30. najczęściej czytanych i przekazywanych dalej tekstów z Wszystko co Najważniejsze

Przedstawiamy Państwu zestawienie 30 najpopularniejszych tekstów portalu „Wszystko co Najważniejsze” w listopadzie 2023 r.
1. Prof. Michał KLEIBER – Mężowie stanu pilnie poszukiwani
.Na temat tego, iż mężowie stanu są potrzebni we współczesnej polityce pisze prof. Michał KLEIBER w tekście „Mężowie stanu pilnie poszukiwani„.
„Mąż stanu to ktoś, kto kieruje się przekonującą wizją przyszłości państwa, uwzględniającą wszelkie możliwe do przewidzenia wydarzenia w kontekście międzynarodowym. To polityk, który nie kieruje się wynikami różnego rodzaju sondaży, wiedząc, że mówią one jedynie o popularności danej osoby, a nie o uznaniu dla jej dokonań. Innymi słowy, mąż stanu to ktoś postrzegany jako lider swej społeczności, gotowy podejmować niepopularne decyzje bez oglądania się na sondaże opinii publicznej. To polityk, który patrzy w przyszłość dalszą niż termin następnych wyborów. Znani są z historii mężowie stanu, którzy stracili w pewnym momencie wyborcze poparcie, ale o ich wiodącej roli nie zapomniała historia”.
„Przyznajmy, że określenie „mąż stanu” brzmi w dzisiejszych czasach nieco archaicznie, ale to bynajmniej nie oznacza, że osobowości zasługujące na najwyższy publiczny szacunek ze względu na swoje dokonania nie są kluczowe dla jakości uprawianej polityki. Zdobycie tak wysoko szanowanego publicznego statusu jest możliwe w każdych warunkach, choć bez wątpienia najłatwiej zdobyć go w okresach kryzysu, kiedy wykazanie się skutecznością w działaniu jest bardzo czytelne. Z tego powodu na miano to z dzisiejszej perspektywy zapewne zasługują np. Winston Churchill bądź Ronald Reagan”.
2. Prof. François KERSAUDY – Zła opinia o Polsce i Polakach na Zachodzie to następstwo oddziaływania komunizmu
.Na temat tego jak powinna być uczono historia II wojny światowej pisze prof. François KERSAUDY w tekście „Zła opinia o Polsce i Polakach na Zachodzie to następstwo oddziaływania komunizmu„.
„Jeśli chcemy uczyć dobrze historii II wojny światowej, musimy tworzyć warstwy. Nie możemy zaczynać od ludzi takich jak Felix Kersten, którzy są jednocześnie ofiarami i aktorami wydarzeń. Pierwszą warstwą jest ogólny kontekst. Musimy wyjść od I wojny światowej i wielkiego kryzysu z 1929 roku, który wywołał bezrobocie milionów ludzi i przywiódł do władzy ludzi pokroju Hitlera. Pierwsza wojna stworzyła Mussoliniego i Lenina, kryzys zaś stworzył Hitlera. Następnie musimy zobaczyć, jak splatała się ich polityka”.
„Demokracje były na ogół zadowolone ze stanu posiadania, zwłaszcza z kolonii, które chciały zachować. Dyktatorzy chcieli ekspansji – Mussolini w Afryce, Hitler w Europie Środkowej i na Wschodzie. Ich pragnieniem było zaburzenie porządku świata. Hitler na przykład chciał rozpocząć wojnę dopiero między 1943 a 1945 rokiem i był mocno przeświadczony o tym, że nie będzie żadnej reakcji na Anschluss, inwazję na Czechosłowację czy wręcz napaść na Polskę. Mówił, że ma przed sobą same „zera”: Francuzów, Chamberlaina, że nigdy nie odważą się wystąpić zbrojnie przeciwko niemu, co było prawdą”.
„Hitler nie docenił jednak wagi opinii publicznej. W pewnym momencie w Anglii, a potem także we Francji, opinia publiczna, parlament, prasa przestały tolerować te powtarzające się kapitulacje. To wejście Niemców do Pragi otworzyło ludziom oczy. Odtąd Hitler nie do końca rozumiał, że gdy tylko wojna została wypowiedziana, pojawili się ludzie – Churchill, de Gaulle – o zupełnie innych charakterach. Jeśli więc chcemy rozmawiać z młodymi ludźmi o II wojnie światowej, to musimy najpierw porozmawiać z nimi o wszystkich danych politycznych i gospodarczych, które doprowadziły do roku 1939. Drugą warstwą są wielcy przywódcy: Roosevelt, Churchill, de Gaulle, Hitler, Stalin, Tōjō. Trzecią – ich generałowie: Montgomery, Leclerc, Żukow, MacArthur, von Manstein, Mountbatten, Koniew i inni znakomici oficerowie, którzy zastąpili złych oficerów z czasów pokoju i którzy zdecydowali o losach wojny na frontach. Na przykład Sowieci mieli na początku wojny wielu złych generałów; Stalin ich zwolnił i zastąpił dobrymi…”.
3. Prof. Andrzej NOWAK – Niepodległość 2023
.Zestawienie najpopularniejszych wpisów na portalu „Wszystko co Najważniejsze” otwiera esej „Niepodległość 2023” autorstwa prof. Andrzeja NOWAKA, w którym przedstawia te momenty w dziejach Polski, kiedy niepodległość i suwerenność zostały zatracone.
„Korona królewska była w Europie wieków średnich znakiem pełnej suwerenności. Zbliża się tysiąclecie tak rozumianej niepodległości Polski. W roku 1025 jako pierwszy król Polski został koronowany Bolesław Chrobry. Po nim – przez osiem wieków – miała Polska jeszcze 28 koronowanych królów. Niepodległość straciła w ciągu wieku XVIII. Kiedy zreformowała swój ustrój, przyjęła pierwszą w Europie konstytucję – 3 maja 1791 roku – i starała się zmodernizować swój system państwowy, zaniepokojone tym sąsiednie, agresywne imperia, najechały zbrojnie i zlikwidowały to państwo. W nocy z 3 na 4 października 1794 roku żołnierze pruscy włamali się do skarbca Królestwa Polskiego na zajętym przez nich zamku w Krakowie i zabrali stamtąd klejnoty koronne używane przez polskich władców. Zabrali je do Berlina. Wycenione na ponad pół miliona talarów polskie regalia (m.in. sześć koron, cztery berła królewskie i dwa miecze koronacyjne) zostały w 1811 roku na rozkaz króla Prus przetopione. Z uzyskanych w ten sposób 25 funtów złota i srebra wybite zostały pruskie monety. Tak zlikwidowane zostały symbole suwerenności Królestwa Polskiego. I tak też praktycznie zrealizowane zostało postanowienie ostatecznej konwencji o rozbiorach, zawartej przez trzy imperia, Rosję, Prusy i Austrię, w styczniu 1797 roku, zgodnie z którą należało „zlikwidować wszystko, co mogłoby przywołać pamięć istnienia Królestwa Polskiego”.
„Ponad 120 lat zajęła walka i praca pięciu pokoleń, by Polska mogła wrócić na mapę Europy. Odzyskana w roku 1918 i utrwalona w formie republiki niepodległość trwała krótko: tylko 21 lat. Pakt dwóch najbardziej zbrodniczych w historii i najsilniejszych militarnie imperiów, III Rzeszy Hitlera oraz Związku Sowieckiego Stalina, ponownie wymazał Polskę z mapy. Po II wojnie światowej, obcięta na wschodzie i przesunięta na zachód, Polska wróciła na mapę. Ale nie była niepodległa, zależała całkowicie od Stalina i jego następców. Była częścią uznanej przez mocarstwa zachodnie w Jałcie w roku 1945 strefy wyłącznej dominacji Moskwy. Nie wszyscy Polacy ten werdykt zaakceptowali. Kolejne zrywy niepodległościowe, m.in. w latach 1956, 1968, 1970, 1976, wreszcie w masowym, dziesięciomilionowym ruchu „Solidarności”, tworzyły to, co amerykański prezydent Ronald Reagan w przemówieniu w parlamencie brytyjskim w roku 1982 nazwał wzorem „wspaniałej niezgody na zniewolenie”. Kryzys imperialnego systemu sowieckiego, do którego owa niezgoda się przyczyniła, pozwolił w końcu Polsce ponownie odzyskać niepodległość. Cieszymy się nią znów, podobnie jak inne kraje naszego regionu, nazywanego Europą Środkowo-Wschodnią albo Europą Wschodnią, od ponad 33 lat”.
4. Pierre BROCHAND – Boli mnie moja Francja
.Na temat tego, iż państwu francuskiemu została wypowiedziana rewolta przez obcych kulturowo imigrantów, pisze Pierre BROCHAND w tekście „Boli mnie moja Francja„.
„Zdarzenia z 2005 roku nauczyły nas, że wystarczy iskra. Wiele z cech z zamieszek sprzed 18 lat widzieliśmy także w tym roku. Zaczęło się podobnie – od rzekomego nadużycia władzy przez policję. Mieliśmy podobną eksplozję różnego rodzaju przemocy. Przyświecały jej trzy cele: cel metapolityczny (sprzeciw wobec wszystkiego, co reprezentuje Francja jako państwo), utylitarność (grabieże na wielką skalę) oraz przemoc dla samej przemocy (nihilistyczny wandalizm). Uczestniczyły w nich te same osoby lub prawie te same, czyli młodzi mężczyźni z przedmieść, w których narzucają prawo silniejszego. Można dostrzec pozorne podobieństwa do urasowionych zamieszek w amerykańskich „gettach”. Na wzór wszystkich zamieszek miejskich na świecie ważnym aspektem jest upodobanie do działań po zmroku. I oczywiście zamieszki dotyczą wyłącznie miast. Obserwowaliśmy również wstrzemięźliwość – po obu stronach – w użyciu broni śmiercionośnej, czym zamieszki francuskie różniły się od amerykańskich, oraz tę samą bezradność sił porządkowych w przywróceniu porządku, mimo zmobilizowania maksymalnej liczby funkcjonariuszy. Chcemy wierzyć, że tegoroczny wybuch przemocy miał ten sam spontaniczny charakter jak w 2005 roku, że inni się do niego przyłączali na zasadzie puzzli, bez koordynacji na poziomie całego kraju, bez aktywistów działających w tle. Nie wiemy jednak, czy za tymi wandalami nie kryje się jakiś komitet centralny, jakaś islamska szura albo syndykat dilerów narkotykowych… Nie widzimy, żeby pojawił się jakiś ruch o rozgłosie i trwałości Black Lives Matter – bo początkowa próba zdyskontowania zamieszek przez klan Traoré była parodią”.
„Ale oprócz tych podobieństw do zdarzeń z przeszłości widać jak na dłoni różnice, które wszystkie zmierzają w jedną stronę: spektakularnej eskalacji, zarówno pod względem ilości, jak i jakości. Oficjalne statystyki dają do myślenia (rolą historyków jest ich weryfikacja): francuskie miasta nie doświadczyły niczego podobnego od czasów rewolucji 1789 roku lub co najmniej od okresu kilku tygodni, które nastąpiły po wyzwoleniu w 1944 roku. W szczególności może nas tylko przerażać niesłychane nasilenie się wymiaru przestępczego zamieszek, czegoś na kształt paroksyzmowego wytrysku statystycznie wysokiej przestępczości endemicznej w diasporach. Niestety nie znamy pełnej liczby uczestników tych zdarzeń, ale możemy domniemywać, że było ich od 100 do 200 tysięcy. To pobieżny i optymistyczny szacunek, ale pozwalający na podważenie stereotypu o „niewielkiej mniejszości”, który ma służyć nam za pociechę”.
5. Prof. Jacek HOŁÓWKA – Polska, czyli unikalność kwalifikowana
.Prof. Jacek Hołówka w tekście „Polska, czyli unikalność kwalifikowana” pisze, że Rzeczpospolita Obojga Narodów nigdy nie była mocarstwem – tak jak żadna inna forma polskiej państwowości. Jego zdaniem Polacy powinni stronić od tego wszystkiego, co określa mianem „złudzeń potęgi”.
„Polska nie była nigdy mocarstwem i lepiej, żeby podobnych ambicji nie kultywowała. Mamy interesującą historię, ale nie powinniśmy budować przyszłości na złudzeniach potęgi. Z wielkością Polski kojarzy nam się najczęściej zwycięstwo pod Wiedniem (w 1683 r.), które na nowo określiło układ sił w Europie. Wtedy opóźniliśmy podbój islamski lub co najmniej opóźniliśmy wprowadzenie kultury multi-kulti na obszarze całego kontynentu. Europa pozostała terenem zdominowanym przez racjonalizm, kiełkujące idee oświecenia, wiarę w rzemiosło i wymianę handlową, wysoką sztukę i kult wykształcenia opartego na nauce. Polski udział w utrzymaniu tych tendencji był całkiem znaczny, choć sto lat po zwycięstwie pod Wiedniem byliśmy już tylko upadającym królestwem bez wojska, z ambicjami republikańskimi, ale bez szerokich wolności politycznych, bez przemysłu, handlu i zdolności inwestycyjnych. Kraj został podzielony na trzy części pod obcym panowaniem. Ta lekcja nauczyła nas pokory i rozwagi, wytrwałości i chęci unikania naiwnych błędów w polityce. Opamiętanie przyszło jednak za późno, dopiero gdy popadliśmy w niewolę – ciężką i upokarzającą – ale wzmacniającą w nas świadomość odrębności językowej, kulturowej i politycznej”.
„Później odegraliśmy w historii znacznie lepszą rolę. Odzyskaliśmy niepodległość nie tylko dzięki własnemu uporowi i odwadze, ale także dzięki wyróżnionemu położeniu w Europie. Później często mówiono, że zostaliśmy osadzeni w pokoju przechodnim. Status ten okazał się korzystny nie tylko dla nas, ale i dla Europy. Po I wojnie światowej każde zagrożenie Polski stało się zagrożeniem dla stabilności politycznej na całym kontynencie. Tu, gdzie jesteśmy, oddzielamy od siebie prawosławie i protestantyzm, umacniamy kulturę łacińską na jej północnej flance, nie mamy żadnych widoków ani pokus, by zwiększać własną potęgę przez nowe zdobycze terytorialne. Trochę przez przypadek, a trochę na skutek tego właśnie specjalnego położenia kilkakrotnie odegraliśmy poważną rolę w historii”.
6. Eryk MISTEWICZ – Pudełko ptasiego mleczka
.Na temat polskich doświadczeń historycznych w okresie ostatnich osiemdziesięciu lat, które miały kluczowy wpływ na ukształtowanie się współczesnej polskiej tożsamości narodowej, pisze Eryk MISTEWICZ w tekście „Pudełko ptasiego mleczka„. Autor zwraca również uwagę na odmienną postawę Polaków znajdujących się pod niemiecką okupacją od Francuzów, których w okresie II wojny światowej po klęsce w bitwie o Francję charakteryzowała postawa kolaboracyjna i konformistyczna wobec III Rzeszy Niemieckiej.
„Gdy przyjedziecie do Warszawy, porozmawiacie z ludźmi, zobaczycie, jak do tego podchodzą. Usłyszycie, że właściwie w każdej rodzinie są puste miejsca przy rodzinnych świętach, że właściwie każda rodzina straciła kogoś z rąk jednych albo drugich najeźdźców, zbrodniarzy, przed którymi ostrzegaliśmy świat. Opowiem wam kiedyś o Karskim, Pileckim, o reakcjach Zachodu, Amerykanów, Brytyjczyków. O tym, jak Zachód w końcówce II wojny światowej sprzedał Polaków, tak jak teraz chce zakończyć wojnę na Ukrainie, tymi samymi metodami. Dlatego tak trzymamy kciuki za Ukraińców i im pomagamy. Walczą też za nas. Gdyby nie walczyli, mielibyśmy wojska Putina na polskiej granicy, a za rok, dwa, trzy na linii Wisły”.
„Historia nas, Polaków, bardzo dużo uczy. Francja miała różne historie tej wojny, mieliście kolejarzy wywożących waszych braci do niemieckich obozów koncentracyjnych. Mieliście kolaboracyjny rząd. W Polsce takiego rządu nie było. Był ruch oporu. Były wyroki śmierci na konfidentów. Była podziemna armia. Nie było kolaboracji. Była pomoc dla Żydów. Niemcy ustanowili karę śmierci dla Polaków pomagających Żydom. Nie wiem, czy jeszcze w jakimś kraju musieli coś takiego wprowadzać. A mimo to pomagaliśmy. Gdy przyjedziecie, pojedziemy do muzeum Ulmów. Pójdziemy do Muzeum Powstania Warszawskiego, może wystarczy nam czasu, to podejdziemy później do muzeum Polin, które dopełnia obraz tego, co się działo. A na końcu tej strasznej wojny wy, Francuzi, w ciągu ośmiu kluczowych miesięcy za sprawą działań de Gaulle’a dostaliście wszystko: miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, własną francuską strefę okupacyjną w Niemczech, no i przede wszystkim szacunek świata, bo wszyscy zapomnieli już kolaborację Vichy, bo mieliście elity, bo potrafiliście. U nas elity zostały wybite w Katyniu, w lasach piaśnickich, w wyniku pułapki zastawionej na wszystkich profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i w wielu innych miejscach. Walczyliśmy na wszystkich frontach i tysiące naszych chłopaków zginęło – i wiecie co, po prostu przegraliśmy, zostaliśmy oddani do rosyjskiej strefy, podobnie jak inne kraje regionu. RWPG, Układ Warszawski, kontrybucje dla Rosji, czterdzieści lat zatrzymania rozwoju gospodarczego, masło na kartki, brakowało wszystkiego, pomagaliście nam, pamiętamy, dziękujemy”.
„To pudełko ptasiego mleczka z Zamkiem Królewskim pokazuje jakąś niesamowitą siłę Polaków. Wiecie, jak wygląda taka wańka-wstańka? My tak od kilkuset lat, co któreś pokolenie. Jedno pokolenie spokoju, czasami dwa, i znów przychodzą – albo ze wschodu, albo z zachodu. Zamek Królewski w Warszawie został odbudowany z ruin. Wciąż nie ma w nim wielu obrazów, dzieł sztuki. Zrabowane polskie dzieła sztuki są dziś w Niemczech, część w Rosji, w prywatnych kolekcjach, ale też w państwowych muzeach. Niemcy nie kwapią się z oddaniem ich Polsce. Nie wiedzieliście?” – pisze Eryk MISTEWICZ.
7. Prof. Stéphane COURTOIS – Rosyjska twarz komunizmu. Przemoc, terror i niewola
.Na temat krwawego i ludobójczego oblicza ideologii komunistycznej pisze prof. Stéphane COURTOIS w tekście „Rosyjska twarz komunizmu. Przemoc, terror i niewola„. Francuski historyk przedstawia w nim spiralę zbrodni i nienawiści w wyniku których została zaprowadzona, a następnie scementowana dyktatura bolszewicka w Rosji.
„Przełomowy moment, jakim stało się załamanie centralnego ośrodka systemu w Moskwie w 1991 roku oraz dostęp do bogatej dokumentacji, dotychczas głęboko strzeżonej, stanowi tylko pewien etap badań nad zjawiskiem komunizmu w XX wieku. Jednakże najlepiej nawet udokumentowane ustalenia i najgruntowniejsza wiedza, choć oczywiście niezbędne, nie są w stanie zaspokoić naszej ciekawości intelektualnej ani zadośćuczynić naszemu sumieniu. Wciąż bowiem brak odpowiedzi na podstawowe pytanie: dlaczego? Dlaczego współczesny komunizm, który pojawił się w 1917 roku, prawie natychmiast przekształcił się w krwawą dyktaturę, a następnie w zbrodniczy reżim? Czy jego cele można było osiągnąć jedynie, stosując skrajną przemoc? Jak wyjaśnić fakt, że władza komunistyczna przez dziesiątki lat postrzegała i wprowadzała w życie zbrodnię jako banalny, normalny i zwyczajny środek?”.
„Rosja sowiecka była pierwszym krajem o ustroju komunistycznym. Stanowiła centrum, siłę napędową światowego systemu komunistycznego, który powstawał stopniowo i który niebywale się rozwinął po roku 1945. Leninowski i stalinowski Związek Sowiecki stał się wzorcem współczesnego komunizmu. To, że od razu system ów osiągnął zbrodniczy wymiar, zadziwia tym bardziej, że pozostaje w sprzeczności z kierunkiem rozwoju ruchu socjalistycznego”.
„Oczywiście, wojna światowa i rosyjska tradycja przemocy pozwalają zrozumieć kontekst społeczny, w jakim bolszewicy doszli do władzy; nie wyjaśnia to jednak, dlaczego natychmiast zastosowali niezwykle brutalne metody, w szczególny sposób odbiegające od metod rewolucji lutowej, która miała zrazu wyjątkowo pokojowy i demokratyczny przebieg. Człowiekiem, który tę przemoc narzucił, podobnie jak narzucił swojej partii objęcie władzy, był Lenin”.
„Ustanowiona przez niego dyktatura bardzo prędko przeobraziła się w krwawy terror. Rewolucyjna przemoc przestała być środkiem odwetu, odruchem obronnym przed carskimi siłami, które zresztą od miesięcy już nie istniały; stała się przemocą czynną, która rozbudziła dawną rosyjską skłonność do bezwzględności i okrucieństwa i roznieciła utajoną dotąd furię rewolucji społecznej. Chociaż Czerwony Terror zadekretowano „oficjalnie” dopiero we wrześniu 1918 roku, istniał przecież „terror przed terrorem”. (…) W odróżnieniu od terroru Rewolucji Francuskiej, który poza Wandeą dotknął tylko wąską warstwę ludności, terror leninowski objął wszystkie formacje polityczne i wszystkie warstwy społeczne – właścicieli ziemskich, wielką burżuazję, wojskowych, policjantów, a także konstytucyjnych demokratów, mienszewików, socjalistów-rewolucjonistów oraz cały lud, chłopów i robotników. Szczególnie prześladowano intelektualistów” – pisze prof. Stéphane COURTOIS.
8. Prof. Krzysztof PAWŁOWSKI – Polska potrzebuje paktu społecznego dla rozwoju nauki
.Na temat idei paktu społecznego, który przyczyniłby się do zreformowania polskiego systemu oświaty wyższej, pisze prof. Krzysztof PAWŁKOWSKI w tekście „Polska potrzebuje paktu społecznego dla rozwoju nauki„.
„Dla mnie reforma polskiego systemu nauki i szkolnictwa wyższego jest przede wszystkim możliwością stworzenia w Polsce warunków, w których dzięki powstaniu kilku uniwersytetów badawczych (o których pisał prof. Andrzej Jajszczyk), gdzie uzdolnieni i ambitni Polacy znajdą kierunki, wydziały odpowiednie do ich zainteresowań i będą mogli studiować w Polsce, blisko domu. Aby zatrzymać młodych, najzdolniejszych Polaków w kraju, potrzebne jest stworzenie im właściwych warunków finansowych poprzez odpowiedni system stypendiów wsparcia, wypłacanych przez pięć lat, w tym cały okres studiów. W swoim artykule wskazałem, że to stypendium wsparcia powinno wynosić 8 tys. zł na miesiąc, ale tę sprawę zostawiam otwartą, bo w obecnych warunkach wysokiej inflacji powinna to być kwota wyższa”.
„Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę – w obecnym systemie ci najzdolniejsi muszą w czasie studiów dodatkowo pracować, co w sposób oczywisty oddala ich od rozwijania swoich talentów czy uczestniczenia w pracach naukowych. Tak więc stypendia wsparcia pozwoliłyby tym ludziom skoncentrować się na szlifowaniu swoich talentów. Wskazałem też, że liczba nowych studentów odbierających co roku te stypendia powinna wynosić tysiąc osób, ale mam nadzieję, że władze zarządzające ustanowieniem paktu tę liczbę znacznie zwiększą. Uważam, że w ramach prac uzgadniających pakt ostateczna liczba osób pobierających stypendia i wysokość tych stypendiów specjalnych powinny być ustalone przez komisję składającą się przynajmniej z trzech grup – z przedstawicieli potencjalnych stypendystów (a może też z kilku młodych doktorów, którzy pracują za granicą), przedstawicieli środowiska akademickiego pracujących w Polsce i przedstawicieli polskiego rządu. Starałem się oszacować, jaki byłby to koszt dla budżetu państwa – w porównaniu z korzyściami byłyby to śmiesznie małe pieniądze”.
9. Quentin SKINNER – Interpretacja. Racjonalność. Prawda
.Na temat kwestii prawdy idei w przypadku badania historii, pisze Quentin SKINNER w tekście „Interpretacja. Racjonalność. Prawda„.
„Ważnym przedmiotem zainteresowań wielu historyków jest badanie i wyjaśnianie nieznanych przekonań, na które możemy się natknąć, gdy zajmujemy się dawnymi społeczeństwami. Ale jaki jest związek pomiędzy dostarczaniem takich objaśnień i naszą oceną prawdy przekonań, które objaśniamy? Pytanie oczywiście jest wysoce niestosowne, ale żaden praktykujący historyk go nie uniknie, jak to ostatnio wykazywało wielu filozofów. W anglojęzycznej tradycji najwybitniejszym myślicielem, który rzucił światło na te problemy, jest Charles Taylor. Zacznę więc od skoncentrowania się na pytaniu sformułowanym przez niego, aby następnie wypracować własne stanowisko”.
„Głównym problemem dla historyków, jak twierdzi Taylor, jest kwestia: czy da się uniknąć „zajmowania wyraźnie określonego stanowiska w kwestii prawdy idei”, które badają . Czy jest pożądane, albo wręcz możliwe, by „brać w nawias” pytanie o prawdę, „oddzielać pytania o historyczne wyjaśnienie od pytań o prawdę”? Zrazu nasuwa mi się odpowiedź, że do końca nie wiem, co Taylor ma na myśli, mówiąc „ujmowanie prawdy w nawias”. Czasem zdaje się on pytać, czy historycy powinni w jakiś sposób pomijać kwestię tego, że pewne przekonania uważają za prawdziwe, a inne za fałszywe. Jeśli tak brzmi pytanie Taylora, to mam na nie następującą odpowiedź: jestem pewien, że żaden historyk nie może liczyć na takie celowe „zaniechanie” i że w każdym przypadku taka próba nie będzie zbyt mądra”.
„Rozważmy fakt, że tak wielki filozof polityczny jak Jean Bodin wierzył, że czarownice mają związek z diabłem. Lub fakt, że tak wielki badacz natury jak Arystoteles wierzył, że ciała zmieniają swoje właściwości w zależności od zmiany miejsca. Żyjąc w XXI wieku odczuwamy – i mało prawdopodobne, abyśmy mogli powstrzymać się od tego odczucia – że twierdzenia te są po prostu fałszywe. Być może również nasza ciekawość karmi się odkryciem, iż tak szacowne autorytety, zdolne wyrazić tak wiele rzeczy, które wydają się wprost prawdą, były w stanie zaakceptować takie niedorzeczności. Jeśli punktem wyjścia będą takie przekonania, to powinniśmy zapewnić sobie równie dobrą pozycję wyjściową do badań struktury myśli Arystotelsa i Bodina. Dochodzimy tu w końcu do kwestii domagającej się wyjaśnienia. Powinniśmy również zadbać o właściwy sposób działania, gwarantujący nam, że nasze ostateczne ustalenie przyjmie pozytywną i nieanachroniczną formę. Jakiekolwiek wyjaśnienie przyjmiemy, będzie musiało ono wskazać, na jakiej podstawie tak światłe umysły przyjęły te bezsprzecznie dziwaczne przekonania” – pisze Quentin SKINNER.
10. Prof. Chantal DELSOL – Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha?
.Na temat nasilającego się od końca XX wieku procesu odrzucania dorobku cywilizacyjnego kultury zachodniej na świecie, pisze prof. Chantal DELSOL w tekście „Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha?„.
„Na przełomie XX i XXI wieku rozpoczął się na świecie proces odrzucenia kultury zachodniej. To zjawisko odwrotne do tego, które nastąpiło po podboju przez Zachód w XVI stuleciu dużej części zamieszkanych ziem naszej planety, a mianowicie fascynacji jego kulturą i pragnieniem upodobnienia się do niego we wszystkim. Przez wieki wszelkie idee modernizacyjne tych obcych kultur jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w części sprowadzały się do przyjęcia modelu zachodniego. Przykładów jest mnóstwo, równie wiele, jak kultur na świecie”.
„Tymczasem z końcem XX wieku pojawił się nurt odrzucenia Zachodu i jego zasad, nieprzestający przybierać na sile. Przywołajmy choćby rosyjskiego socjologa i filozofa Aleksandra Zinowjewa i jego teorię okcydentyzmu, w myśl której prawa człowieka są przejawem zachodniej ideologii podboju. Przykład Putina uzmysławia nam, jak silny jest w Rosji nawrót nurtów słowianofilskich („prawosławie, autokracja, nacjonalizm”), które od czasów rewolucji bolszewickiej służą podsycaniu wojny z kulturą zachodnią. Podobne reakcje widzimy w Chinach – oficjalny państwowy tekst z 2013 roku, zwany Dokumentem nr 9, mówi o bezlitosnej wojnie kulturowej, którą należy wypowiedzieć indywidualistycznemu i dekadenckiemu Zachodowi. Nie zapominajmy również o krajach muzułmańskich, które co prawda nie są jednomyślne w ocenie kultury zachodniej, ale coraz bardziej idą w kierunku jej odrzucenia, by nie powiedzieć – nienawiści do niej”.
„Wszystkie te postawy są przejawem resentymentu wobec kolonizacji, historycznych zdobyczy Zachodu, poniżeń (to ostatnie wytykają choćby Chiny), ale dostrzec w tym zjawisku można także znak upadku duchowego Zachodu, przenikniętego poczuciem winy, wstydzącego się samego siebie, porzucającego wszelką nadzieję. Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha? Ten kryzys ducha zachodniego ma głębokie i mocno osadzone w historii przyczyny. Jest on wypadkową zarówno straszliwej depresji, jaką wywołały zdarzenia z XX wieku, jak i zapaści chrześcijaństwa, które dotąd sprawowało rząd dusz i umysłów (można wręcz mówić o końcu świata chrześcijańskiego). Również swoją rolę w tym procesie odegrało pojawienie się wraz z postnowoczesnością rozmaitych odmian nowej „moralności czystości”, tak nieodległej od jej wcześniejszych, utopijnych wcieleń. To wszystko przeorało mentalność ludzi. Jest więc wysoce prawdopodobne, że osłabiony tym sposobem Zachód nie będzie w stanie odpierać stawianych mu zarzutów – tym bardziej że on sam nie chce się bronić czy wręcz, kajając się, sam sobie owe zarzuty stawia…” – pisze prof. Chantal DELSOL.
11. Jan ŚLIWA – Polska i historycy. Jeśli nie opowiemy swojej historii, inni zrobią to za nas
.Na temat tego jak jest widziana Polska przez zachodnich historyków pisze Jan ŚLIWA w tekście „Polska i historycy. Jeśli nie opowiemy swojej historii, inni zrobią to za nas”.
„Szukając nowości, natknąłem się na ciekawą dyskusję z udziałem historyka Erica Kurlandera. Dowiedziałem się, że właśnie opublikował (współautorzy: Douglas T. McGetchin i Bernd-Stefan Grewe) historię Niemiec: Modern Germany: A Global History. Prawdziwe opus magnum – 907 stron. Dobra okazja, by przyjrzeć się sprawie z szerszej perspektywy. Starym zwyczajem poszukałem informacji o Polsce, by lepiej zidentyfikować autora, poznać jego poglądy i uprzedzenia. W paru punktach nabrałem wątpliwości. Oczywiście, to nie jest historia Polski ani nawet Europy, ale Niemiec. Autor ma więc prawo do własnej selekcji tematów i własnego spojrzenia. Historia Prus polskiego autora też nie będzie identyczna z niemiecką”.
„Na ile mogę oczekiwać obszernego potraktowania spraw polskich? O wiele więcej jest tam o Francji, ale też związki Niemiec i Francji były o wiele intensywniejsze. Inaczej widzimy to my: dla nas Niemcy (podobnie jak Rosja) były nemezis przez tysiąc lat, dla nich Polska to peryferie. W uważniejszym czytaniu zobaczyłem, że rozsądnie poruszonych jest wiele zagadnień, w tym potencjalnie problematycznych. Są Bismarck, germanizacja i Kulturkampf. Są Intelligenzaktion, działalność Einsatzgruppen, są deportacje z Wielkopolski, są Generalplan Ost i praca niewolnicza. Jest zdanie Hansa Franka, że chciałby po wojnie Polaków, Ukraińców i wszystkich, którzy się tam włóczą, przerobić na mielonkę. Dalej jest o roli papieża Jana Pawła II i Solidarności w przemianach w Polsce i w Europie oraz w zjednoczeniu Niemiec”.
12. Prof. Marek KORNAT- Czas na raport o polskich stratach wojennych w wyniku działań Związku Sowieckiego
.Na temat konieczności opracowania raportu dotyczącego skali strat i szkód jakie poniosła Polska wskutek agresji ZSRR 17 września 1939 r., a następnie sowieckiej okupacji, pisze prof. Marek KORNAT w tekście „Czas na raport o polskich stratach wojennych w wyniku działań Związku Sowieckiego„.
„Nie sposób nie zacząć od tego, że państwo sowieckie nie wykonało postanowień finansowych pokoju ryskiego (z 18 marca 1921), i to w wielkiej mierze. A przecież rząd Rosji Sowieckiej zaciągnął je dobrowolnie. Następnie państwo sowieckie partycypowało w rozbiorze Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 r., o czym nie ma powodu przypominać Polakom, a co najwyżej cudzoziemcom. Wypełniając zobowiązania zaciągnięte w pakcie Ribbentrop-Mołotow, Sowieci napadli na walczącą Polskę 17 września 1939 r. Zdołali zagarnąć 56 proc. terytorium państwa polskiego z 13 milionami ludzi. Ziemie wschodnie państwa polskiego stały się prawdziwym laboratorium sowietyzacji. Zastosowano pełne instrumentarium tego procesu – terror fizyczny, psychologiczny, czystki etniczne, masowe deportacje, egzekucje. Eksterminacyjna polityka sowiecka na terytoriach wschodnich Rzeczypospolitej, okupowanych w latach 1939–1941, pozostaje ogólnie znana. Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat była wielokrotnie rekonstruowana i poddawana wnikliwej analizie”.
„Pierwszą sprawę stanowi pytanie, czy walny udział Stalina i jego rządu w przyłączeniu ziem zachodnich w jakiejś mierze równoważy zbrodnicze zagarnięcie ziem wschodnich i ich sowietyzację. Nie można tak powiedzieć, bo taką formułę rekompensaty przyjęły co do zasady mocarstwa anglosaskie (Stany Zjednoczone i Wielka Brytania) i to ich przywódcy zaproponowali stronie sowieckiej w Teheranie właśnie „przesunięcie Polski na zachód”. Premier Churchill zobrazował to zapałkami na stole podczas dyskusji ze Stalinem w Moskwie w październiku 1944 r.”.
„Jednakże najważniejsza kwestia to straty ludzkie. Tu oczywiście na pierwszy plan wysuwa się to, co symbolizuje zbrodnia katyńska, a mam na myśli masową akcję mordowania żołnierzy polskich, oficerów armii, funkcjonariuszy policji i urzędników państwowych. W obozach NKWD w Ostaszkowie, Kozielsku i Starobielsku znalazło się około 15 tys. z nich, do czego dodać trzeba jeszcze ponad 7 tysięcy. Wyrok śmierci z rozporządzenia Biura Politycznego sowieckiej partii z 5 marca 1940 r. przyniósł egzekucję 22 tys. osób z rozkazu najwyższych władz państwowych ZSRS. Co niezmiernie ważne, pod wyrokiem takim widnieją podpisy najwyższego kierownictwa państwa sowieckiego. Jest to o tyle bez precedensu, że zbrodniczy reżim III Rzeszy nie wydał takich rozkazów sankcjonowanych podpisem Hitlera czy też rządu Rzeszy. (Decyzja o eksterminacji Żydów zapadła – jak można wnosić – bez śladów na papierze, w drodze ustnej instrukcji)” – pisze prof. Marek KORNAT.
13. Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA i Maria WANKE-JERIE – Nieobecni. Znani Polacy, którzy odeszli w ostatnim roku
.”Nieobecni. Znani Polacy, którzy odeszli w ostatnim roku” to lista osób, które zmarły w minionych dwunastu miesiącach, publikowana corocznie na początku listopada od 2016 roku na blogu TwitterTwins.pl, założonym i prowadzonym przez siostry bliźniaczki Małgorzatę Wanke-Jakubowską i Marię Wanke-Jerie. Wykaz, który jest ich subiektywnym wyborem, zawiera kilkaset nazwisk osób znanych z działalności publicznej w wymiarze ogólnopolskim wraz z krótkimi notkami biograficznymi i zdjęciami portretowymi. Jest to najpełniejsze tego rodzaju zestawienie publikowane z okazji Zaduszek.
Tegoroczna lista NIEOBECNYCH, którą zamieszczamy, korzystając z wykazu dostępnego na blogu TwitterTwins.pl, zawiera nazwiska osób o wybitnych zasługach w różnych dziedzinach, ale także kombatantów, uczestników kampanii wrześniowej, żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, powstańców warszawskich oraz tych wszystkich, którzy zasłużyli się w walkach o niepodległość Polski, również działając w opozycji antykomunistycznej. Publikujemy listę w całości, zachowując kolejność nazwisk przyjętą na blogu TwitterTwins.pl, czyli chronologiczną, opartą na datach, w których osoby te odchodziły do wieczności
14. Władimir MIŁOW – Czy Rosja może się rozpaść?
.Na temat tego, czy Rosji grozi rozpad z powodu dążeń niepodległościowych mniejszości etnicznych, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Władimir MIŁOW w tekście „Czy Rosja może się rozpaść?„.
„Wielu komentatorów opiera teorie o możliwym rozpadzie terytorialnym Rosji na porównaniach z upadkiem Związku Radzieckiego. Porównania te są jednak kompletnie nietrafione. Sytuacja we współczesnej Rosji radykalnie różni się od tej z ostatnich lat istnienia ZSRR. Spójrzmy na przykład na strukturę etniczną – w późnym Związku Radzieckim etniczni Rosjanie stanowili tylko 50 proc. populacji, a rozpad kraju miał swoje podłoże w tym, że w jego skład wchodziły zdominowane przez narodowości tytularne republiki narodowe, w których Rosjanie stanowili mniejszość. Żadna z byłych republik radzieckich nie była zdominowana etnicznie przez Rosjan – Rosjanie zawsze należeli do znaczącej mniejszości”.
„Obecna Rosja wygląda pod tym względem zupełnie inaczej. Etniczni Rosjanie stanowią aż 81 proc. populacji, co oznacza, że kraj jest etnicznie znacznie bardziej jednorodny niż dawny Związek Radziecki. Większość rosyjskich terytoriów – zwłaszcza tych rozwiniętych przemysłowo – to obszary zdominowane przez etnicznych Rosjan, którzy raczej nie opowiadają się za separatyzmem. Co więcej, udział mniejszości etnicznych w całej populacji Rosji pozostaje zdecydowanie niższy niż nieetnicznych Rosjan, których udział w całej populacji wynosi 19 proc. Około 5 proc. całkowitej populacji stanowią grupy etniczne posiadające odrębną państwowość poza granicami Rosji: Ukraińcy, Białorusini, Ormianie, Azerowie, Gruzini, Tadżycy, Kirgizi, Koreańczycy itp. Narody te w większości nie żyją na ograniczonych obszarach, ale są rozproszone po całym terytorium Rosji, dlatego nie można ich uważać za grupy etniczne, które mogłyby domagać się niepodległości. Pozostaje więc niecałe 15 proc. rosyjskiej populacji, które można zakwalifikować jako mniejszości etniczne zamieszkujące określone terytoria Rosji. Nawet jeśli założymy, że wszystkie one oddzielą się od kraju, nie będzie to oznaczać jego rozpadu, ponieważ lwia część terytorium, zdominowana przez etnicznych Rosjan, pozostanie nienaruszona”.
”Większość z 21 rosyjskich republik etnicznych i czterech obwodów autonomicznych jest nimi tylko z nazwy i w rzeczywistości przeważają w nich etniczni Rosjanie. Udział etnicznych Rosjan w całkowitej populacji wynosi aż 98 proc. w Żydowskim Obwodzie Autonomicznym, 82 proc. w Karelii, 80 proc. w Chakasji, 68 proc. w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym, 66 proc. w Nienieckim Okręgu Autonomicznym, 65 proc. w Komi, 64 proc. w Adygei i Buriacji, 62 proc. w Udmurcji i Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, 57 proc. w Ałtaju, 54 proc. w Czukockim Okręgu Autonomicznym i 53 proc. w Mordowii” – pisze Władimir MIŁOW.
15. Prof. Ryszard BUGAJ – Czekając na IV RP
.Na temat transformacji gospodarczej i ustrojowej w Polsce po 1989 r. pisze prof. Ryszard BUGAJ w tekście „Czekając na IV RP„.
„Polska jest krajem, który jako pierwszy obalił komunizm i odniósł sporo sukcesów, choć doświadczyliśmy też porażek. Kilka lat temu Adam Michnik uznał okres transformacji po roku 1989 za najlepszy dla Polski czas od 300 lat. Ma rację, ale pamiętać trzeba, że te 300 lat nie było dla Polski dobre. Po stronie sukcesów należy dostrzec (po głębokiej recesji w latach 1990–1991) znaczny wzrost gospodarki, zbudowanie zrębów demokratycznego państwa, odzyskanie realnej suwerenności i integrację ze światem zachodnim. Program transformacji gospodarki podporządkowany został dyrektywie – „przywrócić normalność”. Oznaczało to reformy inspirowane doktryną neoliberalną, traktowaną jako bezalternatywna. W wymiarze makroekonomicznym zdecydowano się na stabilizację szokową. W wymiarze systemowym celem stała się przyspieszona i szeroka prywatyzacja. Tylko przemiany w sferze socjalnej były powściągliwe”.
„Nie wiadomo, czy przyjęcie gradualistycznego programu przemian pozwoliłoby – przy mniejszych kosztach społecznych – na uzyskanie porównywalnego sukcesu w zakresie wzrostu gospodarki. Jednak żadna alternatywa nie była brana pod uwagę. Elity niemal bez wyjątku podzielały przekonanie Fukuyamy o „końcu historii”. Również wybór modelu politycznej demokracji nie był poprzedzony szerszą refleksją. Prawie wszyscy (nie wyłączając ugrupowań postkomunistycznych) byli przekonani, że powinna to być demokracja liberalna. Konstytucja przyjęta kilka lat później ten wybór usankcjonowała”.
„Choć przemiany gospodarcze niosły dla znacznej części społeczeństwa bolesne konsekwencje (szczególnie bardzo wysokie bezrobocie), to sprzeciw nie był w długim okresie zmasowany. Z pewnością bardzo duże znaczenie miał fakt, że elity nie wytworzyły „wpływowego” programu alternatywnego. Wyborcy nie mieli realnego wyboru. Znaczna ich część zareagowała odmową uczestnictwa w wyborach. Po upływie kilku lat słabły dolegliwości wynikające z transformacji gospodarki. Zasadniczo obniżyło się bezrobocie. Wydaje się natomiast, że narastał krytycyzm z powodu rosnących nierówności oraz patologii rynku pracy (przede wszystkim „śmieciowe” umowy o pracę). Narastał też sprzeciw wobec konsekwencji funkcjonowania liberalnego modelu polskiej formuły ustrojowej. Raziła rozbudowa przywilejów elit, niezadowolenie budziło funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i niesprawność państwowego systemu ochrony zdrowia. Irytowała „perswazja niemocy” (nie stać nas) i tłumaczenie podejmowanych przez rząd i parlament decyzji oczekiwaniami Brukseli i obiektywnymi rzekomo wymaganiami systemu rynkowego (wydłużenie minimalnego wieku emerytalnego). I w końcu pewna część wyborców krytycznie oceniała kategorycznie formułowane postulaty zmian w kwestiach obyczajowych (głównie sprawa LGBT+)” – pisze prof. Ryszard BUGAJ.
16. Abp Paul GALLAGHER – Jerozolima musi pozostać miastem pokoju, miastem spotkania
.O tym jak Watykan zapatruje się na konflikt izraelsko-palestyński pisze abp Paul GALLAGHER w tekście „Jerozolima musi pozostać miastem pokoju, miastem spotkania„. Dyplomata wyraża w nim nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia i trwający od dekady konflikt zostanie zażegnany.
„Stolica Apostolska jest głęboko przekonana, że pokój między Izraelczykami i Palestyńczykami, a bardziej ogólnie: w regionie – przyniesie korzyści całej społeczności międzynarodowej. Dlatego też każda inicjatywa pokojowa jest mile widziana, łącznie z Arabską Inicjatywą Pokojową, o ile nie odbywa się to ze szkodą dla lokalnej ludności lub nie jest sprzeczne z uzasadnionymi żądaniami zarówno Izraela, jak i Palestyny. Palestyńczycy – musimy uczciwie przyznać – znajdują się dziś w bardzo słabej pozycji, zarówno ze względu na problemy z zarządzaniem wewnętrznym, jak i z powodu coraz bardziej surowej i inwazyjnej militarnie postawy Państwa Izrael”.
„Rzeczywiście ze smutkiem zauważamy, że nadal omawiamy tu konflikt izraelsko-palestyński 30 lat po podpisaniu porozumień z Oslo w dniu 13 września 1993 r., które dały wgląd w to, jak będzie wyglądać rozwiązanie dwupaństwowe dla obu narodów. W tej atmosferze Stolica Apostolska znalazła podatny grunt do podjęcia kilku bardzo ważnych kroków, a mianowicie nawiązania stosunków dyplomatycznych z Państwem Izrael (1993), z Królestwem Jordanii (1994), oraz do rozpoczęcia nowego dialogu z Organizacją Wyzwolenia Palestyny, którego kulminacją było pełne uznanie państwa Palestyna (2012)”.
„Centralnym punktem spornym, którym należy się zająć, aby osiągnąć stabilny i trwały pokój, jest administracja Jerozolimy. Jest oczywiste, że to miasto jest bardzo ważne dla nas, chrześcijan, a także dla żydów i muzułmanów, którzy wszyscy postrzegają je jako Święte Miasto. Właśnie z tego powodu Stolica Apostolska postrzega Jerozolimę nie jako miejsce konfrontacji i podziałów, ale jako miejsce spotkania, w którym chrześcijanie, żydzi i muzułmanie mogą żyć razem w szacunku i wzajemnej dobrej woli. Naprawdę smutne jest obserwowanie aktów nietolerancji w Jerozolimie, takich jak te, których niedawno dopuścili się niektórzy żydowscy ekstremiści wobec chrześcijan. Wszelkie tego typu działania muszą zostać wyraźnie potępione przez wszystkie rządy, przede wszystkim rząd izraelski; powinny być także ścigane przez prawo i należy im zapobiegać w przyszłości poprzez wychowanie we wspólnocie”.
17. Jan ROKITA – Zamordowani za ludzką dobroć
.Na temat zbrodni w Markowej i głównego jej sprawcy Eilerta Diekena dowodzącego egzekucją rodziny Ulmów, który po wojnie uniknął sprawiedliwości, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ROKITA w tekście „Zamordowani za ludzką dobroć„. Autor opisuje w nim dramatyczne szczegóły zbrodni, które ujawniają dlaczego niemieccy oprawcy postanowili również rozstrzelać małe dzieci Ulmów.
„Dziesiątego września 2023 roku polska rodzina, złożona z męża, żony i ich siedmiorga małych dzieci, zostaje ogłoszona błogosławioną. Są to Józef i Wiktoria Ulmowie, których wraz z ich wszystkimi dziećmi w marcu 1944 roku rozstrzelano na podwórku ich domu w polskiej wsi Markowa, leżącej dziś na pograniczu Polski i Ukrainy. Ich jedyną winą było to, że przez półtora roku ukrywali i żywili w swoim domu dwie rodziny żydowskie, łamiąc w ten sposób niemieckie prawo, które w okupowanej przez Niemców Polsce nakazywało każdego Żyda wydać w ręce władz, tak by te mogły niezwłocznie pozbawić go życia”.
„Nie ustalono nigdy, kto doniósł niemieckim władzom, iż rodzina Ulmów nie stosuje się do tego prawa. W każdym razie przybyli do Markowej żandarmi faktycznie stwierdzili obecność ośmiorga Żydów w polskim domu, więc na miejscu zabili obie rodziny żydowskie jako wyjęte spod prawa. Następnie rozstrzelali Józefa i Wiktorię Ulmów, po czym (jak opowiedział jeden ze świadków) chwilę zastanawiali się, co zrobić z ich licznymi dziećmi. Ponoć jednak doszli do wniosku, iż „aby wioska nie miała z nimi kłopotu”, lepiej również wszystkie je zabić. Główny oprawca – niemiecki porucznik Eilert Dieken, dowodzący egzekucją – nie był nawet członkiem partii hitlerowskiej NSDAP, więc po II wojnie światowej jako „zwykły Niemiec” służył w policji demokratycznych Niemiec Zachodnich i umarł wiele lat później, otoczony rodziną i szacunkiem swoich niemieckich sąsiadów”.
„Historyczne okoliczności tamtego wydarzenia są często zapominane albo przeinaczane. W lecie 1941 roku, po inwazji Hitlera na Sowiety, Niemcy postanowili jako pierwszych zgładzić Żydów żyjących od wieków na rozległych terenach okupowanego państwa polskiego. Masowe egzekucje całych miasteczek i wsi żydowskich rozpoczęto od wschodnich kresów państwa, by wkrótce stworzyć pierwsze obozy zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince, zlokalizowane w ówczesnym centrum okupowanego terytorium Polski. Wkrótce jednak okupanci zauważyli, że podbite narody zaczęły pojmować całą grozę nowej niemieckiej polityki, a dzięki pomocy Polaków, Białorusinów, Ukraińców – będących obywatelami okupowanego państwa polskiego – coraz liczniejszym Żydom udaje się znaleźć ocalenie” – pisze Jan ROKITA.
18. Przemysław PREKIEL – Lewico, pobudka!
.Na temat kiepskiego wyniku Lewicy w wyborach parlamentarnych w 2023 r., który charakteryzował się spadkiem poparcia w stosunku do poprzednich wyborów o kilkaset tysięcy głosów, pisze Przemysław PREKIEL w tekście „Lewico, pobudka!„.
„W 2019 roku formacja lewicowa wróciła do Sejmu po czteroletniej banicji, po tym, jak Zjednoczona Lewica nie weszła do Sejmu, przeszacowując swoje możliwości, ryzykując konieczność zawiązania koalicji, w której należało przekroczyć 8 proc. To przez jej absencję PiS zdobył większość, poszerzając skutecznie swój elektorat. Przypomniał o tym niedawno Włodzimierz Czarzasty, który po ogłoszeniu wyniku wyborczego tryskał humorem i mówił, że Lewica wraca do współrządzenia. Być może tak będzie”.
„Ale Lewica miała przecież większe ambicje, jej wynik jest poniżej oczekiwań, a bycie u władzy tą najsłabszą częścią, przy silnej i zwartej opozycji, jaką będzie PiS, która ma swojego prezydenta, będzie dla Lewicy ogromnym wyzwaniem. Niewykluczone również, że ostatecznie część potencjalnych wyborców formacji postawiła na Trzecią Drogę, uznając, że podwyższony próg koalicyjnego wejścia na sejmowe salony jest wysokim ryzykiem, podobnie jak w przypadku Zjednoczonej Lewicy w 2015 roku”.
„Bycie partią współrządzącą to realna szansa na zrealizowanie swojego programu. A przecież po to Lewica do wyborów szła, aby realizować to, co zapowiadała w kampanii wyborczej – skrócenie tygodnia pracy, wydłużenie urlopu, wprowadzenie renty wdowiej, przeznaczenie 8 proc. PKB na służbę zdrowia. Z trzeciego miejsca, będąc najsłabszym koalicjantem, będzie to trudno realizować, tym bardziej że tuż po ogłoszeniu wyników wyborczych Szymon Hołownia zadeklarował, że „skończyło się rozdawnictwo”, co było swoistą zapowiedzią przykręcenia socjalnego kurka, na którym bazował PiS. Co ważne, zaledwie 57 proc. wyborców Zjednoczonej Lewicy z 2019 roku poparło to ugrupowanie w tym roku. Okazało się, że Lewica nie potrafiła utrzymać przy sobie wyborców”.
19. Prof. Jeffrey SONNENFELD – Polska miała rację. Dziś jesteście wzorem dla innych
.Na temat tego, iż Polska miała rację ostrzegając zachodnioeuropejskie kraje przed forsowaną na szczeblu unijnym polityką uzależniania się od tanich surowców energetycznych z Rosji, pisze prof. Jeffrey SONNENFELD w tekście „Polska miała rację. Dziś jesteście wzorem dla innych„.
„W mitologii greckiej Kasandra była trojańską księżniczką, która przepowiadała nadchodzące katastrofy. Niestety nie wierzono jej, gdy jeszcze nie było za późno. Po pewnym czasie widać, że analogia ta jest niezwykle trafna – w ostrzeżenia Polski przed konsekwencjami uzależnienia się Europy od rosyjskiego gazu również nie uwierzono, gdy jeszcze nie było za późno. W ciągu 18 miesięcy od inwazji na Ukrainę Polska wykazała się niezwykłą przenikliwością. Na szczęście nie jest jeszcze za późno, by reszta Europy Środkowo-Wschodniej wzięła z niej przykład i zmieniła kurs. Wyzwanie to jest niezwykle ważne, ponieważ każdy dzień korzystania przez kraje europejskie z rosyjskiego gazu oznacza kolejne pieniądze płynące do kieszeni, z której Putin finansuje wojnę w Ukrainie”.
„Jeszcze kilka miesięcy przed inwazją eksperci do spraw energii i komentatorzy polityczni krytykowali polskich przywódców za ostrzeżenia dotyczące rosyjskiego gazu. Jeden z wpływowych ekspertów napisał, że „sprzeciw wobec Nord Stream 2 nie ma sensu” i że „trudno zaakceptować pogląd, jakoby interesy Ukrainy lub Polski, z jej coraz bardziej nacjonalistyczną polityką, powinny mieć pierwszeństwo przed interesami Niemiec. Bez niemieckiego przywództwa Unia Europejska nie da rady utrzymać swych podstawowych wartości, w tym ochrony Ukrainy i Polski. Podważanie pozycji Niemiec (…) z powodu rurociągu, którego znaczenie jest wyolbrzymiane, nie ma strategicznego sensu”.
„Kto jednak miał rację? Przyjaźnie nastawieni do Rosji niemieccy przywódcy, tacy jak były kanclerz Gerhard Schröder, który zasiadał w zarządzie Rosnieftu i aktywnie lobbował na rzecz Nord Stream, zostali upokorzeni, a ich kraje płacą za zbyt długie uzależnienie od rosyjskiego gazu. W przypadku Polski jest zupełnie inaczej – nie tylko okazało się, że jej przywódcy mieli rację, ale też kraj ten obecnie wyznacza dla Europy Środkowej drogę ku całkowitemu zerwaniu zależności gospodarczej od rosyjskiego gazu. Wystarczy wziąć pod uwagę niemal cud gospodarczy, którego dokonała Polska. Różne kraje Europy Środkowo-Wschodniej są na różnych etapach odchodzenia od rosyjskiego gazu. Chociaż od czasu inwazji większość z nich zmniejszyła tę zależność, wiele nadal polega na niej w zbyt dużym stopniu. W krajach takich jak Austria, Węgry i Słowacja około 60 proc. dostaw gazu nadal pochodzi z Rosji. Tymczasem Polska niemal całkowicie z nich zrezygnowała, redukując zależność od rosyjskiego gazu do niemal 0 procent” – pisze prof. Jeffrey SONNENFELD.
20. Monika KRAWCZYK – Wojna Jom Kipur. 50 lat później
.Na temat zsynchronizowanej agresji Egiptu i Syrii na Izrael w 1973 r., która została przeprowadzona w czasie żydowskiego święta Jom Kipur, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Monika KRAWCZYK w tekście „Wojna Jom Kipur. 50 lat później”.
„Wojna rozpoczęła się po południu. Trwał dzień Jom Kipur 1973 r. Państwo Izrael istniało już ćwierć wieku, było weteranem dwóch wojen i kilku zbrojnych kryzysów wywołanych przez kraje sąsiednie, niepogodzone z istnieniem obcej cywilizacji w świecie zdominowanym przez islam. Izrael stał im ością w gardle. Ważne święto religijne wydało się doskonałym momentem, aby wymierzyć kolejny cios. Wojska Egiptu (od strony Kanału Sueskiego) i Syrii (na południu Wzgórz Golan) przeprowadziły zsynchronizowany atak, zaskakując Siły Obrony Izraela. Główne walki trwały intensywnie przez trzy tygodnie – w dniach 6–25 października. W tym czasie Izrael stracił 2656 żołnierzy. Izraelczykom udało się przeprowadzić błyskawiczną mobilizację. Paradoksalnie żandarmeria miała nieco łatwiej: zamiast chodzić od domu do domu z kartami powołań, przychodziła po prostu do lokalnej synagogi, gdzie zastawała większość rezerwistów uczestniczących w modlitwach świątecznych. Rabini zezwolili powołanym na wcześniejsze zakończenie postu i prowadzenie pojazdów. Kongregacje odmówiły modlitwy za Siły Obrony Izraela i siły bezpieczeństwa. Młodsi rabini również musieli opuścić zgromadzenie, aby zasilić natychmiast korpus kapelanów i … Chewra Kadisza (bractwa pogrzebowego)”.
”Słowa starożytnego hymnu liturgicznego Unetane tokef, mówiące, że to w tym dniu postanowione zostaje na kolejny rok, „kto będzie żył, a kto zginie”, i to w dodatku jaką śmiercią, nabrały niezwykle realnego znaczenia. W miastach widać było ruch pojazdów wojskowych, w których ludzie ubrani byli nadal w tałesy czy odświętne białe kitle, które przy modlitwach miały upodabniać ich do aniołów, aby wzbudzić miłosierdzie Wszechmogącego. Zatem „armia aniołów” została wysłana do walki… Radio w Jom Kipur było całkowicie głuche. Po prostu nie nadawano żadnych audycji, więc w studiu nie było zupełnie nikogo. O godzinie 14.00 w Jerozolimie zawyły syreny, powodując panikę. Społeczeństwo było całkowicie zaskoczone. Wcześniej nie dyskutowano w mediach o eskalacji napięcia, część meldunków wywiadu, jak okazało się w śledztwie już po zakończeniu wojny, została zignorowana przez klasę polityczną, sztab generalny też wykazał się niefrasobliwością w pewnych aspektach. Błędne okazały się teoretyczne kalkulacje, że do nowej wojny będzie należało się jeszcze szykować. Spodziewano się jej, ale bliżej 1975 r., kiedy to armia egipska miała zostać zaopatrzona w pierwsze zamówione w Moskwie samoloty MIG” – pisze Monika Krawczyk.
21. Peter ROUGH, Wesley K.CLARK – Ukraina może wygrać tę wojnę
.W tekście „Ukraina może wygrać tę wojnę” amerykańscy eksperci w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa USA, Peter ROUGH i Wesley K. CLARK polemizują z krytykami dalszego udzielania pomocy Ukrainie. Analitycy udowadniają w nim, iż Stany Zjednoczone nie popełniły błędu udzielającej dużej pomocy militarnej, finansowej, gospodarczej Ukrainie, gdyż zwycięstwo Kijowa leży w interesie samego Waszyngtonu.
„Celem Putina jest odseparowanie Ukrainy od jej zachodnich pomocników oraz doprowadzenie do starcia jeden na jeden, z którego może wyjść zwycięsko. Częściowo dzięki wsparciu Ameryki Putinowi się to jednak nie udaje. Z pomocą Zachodu Ukraina osłabiła jednego z najważniejszych adwersarzy USA. Do chwili obecnej Ukraińcy zniszczyli 11 638 elementów rosyjskiego sprzętu wojskowego, w tym 2218 czołgów podstawowych, 2535 pojazdów przeciwpiechotnych, 276 dział holowanych, 255 wyrzutni rakietowych, 84 samoloty, 101 śmigłowców oraz 13 okrętów wojennych – i to wszystko bez przelania ani jednej kropli amerykańskiej krwi. Ukraina może wygrać tę wojnę. Jej działania osłabiają rosyjskie siły i logistykę, mocno nadwerężając układ sił w Rosji, czego wynikiem był spektakularny marsz Jewgienija Prigożyna na Moskwę”.
„Wyzwolenie ukraińskich terytoriów leży w interesie Zachodu. Dotyczy to także powiązanego mocno z Ukrainą Półwyspu Krymskiego, którego odbicie przywróci Ukrainie swobodny dostęp do Morza Czarnego i umożliwi wznowienie wymiany handlowej ze światem zewnętrznym. Bez tego Ukraina stanie się bezbronnym podmiotem uzależnionym na stałe od zachodniej pomocy. Dlatego krajom Zachodu bardziej opłaca się wspierać Ukrainę teraz, niż ponosić dużo większe koszty w przyszłości. Otwarty umysł to wielka wartość, jak słusznie zauważył Mill, a za nim Gfoeller i Rundell. Jednak nikt roztropny nie powinien dopuszczać możliwości istnienia alternatywnego świata, w którym Rosja poniewiera swymi sąsiadami bez żadnych ograniczeń, a amerykańskie obietnice bezpieczeństwa rozpływają się w powietrzu” – piszą Peter ROUGH i Wesley K. CLARK.
22. Joseph de WECK – Niemcy znów mogą stać się źródłem niestabilności Europy
.Na temat tego, iż Niemcy przestały być motorem napędowym Europy, a wkrótce mogą stać się po raz kolejny państwem burzącym europejski porządek, pisze Joseph de WECK w tekście „Niemcy znów mogą stać się źródłem niestabilności Europy„.
„Deklasacja Niemiec to problem nie tylko dla samego kraju, ale również dla UE. W chwili utworzenia jej poprzedniczki, Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, w latach 50. XX w., chodziło o ucywilizowanie Niemiec, a tym samym stabilizację kontynentu. Później UE zaczęła traktować Niemcy jako swój punkt zaczepienia. Gospodarka Niemiec była wystarczająco silna, by pomóc finansować projekt europejski, a ich politycy często myśleli wystarczająco daleko w przód, by widzieć, że rozwój UE leży w interesie Berlina. Wzrost popularności AfD czyni Berlin mało wiarygodnym partnerem w Europie”.
„CDU była kiedyś liderem układu w Schengen, polityki europejskiej umożliwiającej podróżowanie na całym kontynencie bez paszportu. Merz, przewodniczący AfD, zwracając się do prawicowego elektoratu, wzywa do ponownego wprowadzenia kontroli paszportowej na granicach z innymi państwami członkowskimi UE, jak np. z Czechami, aby odsyłać imigrantów. Rząd Kanclerza Scholza zaskoczył Brukselę, w ostatniej chwili torpedując decyzję o zakazie sprzedaży samochodów z silnikiem spalinowym w Europie od 2035 r. Mająca wpływ na tę decyzję partia FDP otrzymała dzięki temu tak potrzebne jej lepsze wyniki w sondażach. Krytyka AfD dotycząca „lekkomyślnego” wydatkowania budżetu przez rząd Scholza powoduje, że FDP i jej kanclerz podwójnie tną wydatki. Niemcy są coraz mniej chętne do wydawania pieniędzy na siebie i na UE”.
„Od dekady eksperci spekulują, że to Francja pod rządami Le Pen narazi projekt europejski na największą próbę wytrzymałości. Jednak Niemcy chyba wyprzedzają Francję w tym wyścigu. AfD może jednego dnia przejąć władzę w kraju, jednak nie dokona tego sama. Aby działać w koalicji, partia ta prawie na pewno będzie musiała odstąpić od swoich najbardziej radykalnych propozycji, jak zamknięcie amerykańskiej bazy wojskowej w Ramstein. Jednak nawet w przypadku samych nacisków ze strony AfD na polityków niemieckich UE prędzej czy później stanie w obliczu zmian – przyszłości, w której Niemcy nie będą już punktem oparcia dla gospodarki i polityki, ale źródłem jej niestabilności”- pisze Joseph de WECK.
23. Prof. Zbigniew STAWROWSKI – Praworządność jako wartość europejska
.Na temat tego jaki sposób rozumienia „praworządności” dominuje w obecnej Unii Europejskiej, pisze prof. Zbigniew STAWROWSKI w tekście „Praworządność jako wartość europejska„.
„Praworządność to określenie, które współcześnie w krajach Zachodu uchodzi za podstawowy wyznacznik właściwie funkcjonujących organizmów politycznych. W ramach Unii Europejskiej nie ma dziś chyba bardziej poważniejszego zarzutu niż zarzut łamania praworządności, a państwa o to oskarżane stawiane są pod pręgierzem opinii publicznej jako te, które same wykluczają się z grona cywilizowanych narodów. Wielu znaczących polityków europejskich wciąż nam o tym przypomina”.
„Od dawna widać, że kryterium praworządności stosowane bywa w ramach Unii niezwykle wybiórczo, że podobne działania polityczne czy rozwiązania instytucjonalne są w przypadku jednych państw gwałtownie potępiane, w przypadku innych – zazwyczaj tych silniejszych – taktownie przemilczane albo wręcz traktowane jako nienaganne, czy wręcz wzorcowe. W praktyce politycznej i relacjach międzynarodowych praworządność przyjmuje niepokojąco proteuszowy kształt”.
„Pouczającą ilustrację tego zjawiska dostarcza opinia Komisji Weneckiej z 16 stycznia 2020 roku o stanie praworządności w Polsce. W pkt. 9 tej opinii czytamy, że choć w pewnych krajach europejskich sędziowie wybierani są przez władzę wykonawczą, co w żaden sposób nie narusza ich niezależności, to jednak w nowych demokracjach komisja zaleca jako właściwe rozwiązanie powoływanie rad składających się z sędziów (judical councils), ponieważ „takie rady pomagają zapewnić wspólnocie sędziowskiej (judical community) wpływanie w znaczący sposób na decyzje dotyczące sędziów”. Pomijając kuriozalną kwestię owej wspólnoty sędziowskiej (przestrzegał przed nią już Monteskiusz), przedziwnej elity a może nawet „zupełnie nadzwyczajnej kasty”, której w krajach „nowych demokracji” przyznać należy szczególne przywileje polityczne, mamy tu do czynienia z ewidentnym naruszeniem zasady równości, jeśli chodzi o stosunek do poszczególnych państw. Okazuje się, że w Unii Europejskiej – mimo że równość zapisana została jest jako jej fundamentalna wartość: „Unia szanuje równość Państw Członkowskich wobec Traktatów” (art. 4.2) – faktycznie obowiązuje Orwellowska zasada: wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze. Akurat w polskiej tradycji do opisania takiej postawy mamy także inne trafne, literackie określenie – „etyka Kalego”, a nawet odpowiednie przysłowie: „co wolno wojewodzie…”.
„To, że taka zasada faktycznie rządzi w Unii dobrze rozumieją polscy politycy i to nie tylko tacy, dla których jest ona nie do przyjęcia i głośno przeciw niej protestują, ale również ci, którzy już dawno się z nią pogodzili i rozwijając swoje osobiste kariery z uwzględnieniem tego faktu, starają się znaleźć dla siebie jak najlepsze miejsce w realnie istniejącej hierarchii dziobania. Janusz Lewandowski – europoseł Platformy Obywatelskiej, były komisarz UE ds. budżetu – zapytany nie tak dawno, dlaczego Polska zgodziła się na upadek polskich stoczni i nie wspierała ich ekonomicznie tak, jak to zrobiły Niemcy, odpowiedział: „czasem większy może więcej”. Warto zapamiętać to wnikliwe odczytanie, na czym w istocie ma polegać praworządność w rysującym się przed nami coraz wyraźniej projekcie Unii Europejskiej: otóż o tym, co jest a co nie jest praworządne ma ostatecznie decydować interes silniejszego. Dla tych – osób i państw – którzy nie dysponują wystarczającą siłą, oznacza to, że muszą stale liczyć się z tym, że ich słuszne uprawnienia nie będą respektowane, że w istotnych kwestiach spornych zostaną potraktowani niesprawiedliwie czyli po prostu skrzywdzeni” – pisze prof. Zbigniew STAWROWSKI.
24. Jake SULLIVAN – Ameryka nie słabnie
.Na temat nowej strategii administracji prezydenta USA Joe Bidena w sektorach przemysłu i innowacji, której wdrożenie ma zapewnić Stanom Zjednoczonym utrzymanie statusu najsilniejszego mocarstwa na globie, pisze doradca prezydenta Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake SULLIVAN w tekście „Ameryka nie słabnie„.
„Po II wojnie światowej Stany Zjednoczone poprowadziły podzielony świat drogą do budowy nowego, międzynarodowego porządku gospodarczego. Pozwolił on setkom milionów ludzi wyjść z ubóstwa, dał podwaliny rewolucji technologicznej oraz umożliwił Amerykanom i wielu innym narodom osiągnięcie dobrobytu na niespotykaną dotąd skalę”.
„W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci na fundamencie tym pojawiły się jednak rysy. Zmiany, które zaszły w globalnej gospodarce, odbiły się na wielu amerykańskich pracownikach i ich społecznościach. Klasą średnią wstrząsnął kryzys gospodarczy. Pandemia ujawniła słabości naszych łańcuchów dostaw, a zmiany klimatu zagroziły naszemu zdrowiu i zdolnościom zarobkowym. Rosyjska inwazja na Ukrainę uwidoczniła natomiast ryzyko nadmiernej zależności”.
„Zaistniała sytuacja wymaga wypracowania nowego konsensusu. Stany Zjednoczone pod przewodnictwem prezydenta Joe Bidena postanowiły zatem wdrożyć nowoczesną strategię w sektorach przemysłu i innowacji. Robimy to zarówno w kraju, jak i we współpracy z naszymi partnerami na całym świecie. Strategia ta polega na inwestowaniu w źródła naszej gospodarczej i technologicznej przewagi, promowaniu zdywersyfikowanych i odpornych łańcuchów dostaw, wyznaczaniu wysokich standardów w każdym obszarze, od pracy i środowiska do godnych zaufania technologii i dobrych metod zarządzania, oraz przeznaczaniu środków na takie dobra publiczne, jak klimat i opieka zdrowotna. Trzeba od razu zaznaczyć, że przekonanie, jakoby ten „nowy konsensus waszyngtoński”, jak nazwali go niektórzy, miał angażować wyłącznie Amerykę lub Amerykę i Zachód z pominięciem innych krajów, jest po prostu niedorzeczne. Strategia, o której wspomniałem, pozwoli zbudować uczciwszy i trwalszy ład gospodarczy z korzyścią nie tylko dla nas, ale i dla całego świata”.
24. Abp Stanisław GĄDECKI – Polonia semper fidelis – szczególna misja wierności
.Na temat symbolicznego znaczenia beatyfikacji polskiej rodziny Ulmów ze wsi Markowa, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Abp Stanisław GĄDECKI w tekście „Polonia semper fidelis – szczególna misja wierności„.
„Beatyfikacja polskiej rodziny Ulmów ze wsi Markowa, na południu Polski, ma wymiar symboliczny. Jej członkowie zostali rozstrzelani przez niemieckich żandarmów 24 marca 1944 r. za ukrywanie Żydów. W grudniu 1942 r. Ulmowie udzielili schronienia żydowskiej rodzinie z Łańcuta: Saulowi Goldmanowi z synami Baruchem, Mechelem, Joachimem i Mojżeszem oraz dwóm córkom i wnuczce Chaima Goldmana z Markowej: Gołdzie Grünfeld i Lei Didner, której towarzyszyła córka Reszla. Niemcy dowiedzieli się o tym fakcie na skutek donosu i zamordowali Józefa i Wiktorię Ulmów oraz ich dzieci: Stanisława, Barbarę, Władysława, Franciszka, Antoniego, Marię, a także ukrywanych przez nich Żydów. W sumie siedemnaście osób, w tym rodzące się dziecko. Egzekucja była częścią antyżydowskiej akcji „Reinhardt”. Akcją w Markowej dowodził porucznik Eilert Dieken. Po wojnie pracował jako policjant w Esens. Zmarł w 1960 r. jako „szanowany obywatel”, nie poniósł odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Jego starsza córka w 2013 r. pisała: „Na podstawie listów wiadomo mi, że podczas wojny pełnił służbę w Łańcucie. Ku mojej radości wiem też, że wyświadczył ludziom wiele dobra. Zresztą niczego innego bym się nie spodziewała”.
„Józef i Wiktoria Ulmowie ukrywali Żydów pomimo wydanego przez Niemców 15 października 1941 r. rozporządzenia, zgodnie z którym kara śmierci groziła nie tylko Żydom „opuszczającym wyznaczoną im dzielnicę”, ale także wszystkim, którzy ich ukrywali. Powodem, dla którego Ulmowie zdecydowali się zaryzykować życie, była ich głęboka, tradycyjna wiara katolicka. „Nie ma [wszak] większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół swoich” (J 15,13). W czasie II wojny światowej w akcję ukrywania Żydów zaangażowanych było – według różnych szacunków – od 300 tysięcy do miliona Polaków, z czego ponad tysiąc znanych z imienia i nazwiska zostało zamordowanych podobnie jak rodzina Ulmów. Dzięki pomocy mieszkańców Markowej wojnę przeżyło 21 spośród 120 mieszkających tam Żydów” – pisze Abp Stanisław GĄDECKI.
25. Jacques ATTALI – Problem z przyszłością
.Na temat charakteryzującego francuską władzę problemu braku długoterminowych planów strategicznych pisze Jacques ATTALI w tekście „Problem z przyszłością„.
„Jeśli z tej żenującej nie-debaty wokół reformy emerytalnej we Francji możemy wyciągnąć jakiś wniosek, to jest to zapewne świadomość niesłychanego nieprzygotowania Francji, a szerzej – Europy do podjęcia wyzwań długoterminowych. Czyż nie jest znamienne, że prezydent Republiki, który ma przed sobą jeszcze cztery długie lata urzędowania, przedstawił swojemu krajowi agendę zaledwie na trzy miesiące? W przeciwieństwie do innych krajów we Francji nie uświadczysz żadnej poważnej refleksji na temat tego, czym będzie ona w 2030 roku – za siedem lat, czyli „jutro rano” – nie mówiąc już o perspektywie 2040 czy 2050 roku”.
„Pod hasłem „Francja 2030” kryje się jedynie plan inwestycyjny (przyznajmy, niemały – 54 miliardy euro), którego celem jest zapewnienie Francji autonomii w kilku kluczowych sektorach oraz dostosowanie nauczania na powiązanych z nimi kierunkach uniwersyteckich, aby sprostać wyzwaniom przyszłości. Ale nie znajdziemy tam nic na temat pozostałych kwestii w perspektywie dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu lat…”.
26. Prof. Konstantyn SIGOW – Dziesięć lekcji na przyszłość
.Na temat tego jakie lekcje z historii rozpadu ZSRR, okresu budzenia się ukraińskiej i rosyjskiej świadomości narodowej, może wyciągnąć współczesna Ukraina na przyszłość, pisze prof. Konstantyn SIGOW w tekście „Dziesięć lekcji na przyszłość„.
„1. W 1991 roku nadzieja na wyzwolenie się z lęku przed sowieckim reżimem i jego przemocą inspirowała ruch na rzecz niepodległości Rosji, a co za tym idzie, także niepodległości Ukrainy. W obu krajach konieczny był olbrzymi wysiłek, aby pokonać sowiecką inercję bazującą na strachu. Jak przypomina David Satter w książce o schyłku i upadku ZSRR, „kiedy dochodziło do pierwszych demonstracji, rodzice błagali dzieci, żeby się do nich nie przyłączały: »Będą do was strzelać, jak strzelali do naszych braci i sióstr«. Ale widząc, że dążenie do niepodległości jest zjawiskiem masowym, ludzie wyzwalali się ze strachu” (David Satter, Age of Delirium. The Decline and Fall of the Soviet Union, New Haven – London 2001)”.
„2. Mówienie prawdy o stalinowskich represjach, gułagach i Hołodomorze stało się wówczas wyznacznikiem wolności mediów, a także kryterium pozwalającym dokonać oceny polityki kulturalnej i programów nauczania w szkołach i na uczelniach wyższych. Gdy po raz pierwszy upublicznione zostały nazwiska katów i ich ofiar, strategia transparentności – głasnost – doprowadziła do tego, że zaczęto domagać się pełnego dostępu badaczy do archiwum KGB. Przez ostatnie trzydzieści lat rozwój strategii transparentności jako celu historycznego – a nie tylko jako ideologicznego sloganu tej czy innej opcji politycznej – pozostawało dla nas rzeczywistym i nieodzownym zadaniem”.
„3. Opisując historię tego, w jaki sposób po 1991 roku na Ukrainie i w Rosji budziła się owa świadomość, dostrzegamy dwie zasadnicze motywacje antropologiczne: możliwość pozbycia się strachu przed przemocą oraz uzyskanie prawa do mówienia prawdy. Natrafiało to na wiele przeszkód, a ich analiza zajęłaby dużo więcej miejsca, niż mam tutaj do dyspozycji. Potrzebne byłyby całe tomy, do których zredagowania należałoby zaprosić ekspertów sądownictwa, prawa międzynarodowego, kulturoznawstwa, politologii, ekonomii, etyki, historii stosunków państwo-Kościół, ponad podziałem „oni – my”. Pierwszeństwo, jakie należałoby dać kwestiom prawnym, związane jest z koniecznością retrospektywnego zrozumienia, co było błędne w polityce, która kładła nacisk na przejście z sowieckiego socjalizmu do „dzikiego” kapitalizmu. Aż do końca i z konsekwencją, o jakiej ludzie Zachodu nie mogą mieć pojęcia, ideologia sowiecka czyniła wszystko, aby wyrugować w kraju jakiekolwiek pojęcie prawa”.
27. Krzysztof ZANUSSI – Myśl o śmierci pozwala lepiej docenić życie
.Na temat życia św. Maksymilian Kolbe i jego heroicznego czynu w którym oddał życie za współwięźnia, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze reżyser filmu biograficznego o tym polskim męczenniku Krzysztof ZANUSSI w tekście „Myśl o śmierci pozwala lepiej docenić życie„.
„Życie za życie”. Blisko ćwierć wieku temu zrealizowałem film pod takim tytułem. Nie uważam, że tytuł był bardzo oryginalny, chyba już kilkakroć użyty przez moich kolegów filmowców. Ale w moim wypadku był rzeczywiście adekwatny. Mówił o tym, jak ktoś wymienił własne życie na życie innego człowieka. Stało się to zaś w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Tym człowiekiem był franciszkanin Maksymilian Kolbe.
„Kolbe należy do tego odłamu świętych Pańskich, który wyrażał się w działaniu. Budował, zakładał, wydawał media i wierzył w ich siłę. W tym sensie odczuł ducha czasu, choć jego media nie zachwycały subtelnością myśli, głosiły chrześcijaństwo może po trosze siermiężne, ale bez wątpienia autentyczne, raczej konfrontacyjne niż koncyliacyjne, lecz znowu można wytoczyć argument obrony: inne czasy”.
”Czyn Kolbego budzi szerokie niedowierzanie. Aż dziwi, jak wielu ludzi decyduje się pomniejszać jego świętość, jakby byli urażeni faktem, że człowiek jest zdolny przejść sam siebie. Dlaczego to komuś przeszkadza? Myślę, że przyczyna leży w naszej koncepcji człowieka, który w obiegowym myśleniu jest tworem uwarunkowań; jego decyzje są wynikiem okoliczności, a tymczasem okazuje się, że można przekroczyć samego siebie i zrobić to świadomie, nie w jakimś porywie, tylko z konsekwencją potwierdzoną w toku długiego konania. W tragicznej pamięci o czasach pogardy w historii Europy zapisali się ludzie, którzy przyjęli śmierć, której mogli uniknąć. Tak postąpili Korczak czy Edyta Stein. Do nich należy też Kolbe. O wielu innych nie wiemy, chociaż na pewno istnieli i mogli mieć inne motywy aniżeli te ewangeliczne, które w słowach św. Pawła Apostoła odnalazł Maksymilian Kolbe. O nim Jan Paweł II powiedział, że to człowiek, który naprawdę zwyciężył w tej wojnie”- pisze Krzysztof ZANUSSI.
29. Nathaniel GARSTECKA – Zachodnie mity na temat Polski
.Na temat antypolskich kłamstw historycznych propagowanych na Zachodzie, takich jak rzekomy udział Polaków w Holokauście, pisze Nathaniel GARSTECKA w tekście „Zachodnie mity na temat Polski„.
„Ponieważ Polska nie była sprzymierzona z Niemcami ani postrzegana przez nich jako kraj mający zostać „oszczędzony”, hitlerowcy rozpoczęli okupację totalną, bez współudziału tamtejszych organizacji nacjonalistycznych czy kolaborantów. Utrzymywali skromną, tzw. „niebieską policję”, do której rekrutowano siłą. Jej zadaniem było utrzymywanie porządku. Pozwalali także działać najniższym szczeblom administracji gminnej (wójtom), ale funkcjonowanie kraju jako takiego było pod pełną ich kontrolą. Cała gospodarka została przestawiona na zaspokajanie potrzeb Niemiec, do Rzeszy wywieziono wyposażenie fabryk, rekwirowano plony i stada zwierząt. W tym kraju o wysokim odsetku populacji wiejskiej (w miastach żyło jedynie 30 proc. ludności) szybko zapanowały głód i bieda. Do tego dochodziło do grabieży, zniszczeń mienia i licznych zbrodni, których sprawcami byli niemieccy żołnierze. Niemcy także prześladowali elity kraju, deportując i mordując profesorów uniwersyteckich, prawników, polityków…”.
„Ludobójcza nienawiść Niemców wycelowana była jednak przede wszystkim w Żydów. W większości miast, w których mieszkała ludność żydowska, Niemcy utworzyli getta. Od momentu inwazji na ZSRR w czerwcu 1941 roku przystąpili do bezpośredniej eksterminacji ludności żydowskiej na podbitych terytoriach („Holokaust od kul”). W Polsce, w przeciwieństwie do krajów bałtyckich i Ukrainy, nie istniały pomagające Niemcom w ich zbrodniach lokalne organizacje nacjonalistyczne. Żadna partia polityczna, żadna wybitna polska osobistość nie współpracowała z okupantem. Istniały nacjonalistyczne i antysemickie organizacje ruchu oporu, które mogły dopuszczać się zbrodni na Żydach, jak NSZ czy niektóre bataliony AK, ale nigdy nie sprzymierzyły się one z Niemcami”.
„Od 1942 roku w ramach planu „ostatecznego rozwiązania” Niemcy deportowali Żydów z gett do obozów zagłady. Także i w przypadku tych masowych deportacji, a później zbrodni na niesłychaną skalę odbywało się to bez współudziału Polski, czego nie można powiedzieć o kolaboracyjnym rządzie francuskim Philippe’a Pétaina, słowackim Jozefa Tiso czy norweskim Vidkuna Quislinga. Warto pamiętać, że polski rząd nigdy nie przestał przeciwstawiać się Niemcom i walczył do końca wojny. Odmówił współpracy z Niemcami i wielokrotnie wzywał do ochrony polskich Żydów. Polski ruch oporu, jeden z najpotężniejszych w Europie, wykonywał egzekucje na szmalcownikach i pomagał ratować Żydów za pośrednictwem siatek konspiracyjnych, takich jak „Żegota”, lub wyrabiając fałszywe paszporty. Członkowie ruchu oporu (Jan Karski, Witold Pilecki itd.) sporządzali raporty o ludobójstwie na Żydach i próbowali zaalarmować rządy państw zachodnich” – pisze Nathaniel GARSTECKA.
30. Sam OTTEWILL-SOULSBY – Słoń w menażerii
.Na temat tego jakie symboliczne znaczenie słoniom nadawali średniowieczni Frankowie i Arabowie, pisze Sam OTTEWILL-SOULSBY w tekście „Słoń w menażerii”.
„Jeżeli przyjąć założenie, że zarówno Harun ar-Raszid, jak i Karol Wielki chcieli nade wszystko zaimponować własnym elitom, najbardziej uderzającym przejawem ich wspólnego celu był słoń Abul-Abbas. Warto zainteresować się bliżej symboliką zwierzęcia w kontekście wymowy tak spektakularnych podarunków. Słonie wywoływały liczne skojarzenia znaczeniowe zarówno w świecie kalifatu, jak i władców frankijskich; zbieżny kontekst kulturowy pomaga wyjaśnić istotę obecności Abul-Abbasa w stosunkach dyplomatycznych łączących imperia. Symboliczne znaczenie słonia wiązało się głównie z jego siłą i rozmiarami, jak również z wysoką wartością ciosów – cenionej kości słoniowej”.
„W liście z 794 roku Alkuin tak dziękował Richulfowi, arcybiskupowi Moguncji, za podarowany grzebień: „Przekazuję serdeczne podziękowania – niechaj ich liczba będzie równa liczbie zębów podarku, który otrzymałem! To wspaniałe zwierzę o dwu głowach i sześćdziesięciu zębach, nieco mniejsze niż słoń, lecz z przepięknej jego kości”. Teodulf z Orleanu pisał żartobliwie do Fardulfa, opata Saint-Denis: „Trywialnym wypowiedziom często towarzyszy bogaty wstęp / Można by rzec: oto, potężny słoniu, zrodziłeś małą mysz”.
.”U obu władców słonie mogły również wywoływać prawdziwie królewskie skojarzenia. Motywy słonia są typowe dla monumentalnych reliktów przeszłości rodów królewskich sprzed nastania islamu; rozważmy przykład ogromnej płaskorzeźby naskalnej w Taq-e Bostan, zamówionej przez Chosrowa II Parwiza (panującego w latach 590–628), a przedstawiającej szachinszacha, któremu podczas polowania na dziki towarzyszą słonie. O Chosrowie często jest mowa w perskich dziełach historycznych tworzonych już w czasach islamu, mimo iż dwuznaczna w wyrazie i kojarzona z pychą i arogancją postać ta nawiązuje do świetności pradawnych władców Persji. Al-Masudi pisał, że Chosrow „miał stado tysiąca słoni bielszych niż śnieg; niektóre mierzyły dwanaście łokci, co jest rzadkością wśród słoni bojowych, jako że słonie mierzą zazwyczaj od dziewięciu do dziesięciu łokci”. Al-Masudi dodaje, że Chosrow przedkładał słonie nad wszelkie inne zwierzęta ze względu na ich inteligencję i podatność na tresurę. Słonie pojawiają się jako królowie w zbiorze bajek zwierzęcych Kalila i Dimna autorstwa Ibn al-Mukaffy (zm. 756–759), przełożonym z oryginału sanskryckiego na język średnioperski (pahlawi). Mimo iż Ibn al-Mukaffa został stracony z rozkazu Al-Mansura, jego dzieła nadal cieszyły się popularnością; według szeregu źródeł Harun al-Raszid chwalił wierszowaną wersję baśni. Samego kalifa Al-Mansura opisywano jako właściciela licznych słoni: „Dawni królowie bardzo cenili słonie – kupowali je, zabierali na wojnę i czynili z nich ozdobę wszelkich uroczystości”.
WszystkocoNajważniejsze/MJ