Europa myślała, że politykę i wojnę można zastąpić moralnością i prawem – Prof. Chantal DELSOL

Prof. Chantal DELSOL jest francuską filozof polityki, założycielką Instytutu Badań im. Hannah Arendt, autorką książek, m.in. „Insurrection des particularités”. W tekście opinii w „Journal du Dimanche” ocenia, że wobec zmian porządku świata, nierządzonego już przez prawo międzynarodowe, Europa powinna zmienić swoją politykę i rozróżniać przeciwników wewnętrznych od wrogów zewnętrznych.
.„Stara Europa, w stanie rozpaczy, zastanawia się, co się z nią dzieje. Oto nagle, bez ostrzeżenia ani przygotowania, trzeba obciąć nasze liczne wydatki na dobrostan, aby produkować broń. Pojawia się przerażenie na myśl, że już nie jesteśmy rządzeni przez prawo międzynarodowe, ale przez siłę” – stwierdza prof. Chantal DELSOL w „Journal du Dimanche”.
Jak ocenia filozof, Europa była dumna ze swojego przywiązania wyłącznie do prawa i moralności, „z zasady wykluczając stosowanie siły i oczekując wiecznego pokoju, podczas gdy Amerykanie, oni, żyli jeszcze w świecie rządzonym przez siłę i chronili nas przed niebezpieczeństwami, których niedługo miało już nie być”.
„Zastąpiliśmy idealistyczną wizję komunizmu przez inną utopię, nie mniej niebezpieczną: chcieliśmy wyłącznie pokoju i w konsekwencji mieliśmy pewność, że cały świat chce wyłącznie pokoju, poza kilkoma prymitywnymi plemionami, które nasze sądy mogłyby ukarać” – stwierdza. „Skala i siła naszego światowego kulturowego imperium dała nam iluzję o tym, że politykę i wojnę można zastąpić moralnością i prawem” – ocenia.
„Oczywiście, prawo międzynarodowe oparte jest o uniwersalne (a nie tylko zachodnie!) prawa moralne. Próbowaliśmy jednak narzucić wysoki poziom moralny i prawny całemu światu, dzięki naszemu statusowi hegemona, a to należy już do przeszłości” – zaznacza.
„Jednocześnie z tym, jak siła naszego imperium się rozpada, rzeczywistość świata nas uderza: polityka to ani nie moralność, ani nie prawo, to przede wszystkim siła i ochrona. Moralność i prawo są cechami człowieczeństwa, źródłami nadziei, które musimy zawsze starać się włączać do polityki. Podstawą jest jednak siła. Nikt przed tym nie ucieknie. Dziś, ku naszemu wielkiemu oburzeniu, dwóch bandytów, przechwalających się i mitomanów, będzie przedstawiać pretensjonalne porozumienia, których żaden, oczywiście, nie będzie respektował. Siła dominuje i trzeba stawić temu czoła” – stwierdza prof. Chantal DELSOL.
Zdaniem filozof, polityka zakłada „rozróżnianie między wrogami zewnętrznymi, wobec których trzeba być w stanie sprzeciwić się siłą, i wewnętrznymi przeciwnikami, z którymi się rozmawia”. „Jesteśmy tak przekonani, że wrogowie zewnętrzni nie powinni już istnieć, że traktujemy jako wrogów niektórych naszych wewnętrznych przeciwników” – ocenia. „Inaczej mówiąc, nasza całkowita nieznajomość tego, co oznacza wróg, sprawia, że widzimy wroga tam, gdzie go nie ma. Co za nieporządek! Konieczne jest uznanie stałego istnienia wewnętrznych przeciwników, ale również zewnętrznych wrogów, ponieważ kultury na świecie są różne, a różnorodność wywołuje wrogość” – tłumaczy.
„Nasza niezdolność do zaakceptowania wojny (czyli wrogości, na którą należy odpowiedzieć możliwością użycia siły) jest powiązana z naszą niezdolnością do zaakceptowania polityki – którą zastępujemy moralnością, traktując naszych przeciwników jako wrogów, i prawem, coraz bardziej ograniczając przestrzeń decyzji, zarówno obywateli, jak i rządzących” – stwierdza.
„Litewscy filozofowie, którzy uważają się za kantystów, ponieważ dzieli ich od Kaliningradu tylko Mierzeja Kurońska, zorganizowali w Wilnie konferencje z okazji 300. rocznicy urodzin Immanuela Kanta. Jedna z konferencji nawiązywała ironicznie do słynnej maksymy, Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie, zapowiadając jako tytuł: Prawo moralne we mnie, drony nade mną. Narody Europy środkowej i wschodniej nigdy nie wątpiły, że kraje w prawdziwym świecie żyją częściej pod lotem dronów niż pod gwiaździstym niebem, ale kraje Europy zachodniej o tym całkowicie zapomniały. Przebudzenie jest brutalne – i zbawienne” – stwierdza prof. Chantal DELSOL.
Prof. Chantal DELSOL na łamach „Wszystko co Najważniejsze”
.Profesor filozofii politycznej na Uniwersytecie Marne-la-Vallée, Chantal DELSOL na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze o zmianach kulturowych zachodzących w Europie i całym zachodnim świecie, różnicach cywilizacyjnych pomiędzy Zachodem i Wschodem oraz o tym jak wielkim przełomem w historii było pojawienie się chrześcijaństwa.
Prof. Chantal DELSOL jest założycielką Instytutu Badań im. Hannah Arendt oraz szefową Ośrodka Studiów Europejskich na Uniwersytecie Marne-la-Vallée. Jej eseje są publikowanej we francuskiej gazecie „Le Figaro”. Określa się jako liberalna neokonserwatystka. Jej najnowsza książka to „Insurrection des particularités”.
Poniżej przedstawimy wszystkie tekst prof. Chantal DELSOL, które ukazały się na łamach „Wszystko Co Najważniejsze„:
Nowa moralność państwowa i religia obywatelska
.„Moralność chrześcijańska, w epoce cywilizacji chrześcijańskiej, inspirowała społeczeństwa, oczywiście najpierw dawała się poznać wiernym, ale później wszystkim, gdyż wpływała na zwyczaje i prawa. Wyśmiewaliśmy homoseksualistów, o ile ich nie karaliśmy, a niezamężne matki były marginalizowane. Każdy uczestniczył w porządku moralnym na swój sposób. W latach siedemdziesiątych przyjaciel chirurg chwalił się przede mną, że kobiecie cierpiącej na krwotok po nielegalnej aborcji przeprowadził zabieg oczyszczenia bez znieczulenia, „aby nauczyć ją życia”. Tak więc dla obrony moralności każdy był gotów udzielać lekcji. Czy nowa moralność pozostawia więcej miejsca wolności indywidualnej? W żadnym razie. Narzuca się z taką samą przemocą i szyderstwem jak moralność ją poprzedzająca. W zachodnim społeczeństwie ponowoczesnym odwodzenie kogoś od aborcji jest „przestępstwem utrudniania” karanym przez prawo. Nowa moralność stoi w radykalnej opozycji zarówno wobec dawnej moralności chrześcijańskiej, jak i wobec poprzedzającego ją efemerycznego nihilizmu. (…)”.
„Niewątpliwie ta neoewangeliczna moralność, którą możemy nazwać humanitaryzmem, spełnia kryteria pasożytnictwa podane przez Péguya. Ukazuje, do jakiego stopnia świat ponowoczesny żyje z dziedzictwa chrześcijańskiego, co jest zresztą całkiem naturalne, bo przecież na poczekaniu nie wymyśla się moralności. Tymczasem nie odczuwając już potrzeby przyznawania się do własnych fundamentów i zawsze ufając swoim podstawowym emocjom, duch ponowoczesny czerpie nie tylko z dziedzictwa poprzedzającej go epoki, ale także, i to w obfitości, z innych źródeł, a mianowicie z myśli azjatyckiej. Jak zawsze, gdy takiego zapożyczenia dokonuje się bez uzasadnienia i jedynie ze względu na strach przed pustką, można żywić obawę, czy elementy pozyskane przez pasożytnictwo wytrzymają próbę czasu. Chesterton powiedział, że zasady bezwiednie zapożyczone z chrześcijaństwa „bardzo szybko więdną w rękach współczesnych ludzi”, gdyż jest daleko od wazonu do źródła. Piękny obraz. Czym staną się zasady, które nie mogą się już stale odnawiać, bo ich źródło zo stało usunięte? Być może te zasady zachowane dzięki pasożytnictwu albo palimpsestowi, gdy zostaną oddzielone od uprawomocniających je fundamentów, staną się czymś w rodzaju zwyczajów, które praktykujemy, nie pamiętając już o tym, skąd się wzięły. Kultury bez prawd metafizycznych, jak kultura chińska czy hinduska, mają moralności opierające się na zwyczajach i w ten sposób trwają w czasie. Jednak te moralności są utrzymywane i ewentualnie zmieniane przez władzę. Właśnie ta rzeczywistość także nas w końcu czeka. Mamy, już teraz, moralność państwową, coś przypominającego „religię obywatelską” Rousseau i rewolucji” – pełen artykuł [LINK]
Europa polityczna musi przestać traktować narody jak zbieraninę idiotów
.„Na początku, gdy wychodziliśmy ze stuletniego okresu bratobójczych wojen i w coraz mniej przyjaznym klimacie światowym, który nastał wraz z upadkiem zachodniego imperium kulturowego, niewielu z nas wątpiło w zalety Europy zinstytucjonalizowanej. Antyeuropejczyków jest niewielu. Problemem jest to, co zrobiliśmy z instytucją jako taką. W wyborach 9 czerwca 2024 r. oceniliśmy nie ideały, ale ich realizacje”.
„Połączenie krajów tak różnych, a jednocześnie tak kulturowo bliskich nie mogłoby się dokonać inaczej, jak zgodnie z zasadą pomocniczości: pozwolić każdemu państwu utrzymać kontrolę nad jego specyficznymi problemami, delegując kompetencje w najistotniejszych dziedzinach. Nieszczęściem Europy jest to, że była budowana nie przez Niemców, ale Francuzów. A Francuzi zrobili z niej kopię Francji, zaprowadzając administrację scentralizowaną, w której wszystkie decyzje podejmowane są na górze i w której narody uważane są za niezdolne do skutecznego zarządzania najprostszymi sprawami. (To jednak niebywałe, że prezydent Macron w niedawnym orędziu był w stanie drżącym głosem stwierdzić, że gdyby państwa członkowskie miały autonomię w wyborze szczepionek [!], nieuchronnie wybrałyby te niebezpieczne [!]). Niemcy bez wątpienia zrobiłyby z Europy kopię Niemiec, w której każdy naród miałby prawo wyrazić swoje zdanie” – pełen artykuł [LINK]
Paryż jest teatrem, prawdziwe życie toczy się gdzie indziej
.„Niegdyś goliardzi, owi średniowieczni wędrowni bardowie, nazywali to miasto „Paris-Paradis” (Paryż-Raj), grając na zbieżności brzmieniowej słów. Przez wieki nie szczędzono pochwał dla Paryża, wielu ludzi, często przyjezdnych, zakochiwało się w nim. Tu znajdowało się epicentrum „Zachodu świętych cudów”, jak mawiał Rozanow. Tutaj osiedlali się wyganiani zewsząd artyści i pisarze. Hemingway opisywał miasto jako święto. Erich Maria Remarque pisał w Kochaj bliźniego: „Wystarczała [im] świadomość, że są w Paryżu. Żyli nadzieją następnego dnia i czuli się bezpieczni. W tym mieście, które przyjęło wszystkich emigrantów stulecia, panował duch tolerancji” (przeł. E. Wolf). Ernst Erich Noth stwierdził zaś: Paryż wart jest wygnania”.
„Niegdyś wart był mszy, jak wiadomo. Paryż był okiem cyklonu, węzłem wspólnego losu w kraju tak bardzo jakobińskim, w którym, jak orzekł Balzak, tożsamość miasta prowincjonalnego warunkuje liczba kilometrów dzielących je od Paryża. Wystarczyło zburzyć Bastylię, mało zaludnioną, ale zajmującą tak centralne miejsce, aby upadł cały kraj. Innymi słowy, to w Paryżu wszystko się dokonało i wszystko zostało oddane. Jego historia toczy się kataraktami. Licząc jedynie ostatnie 150 lat, miasto było oblegane przez Prusaków i zdobyte, a potem okupowane przez nazistów” – pełen artykuł [LINK]
Francuski danse macabre nad trumną Le Pena
.„To, co działo się na francuskich ulicach we wtorkowy wieczór, poraża, ale też sporo mówi o naszym kraju – setki Francuzów gromadzących się, aby wspólnie celebrować śmierć człowieka. Stare porzekadło „nie należy cieszyć się z czyjejś śmierci”, powtarzane nam przez wychowawców, nie jest bynajmniej napomnieniem o wyłącznie chrześcijańskim rodowodzie, lecz emanacją głębokiej mądrości i uniwersalnej duchowości. Prostą radą etyczną, by nie uchybiać cywilizacji humanistycznej”.
„Od zarania ludzkości śmierć szanowano niezależnie od jej przyczyn. Dlatego zupełnie naturalnie nasuwa się pytanie, jak nisko musieli upaść ci Francuzi, którzy wyczyniają tańce z szampanem w ręku nad niedomkniętym jeszcze wiekiem trumny. Zachowanie obsceniczne w ściśle etymologicznym znaczeniu” – pełen artykuł [LINK]
Odbudowa katedry Notre-Dame to kwestia dumy z bycia Francuzem
.„To wydarzenie ważne zarówno dla francuskiej tożsamości narodowej, jak i dla chrześcijan żyjących w naszym kraju. Gdy pięć lat temu strażacy z narażeniem zdrowia i życia robili co w ich mocy, żeby uratować obie wieże świątyni, widzieli przecież i słyszeli daleko w dole zgromadzone nad brzegiem Sekwany grupy katolików, protestantów i prawosławnych, śpiewających psalmy, aby dodać im odwagi. Widać to bardzo dobrze w filmie Notre-Dame płonie, który prawdziwie pokazuje tamten moment, tamto wzruszenie i tamtą waleczną odwagę”.
„Mimo to odbudowa katedry, choć część by tego chciała, nie stanie się okazją do refleksji nad relacjami między państwem a Kościołem we Francji. Francuzi są przekonani, że te stosunki państwo – Kościół dobrze reguluje istniejąca już zasada laickości, a jeśli istnieją problemy na linii państwo – grupy wyznaniowe, to związane są one z religią muzułmańską, a ta nie ma nic wspólnego z katedrą Notre-Dame” – pełen artykuł [LINK]
Eutanazja – żadnych ograniczeń
.„W ustawie o końcu życia najbardziej zdumiewa pośpiech, z jakim wprowadza się nowe rozwiązania, o czym mogliśmy się przekonać, śledząc liczne debaty na ten temat. Komisja Obywatelska, która rozpoczęła prace w zeszłym roku, początkowo wydawała się raczej umiarkowana i pokładała zaufanie w opiece paliatywnej. Doszła jednak do wniosku, że istnieje konieczność usankcjonowania pod pewnymi warunkami samobójstwa wspomaganego. Projekt ustawy o opiece nad chorymi i o końcu życia wprowadza wiele nowych możliwości, nie odwołując się wszakże do pojęć, które mogłoby budzić lęk. Jeśli chodzi natomiast o ostatnie debaty w Zgromadzeniu Parlamentarnym, to wynika z nich, że wszystko dosłownie jest możliwe, gdyż zaciera się granice bliskości kresu życia”.
„W krajach ościennych nowe ustawodawstwo w tej materii było początkowo rygorystyczne, dopiero później wyparowały z niego rozmaite ograniczenia. Ustawodawca francuski chce podejmować decyzje sam, gdyż to on, z braku religii dominującej, dekretuje, co jest moralne, a co nie jest. To on także ustala, że nowe rozwiązania nie będą wprowadzane w sposób ewolucyjny i stopniowy, ale już, tu i teraz, w pełnym wachlarzu możliwości. Żadnych ograniczeń. Każdy może wykonać zastrzyk śmierci. Znika klauzula sumienia. Przeciwnie, wprowadza się przestępstwo polegające na „uniemożliwieniu pomocy w zakończeniu życia”, które podobnie jak ma to miejsce w przypadku ustawy o przerywaniu ciąży, penalizuje nawet samą możliwość sprzeciwu” – pełen artykuł [LINK]
Elity wciąż wierzą, że wiedzą lepiej, co jest dobre dla ludzi
.„Francja jest krajem roku 1793, krajem robespierystowskim, który ma tylko jedną fobię – podważanie lub ograniczanie Oświecenia. To zostało ponownie wyartykułowane przez wybranych przedstawicieli lewicy w dzień wyborów: „Odepchnęliśmy wrogów Oświecenia!”. Francja wciąż odgrywa na nowo wielką scenę rewolucji 1793 roku. Kiedy studenci Sorbony buntują się przeciwko takiej czy innej reformie, zaczynają śpiewać: „ça ira… les aristocrates on les pendra” („wszystko będzie dobrze… arystokraci zostaną powieszeni”). Front Narodowy prowadzony przez Jeana-Marie Le Pena 40 lat temu otwarcie opowiadał się po stronie rewolucji konserwatywnych i faszyzmów XX wieku. Dziś klan Le Pen jest całkiem umiarkowany, wręcz nijaki. W związku z tym najmniejszy niuans jest wyolbrzymiany, aby alarmować o rasizmie – przez cały ostatni tydzień media mówiły tylko o tej kandydatce z Rassemblement National, która powiedziała, że „nie jest rasistką, ponieważ jej dentysta jest muzułmaninem”. To zdanie (głupie, trzeba przyznać) miało, według nich, stanowić dowód na reinkarnację Adolfa Hitlera…”.
„Co jest interesujące, to fakt, że wszystkie wady przypisywane skrajnej prawicy (antysemityzm, rasizm) są teraz powszechne na lewicy, gdzie są ludzie, którzy legitymizują ludobójstwo Hamasu. Jawni antysemici, obrońcy terroryzmu. Ale ponieważ chodzi o lewicę, to już nie są przestępstwa. Ostatecznie nie wiadomo już dokładnie, dlaczego Zjednoczenie Narodowe musi być nieustannie piętnowane, poza zaspokajaniem pewnej formy narodowej narracji w kraju, który nie potrafi rozwiązać swoich problemów ekonomicznych i społecznych, ale gdzie na okrągło odgrywane są wielkie sceny rewolucji francuskiej” – pełen artykuł [LINK]
Tylko lewica może jednocześnie popierać terrorystów i prawić morały
.„Innymi słowy, odrażające wyznaczniki skrajnej prawicy, które odpychały od niej wyborców (negacjonizm, rasizm, antysemityzm), przestały budzić wstręt, odkąd stały się częścią poglądów lewicy. Wynikać z tego może tylko jedno: piętnowanie owych odrażających wyznaczników było pretekstem, a nie rzeczywistym powodem. Dziś już nie „stawia się tamy” prawicy, ponieważ jest antysemicka (bo antysemicka jest teraz lewica), „stawia się tamę” prawicy, ponieważ jest prawicą. Król jest nagi”.
„Czasem dochodzi do zbiorowych zjawisk, które przekraczają ludzkie pojęcie, tak bardzo obciążone są nieświadomymi mitami i zamierzchłymi opowieściami – zapomnianymi, ale wciąż kształtującymi rzeczywistość. Z tym mamy do czynienia i w tym przypadku. Odziedziczyliśmy historię, w której komunizmowi wybacza się wszystko, a wszelkie skazy przypisuje się nazizmowi. Ten paradoks został zbadany przez takich autorów jak Furet czy Nolte. Komunizm był monstrualnym dzieckiem oświecenia czy też emancypacji, podczas gdy nazizm był monstrualnym dzieckiem przeciwników oświecenia czy też zakorzenienia. I to dlatego właśnie ten pierwszy mógł liczyć na wszelkie usprawiedliwienia, a drugi – na sprawiedliwą karę” – pełen artykuł [LINK]
Przerywanie ciąży wpisane do konstytucji, czyli triumf pozy moralnej
.„Reformy światopoglądowe nic nie kosztują, przyklaskują im mieszkańcy miast, ściągają one blask pozornej chwały na ich pomysłodawców, przekonanych, że ujarzmiają kolejne smoki reakcji. Słychać rozedrgane mowy o historycznym triumfie i mniejsza o to, że wśród nastolatków panoszy się analfabetyzm, a w szpitalach coraz bardziej brakuje łóżek. Ważne, że zmazaliśmy plamę na honorze społeczeństwa. Jakie to na wskroś francuskie…”.
„Można uznać, że ta decyzja w pełni wpisuje się w nieustanną wojnę, jaką nowoczesność wytoczyła dawnej moralności chrześcijańskiej. Na decyzję prezydenta wpłynęły pewne wydarzenia z ostatnich miesięcy, gdy w USA niektóre stany, korzystając z panującej tam decentralizacji ustawodawczej, zmieniły prawo aborcyjne. Ze zdumieniem, a w szeregach postępowców z przerażeniem uświadomiono sobie, że koło Historii nie zawsze toczy się w jedną stronę. Zdarza się bowiem, że narody chcą powrotu do przeszłości. A przecież prawo do przerywania ciąży jest uznawane za zasadniczą zdobycz postnowoczesności! Aby więc uniknąć zagrożenia podobnym rozwojem wypadków jak w USA, jedynym wyjściem jest wpisanie tego prawa do konstytucji. I nawet jeśli akurat Francji nic podobnego nie grozi – po pierwsze dlatego, że Francja jest krajem scentralizowanym i jej regiony nie mogą tworzyć odrębnego prawa, a po drugie dlatego, że przeciwnicy aborcji są, w przeciwieństwie do swoich amerykańskich odpowiedników, w mniejszości, i to jest naprawdę bardzo mały odsetek populacji” – pełen artykuł [LINK]
Czy Zachód ma wciąż ochotę zmieniać świat?
.„Całkiem niedawno Emmanuel Macron został ostro skrytykowany za to, że powiedział pewnemu bezrobotnemu, iż wystarczy „przejść na drugą stronę ulicy”, aby znaleźć pracę. Dzisiaj trudno byłoby coś zarzucić mu za taką reprymendę. Przez dziesięciolecia bezrobocie było zmorą i rakiem toczącym nasze społeczeństwa. Od jakiegoś czasu przestało być problemem, gdyż miejsc pracy jest dużo, ale brakuje chętnych. Wszyscy poszukują pracowników, całe branże cierpią na brak rąk do pracy, stawiając firmy przed perspektywą zamknięcia działalności”.
„Druga połowa XX wieku, w kontekście powojennym, była czasem gwałtownego wzrostu. Ludzie pracowali nierzadko na pograniczu fizycznego wyczerpania. Kraje bogaciły się, powiększał się dobrobyt ich obywateli. Pokolenia przełomu tysiącleci są całkiem inne. Pojęcie kariery dla ich reprezentantów nie ma większego znaczenia, a „stabilizacja”, o której mówili ich dziadkowie, wywołuje pusty śmiech. Ludzie ci często nie są gotowi podlegać jakiemuś szefowi i umieją, pracując od fuchy do fuchy, zadowolić się jakimś minimum egzystencjalnym, byle tylko zachować poczucie wolności. Po co zresztą pracować, skoro państwo opiekuńcze nie szczędzi grosza? Poza tym możliwość dorobienia sobie nie jest przejawem (albo już nie jest przejawem) braku trwałych miejsc pracy, ale właśnie woli uniknięcia stania się pracownikiem na etacie i przeznaczenia jak największej ilości czasu dla siebie. Na przełomie wieków bezrobocie było powodem do narzekania, a związki zawodowe domagały się upowszechnienia umów na czas nieokreślony, co miało dawać poczucie pewności zatrudnienia. Dziś ten dyskurs jest już passé” – pełen artykuł [LINK]
Kryzys migracyjny, czyli wnioski z upadku Cesarstwa Rzymskiego
.„Masowy napływ w ciągu zaledwie kilku dni wielu tysięcy Afrykańczyków do Lampedusy wywołał poruszenie w krajach Europy. Widzieliśmy, jak rządzący udają się na miejsce, słyszeliśmy zapewnienia o europejskiej solidarności z Włochami. Wszystkim tym działaniom towarzyszył przestrach na widok tych niezliczonych mas wieszczących nowe, nieprzewidywalne problemy”.
„Kraje Zachodu kierują się racjonalnością gospodarczą gwarantującą im przyrost bogactwa, posiadają religie funkcjonujące na zasadzie autonomii, a ich przywódcy działają w warunkach swobód i wolności demokratycznych. Tymczasem większość państw afrykańskich mierzy się z problemem ubóstwa ekonomicznego i despotyzmu. A ponieważ nie można ludziom zabronić przemieszczania się, nic nie powstrzymuje mieszkańców tych drugich krajów do osiedlania się w tych pierwszych i korzystania ze wszystkich dobrodziejstw, które u nich nie istnieją. Przez cały XX wiek setki tysięcy Europejczyków udawały się do Ameryki, uciekając przed tyranią i totalitaryzmami, które były wówczas pewnego rodzaju domeną Starego Kontynentu. Ludzie szukają szczęścia tam, gdzie ono się znajduje, nic bardziej naturalnego” – pełen artykuł [LINK]
Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha?
.„Na przełomie XX i XXI wieku rozpoczął się na świecie proces odrzucenia kultury zachodniej. To zjawisko odwrotne do tego, które nastąpiło po podboju przez Zachód w XVI stuleciu dużej części zamieszkanych ziem naszej planety, a mianowicie fascynacji jego kulturą i pragnieniem upodobnienia się do niego we wszystkim”.
„Przez wieki wszelkie idee modernizacyjne tych obcych kultur jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w części sprowadzały się do przyjęcia modelu zachodniego. Przykładów jest mnóstwo, równie wiele, jak kultur na świecie. Tymczasem z końcem XX wieku pojawił się nurt odrzucenia Zachodu i jego zasad, nieprzestający przybierać na sile. Przywołajmy choćby rosyjskiego socjologa i filozofa Aleksandra Zinowjewa i jego teorię okcydentyzmu, w myśl której prawa człowieka są przejawem zachodniej ideologii podboju. Przykład Putina uzmysławia nam, jak silny jest w Rosji nawrót nurtów słowianofilskich („prawosławie, autokracja, nacjonalizm”), które od czasów rewolucji bolszewickiej służą podsycaniu wojny z kulturą zachodnią. Podobne reakcje widzimy w Chinach – oficjalny państwowy tekst z 2013 roku, zwany Dokumentem nr 9, mówi o bezlitosnej wojnie kulturowej, którą należy wypowiedzieć indywidualistycznemu i dekadenckiemu Zachodowi. Nie zapominajmy również o krajach muzułmańskich, które co prawda nie są jednomyślne w ocenie kultury zachodniej, ale coraz bardziej idą w kierunku jej odrzucenia, by nie powiedzieć – nienawiści do niej” – pełen artykuł [LINK]
Illiberalizm buntem ludu przeciw narzuconemu procesowi uniformizacji
.„Drugie zwycięstwo Donalda Trumpa wpisuje się w historię, której jednocześnie stanowi przełom. To wydarzanie o tak dużej głębi, że nie da się już dłużej z pogardą powtarzać haseł o „frustracji i złości”. Nie mamy już do czynienia tylko z wulgarnym klownem szczerzącym się do tłumów. W tle dostrzec można pewną ideologię – i nawet jeśli nie sam Trump jest jej nosicielem, to wyraża ją swoją głupkowatością i pychą. To inni myślą za niego. I ten nurt zbiega się z tym, co widzimy także w Europie. Triumf Trumpa nie jest bowiem przejawem dopiero co wyłaniającego się na Zachodzie nurtu politycznego, ale jego krystalizacją. Nurtu, który można określić mianem postliberalnego”.
„Od drugiej połowy XX wieku duch Zachodu mobilizował swoje siły i przekonania w bardzo precyzyjnym kierunku: globalizacji i poszukiwania globalnej tożsamości, negacji odrębnych kultur i lokalnych tradycji – opartych na religii bądź nie, sakralizacji zdrowia i ekologii, szeroko zakrojonego libertarianizmu społecznego. Równocześnie dążył do elitystycznej centralizacji mającej na celu narzucenie owego programu kosztem zdrowego rozsądku, uznawanego za melodię zamierzchłej przeszłości” – pełen artykuł [LINK]
Bardziej niebezpieczna niż heroizm jest nijakość
.„Gdyby nie wiek oświecenia, nigdy nie zajmowałabym się filozofią. Kościół nie wprowadziłby postępu tak szybko, jak zrobiło to Oświecenie, choć Kościół zasiał pewne ziarno i do tej pory czekamy, aż wzejdzie. Do tego ziarna należy idea prawdy, która jest typowo europejska. We Francji bardzo dobra specjalistka od myśli chińskiej napisała swego czasu, że w Chinach nie ma filozofii, jest myśl. Wynika to z faktu, że w Chinach nie istnieje idea prawdy. Istnieją mity, są one jednak czymś innym niż idea prawdy. Prawda jest czymś uniwersalnym, jej największą wartością, najważniejszą właściwością jest to, że jest uniwersalna: taka sama w Krakowie i w Paryżu. Moment historii, w którym się znajdujemy, to czasy odrzucania idei prawdy. Mimo wszystko nie potrafimy się jej pozbyć”.
„Ludziom współczesnym nie udaje się do końca uwierzyć w to, iż Chińczycy nie wierzą w prawa człowieka, tak jak my wierzymy. Jest to kwestia spójności myśli. Jeśli odrzucamy ideę prawdy, to musimy ponieść konsekwencje, które z tego wynikają. Działamy obecnie na dwóch kompletnie różnych bazach, choć poszczególne mity rozgrywają się w wielu podobnych punktach, takich jak wyobrażenie słońca, czyli są to cechy, które są typowe dla mitów. Współcześni ludzie zadają sobie wszędzie podobne pytania. Nasze zasady podstawowe, zamiast jednak być oparte na prawdach i zasadach uniwersalnych, opierają się na dogmatach. Dogmat o równości wynikał u św. Pawła z tego, że wszyscy są równi w oczach Boga. To było prawdziwe dla wszystkich ludzi. Teraz idea równości, gdy spoglądamy chociażby na Francję, opiera się nie na słowach św. Pawła, lecz na mitach bardzo płodnych, zupełnie innych, jak choćby ten o ścięciu Ludwika XIV” – pełen artykuł [LINK]
Wolność chrześcijańska w świecie, w którym wszystko wolno
.„Wolność jest pustym słowem we współczesnym społeczeństwie, w którym jednostka funkcjonuje w ramach wielu społeczności, poza którymi pozbawiona jest własnej inicjatywy. Słowo „wolność” nie istnieje w językach pozaeuropejskich lub też oznacza wolność zbiorową wobec innych podmiotów. Chiny są wolne, ponieważ nie są ciemiężone przez sąsiednie narody, ale Chińczycy jako jednostki nie są wolni. Podobnie jest w języku arabskim. Wolność zaczyna się od pojawienia się koncepcji osoby, która jest właściwa dla kultury judeochrześcijańskiej”.
„Michel Henry mówi o przewrocie, który dokonał się za sprawą chrześcijaństwa, jako o „dekompozycji ludzkiego świata”. Wszystko jest obalone, obalona została też hierarchia władzy w nowym tysiącleciu („Nie ma niewolnika ani człowieka wolnego”) i pojawił się nowy człowiek. Nie chodzi tutaj o rewolucję, która miałaby polegać na odwróceniu porządku politycznego i społecznego, tak jak rewolucja Lenina, w ramach której nowy człowiek był zaledwie wyblakłą karykaturą wolności, lecz o dzieło trwałe, o przemianę moralności i wezwanie do nawrócenia serca” – pełen artykuł [LINK]
Charles de Gaulle. Katolik w starym stylu
.„De Gaulle był praktykującym katolikiem, ale katolikiem w starym stylu. Był przywiązany do obrzędowości i z dużą nieufnością spoglądał na wszelkie przejawy nowoczesności. To był katolicyzm w duchu Charles’a Maurrasa, a więc bardzo socjologiczny, formalny, w którym wiara, jeśli istniała, liczyła się mniej niż tradycje. Katolicyzm na sztandarach, podnoszący się ze zgliszcz XIX wieku i ustawy o rozdziale Kościoła od państwa z 1905 roku. Nawiasem mówiąc, taki katolicyzm, który przyczynił się do swego własnego upadku na zachodzie Europy”.
„De Gaulle całe życie pozostał wierny takiemu postrzeganiu swojej religijności. Znał dobrze pisma najważniejszych przedstawicieli tego nurtu: Jacques’a Maritaina, Emmanuela Mouniera, François Mauriaca, Ernesta Psichariego. Jak wiemy, po II wojnie światowej nurt ten został niemal zmieciony z powierzchni ziemi. Niektórzy katolicy (jak na przykład Mounier) próbowali jeszcze dorównać kroku nowoczesności, flirtując z marksizmem. Dziś wiemy, że nie był to dobry wybór. De Gaulle mocno przeżywał zachodzące zmiany. Przeczuwając to, co miało nadejść, w jaki wir miało zostać wciągnięte wszystko to, co było mu drogie, jak wielu innych popadło w nostalgię” – pełen artykuł [LINK]
Polak, który otworzył nam oczy
.„Mojemu krajowi – Francji – zrozumienie komunizmu zajęło bardzo dużo czasu. Więcej niż innym krajom Zachodu, z wyjątkiem może Włoch. W latach 70. XX wieku francuska inteligencja była wciąż mocno marksistowska lub marksizująca, a Partia Komunistyczna (PC) miała bardzo silną pozycję. Często można było spotkać się z opinią, że Archipelag GUŁag napisała tak naprawdę CIA…”.
„Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w historii. Nawet chrześcijanie – kto wie, czy nie najbardziej oni właśnie – bronili marksizmu, uważając, że totalitaryzm to wynalazek »zapiekłych antykomunistów«. Mieliśmy także wielu znanych dziennikarzy, którzy w największych dziennikach brali w obronę Pol Pota…Wybór Polaka na papieża był jak grom z jasnego nieba. Sądzę, że to Jan Paweł II w dużej mierze otworzył moim rodakom oczy na rzeczywistość komunizmu” – pełen artykuł [LINK]
Nasza kultura nic nie znaczy bez dorobku Greków i Rzymian
.„W społeczeństwach zachodnich nasilają się nurty ideologiczne, których dążeniem jest radykalne odejście od kultury chrześcijańskiej. W zamian oferuje się nam świat pozbawiony wiedzy o przeszłości, jakąś tabula rasa, co niestety przejawia się w nienawiści do naszych korzeni i pragnieniu zerwania z dotychczasowym paradygmatem i modelem cywilizacyjnym, zarówno ontologicznym, jak i moralnym. To kolejny przejaw współczesnych utopii, będący zresztą dziedzictwem komunizmu. Idea wymazywania przeszłości istniała już bowiem u piewców tej zbrodniczej ideologii”.
„Europa niezakorzeniona w antyku jawić się musi jako Europa bez treści, pusta, trudno nam sobie nawet taką Europę wyobrazić. To przecież nie tylko kwestia historii, ale także ogromnego dorobku cywilizacyjnego i ideowego. Kultura europejska (czy szerzej: zachodnia) nic nie znaczy bez dorobku starożytnych Greków i Rzymian. Chrześcijaństwo wzrastało na dziedzictwie kulturowym Rzymu, przejmując z niego niesamowicie dużo elementów. Z klasycznej greckiej filozofii, ale i po trosze z judaizmu zapożyczyło choćby ideę prawdy czy koncepcję osoby ludzkiej. Można powiedzieć, że idee wielu myślicieli greckich, od Ajschylosa po przede wszystkim Platona, były w jakimś sensie prefiguracją późniejszych humanistycznych doktryn religijnych, w tym chrześcijaństwa” – pełen artykuł [LINK]
Polska w obliczu szantażu
.„Szantaż emocjonalny wyraża się przez groźby: „Bądź posłuszny mojemu żądaniu, bo jeśli nie, doznasz przykrości natury uczuciowej”. Żeby groźba odniosła skutek, szantażysta musi znać słabości ofiary. Najłatwiej manipuluje się ludźmi wrażliwymi, zlęknionymi, czułymi. Drugim niezbędnym warunkiem powodzenia manipulacji jest asymetria argumentów. W stosunkach międzynarodowych nie ma równowagi, dlatego państwa słabsze szukają sposobów, aby poprawić swoją pozycję wobec państw silniejszych. A co jest piętą achillesową najpotężniejszego adwersarza? Co jest piętą achillesową Zachodu? Moralność”.
„Państwa Zachodu są słabe, ponieważ mają opory moralne. W pojedynku między dżentelmenem i brutalem zawsze wygrywa brutal. Nie oznacza to oczywiście, że należy wyzbyć się moralności, ale musimy przyznać, że w obecnej dobie moralność praw człowieka stała się dogmatyzmem, który przesłania wszystkie inne wartości. W naszych społeczeństwach moralność ta zaczęła stopniowo wypierać osłabiającą się religijność, przyjmując formę integryzmu, który czasem wręcz zastępuje politykę. Spadliśmy w tak głęboką przepaść poczucia winy za nasze przeszłe błędy, że łatwo nam przychodzi zapominać o elementarnych wymogach polityki. Doszliśmy do sytuacji, w której rządzenie państwem nie polega już na pracy na rzecz obecnych i przyszłych pokoleń, lecz sprowadza się wyłącznie do kajania się za błędy przodków” – pełen artykuł [LINK]
Wojna jako szantażowanie cnotą
.„Można zauważyć, że wojny prowadzone obecnie przez Zachód są wojnami cnoty lub szantażami cnotą. Z definicji wojna polega na przemocy, którą jeden ludzki podmiot stosuje wobec drugiego, aby się bronić bądź przejąć jego terytorium lub zasoby. Dzisiaj Zachód toczy wojny, chcąc wymusić cnotliwość (w jego rozumieniu). To właśnie ów osobliwy charakter nowych wojen i skądinąd subiektywny po części charakter cnoty sprowokuje niektóre kultury zewnętrzne do buntu przeciwko Zachodowi”.
„Bertrand Badie świetnie pokazał, w jaki sposób prowadzimy „dyplomację karania”, decydując o moralności na skalę międzynarodową, nakładając sankcje lub wystawiając złe oceny, wykluczając, publikując czarne listy. Innymi słowy, dyplomacja nie polega już dla nas na zarządzaniu interesami naszego podmiotu (Francji, Europy) i umiejętnym poruszaniu się między mocarstwami, z których każde słusznie chce bronić swych interesów i z którymi oczywiście wolimy nie prowadzić wojny. Nie, sprawowanie rządów, w przypadku państw zachodnich, oznacza odtąd pełnienie roli cenzora moralności narodów oraz nagradzanie lub karanie ich podług takich kryteriów, jak przestrzeganie praw człowieka, ochrona mniejszości, reformy społeczne etc. W trakcie tego kontrolowania cnotliwości nie da się całkowicie zapomnieć o naszych interesach. Dlatego też ci, nad którymi sprawuje się nadzór, oskarżają nas o ukrywanie naszych interesów pod płaszczykiem cnoty i o to, że w tej sprawie można jedynie podziwiać naszą hipokryzję. Nie jest to do końca prawdą: u części naszych rządzących, naszych mediów i elit istnieje przekonanie o prowadzeniu swego rodzaju świętej wojny o wszelkie sprawy natury humanitarnej, przekonanie niemające nic wspólnego z dostępem do szybów naftowych” – pełen artykuł [LINK]
Putin uczniem Orwella
.„Politolodzy bardziej niż kiedykolwiek debatują dzisiaj nad tym, jakim mianem określić ustrój zaprowadzony w Rosji przez Putina. Czy jest to „demokracja illiberalna”, jak mieliśmy w zwyczaju nazywać ten system, odkąd pozbyliśmy się wszelkich złudzeń co do cudownej przemiany Rosji w demokrację liberalną po upadku Muru Berlińskiego? Czy jest to zwykła dyktatura, autokracja, które historia zna aż nadto? Czy może jest to po prostu nowy totalitaryzm w duchu swoich dwudziestowiecznych poprzedników?”.
„Szukając odpowiedzi na te pytania, posłużmy się jak zawsze cennymi kategoriami zaproponowanymi przez Hannę Arendt. Z dużą nieufnością podchodzę do zbyt częstego posługiwania się słowem „totalitaryzm”. Słyszymy je niemal zawsze, gdy ktoś próbuje narzucić nadmierne ograniczenie wolności jednostki. Musimy pamiętać, że totalitaryzm jest pojęciem precyzyjnym, po które powinniśmy sięgać z dużą rozwagą. Nie wykluczam, że w kontekście transformacji ludzkich przekonań i sądów, których tłem jest koniec uniwersalizmu i triumf partykularyzmów, trwa być może proces nabywania przez nie nowych znaczeń” – pełen artykuł [LINK]
Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?
.„Działania podejmowana w celu zalegalizowania eutanazji i samobójstwa rozszerzonego są następstwem zmiany kulturowej dokonującej się na naszych oczach od ponad półwiecza i odpowiadającej za stopniowe wymazywanie żydowskiej i chrześcijańskiej moralności”.
„Jak wiemy, starożytni Grecy i Rzymianie usprawiedliwiali samobójstwo, a wręcz je gloryfikowali, w tym także to wspomagane. Nieprzydatny starzec mógł zejść ze sceny, zanim stał się zbytnim obciążeniem, a pokonany wojownik prosił, aby go dobić, gdyż życie ze splamionym honorem nie przedstawiało dlań już żadnej wartości. Dopiero judaizm – „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,5) – a za nim chrześcijaństwo przyniosły radykalną zmianę. W cywilizacji Zachodu człowiek otrzymuje namaszczenie od swojego Stwórcy, stąd jego śmierć do niego nie należy” – pełen artykuł [LINK]
Rewolucja konserwatywna przechodzi przez Europę
.„Od dwudziestu lat postawa Zachodu jest postawą pogardy i obrzydzenia. Wystarczy zobaczyć ostatnie wielce znaczące reakcje na kryzys uchodźczy. Zachód prawi morały krajom Europy Środkowej, poucza je, jak powinny się zachowywać, daje za przykład Niemcy, które szeroko otwierają swoje podwoje dla imigrantów. Ale społeczeństwa Europy Środkowej widzą to inaczej: wielokulturowość nie jest dla nich żadną zasadą moralną, wręcz odwrotnie, jest synonimem szkodliwego wyzbycia się własnej tożsamości”.
„Gdy obie Europy mówią o wartościach, do których są przywiązane, to nie chodzi o te same wartości. Europa Zachodnia ma na myśli wielokulturowość, uniwersalizm, globalizm i społeczeństwo rynkowe. Europa Środkowa ma na myśli tożsamość kulturową, duchowość, „solidarność zachwianych” (Patočka). Przepaść jest duża” – pełen artykuł [LINK]
oprac. JD