Paulina Matysiak startuje w wyborach. Ważna deklaracja w Polsat News

Paulina Matysiak -

Ważną deklarację złożyła Paulina MATYSIAK – posłanka Razem zwana w mediach społecznościowych „Bestią z Kutna” – w czwartek w programie Doroty GAWRYLUK „Lepsza Polska” w Polsat News.

.Paulina MATYSIAK zadeklarowała przystąpienie do rywalizacji programowej o pokierowanie partią Razem – start na przewodniczącą, a właściwie wiceprzewodnicząca partii Razem (tak skonstruowany jest zarząd partii, że ugrupowanie współkierowane jest przez mężczyznę i kobietę).

Wybory przywództwa w partii Razem zaplanowane są na listopad 2024 r.. „Chcę pokazać pomysł na naszą partię. Chcę przekonać członkinie i członków partii do tego, aby pokazać drogę, jaką drogą partia Razem powinna pójść” – powiedziała Paulina MATYSIAK.

„A więc chce pani być liderką partii Razem. To logiczne, jeśli chce pani startować w wyborach prezydenckich. To Donald Tusk kiedyś powiedział: „Chcesz władzę, to sobie ją weź” – skomentowała prowadząca Dorota GAWRYLUK.

W tekstach opublikowanych na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Paulina MATYSIAK – od wielu lat będąca cenioną przez naszych Czytelników Autorką – przedstawia swoją wizję Lewicy, także swoje spojrzenie na takie kwestie jak prawa pracownicze, Centralny Port Komunikacyjny, sytuację na rynku mieszkaniowym, feminizm i inne kwestie dla niej ważne.

Czym jest prawdziwa lewica?

.Na temat tego co powinno definiować faktycznie, a nie tylko nominalnie, lewicowe ugrupowania polityczne, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Czym jest prawdziwa lewica?„.

„Jak od dłuższego czasu głosi Marcin Giełzak (ukłony, Panie Redaktorze!), na lewicowość powinniśmy w pierwszej kolejności patrzeć jako na postawę, a dopiero w drugiej jako na katalog konkretnych poglądów i formę działalności politycznej”.

„Postawę, która każe zawsze stawać po stronie słabszych przeciwko silniejszym, po stronie ludzi, a nie rządzących nimi sił. Która każe też pracować na rzecz rozszerzania pola wolności, równości, sprawiedliwości. Dążyć do rozwoju, a nie ograniczać się do prób odrobinę mniej komfortowego urządzania się w rzeczywistości. Nie należy bać się osiągania niemożliwego. Kto 200 lat temu potrafiłby wyobrazić sobie świat umeblowany wszystkimi zdobyczami, które przez pokolenia wywalczyła lewica, socjaldemokracja, ludzie pracy? A to przecież świat praw pracowniczych, solidarności społecznej, praw kobiet, systemów pomocy socjalnej, emerytur i żłobków, powszechnej edukacji i ochrony indywidualnej wolności, niezliczonych instytucji i rozwiązań, bez których dziś nie wyobrażamy sobie życia”.

„Lewicowa wizja świata nigdy by się nie urzeczywistniła, gdybyśmy nie mieli odwagi marzyć i sił, by pracować. Ale nie urzeczywistniłaby się również, gdyby duch lewicowy nie przesiąknął całej struktury ludzkiej działalności. Bo postawa lewicowa to również zrozumienie, że tak jak żaden człowiek nie jest samotną wyspą, tak nie są nimi nasze problemy i stojące przed nami wyzwania. To dzisiejszy kapitalistyczny i przesiąknięty konsumpcjonizmem świat próbuje nas wrzucić w koleiny indywidualistycznego rozwiązywania problemów. To ugrupowania, dla których dobro wspólne jest wyświechtanym frazesem, to media, które chętnie powielają wzorce nieodpowiadające na nasze potrzeby, ba, wręcz sztucznie je kreujące, odpowiadają za to, że tak rzadko w przestrzeni publicznej pojawiają się poważny namysł i dyskusja nad szukaniem rozwiązań, które nam wszystkim mają poprawić życie” – pisze Paulina MATYSIAK

Wzrost poziomu skrajnego ubóstwa w Polsce

.O tym, iż w Polsce w przeciągu ostatnich kilku lat wzrosło skrajne ubóstwo, które w szczególności mocno dotknęło pochodzące z biednych rodzin dzieci, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Gdy skończyło się działanie tarcz, a państwo czeka, drastycznie rośnie ubóstwo„.

„Jak wyliczył ostatnio dr hab. Ryszard Szarfenberg, „wzrosło skrajne ubóstwo wśród dzieci – z 5,7 proc. do 7,6 proc., co oznacza, że w zatrważającej biedzie żyje już ponad 500 tys. dzieci. Wśród seniorów doszło do wzrostu z 3,9 proc. do 5,7 proc. – czyli w liczbach bezwzględnych to 430 tys. osób. Ubóstwo skrajne w gospodarstwach domowych z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością znacznie się zwiększyło: z 6,7 proc. w 2022 r. do 9 proc. w 2023 r.”. Co więcej, poniżej progu socjalnego żyje obecnie 17,3 mln Polaków”.

„Analityk Jakub Kubajek zauważa, że dane te nie są wprost porównywalne z danymi z zeszłych lat z powodu zmiany metodologii. Zatem przywołane wyżej wzrosty mogą być w rzeczywistości mniejsze. Jednak mniej interesuje mnie dokładne wyliczenie wzrostu liczby osób ubogich i zagrożonych ubóstwem – ważniejsze są te osoby i pytanie, co teraz zrobimy, żeby im pomóc”.

„Do wzrostu ubóstwa w Polsce doszło, ponieważ pomimo inflacji z poprzednich lat realny wzrost płac praktycznie się zatrzymał. I niestety najbardziej cierpią na tym osoby najuboższe. Raport Federacji Polskich Banków Żywności z października zeszłego roku wskazuje, że w 2022 r. pogorszyła się sytuacja ekonomiczna prawie 78 proc. osób ubogich, korzystających z bezpłatnej żywności otrzymywanej od organizacji charytatywnych”.

„Niestety, pomimo inflacji wiele programów społecznych i świadczeń przestało być waloryzowanych lub są waloryzowane na niewystarczającym poziomie. To jest rzecz, którą trzeba zmienić, zwłaszcza że akurat trwają prace nad przyszłorocznym budżetem. I to kolejny argument za tym, że jest on na obecnym etapie źle skonstruowany. Skończyło się działanie państwowych tarcz, które chociaż w części zdejmowały ze zwykłych ludzi ciężar rosnących rachunków i cen w sklepach, co oznacza, że w przyszłorocznych raportach na temat ubóstwa możemy zobaczyć jeszcze bardziej przerażające dane. To zatem moment, w którym państwo musi wrócić do aktywnej polityki interweniowania, gdy rosną koszty życia, a płace stoją w miejscu” – pisze Paulina MATYSIAK.

Szpitale na peryferiach budżetu

.Na temat problemu niedofinansowania polskiej publicznej służby zdrowia, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Szpitale na peryferiach budżetu„.

„Wygląda na to, że na kilka miesięcy przed końcem roku wyczerpały się pieniądze na ochronę zdrowia. Szpitale, które wykonywały zabiegi ponad limit, teraz przesuwają planowane na jesień zabiegi na przyszły rok, w obawie, że nie otrzymają pieniędzy za ponadlimitowe zabiegi, które wykonywały przez pierwsze trzy kwartały tego roku”.

„W czwartek odbyła się w sejmie dyskusja przy okazji informacji bieżącej w tej sprawie. Wiceminister zdrowia Marek Kos tłumaczył, że w tym roku zabrakło funduszu zapasowego w Narodowym Funduszu Zdrowia, który funkcjonował w poprzednich latach. Fundusz zapasowy miał ratować służbę zdrowia w czasie pandemii i z niego opłacano nadwykonania. Minister Kos stwierdził, że dyrektorzy szpitali działali jak w poprzednich latach, nie ograniczając zabiegów do limitów ustalonych z NFZ, licząc na to, że jak dotychczas, wszystkie zabiegi zostaną później opłacone. Jednak w tym roku tak nie będzie. Pieniądze w funduszu zapasowym wyczerpały się już w I kwartale, a dyrektorzy szpitali obawiają się (wygląda na to, że słusznie), że nikt nie zapłaci ich szpitalom za wykonywane później ponad limit zabiegi. Jak powiedział pan minister: „Fundusz zapasowy. Koniec 2022 r. – 18 mld zł, koniec 2023 – 25,9 mld zł, obecnie 0”.

„Czy państwu też to przypomina słynne „pieniędzy nie ma i nie będzie”? Jednocześnie minister w sejmie przyznał, że dyrektorzy, nie ograniczając sztucznie pacjentom dostępu do zabiegów, działali korzystnie dla pacjentów, jednocześnie podejmując „ryzyko na własną odpowiedzialność”, że nikt szpitalowi pieniędzy za nadwykonania nie zwróci”.

„Widać więc, jak dramatyczne skutki przynosi niedofinansowanie publicznej ochrony zdrowia. Dyrektorzy szpitali mają wybór: albo działają dla dobra pacjentów, podejmując biznesowe ryzyko, albo sztywno trzymają się limitów wynegocjowanych z NFZ, odsyłając z kwitkiem każdego pacjenta, który przyjdzie do szpitala po wyczerpaniu się limitu. W Polsce opłaca się dziś chorować szybciej niż później, bo jest wtedy szansa, że pacjent zmieści się w zaplanowanym limicie. Jak chorować, to tylko w styczniu!” – pisze Paulina MATYSIAK.

Świat wokół nas zmienia się na lepsze

.Na temat zatrzymania byłego lewicowego liberalnego polityka oraz biznesmana z branży alkoholowej Janusza Palikota, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Świat wokół nas zmienia się na lepsze„.

„Polską politykę można porównać do Netflixa, na którym regularnie pojawiają się kolejne sezony i odcinki naszych ulubionych seriali. Co jakiś czas zaskakująca nowość, która staje się hitem i zdobywa serca widzów, ale umówmy się – najbardziej lubimy te seriale, które już znamy”.

„Od dłuższego czasu niesłabnącą popularnością cieszy się serial o tym, kto został już wsadzony do aresztu, a kto jeszcze nie i dlaczego. I choć nie należy on do moich ulubionych i śledzę go raczej z obowiązku, to ostatni odcinek okazał się zaskakująco optymistyczny. CBA aresztowało bowiem Janusza P., byłego polityka i byłego biznesmena, który przez ostatnie lata postawił jednak na karierę hochsztaplera”.

„Nie piszę tego z satysfakcją, bo nie kręci mnie radość z tego, że ktoś spędzi najbliższy czas w areszcie. Ale bardzo się cieszę, że wreszcie wymiar sprawiedliwości będzie się mógł zająć sprawą oszustwa, które przez wiele lat działo się na naszych oczach, relacjonowane przez media, przerabiane na memy przez internautów. Bo za takimi oszustwami stoją tragedie życiowe wielu osób – i najmniej żal mi tu oszukanych celebrytów, którzy lokowali swoje fortuny w biznes śmierdzący na kilometr, mając bezpośredni dostęp do samego Janusza P. i wielu zakulisowych informacji”.

„Ale drobni inwestorzy, skuszeni machiną marketingową, aurą roztaczaną wokół siebie przez biznesmena celebrytę i jego PR-owymi sztuczkami, mieli znacznie mniejsze możliwości zorientowania się w sytuacji. A przede wszystkim najbardziej skrzywdzeni zostali zwykli pracownicy sklepów i przedsiębiorstw należących do P., którzy nie otrzymali swoich pensji, i ajenci sklepów, którzy zostali pozostawieni na lodzie. Oni po prostu szli do pracy, nie mieli wpływu na to, że idą pracować do takiej, za którą ktoś nie będzie chciał im zapłacić” – pisze Paulina MATYSIAK.

Beznadziejna sytuacja mieszkaniowa młodych Polaków

.Na temat trwającego w Polsce kryzysu mieszkaniowego, w wyniku którego to odsetek młodych ludzi w wieku 25-34 lata mieszkających z rodzicami jest rekordowo wysoki, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Zamiast Ministerstwa Rozwoju i Technologii mamy w Polsce Ministerstwo Deweloperów i Landlordów„.

„Jeśli państwo nie zacznie interweniować na poważnie, kryzys mieszkaniowy nie zostanie rozwiązany. Żaden prywatny inwestor nie zlituje się nad tymi, którzy mniej zarabiają, i nie obniży ceny za metr. Rynek sam się nie wyreguluje. Gdyby tak miało być, problemu z dostępem do mieszkań by nie było. A problem jest…”.

„Odsetek młodych osób (w wieku od 25 do 34 lat) mieszkających wspólnie z rodzicami jest najwyższy od 10 lat i wynosi 52,9 proc. Mamy jedne z droższych kredytów hipotecznych w Europie. Czy ktoś z Państwa już zastanawiał się nad tym, dlaczego kredyt na mieszkanie zaciągnięty w tym samym banku, ale w innym europejskim kraju jest tańszy niż w Polsce?”.

„Minister opowiada, że Polacy chcą dopłat do kredytów. Rynek ich potrzebuje, w przeciwnym razie się załamie. W tłumaczeniu z deweloperskiego na polski znaczy to tyle: jeśli państwo nie dopłaci do kredytów, to mieszkania stanieją. Na to jednak deweloperzy i banki pozwolić nie mogą. Ustaliliśmy wszak na początku, że przecież pilnują swoich interesów”.

„Doskonale zaś wiemy, zarówno z własnego, jak i obcego podwórka, że dopłaty do kredytów przyczyniają się do wzrostu cen mieszkań. Wizja własnego lokum od wielu osób się oddala. Od tych, którzy nie załapali się na kredyt, od tych, którzy nie będą mieć zdolności kredytowej, od tych, którzy zarabiają za dużo, by ubiegać się o lokal komunalny”.

”Kredyt 2 proc. w ubiegłym roku spowodował wzrost cen mieszkań w dużych i średnich miastach. Nie da się nie zauważyć tej dynamiki. Dokładnie to samo spowoduje wprowadzenie kredytu 0 proc. Efekt to wyższe ceny mieszkań i wyższe opłaty za wynajem. Dla młodych osób to wybór między Scyllą a Charybdą – albo połowa pensji na wynajęcie mieszkania, albo kredyt na połowę życia” – pisze Paulina MATYSIAK

Liberalne myślenie nie sprawdza się w kryzysie

.Na temat powodzi, która w połowie września 2024 r. nawiedziła południowo-zachodnią Polskę (w szczególności woj. dolnośląskie), na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Liberalne myślenie nie sprawdza się w kryzysie„. Jak dowodzi poseł z Kutna ta naturalna katastrofa jest jednym z przykładów na zawodność ideologii liberalnej.

„Często powtarzany truizm, że nie da się wygrać z naturą, jest co najwyżej ideologiczną podbudową bezczynności. Sprawne państwo jest od tego, żeby przewidywać zagrożenia i łagodzić ich skutki. Czy reakcja na nadchodzącą powódź była spóźniona? Czy zaniedbania ostatnich lat są winą polityków Prawa i Sprawiedliwości, czy Platformy Obywatelskiej? Nie zamierzam odpowiadać na te pytania, bo nie mam tu pełnej wiedzy. Być może dowiemy się tego w przyszłości, a może stanie się to kolejnym polem bitwy w wiecznej wojnie PiS-u z PO”.

„Wiem jednak, że substytutem państwa nie jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a substytutem premiera – Jerzy Owsiak. I że państwo ma środki i możliwości, żeby pomagać poszkodowanym. Nie musi w tym celu wzywać na pomoc organizacji, która nie dysponuje nawet promilem jego budżetu. Wszelkie zbiórki pieniędzy, darów, organizowanie noclegów i posiłków dla powodzian i ratowników są pięknymi gestami, które chętnie wykonujemy. To też pomoc, której na miarę własnych możliwości udzielamy. Pomoc organizują obywatele, politycy, organizacje pozarządowe. Ale to działania, które powinny mieć miejsce obok państwowego wsparcia i które tak naprawdę powinny je uzupełniać, a nie zastępować”.

„Liberalne myślenie przyzwyczaiło nas do tego, że systemową państwową aktywność można zastąpić indywidualnymi odruchami serca. Trzeba jednak pamiętać, że bogactwo i bezpieczeństwo zapewnia ludziom sprawne państwo, a nie poleganie na solidarności zwykłych ludzi.Podczas tej powodzi zobaczyliśmy też wiele innych działań podyktowanych liberalną ideologią. Skrytykowana z każdej strony propozycja, żeby 100 mln zł przeznaczyć na pomoc poszkodowanym gminom w formie niskooprocentowanych pożyczek, nie jest niczym innym, jak przejawem tej właśnie ideologii. Zamiast bezzwrotnej pomocy dla ludzi, którzy już nie zawrócą biegu rzek, które zniszczyły ich domy, pojawił się pomysł pożyczek, które potem poszkodowani w powodzi ludzie będą musieli odpracować za to, że dotknęła ich katastrofa naturalna” – pisze Paulina MATYSIAK.

Testament demokracji walczącej

.Na temat strategii demokracji walczącej, która to ma charakteryzować obecny trzeci rząd Donalda Tuska, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Testament demokracji walczącej”.

„Po wyborach okazało się, że żyjemy w warunkach demokracji walczącej. Ciekawe, że nikt nie zapowiadał tego w kampanii wyborczej. Rok temu słyszeliśmy, że po zwycięstwie nad PiS zapanuje praworządność, “będzie przepięknie”, “będzie normalnie” i przywrócone zostaną zasady demokracji – bez przymiotników.  Trochę mnie to martwi, bo jeśli demokracja walczy, to siłą rzeczy trzeba założyć, że może tę walkę przegrać”.

„Zdecydowanie wolę koncepcję demokracji bezprzymiotnikowej, w której każdy może się odnaleźć, którą możemy wspólnie kształtować na potrzeby aktualnych wyzwań, którą razem tworzymy. Jeśli już chcemy wykorzystywać kategorię walki, to wolę demokrację walczącą o prawa człowieka, prawa pracownicze, o dostęp do mieszkań, infrastruktury i o równe szanse. Państwo stanu wyjątkowego Schmitta, wprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość, zostaje teraz zastąpione demokracją walczącą Loewensteina, wprowadzoną przez Platformę Obywatelską. Odrobinę martwi mnie, że obie strony konsekwentnie sięgają akurat po myślicieli z okresu nazistowskich Niemiec i II wojny światowej”.

„A przecież jest znacznie szerszy wachlarz epok do wyboru. Wszyscy zyskalibyśmy, gdyby nasze myślenie o państwie częściej odwoływało się na przykład do budowy państwa dobrobytu (takiego jak w krajach zachodnich i skandynawskich w drugiej połowie zeszłego wieku), które troszczy się o obywatela. Wszyscy, którzy przez osiem lat walczyli z PiS-em w obronie konstytucji, praworządności i państwa prawa powinni sobie przypomnieć cytat z innego niemieckiego myśliciela: “Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie” – pisze Paulina MATYSIAK.

Nie tylko Poczta Polska. Władzy trzeba patrzeć na ręce

.W pierwszym felietonie z cyklu „Pisane lewą ręką”, zatytułowanym „Nie tylko Poczta Polska. Władzy trzeba patrzeć na ręce„, Paulina MATYSIAK opisuje fatalną sytuację panującą w Poczcie Polskiej. Jak dowodzi na łamach „Wszystko co Najważniejsze” publicystka zabiegającej o prawa pracownicze, ta państwowa spółka jest przykładem postępującej degradacji związków zawodowych oraz przedsiębiorstwa, które na skutek odpowiedniej kontroli znajduje się na równi pochyłej.

„Każdy z nas zna hasło, które głosi, że władzy trzeba patrzeć na ręce. I każdy z nas wie, co się może stać, gdy władza jest pozbawiona kontroli. Tej zasady nie należy jednak ograniczać do wąsko rozumianego obszaru polityki parlamentarnej. Kontrola jest niezbędnym elementem wszędzie tam, gdzie pojawiają się relacje władzy. Nie inaczej powinno być w przedsiębiorstwach – a zwłaszcza w ważnych państwowych spółkach, które z jednej strony zatrudniają tysiące osób, a z drugiej są ważnym elementem gospodarczego ekosystemu kraju i często są przy tym krytycznie potrzebne do jego funkcjonowania”.

„Taką spółką jest bez wątpienia Poczta Polska. Zgodnie z jej statutem – co swoją drogą powinno być standardem w każdej firmie – w radzie nadzorczej powinni zasiadać przedstawiciele pracowników. Dotychczas było to dwóch członków rady, oddelegowanych do niej przez związki zawodowe. Jednak 12 sierpnia 2024 roku zasada ta została złamana. Ze składu rady nadzorczej, na kilkanaście minut przed jej posiedzeniem (na którym miał być przedstawiony plan transformacji Poczty Polskiej i ten fakt miał zapewne decydujące znaczenie dla niezgodnego z prawem działania), usunięto przedstawicieli pracowników. Na miejsce odwołanych przedstawicieli załogi – Roberta Czyża i Magdaleny Lebiedź – nie powołano następców, co powinno się stać zgodnie ze statutem Poczty Polskiej. Niestety, pracownicy ciągle nie mają w spółce swoich przedstawicieli”.

„To nie tylko skandal i podeptanie praw pracowniczych. To też działanie, które uderza w wiarygodność, przejrzystość i zaufanie do Poczty Polskiej. A poza tym jest to działanie po prostu nielegalne – narusza statut spółki i może sprawić, że podejmowane w nowym gronie uchwały rady nadzorczej będą nieważne. Zupełnie jakbyśmy mieli w Polsce za mało instytucji pogrążonych w chaosie prawnym. Nawet Ministerstwo Aktywów Państwowych przyznało się tu do błędu i mam nadzieję, że zostanie on jak najszybciej naprawiony. Ponoć procedura powołania nowych członków rady nadzorczej została uruchomiona” – pisze Paulina MATYSIAK.

Silna Polska w bezpiecznej Europie

.Na łamach „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się tekst poseł Pauliny MATYSIAK pt. „Silna Polska w bezpiecznej Europie”. Jak przekonuje autorka: „Polska umie wymyślić BLIKa, wygrać Rolanda Garrosa i grać w FC Barcelona. Będzie też umiała zbudować CPK, bezpieczne elektrownie jądrowe  i superszybkie koleje”.

„Silna Polska w bezpiecznej Europie to taka, która się rozwija i taka, która inwestuje. Silna Polska to państwo, które robi rzeczy. Inwestuje w infrastrukturę, w naukę i technologie, ale przede wszystkim inwestuje w człowieka. Inwestuje w godne płace, w mieszkania, w niezawodny transport publiczny. I troszczy się o klimat. To jest szansa na dobre życie i szansa na przyszłość, o jakiej marzymy. To nie są puste słowa, tylko plan na przyszłość. Plan, ktory można i trzeba zrealizować” – pisze Paulina MATYSIAK. 

Jak podkreśla, „nie jesteśmy już biednym krajem na dorobku — staliśmy się jedną z największych gospodarek świata. Jesteśmy 21. lub 22. gospodarką globu. Nie możemy przegapić tej zmiany i myśleć sparaliżowani kompleksami. Zmieniła się nasza pozycja, musi się też zmienić myślenie. Bogate społeczeństwa — czyli my! — są nimi dlatego, że się wciąż rozwijają. I że wierzą w siebie. Inwestują i rozwijają projekty, które zapewnią im lepszą przyszłość. I otworzą nowe możliwości”.

W kwestii pracy jest jeszcze wiele do zrobienia

.Na temat konieczności skrócenia czasu pracy o godzinę dziennie przy braku obniżania pensji, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „W kwestii pracy jest jeszcze wiele do zrobienia”. Jak udowadnia posłanka przepracowanie i związany z tym brak czasu na zdrowy sen, samorozwój, troskę o własne zdrowia, czas rodziny, prowadzi do rozwoju chorób – takich jak udar, czy zawał – a ich ofiarami są głównie mężczyźni.

„Ośmiogodzinny dzień pracy w Polsce jest już staruszkiem — ma ponad sto lat. Wprowadzony dekretem Piłsudskiego w 1918 roku jasno stanowił: Od dnia ogłoszenia w Dzienniku Praw Państwa Polskiego niniejszych przepisów praca robotnika lub pracownika we wszystkich zakładach przemysłowych, górniczych, hutniczych, rzemieślniczych, przy komunikacjach lądowych i wodnych oraz przedsiębiorstwach handlowych trwać ma bez wliczenia przerw odpoczynkowych najwyżej 8 godzin na dobę, zaś w dni sobotnie godzin 6. (…) Dekret niniejszy nie może pociągać za sobą obniżenia płac robotników i pracowników. Integralny tekst dekretu: [LINK]”.

„Czy jest przestrzegany w naszym świecie? W 1918 roku był nową jakością, osiągniętym celem ruchu robotniczego. Przenieśmy się jednak do XXI wieku. W tym stuleciu na świecie wciąż z przepracowania, wykorzystania czy nieludzkich warunków pracy ludzie umierają. Światowa Organizacja Zdrowia wyliczyła, że rocznie z powodu zbyt długich godzin pracy umiera 745 tysięcy ludzi. Długie godziny pracy, ponad 55h w tygodniu, doprowadziły do śmierci spowodowanej udarami i chorobami niedokrwiennymi serca. W większości (72%) umierali mężczyźni”.

„Dlatego najwyższa pora znów skrócić czas pracy. Nie radykalnie, raptem o godzinę dziennie — kiedy to się stanie będzie krokiem milowym w cywilizowaniu polskiego rynku pracy. W firmach, w których testuje się krótszy tydzień pracy, wyniki są zadowalające nie tylko dla pracowników, ale też dla pracodawców. Ludzie kiedy są mniej zmęczeni, pracują przecież lepiej, są bardziej kreatywni i zmotywowani. Skrócenie tygodnia pracy to więcej czasu dla rodziny, na odpoczynek, na działalność społeczną, sport czy podnoszenie kompetencji zawodowych. Wynagrodzenie zaś za krótszy czas pracy nie będzie niższe niż przy obecnych regulacjach. A to niezwykle istotne, bo ostatni rok przyniósł największy od 30 lat spadek wartości wynagrodzeń. Mimo że płace rosły najszybciej od dwudziestu kilku lat, nie wystarczyło, by dogonić inflację. Najłatwiej to sprawdzić patrząc na realne przeciętne wynagrodzenie, czyli to ile realnie możemy kupić za nasze płace. Od 1994 roku realne wynagrodzenia ciągle rosły. Spadek — jak podaje GUS, który ten wskaźnik mierzy w sektorze przedsiębiorstw (czyli firm zatrudniających powyżej 9 osób) — nastąpił w 2022. To, że możemy kupić mniej za nasze wynagrodzenia jest zauważalne za każdym razem, kiedy wchodzimy do sklepu” – pisze Paulina MATYSIAK.

Każdy strajk to nadzieja na lepszą Polskę

.Na temat tego, iż strajki to podstawowa forma walki pracowników o lepsze płace i warunki pracy, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Paulina MATYSIAK w tekście „Każdy strajk to nadzieja na lepszą Polskę„.

„Wyobraźmy sobie, że w kolejny poniedziałek wszyscy zarabiający poniżej średniej krajowej odmawiają pracy i żądają podwyżek wyrównujących rosnące koszty życia, wysokie ceny towarów w sklepach i wyższe rachunki. Wyobraźmy sobie, że w marketach nie ma kasjerek, w autobusach kierowców, magazyny, hale targowe, sklepiki są puste, a administracja publiczna i samorządowa, która działa dzięki nisko opłacanym pracownicom i pracownikom, po prostu przestaje funkcjonować”.

„Wyobraźmy sobie, jaki efekt wywołałby w Polsce strajk generalny, który objąłby nie jeden zakład, nie jedną firmę, nie jeden sektor czy jedno miasto, ale wszystkich ludzi, którzy mają dość niskich pensji i wysokich rachunków, dość niepewnych umów, „śmieciówek” i kredytów na całe życie, dość niepłatnych nadgodzin, niepłatnego urlopu, dość rosnących cen żywności. Wyobraźmy sobie, jakie żądania mogłaby wysunąć taka siła, jakich zmian można by dokonać w ciągu tygodni, jak wiele można byłoby skruszyć murów, które dziś wydają się niewzruszalne, i jak bardzo można by było ugiąć wolę rządzących, którzy dziś wydają się nieugięci. W końcu wyobraźmy sobie, jak wiele pracownice i pracownicy zjednoczeni we wspólnej walce mogliby wywalczyć dla siebie samych i dla poprawy życia społecznego i gospodarczego naszego kraju. Gdyby tylko faktycznie się zjednoczyli”.

„Czas jednak otworzyć oczy i wrócić na ziemię. Polską ziemię, na której od miesięcy po kolei zaczynają protestować kolejne grupy zawodowe, gdzie w kolejnych fabrykach i zakładach pracy rozpoczynają się strajki. To nie przypadek, że właśnie teraz, kiedy coraz wyższe ceny towarów, usług i energii zaczynają uderzać Polaków po kieszeni, zaczynają się strajki. Tak przecież kilkadziesiąt lat temu, na początku lat 80. XX wieku, rozpoczął się solidarnościowy zryw. Przyczyna była prozaiczna: podniesienie cen mięsa i wędlin. Efektem fali sierpniowych strajków z 1980 r. było powstanie NSZZ „Solidarność” – pierwszej legalnej organizacji związkowej, niezależnej od ówczesnych władz. W dalszej perspektywie podpisanie porozumień w Gdańsku 31 sierpnia 1980 roku między komisją rządową a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym i powstanie Solidarności stało się początkiem przemian 1989 roku, czyli obalenia realnego socjalizmu” – pisze Paulina MATYSIAK.

Historia jednego tweeta, albo co to są feminatywy

.W opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Historia jednego tweeta, albo co to są feminatywy” poseł Paulina MATYSIAK zadeklarowała się jako zdecydowana zwolenniczka feminatywów.

„Feminatywy to nic innego jak określenie rzeczowników rodzaju żeńskiego, które utworzono od rzeczowników męskich, dodając do nich wykładnik żeńskości, czyli potocznie zwane „żeńskie końcówki”. To właśnie te wszystkie określenia kobiet ze względu na przysługujący im tytuł, pełnioną funkcję, zajmowane stanowisko czy wykonywany zawód wzbudziły emocje wśród użytkowniczek i użytkowników Twittera”.

„Język polski jest androcentryczny. Bez problemu można wskazać niesymetryczność w zakresie słowotwórstwa nazw zawodów wykonywanych przez kobiety. Mimo że sytuacja zawodowa i społeczna kobiet niewątpliwie zmieniła się na przestrzeni ostatnich kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat, to znajduje ona niewielkie odbicie w strukturach języka. Potwierdzeniem tego faktu jest niepopularność żeńskich określeń większości prestiżowych stanowisk i funkcji (rektor – rektorka, premier – premierka)”.

„Co ciekawe, na przełomie wieków XIX i XX, a także w okresie II RP, żeńskie końcówki były w użyciu, zachęcano do nich i protestowano przeciwko maskulinizacji języka (można potwierdzić ten fakt chociażby w „Poradniku Językowym” z 1904 roku, w którym opublikowano protest czytelników „przeciwko gwałceniu języka polskiego i łączeniu z nazwiskami żeńskimi tytułu Dr. (Doktor) zamiast Drka (Doktorka)”). Tak naprawdę to dopiero PRL zaczął poważnie rugować żeńskie końcówki w imię postępu i – uwaga! – dowartościowania społecznego kobiet. Współcześnie dyskusja o feminatywach trwa, choć oczywiście zdania są podzielone” – pisze Paulina MATYSIAK.

Feminizm socjalny, nie liberalny

.Na temat tego jakie oblicze ideologiczne powinien mieć ruch działający deklaratywnie na rzecz praw kobiet, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze poseł Paulina MATYSIAK w tekście „Feminizm socjalny, nie liberalny„.

„Początek marca w Polsce od kilkunastu lat nieodmiennie kojarzy się z licznymi kobiecymi manifestacjami związanymi z obroną praw kobiet. Pierwsza manifa odbyła się w Warszawie osiemnaście lat temu, od tego czasu demonstracje i przemarsze odbywają się w wielu polskich miastach: Łodzi, Krakowie, Olsztynie, Toruniu, Wrocławiu, Kielcach, Poznaniu, Rzeszowie. Kobiety wychodzą na ulice, przypominają o sobie i domagają się zmiany rzeczywistości społecznej i zmiany prawa”.

„Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Piasecka, Zofia Sokolnicka i Franciszka Wilczkowiakowa to pierwsze kobiety, które zasiadły w sejmowych ławach. Miało to miejsce sto lat temu. Wtedy to, 28 listopada 1918 roku, Józef Piłsudski podpisał dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego. Nie było to takie oczywiste. Zanim Piłsudski go podpisał, spotkał się z delegacją sufrażystek, którym kazał na siebie długo czekać. Zgromadzone przed willą w Sulejówku kobiety hałasowały, stukając parasolkami o ziemię. Zgodnie z dekretem wyborcą był każdy obywatel państwa bez względu na płeć. W styczniu 1919 roku w pierwszych wyborach parlamentarnych w odrodzonej Polsce do sejmu wybrano osiem kobiet, reprezentujących prawie wszystkie partie polityczne – w sejmie znalazły się przedstawicielki Narodowego Zjednoczenia Ludowego, Narodowej Partii Robotniczej, Narodowej Demokracji, Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie”, Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego. W stulecie przyznania kobietom praw wyborczych w Polsce parlamentarzyści ustanowili 2018 rok Rokiem Praw Kobiet”.

.”Polska w 1918 roku ze swoim prawem znajdowała się w światowej awangardzie; prawa wyborcze w innych krajach (m.in. Stany Zjednoczone, Portugalia, Hiszpania, Francja, Włochy, Szwajcaria, Brazylia) zostały przyznane kobietom później. Dziś jednak sytuacja wygląda inaczej – zwłaszcza w kontekście szeroko rozumianych praw reprodukcyjnych. O ile na Zachodzie jest oczywistością, że kobiety same decydują o sobie, mają dostęp do edukacji seksualnej, antykoncepcji i aborcji, to w Polsce wciąż toczy się wokół tych zagadnień dyskusja i próbuje się zmieniać prawodawstwo w tym zakresie (niekiedy zresztą udanie, tak jak w przypadku ograniczenia dostępu do antykoncepcji awaryjnej). Czarny Protest, czyli Ogólnopolski Strajk Kobiet, był reakcją na próbę wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji” – pisze Paulina MATYSIAK.

WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 października 2024