskać rekompensatę na zachodzie kosztem Niemiec. Było to pogwałcenie artykułu drugiego Karty Atlantyckiej”.
„Wcześniejsze doświadczenia, jak agresja z września 1939 r. i okrutne traktowanie obywateli II RP, wskazywały Polakom, że na teren Polski wkroczy sojusznik sojuszników zachodnich, ale wróg niepodległej Polski. Mimo to Rząd RP w Londynie i dowództwo AK postanowiły podjąć walkę z Niemcami w chwili wkraczania Armii Czerwonej na terytorium II RP, by wykazać wolę walki ze wspólnym wrogiem. Temu celowi służyło m.in. Powstanie Warszawskie. Podejmując walkę z Niemcami w dniu 1 VIII 1944 r., powstańcy z AK dążyli do przyjęcia Sowietów w roli gospodarzy. Tymczasem pod Warszawą Stalin wstrzymał ofensywę, pozwalając na zagładę Powstania i polskiej stolicy. W przeciwieństwie do powstańców paryskich, którym w tym samym czasie przyszli na pomoc alianci zachodni, powstańcy warszawscy nie otrzymali żadnej pomocy, a Sowieci wkroczyli na ruiny Warszawy w styczniu 1945 r., ustanawiając tam swój rząd marionetkowy. W Jałcie Wielka Trójka potwierdziła zmiany kształtu terytorialnego nowej Polski, a specjalna komisja Wielkiej Trójki określiła kształt nowego rządu polskiego. Stanowiło to pogwałcenie Karty Atlantyckiej i zezwolenie na dalszą sowietyzację Polski. Polska jako pierwszy kraj stawiła zbrojny opór hitlerowskim Niemcom w 1939 r. i do końca stała po stronie koalicji antyhitlerowskiej. Mimo to pod koniec II wojny światowej Polska doznała klęski w obozie zwycięzców. Dlatego dzień 8 maja, wspominany w świecie jako rocznica zwycięstwa w II wojnie światowej, nie budzi w Polsce zbyt pozytywnych emocji” – pisze prof. Wojciech ROSZKOWSKI.
Historyk zaznacza, że „narzucony Polsce przez ZSRR system komunistyczny oznaczał utratę niepodległości, rewolucję która wyniosła do władzy nowe, kolonialne elity społeczne, i zahamowanie rozwoju gospodarczego. Ofiary, jakie Polacy ponieśli okazały się bezskuteczne. Wywołało to głęboki kryzys duchowy. Klęska w obozie zwycięzców spowodowała, że zwycięzcy ci jawili się w świadomości Polaków jako agresorzy lub fałszywi przyjaciele, a pokonani Niemcy nie musieli się liczyć z narodem potraktowanym zupełnie przedmiotowo”.
Długi cień 1939 roku
.„Druga wojna światowa była wynikiem roszczeń i błędnych kalkulacji Hitlera, na które nałożyła się słabość zachodnich demokracji i niechęć Stalina do obrony status quo. Hitler zawsze chciał zaanektować terytoria na wschodzie; tym, co go powstrzymywało, był z jednej strony traktat wersalski, na którego straży stały Londyn i Paryż, a z drugiej strony – groźba reakcji zbrojnej Stalina. W 1939 r. obydwie te przeszkody zostały skutecznie wyeliminowane” – twierdzi Roger MOORHOUSE, brytyjski historyk i germanista.
„Biorąc pod uwagę to, jak potoczyła się wojna, to, że Europa Wschodnia została <<wyzwolona>> przez Sowietów, trudno sobie wyobrazić, że Polska, podobnie jak inne państwa regionu, mogła uniknąć włączenia do strefy wpływów Stalina” – pisze Roger MOORHOUSE.
Zauważa on, że „gdy Stalin wymanewrował Churchilla i Roosevelta na sojuszniczych spotkaniach wielkiej trójki, jedyną siłą stojącą komunistom na drodze do przejęcia władzy byli wierni polskiemu rządowi emigracyjnemu żołnierze Armii Krajowej, którzy dali świadectwo niezłomności, ale ich opór nie miał szans powodzenia”.
„Stalin zawsze snuł plany eksportu komunizmu na Zachód. <<Wyzwolenie>> Europy Środkowej pozwoliło mu te plany zrealizować. Niestety, ci, którzy chcieli go powstrzymać, nie mieli takiej możliwości, a tym, którzy mieli możliwość, zabrakło woli” – podkreśla Roger MOORHOUSE.
Aktualność historii II wojny światowej
.„Przedwojenna Europa wpadła w pułapkę II wojny światowej dlatego, że przez lata nie potrafiła zrozumieć i właściwie ocenić zagrożenia, jakie niosą ze sobą dwie ideologie totalitarne” – pisze premier RP Mateusz MORAWIECKI.
Jak podkreśla, „sowiecki komunizm i niemiecki nazizm były dla ówczesnych elit politycznych zjawiskami kompletnie nie do pojęcia. Zwłaszcza nazizm i masowa fascynacja Niemców Hitlerem nie mieściły się w granicach europejskiej wyobraźni. W końcu Niemcy przez lata pozostawały wzorem kultury wysoko rozwiniętej, niepodatnej na masowe szaleństwo”.
„Hitler od samego początku sprawowania władzy w Niemczech nie ukrywał imperialnych ambicji. I krok po kroku te ambicje realizował, najpierw dokonując Anschlussu Austrii, następnie zajęcia Czechosłowacji. Każdy z tych kroków spotykał się z bierną postawą Europy, która łudziła się, że wojny uda się uniknąć, jeśli niemieckie apetyty zostaną zaspokojone. Ceną za pokój miała być niewola narodów i państw, które Niemcy uznały za swoją strefę wpływów, własny Lebensraum. Polska była na tym tle wyjątkowa. Hitler nieraz kusił Polaków ofertą współpracy w zamian za status państwa podległego, ale żadna z tych propozycji nie została przyjęta. Dlatego decyzja Niemiec mogła być tylko jedna – inwazja” – pisze Mateusz MORAWIECKI.
Premier RP dodaje ponadto, że „współczesna Europa zbudowana jest na pamięci o zwycięstwie nad nazizmem i jednocześnie wstydliwym wyparciu prawdy o bierności w pierwszej fazie wojny. Kiedy Polska wykrwawiała się, stawiając jako pierwsza czoła zbrodniczemu reżimowi, w Paryżu czy nawet Londynie ciągle wielu wierzyło, że Hitler zatrzyma się na Warszawie. Już niedługo mieli się przekonać, jak bardzo się mylą. To, co spotkało Polskę i to, co stało się na jej ziemiach w trakcie niemieckiej okupacji, to historia całkowitego wynaturzenia. To na terenie Polski Niemcy dokonywali najbardziej okrutnych zbrodni. To na terenie Polski zbudowali większą część infrastruktury, która posłużyła do jednej z najpotworniejszych zbrodni w dziejach – Holocaustu”.
„Zdolność do zmierzenia się z prawdą o II wojnie światowej jest naszą powinnością nie tylko wobec przeszłości, ale również naszym obowiązkiem wobec przyszłości. Fakt, że powojenne Niemcy tak szybko zostały włączone z powrotem do wspólnoty międzynarodowej bez konieczności dogłębnego rozliczenia wojennych zbrodniarzy, otworzył furtkę do relatywizacji zła. W polityce rzadko jest miejsce na moralizowanie, ale kiedy przychodzi do oceny totalitaryzmów, nie możemy mieć wątpliwości – to było zło absolutne, a sprawcy wykluczyli się raz na zawsze ze wspólnoty ludzkiej. Tymczasem coraz częściej słyszymy i czytamy o współwinie ofiar. Stąd już tylko krok do całkowitego odwrócenia historii i postawienia jej na głowie. Wobec Polski ten krok zrobił nie kto inny jak Władimir Putin. Rosyjska propaganda od lat stara się wmówić światu, że Polska jest odpowiedzialna za wybuch II wojny światowej. Kłamstwo tak bezczelne, że aż absurdalne, to jedna z podstawowych cech propagandy totalitarnej” – pisze Mateusz MORAWIECKI.
Los Polski osamotnionej, jak w 1939 roku, się nie powtórzy
.„Polacy wyrażają jedne z najwyższych wśród sojuszników poparcie i zaufanie do NATO. Wiarę w gwarancje NATO, w gwarancje, jakie daje wojskowy sojusz Stanów Zjednoczonych z Europą, od lat konsekwentnie deklaruje przeszło 90 proc. obywateli. Mimo to w dyskursie publicznym wciąż słyszalne są głosy budujące analogię między współczesnymi gwarancjami bezpieczeństwa a sytuacją Rzeczypospolitej w 1939 r. i samotną walką z niemieckim, a następnie sowieckim najeźdźcą” – pisze Paweł SOLOCH, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w latach 2015-2022.
Jak podkreśla, „gwarancje, którymi Polska była objęta w 1939 r., mimo ich mocy prawnej nie były wypełnione konkretną treścią. Zawierane były na krótko przed wybuchem wojny i nawet przez ówcześnie ich udzielających określane były jako niepociągające za sobą konieczności angażowania się w konflikt. Dziś podstawową różnicę stanowi głębokie zakotwiczenie Polski w organizacjach takich jak NATO czy Unia Europejska. Gwarancje wynikające z art. 5 Traktatu waszyngtońskiego, nawet jeżeli przez sceptycznych ekspertów nazywane są „papierowymi”, sprawiły, że przez 73 lata istnienia NATO żadne państwo członkowskie nie zostało zaatakowane przez inny kraj, choć w tym okresie na świecie toczono dziesiątki wojen”.
Paweł SOLOCH dodaje, że „w wymiarze praktycznym różnica między gwarancjami z 1939 r. a współczesnymi w przypadku Polski wyraża się chociażby w obecności kilkunastu tysięcy sojuszniczych żołnierzy na naszym terytorium, głównie z USA, ale też wielu innych krajów. Towarzyszy temu rozbudowa wspólnej infrastruktury obronnej oraz zdolności do szybkiego przerzutu sił sojuszniczych – od brygady, poprzez dywizję, do poziomu korpusu, czyli kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy wraz z ciężkim sprzętem, wsparciem morskim oraz powietrznym. Głoszona od powojnia i po 1989 r. idea wspólnej armii europejskiej realizuje się dziś w przyspieszonym tempie w szerszym, euroatlantyckim kontekście (sojusz USA z Europą i partnerstwo z takimi krajami, jak Japonia, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia, stwarza dla NATO możliwości sprostania wyzwaniom mającym charakter globalny)”.
„W 1939 roku nasze alianse powstawały w ostatnim momencie. Nie wynikało to ze strategicznej krótkowzroczności, lecz ogólnej niestabilności i braków trwałych podstaw dla systemu bezpieczeństwa w ówczesnej Europie. Dziś bezpieczeństwo naszego kontynentu budowane jest na fundamencie sojuszu Ameryki z Europą. Pozwolił on na powstanie i rozwój instytucji tworzących jedność Zachodu i umożliwił silne zakorzenienie Polski w strukturach NATO i Unii Europejskiej jako integralnej części wspólnoty euroatlantyckiej” – twierdzi Paweł SOLOCH.