Prof. Piotr CZAUDERNA: Koniec chrześcijaństwa – czyżby?

Koniec chrześcijaństwa – czyżby?

Photo of Prof. Piotr CZAUDERNA

Prof. Piotr CZAUDERNA

Lekarz, chirurg dziecięcy, profesor nauk medycznych, w 2019 prezes Agencji Badań Medycznych. W 2015 r. powołany w skład Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Coraz więcej osób rozumie, że „nie samym chlebem żyje człowiek” i że bez tego metafizycznego, duchowego wymiaru życie ludzkie jest niepełne, nie potrafimy bowiem przezwyciężyć ogarniającej nas egzystencjalnej pustki – pisze prof. Piotr CZAUDERNA

„Nie potrzebujemy chrześcijańskiej filozofii.

Potrzebujemy chrześcijan, którzy tworzą dobrą filozofię”

Kardynał John Newman

.Wybitna francuska filozof, Chantal Delsol w jednym ze swoich wykładów wieszczyła koniec chrześcijańskiego świata: „Przekonanie lub rojenia, że gdy upadnie chrześcijaństwo, wszystko upadnie wraz z nim: to absurd. Rządy chrześcijaństwa już teraz są zastępowane – nie przez nicość ani przez burzę, a przez dobrze znane prymitywniejsze i bardziej nieokrzesane formy historyczne”. O ile na ogół zgadzam się z jej poglądami, to tym razem mam pewne wątpliwości. Bowiem i dziś istnieją wybitni współcześni filozofowie, dla których inspiracją jest chrześcijaństwo.

Brytyjski filozof, Richard Swinburne, zwany gigantem z Oksfordu argumentuje w swoich licznych artykułach i książkach, że wiara w chrześcijaństwo jest racjonalna i spójna w ścisłym sensie filozoficznym. Swinburne przedstawia wiele argumentów na rzecz wiary w istnienie Boga; twierdzi, że Bóg jest istotą, której istnienie nie jest logicznie konieczne, ale jest konieczne metafizycznie w sposób, który definiuje on w swojej książce „The Christian God”.

W innej swojej książce „Czy istnieje Bóg” napisał takie oto zdanie: „Sukces nauki polega na ujawnianiu głębokiego porządku świata przyrody; daje nam solidną podstawę do przyjęcia, że ​​istnieje jeszcze głębsza przyczyna tego porządku. Bóg nie jest alternatywnym wyjaśnieniem dla nauki; jest podstawą wszelkich wyjaśnień, w tym sensie, że to istnienie Boga daje początek możliwości wyjaśnienia”.

Chyba najpiękniejszy jednak filozoficzny argument na istnienie Boga, jaki znalazłem, sformułował na swoim blogu amerykański myśliciel z Baylor College w Houston, Alexander Pruss, a brzmi on tak: „Opowieść o nieskończonym i doskonałym Bogu, który stał się jednym z nas, aby cierpieć i umrzeć w celu zadośćuczynienia za nasze grzechy — jest niezwykle piękna. Nawet abstrahując od prawdy przesłania, jest ono piękniejsze niż piękno otaczającej nas natury. Załóżmy teraz, że Bóg istnieje, a przesłanie Ewangelii jest fałszywe. Wtedy ludzkie (lub demoniczne) fałszerstwo przewyższyło piękno stworzonej przez Boga natury wokół nas. To nie wydaje się prawdopodobne. Tak więc jest prawdopodobne, że: Jeśli Bóg istnieje, przesłanie Ewangelii jest prawdziwe. Ponadto wydaje się mało prawdopodobne, aby Bóg pozwolił nam wymyślić fałsz na temat tego, co uczynił, którego treść przewyższa w pięknie i dobroci to, co Bóg faktycznie uczynił. Jeśli tak, to należy założyć, że jeśli Bóg istnieje, coś co najmniej tak pięknego i dobrego jak przesłanie Ewangelii jest prawdą”.

.Tegoroczną majówkę mieliśmy okazję spędzić w stosunkowo niewielkim podparyskim miasteczku Argenteuil. Pojechaliśmy tam obejrzeć i uczcić słynną relikwię, ową bezszwową Tunikę Chrystusa, o którą rzymscy legioniści rzucali losy nie chcąc jej rozdzierać. Święta Tunika trafiła początkowo do tamtejszego klasztoru Notre Dame, z którego pozostały obecnie jedynie fundamenty, gdyż zburzono go w okresie rewolucji francuskiej. Ten los spotkał zresztą wiele wspaniałych francuskich budowli sakralnych, np. pomnikowe średniowieczne opactwo Cluny, po którym pozostał jedynie fragment transeptu. Dlatego Tunika znajduje się obecnie w Bazylice St. Denys, którą zbudowano specjalnie dla niej. Otwarcie Bazyliki miało miejsce w roku 1866.  

Tunika wystawiana jest średnio tylko raz na 50 lat. Tym niemniej ostatnie jej wystawienie miało miejsce stosunkowo niedawno, bo w roku 2016 z okazji 150-lecia powstania Bazyliki i 50-lecia diecezji Pontoise, na terenie której leży Argenteuil, oraz z okazji Roku Miłosierdzia ogłoszonego przez Papieża Franciszka. Tegoroczne wystawienie (Ostension 2025) zorganizowane z okazji Roku Świętego i 1700-lecia soboru nicejskiego, kończy się już wkrótce, bo 11 maja. Co jest najpiękniejsze i najbardziej poruszające, to fakt, że można podejść do Św. Tuniki stosunkowo blisko, aby na własne oczy zobaczyć na niej ślady Chrystusowej krwi, i że nikt pielgrzymów nie przegania, jak to znamy z Ziemi Świętej, dając im czas na spokojną modlitwę i kontemplację.

Po osobistym spotkaniu z tą relikwią tajemnice bolesne różańca będą już na zawsze kojarzyły mi się z widokiem okrwawionej Św. Tuniki. Jak napisał współczesny amerykański filozof z Kalifornii, William Lane Craig: „Aby otrzymać przebaczenie, musimy zaufać Chrystusowi jako naszemu Zbawicielowi i Panu naszego życia. Ale jeśli odrzucimy Chrystusa, odrzucimy Boże miłosierdzie i powrócimy do Jego sprawiedliwości. Wiemy na czym stoimy. Jeśli odrzucimy ofertę przebaczenia Jezusa, po prostu nie będzie nikogo innego, kto zapłaciłby karę za nasze grzechy – oprócz nas samych”. Święta Tunika jest tej odkupieńczej ofiary bardzo namacalnym dowodem.

.Jak pisałem w swoim wielkanocnym tekście poświęconym relikwiom Męki Pańskiej i Zmartwychwstania [TU LINK], Święta Tunika jest rodzajem szaty nakładanej bezpośrednio na ciało. Jak twierdzą niektórzy utkała ją sama Matka Boska. Choć trudno w pełni prześledzić jej losy, to wydaje się, że została ona wywieziona z Ziemi Świętej w okresie najazdów Persów i Muzułmanów w VII wieku n.e. Później trafiła, najprawdopodobniej jako dyplomatyczny podarunek od cesarzowej Ireny, pierwszej kobiety sprawującej samodzielną władzę w Bizancjum, do rąk cesarza Karola Wielkiego. Karol Wielki przekazał ją z kolei klasztorowi benedyktynek, pod oficjalnym wezwaniem „De l’Humilite et de l’Incarnation” (Pokory Wcielenia) w Argenteuil, gdyż jego córka, Teodrada była tamtejszą przeoryszą.

Jak wiemy z kronik, relikwia przybyła do klasztoru 12 sierpnia 800 roku o godzinie trzynastej. Klasztorowi przekazał ją osobiście sam cesarz. Później, z obawy przed najazdami wojowniczych Normanów, została ona zamurowana w niszy murów kościoła i na wiele wieków o niej zapomniano. Odkryto ją ponownie dopiero w wieku XII.

W roku 1156 arcybiskup Rouen, Hugo z Amiens, zorganizował pierwsze wystawienie Św. Tuniki w obecności króla Francji, Ludwika VII. Pielgrzymowało do niej zresztą wielu francuskich królów: Franciszek I, Henryk III Walezy (również elekcyjny król polski, z której jednak uciekł, by objąć tron francuski), Ludwik XIII, a także królowych, między innymi Maria Medycejska oraz Anna Austriaczka, czy wszechmocny kardynał Richelieu. 

Nie był to jednak koniec jej burzliwych losów, przetrwała ona szczęśliwie wojny religijne w dobie hugenotów (mimo oblężenia Argenteuil) oraz spustoszenia wywołane rewolucją francuską dzięki pocięciu jej na kawałki i przechowaniu w domach wiernych. Największy kawałek Tuniki został wówczas zakopany w ogrodzie proboszcza Argenteuil (bo klasztor skasowano i zamieniono na zwykły parafialny kościół) i odnaleziony po jego uwolnieniu z więzienia.

W roku 1795 tunikę z zachowanych kawałków, choć nie wszystkie udało się odzyskać, ponownie odtworzono. W czasie badań Św. Tuniki przed jej wystawieniem w roku 1894 potwierdzono, że są na niej ślady ludzkiej krwi. Wtedy też wzmocniono Tunikę naszywając ją na satynowy materiał i tak wygląda ona do dziś. W roku 1983 skradziono ją w tajemniczych okolicznościach, po czym zwrócono w dwa miesiące później.

Przy okazji poprzedniego wystawienia w roku 2016 przebadano Św. Tunikę, wskutek czego wiemy, że utkana została ona z owczej wełny na prymitywnych i dość szerokich krosnach powszechnych na starożytnym Bliskim Wschodzie i że są na niej ślady krwi grupy AB pochodzące od osoby płci męskiej żyjącej we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, podobnie jak na chuście z Oviedo i na Całunie Turyńskim. Jest to bardzo rzadka grupa krwi, występująca zaledwie u 0,5% populacji, ale z kolei bardzo typowa dla ludności Bliskiego Wschodu, a praktycznie niespotykana w średniowiecznej Europie.

Na tkaninie odkryto ślady piętnastu różnych pyłków roślin występujących na obszarze Bliskiego Wschodu, a także minerału o nazwie aragonit typowego dla kamieni budowlanych w dawnej Jerozolimie. Również analiza śladów miejsc ran z Tuniki i Całunu Turyńskiego wypadła identycznie.

Tunikę utkano bardzo gęstym (1400 węzełków na 1 m2 tkaniny) splotem „Z” typowym dla starożytnych tkanin z Bliskiego Wschodu. Powoduje to, że splot przędzy jest bardzo regularny i mocny, co daje efekt krepy. Następnie zabarwiono ją na szkarłatny kolor przy pomocy marzanny barwierskiej, co było wówczas standardową techniką farbiarską.

Jednakże, podobnie jak w przypadku innych relikwii męki Pańskiej, badania izotopem węgla C14 ustaliły, że Św. Tunika pochodzi z późniejszego okresu, bo z VI-VII wieku n.e., co daje przestrzeń dla ludzkiej wiary. Może właśnie nasza wolna wola, owa przestrzeń dla ludzkiej wolności jest jednym z największych darów Boga dla człowieka?

Warto też zauważyć, że jak zastrzegli sami badacze, datowanie starożytnych tkanin jest bardzo trudne i obarczone potencjalnie dużym błędem z powodu licznych zanieczyszczeń, a w przypadku Św. Tuniki – także kontaktu z pleśnią po jej zamurowaniu, jak i z ziemią po jej zakopaniu w parafialnym ogrodzie w czasie rewolucji francuskiej.

.Nasze początkowe wrażenia z Argenteuil zdecydowanie potwierdzały intuicję francuskiej filozof o upadku chrześcijaństwa: zaniedbane miasto, o brudnych ulicach i małych sklepikach sprzedających mydło i powidło, które z powodzeniem mogłyby znajdować się w Maroku czy innym arabskim kraju.

Trudno było znaleźć jakąkolwiek francuską restauracyjkę, dominowały za to knajpy arabskie i tureckie, a zdecydowana większość przechodniów miała rysy i odcień skóry wywodzący się z Maghrebu lub środkowej Afryki.

Nagle zatęskniliśmy za naszą Polską. Gdzie podziała się Francja, którą znałem z początku lat 90-tych, i która wydawała mi się wówczas niedościgłym ideałem? Co stało się z dawnym dziewiętnastowiecznym Argentuil będącym sielską oazą dla Paryżan i miejscem wycieczek łódkami oraz żeglarskich regat na Sekwanie?

A przecież miasteczko to upodobali sobie impresjoniści, zwłaszcza Claude Monet, którego willa zachowała się do dziś. Artysta przebudował nawet jedną z rzecznych łódek na swoją mobilną malarską pracownię, w której nie tylko tworzył, ale i piknikował. Monet w ciągu swego sześcioletniego pobytu w Argenteuil namalował blisko 200 obrazów, w których obok piękna krajobrazu, uchwycił zmieniającą się szybko Francję budującą swoje przemysłowe oblicze: żelazne mosty, kolej parową i fabryki.

.Pierwszego maja, w uroczystość św. Józefa Robotnika, który jest we Francji dniem wolnym od pracy, udaliśmy się na uroczystą mszę do Bazyliki. Sama Bazylika św. Dionizego, w której odbywa się wystawienie relikwii, otoczona była przez silnie uzbrojonych policjantów i żołnierzy z ostrą bronią, co także wiele mówi o kondycji dzisiejszej Francji.  

Główny portal kościoła flankowały dwie wielkie kamienne figury, św. Józefa i NMP trzymającej w swych rękach Św. Tunikę.  Nad portalem pysznił się napis „Liberte. Egalite. Fraternite” – ot, dziedzictwo rewolucji francuskiej, a potem walki z katolicyzmem w okresie Trzeciej Republiki. Nasiliła się ona w 1905 roku, kiedy uchylono konkordat Napoleona z roku 1801. Kościół i państwo zostały ostatecznie rozdzielone, a cała własność kościelna została skonfiskowana.

Jak trafnie zauważyła Chantal Delsol: „Rewolucja francuska roku 1789 była inna od wszystkich wcześniejszych, stworzyła bowiem nicość walcząc zaciekle i permanentnie z kościołem i panującą wówczas religią katolicką, która negowała wszystkie trzy jej podstawowe założenia. […] Polityczność całkowicie odarta z aspektu duchowego nieuchronnie pada ofiarą niebezpiecznego nieumiarkowania. A kościół, sprowadzony do poziomu wroga publicznego stale sprzeciwiającego się prawom i zwyczajom, stopniowo obumierał”. Przeorało to Francję głęboko, a dziedzictwo rewolucji trwa we Francji do dziś – vide napis na fasadzie Bazyliki w Argenteuil.

.Okazało się tymczasem, że plac przed kościołem pękał w szwach od tłumu ludzi, a o wejściu do samej Bazyliki nie było nawet co marzyć. Wokół krążyli liczni wolontariusze w czerwonych kamizelkach z logo Św. Tuniki i napisem: „Chrystus mnie kocha, za mnie się oddał”, co jest hasłem tegorocznego wystawienia.

Jednak tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę, była wielka ilość młodych francuskich rodzin, europejskiego pochodzenia, dobrze ubranych i z dużą liczbą małych dzieci. Widok czwórki czy piątki dzieci albo mamy będącej w ciąży nie był niczym nadzwyczajnym. Wielu małych chłopców miało różańce przytroczone do plecaków albo szlufek od spodni. Wiele osób przyjmowało komunię świętą na klęczkach i do ust, a nie na rękę, jak to dziś na zachodzie jest w modzie.

Już wcześniej docierały do mnie wieści o stopniowym odradzaniu się chrześcijaństwa we Francji i o lawinowo rosnącej liczbie chrztów młodych dorosłych. Słyszałem też o rosnącej roli małych religijnych wspólnot i tzw. kościołów domowych, które zaczęły stawać się zaczynem i rozsadnikiem wiary we francuskim społeczeństwie. Ale teraz widome znaki tego odrodzenia zobaczyłem bardzo namacalnie, na własne oczy.

Oczywiście, czym innym jest rola chrześcijaństwa w naszym indywidualnym życiu, a czym innym jego rola jako kulturowego spoiwa europejskiej cywilizacji. I tu Chantal Delsol na pewno ma wiele racji: chrześcijaństwo przestało być w dużej mierze siłą organizującą polityczne i społeczne życie. Francuska filozof wieszczy powrót pogaństwa po tym jak zakwestionowano transcendencję zauważając, że: „Późna nowoczesność, która zaczęła się po II wojnie światowej, z całą pewnością postrzega Kościół jako instytucję przestarzałą. W drugiej połowie wieku XX i na początku wieku XXI różnice te miały dalej narastać. Panujący liberalizm reprezentuje typ myślenia dokładnie odwrotnego do myśli płynącej z nauczania Kościoła”.

Chantal Delsol pisze dalej, że „każda kultura czy cywilizacja, w początkowym i decydującym momencie swojej historii, dokonuje pierwotnych wyborów ontologicznych, na których opiera się i wznoszone jest wszystko inne – moralność i obyczaje, prawa i zwyczaje. Dla chrześcijaństwa takim decydującym momentem był okres pierwszych soborów [a więc także soboru nicejskiego, z okazji 1700-lecia którego wystawiono obecnie Św. Tunikę]. Jednak przychodzi dzień, kiedy wiara w pierwsze zasady się załamuje. Jeśli chodzi o nas, żyjemy obecnie w przełomowym momencie, kiedy pierwotne wybory ontologiczne – określające znaczenie i miejsce człowieka we wszechświecie, naturę świata czy bogów – zostają obalone”.

Jednak moim zdaniem, coraz więcej osób rozumie, że „nie samym chlebem żyje człowiek” i że bez tego metafizycznego, duchowego wymiaru życie ludzkie jest niepełne, nie potrafimy bowiem przezwyciężyć ogarniającej nas egzystencjalnej pustki. Wspomniany już William Lane Craig ujął to tak: „Jeśli nie ma Boga, to człowiek i wszechświat są skazani na zagładę. Jak więźniowie skazani na śmierć, czekamy na naszą nieuniknioną egzekucję. Nie ma Boga i nieśmiertelności. I jaka jest tego konsekwencja? Oznacza to, że samo życie jest absurdalne. Oznacza to, że życie, które mamy, nie ma ostatecznego znaczenia, wartości ani celu”.

Czy nie jest więc tak, że to indywidualne odrodzenie, którego jesteśmy świadkami i którego doświadczyłem osobiście w Argenteuil, nie jest cichym bijącym źródłem, które doprowadzi z czasem do stopniowej odbudowy chrześcijańskich korzeni naszej cywilizacji? Sama Chantal Delsol paradoksalnie podała tu pewną wskazówkę: „Chrześcijanie niestrudzenie protestujący, by zapobiec wprowadzeniu bandyckich praw dotyczących aborcji czy wspomaganego rozrodu, mogą wygrać jedynie w przypadku, kiedy najpierw przeprowadzą rewolucję duchową. Nawróćmy ludzi na chrześcijaństwo, na integralną godność każdego poczętego dziecka, a wtedy będziemy mogli zakazać aborcji. Próby uczynienia tego w kierunku odwrotnym będą jak usiłowanie narzucenia wyznania ludom niekatolickim: terrorystycznym absurdem. Wiara i przestrzeganie zasad poprzedzają ustanowienie praw”.

I drugi przykład, obok współczesnej Francji – dzisiejszy Liban …

Ale o tym dopiero w następnym tekście.

Piotr Czauderna

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 maja 2025